Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Waga miłości

Jungkook chwycił chłopca w swe silne ramiona i zaczął z nim uciekać jednak wilk go gonił. Biegł ile sił miał w nogach aż wybiegł z jaskini. Jednak futrzak go dorwał i chwycił za łydkę przez co nastolatek przewrócił się i upuścił Jimina.

Gdzieś w oddali słychać było płacz Chima.
Biała bestia stała zaśliniona nad nastolatkiem z obnażonymi kłami.

- Możesz to przerwać Jungkook. Masz jeszcze wybór. Podejmij tylko dobrą decyzję.- Blond włosy anioł patrzył na niego ze smutkiem. - Jeśli uratujesz Jimina na nowo wszystko będzie takie jak dawniej. Jeśli nie...Zostaniesz w takim świecie. Bez przyjaciół, bez dziewczyny...Bez Jimina. Podejmij dobrą decyzję.

Chłopak kopnął bestię i podniósł się łapiąc na nowo różowowłosego na ręce. Jego noga krwawiła od kłów i sam nie wiedział czy to iluzja czy naprawdę przebiegł przez cały cmentar.

- Jimin... Chimmy, słyszysz mnie?

Nastolatek jednak nie odpowiedział. Przezroczysta łuna unosiła się nad jego ciałem.- Za późno.- łzy skapnęły na twarz Jungkooka jednak nie widział on już bladej postaci swojego chłopaka. - Przyszedłeś za późno...

- Nie! - Jeon rzucił go na ziemię i zaczął resuscytację. - Słoneczko kocham Cię. Nie możesz mnie zostawić! Walcz!

-Kochasz go?- biały anioł usiadł obok patrząc jak czarnowłosy walczy o życie młodszego o dwa lata chłopca.

-Tak! - Z jego oczu zaczęły skapywać łzy, kończąc swoja wędrówkę na twarzy Jimina.

-W takim razie cofnij czas.- podał mu cienki sztylet. - Musisz zranić swój policzek, a następnie sam siebie zabić. Taka ofiara będzie zbyt wielka dla generała. Pozwoli wam wrócić. - różowowłosy leżał bezwładny wśród liści i błota. Nie było już w nim życia.

- Z-zabić? - koszykarz wziął drżącymi dłońmi sztylet i spojrzał na anioła.

-Najpierw musisz zrobić nacięcie na policzku by wezwać żniwiarza.

Kook zamknął oczy i zaczął nacinać skórę.
- A!- krzyknął z bólu.

-Jimin...A tak bardzo chciałem zabrać cię ze sobą. - kilka metrów dalej stał przystojny mężczyzna w płaszczu. Trzymał drobną łapkę Chima.- Taki aniołek jak ty idealnie pasował by do mojej kolekcji...- Żniwiarz podszedł do Jungkooka i pogłębił jego ranę.

Chłopak krzyczał głośno, czując jak krew spływa po jego policzku. Chciał to jak najszybciej skończyć więc wyrwał ostrze i wbił sobie w serce.

Jimin uśmiechnął się uradowany, a jego duch mocno wtulił się w ciało koszykarza. - Kochasz mnie prawda Jungkookie?- usiadł na jego kolanach, a krew starszego napełniała go życiem.

- T-tak... - zamknął oczy odpływając.

Czas ruszył wstecz. Ludzie wracali do życia nie pamiętając co się działo. Pogoda zmieniała się zamieniając deszczowy i ponury krajobraz na ciepłe, jesienne słońce. 
Dni leciały do tyłu jeden za drugim aż do dnia pierwszej rocznicy związku Parka i Jeona.

*


                     
Tego ranka słońce przysłaniały puchowe, białe chmury, a Kook obudził się w swoim łóżku. Od razu pobiegł do lustra, widząc bliznę na policzku i spojrzał na kalendarz w telefonie.
- Co jest?

Czarny ptak zastukał w jego okno. W dziobie trzymał pęk liści. Na szarych panelach został jeden błotnisty ślad małej stopy.

Koszykarz otworzył niepewnie okno czując niemiły powiew wiatru.

Wrona rozłożyła skrzydła wręczając mu wiadomość od generała po czym odleciała. Na zewnątrz rozpogodziło się, a promień światła padał prosto na stary wojskowy cmentarz.
"Masz szansę na lepszy wybór" głosiła wiadomość zawarta na starych liściach.

- Chce odzyskać przyjaciół.- Spojrzał na zegar. Za dwie godziny miał być u Jimina, dziś ich rocznica.

---------------------------
Sorka od polskiego każe nam stać pod teatrem gdyż okazało się, że spektakl na który przyszliśmy najprawdopodobniej nie istnieje nawet.
Zabij mnie ktoś.
A tak przy okazji tego stania postanowiłam podarować wam ten rozdział.
Trzymajcie się ciepło misiaczki

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro