Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Krwawa ofiara

Jungkook spiął wszystkie mięśnie i ruszył szybkim krokiem do pokoju.
- Nienawidzę Cię! Po co to robisz!?

-Żebyś mnie znalazł...- fotel zatrzymał się. Cienie pod oczami chłopca były co raz ciemniejsze, a jego głos słabszy.- On mi każe to robić byś mnie znalazł.- zapłakał.- Tzuyu się nie bała. Sama skoczyła. Ona chciała mi pomóc tak jak Hobi. Dlaczego mnie nie znajdziesz? Myślałem, że mnie kochasz.

- Ja nie mam pojęcia co czuje rozumiesz!? Zabierasz mi wszystkich! Dlaczego to robisz!? - Z oczu nastolatka zaczęły płynąć łzy- Dlaczego to musiał być Hobi, co? Dlaczego?

-Bo ty zabrałeś mi wszystko! Zabrałeś moje serce! Kłamałeś! Ufałem ci w każdej sprawie...- czarne oczy patrzymy na niego. - Jest co raz zimniej.- dotknął jego policzka by mu pokazać.- On mi każe...Ja nie mogę przestać. Nie chcę by mnie zabrał. Nie mogę przestać...- wrony zaczęły uderzać o ściany budynku.- Znajdź mnie. Zanim każe mi cię zabrać. Jest co raz zimniej...- sylwetka była niemal przezroczysta. Można było zobaczyć przez jego postać to co było po drugiej stronie pokoju.- Dwa dni Kochanie

- Nienawidzę Cię... - Złapał misia Tzuyu i zaczął płakać w jego futro. - Jimin! - Krzyknął jeszcze - Czy jeśli Cię znajdę... Oddasz mi mojego przyjaciela?

-Jeśli oddasz moje serce...Jeszcze nie jest za późno. - światło zgasło, a nastolatek zniknął. - Oddam ci wszystkich...- jego szept słyszeli ludzie w całym miasteczku. Przestraszeni zamykali okna i drzwi. Na zewnątrz rozszalała się burza traktując piorunami w ogromne drzewo stojące na placu małego szpitala.

Kook schował misia do torby i wybiegł z domu starając się zobaczyć skąd przyleciał drobny chłopiec jednak duch już zdarzył zniknąć.
- Kurwa! - Wsiadł do samochodu i wyjął zeszyt zaczynając zapisywać wszytsko co pamiętał. - Zimno... Ciemno... Wrony... Śmiech... Serce...Dużo liści...Gasnące światła...Kroki.- spojrzał na listę z westchnieniem.

Nagle jego radio włączyło się...Stacje same się zmieniały aż w końcu przyjemna melodia zmieniła się w diaboliczny śmiech, a w tle leciał Anielski Orszak. Wiatr wiał co raz bardziej targając koronami drzew. Blada twarz pojawiła się tuż przed maską sportowego samochodu koszykarza.

- Jezu! - Chłopak zasłonił szybko oczy - Daj mi spokój! Daj mi się skupić żebym Cię znalazł!

Jimin zniknął, a na jego miejscu pojawił się blond włosy anioł z blizną na twarzy. - Pomogę ci.- dotknął ciepłą dłonią czoła Jungkooka pokazując mu obraz wnętrza podziemnej krypty. Niestety mógł zrobić tylko to. Na tylnym siedzeniu leżał biały pies, a obok niego siedział żołnierz. - Jeśli nie znajdziesz Jimina to generał zabierze go do siebie. Trafi do piekła przez to co teraz robi. - cała trójka zniknęła.

Koszykarz szybko wyjął telefon i wszedł w wiadomości. W jego mieście krążyła legenda o starym generale i jego bestii. Żołnierz zabił pięćdziesiąt osób, a biały wilk zjadł ich ciała. Został pochowany w krypcie której nikt nigdy nie widział. Jungkook już wiedział, że musi tą krypte znaleźć. Ruszył pędem na cmentarz i wyjął telefon włączając latarkę. Zaczął chodzić patrząc dokładnie na każdą tablice.

-Szybciej.- w oddali słychać było ciężkie kroki.- Szybciej.- warkot białej bestii rozległ się wokół.- Szybciej.- dźwięk tysięcy strzałów z pistoletu został przerwany przeraźliwym piskiem. -Za późno.- Smutny głos Chima dźwięczał gdzieś z tyłu głowę Jeona. Po chwili dostał wiadomość, że jego dziewczyna popełniła samobójstwo.

- Nie... Nie! Nie! Nie! - Zaczął kopać znicze, zrzucać kwiaty z grobów - Nienawidzę Cię kurwa! Zajebie Cię! Zajebie! Jimin!

-Znajdź mnie!- zniekształcony krzyk dobiegał zza małego wzniesienia. Na dworze było co raz ciemniej, a deszcz zmagał twarz czarnowłosego niczym bicze.

- Pierdol się! Gnij tutaj razem z innymi trupami! - Jeon wstał i opuścił teren cmentarza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro