Krwawa ofiara
Jungkook spiął wszystkie mięśnie i ruszył szybkim krokiem do pokoju.
- Nienawidzę Cię! Po co to robisz!?
-Żebyś mnie znalazł...- fotel zatrzymał się. Cienie pod oczami chłopca były co raz ciemniejsze, a jego głos słabszy.- On mi każe to robić byś mnie znalazł.- zapłakał.- Tzuyu się nie bała. Sama skoczyła. Ona chciała mi pomóc tak jak Hobi. Dlaczego mnie nie znajdziesz? Myślałem, że mnie kochasz.
- Ja nie mam pojęcia co czuje rozumiesz!? Zabierasz mi wszystkich! Dlaczego to robisz!? - Z oczu nastolatka zaczęły płynąć łzy- Dlaczego to musiał być Hobi, co? Dlaczego?
-Bo ty zabrałeś mi wszystko! Zabrałeś moje serce! Kłamałeś! Ufałem ci w każdej sprawie...- czarne oczy patrzymy na niego. - Jest co raz zimniej.- dotknął jego policzka by mu pokazać.- On mi każe...Ja nie mogę przestać. Nie chcę by mnie zabrał. Nie mogę przestać...- wrony zaczęły uderzać o ściany budynku.- Znajdź mnie. Zanim każe mi cię zabrać. Jest co raz zimniej...- sylwetka była niemal przezroczysta. Można było zobaczyć przez jego postać to co było po drugiej stronie pokoju.- Dwa dni Kochanie
- Nienawidzę Cię... - Złapał misia Tzuyu i zaczął płakać w jego futro. - Jimin! - Krzyknął jeszcze - Czy jeśli Cię znajdę... Oddasz mi mojego przyjaciela?
-Jeśli oddasz moje serce...Jeszcze nie jest za późno. - światło zgasło, a nastolatek zniknął. - Oddam ci wszystkich...- jego szept słyszeli ludzie w całym miasteczku. Przestraszeni zamykali okna i drzwi. Na zewnątrz rozszalała się burza traktując piorunami w ogromne drzewo stojące na placu małego szpitala.
Kook schował misia do torby i wybiegł z domu starając się zobaczyć skąd przyleciał drobny chłopiec jednak duch już zdarzył zniknąć.
- Kurwa! - Wsiadł do samochodu i wyjął zeszyt zaczynając zapisywać wszytsko co pamiętał. - Zimno... Ciemno... Wrony... Śmiech... Serce...Dużo liści...Gasnące światła...Kroki.- spojrzał na listę z westchnieniem.
Nagle jego radio włączyło się...Stacje same się zmieniały aż w końcu przyjemna melodia zmieniła się w diaboliczny śmiech, a w tle leciał Anielski Orszak. Wiatr wiał co raz bardziej targając koronami drzew. Blada twarz pojawiła się tuż przed maską sportowego samochodu koszykarza.
- Jezu! - Chłopak zasłonił szybko oczy - Daj mi spokój! Daj mi się skupić żebym Cię znalazł!
Jimin zniknął, a na jego miejscu pojawił się blond włosy anioł z blizną na twarzy. - Pomogę ci.- dotknął ciepłą dłonią czoła Jungkooka pokazując mu obraz wnętrza podziemnej krypty. Niestety mógł zrobić tylko to. Na tylnym siedzeniu leżał biały pies, a obok niego siedział żołnierz. - Jeśli nie znajdziesz Jimina to generał zabierze go do siebie. Trafi do piekła przez to co teraz robi. - cała trójka zniknęła.
Koszykarz szybko wyjął telefon i wszedł w wiadomości. W jego mieście krążyła legenda o starym generale i jego bestii. Żołnierz zabił pięćdziesiąt osób, a biały wilk zjadł ich ciała. Został pochowany w krypcie której nikt nigdy nie widział. Jungkook już wiedział, że musi tą krypte znaleźć. Ruszył pędem na cmentarz i wyjął telefon włączając latarkę. Zaczął chodzić patrząc dokładnie na każdą tablice.
-Szybciej.- w oddali słychać było ciężkie kroki.- Szybciej.- warkot białej bestii rozległ się wokół.- Szybciej.- dźwięk tysięcy strzałów z pistoletu został przerwany przeraźliwym piskiem. -Za późno.- Smutny głos Chima dźwięczał gdzieś z tyłu głowę Jeona. Po chwili dostał wiadomość, że jego dziewczyna popełniła samobójstwo.
- Nie... Nie! Nie! Nie! - Zaczął kopać znicze, zrzucać kwiaty z grobów - Nienawidzę Cię kurwa! Zajebie Cię! Zajebie! Jimin!
-Znajdź mnie!- zniekształcony krzyk dobiegał zza małego wzniesienia. Na dworze było co raz ciemniej, a deszcz zmagał twarz czarnowłosego niczym bicze.
- Pierdol się! Gnij tutaj razem z innymi trupami! - Jeon wstał i opuścił teren cmentarza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro