9
Uwaga, bo to dłuuugi rozdział XD
Edit. O cholibka, rzeczywiście XD
✨
Wraz z początkiem września Frank wrócił do szkoły, Mikey trafił na odwyk, a Gerard kupił mieszkanie. Było małe i w niezbyt bezpiecznej okolicy, ale tylko na coś takiego było go stać. Za dnia Gerard pracował w sklepie z komiksami, a w nocy w barze. Nie było z tego ogromnych kokosów, ale starczyło na przeżycie i spłacenie rachunków. Niestety przez nadmiar pracy ucierpiała trochę jego relacja z Frankiem, niby widywali się raz na jakiś czas, ale albo Gerard był zmęczony, albo było późno i nie mogli ze sobą długo siedzieć.
—Kiedyś zapracujesz się na śmierć. —Powiedział Frank wchodząc do sklepu z dwoma kawami. Była czternasta po południu w sobotę, a Gerard już zasypiał, bo miał tylko trzy godziny snu, a rano nie zdążył wypić kawy.
—Muszę jakoś zarobić. Dziękuję za kawy. — Czarnowłosy odebrał papierowe kubki od niższego i zaczął pić.
—Tak właściwie, to jedna była dla mnie, ale okej, kupie sobie nową. Kiedy ostatnio jadłeś? Marnie wyglądasz. —Frank przysunął krzesło i usiadł obok Gerarda. Nim ten zdążył odpowiedzieć, ktoś wszedł do sklepu. Gerard wstał i podszedł do tej osoby, a Frank mu się przyglądał, czując dziwne ciepło w środku. W pewnej chwili Way po prostu upadł na ziemię i uderzył głową w szafkę.
—Jezu, Gerard! Halo, słyszysz mnie? — Niższy podszedł do Way'a i spojrzał na jego twarz, na której było rozcięcie i stróżka krwi. Brunet potrząsał chłopakiem i już chciał zadzwonić po karetkę, kiedy usłyszał ciche mruknięcie.
—Frank? — Gerard uchylił oczy, a przed sobą miał bladą ze strachu twarz Franka. —Co jest? Ktoś umarł?
—Boże, nie strasz mnie... —Frank oparł głowę o klatkę piersiową Gerarda, ale szybko się podniósł i rozejrzał po pomieszczeniu, w którym nie było już nikogo, oprócz nich. —Wstawaj i chodź.
Brunet przełożył rękę Gerarda przez swoją szyję i złapał go w talii, czując przez materiał koszuli powoli wystające żebra. Wstali i skierowali się w stronę łazienki, gdzie Frank mógł opatrzeć ranę na brwi Way'a.
—Powinieneś wziąć sobie wolne. Wykończysz się!
—Nie ma nawet takiej opcji...
—Gerard... —Frank spojrzał mu w oczy, a jego twarz była tak blisko, że prawie stykali się nosami. Iero zdając sobie sprawę z tego jak blisko jest, poczuł dziwny uścisk w brzuchu i się odsunął. —Gerard, przecież mogę ci pomóc.
—Nie, Frank. Nie chce cię wykorzystywać. — Powiedział Gerard wysilając w sobie stanowczy ton. Bardzo podobała mu się bliskość jaka przed chwilą miała miejsce i bardzo chętnie pocałował by Franka, ale nie mógł. Byli tylko przyjaciółmi...
—Nie wykorzystujesz. Chce. Ci. Pomóc. —Powiedział stanowczo.
—Jesteś strasznie uparty, Frankie. —Zdrobnił imię bruneta wiedząc, jak bardzo on tego nienawidzi.
—Nie mów tak na mnie! — Pisnął jak mała dziewczynka i odsunął się od Way'a krzyżując ręce na piersi.
—Oj no nie złość się tak maluszku. —Gerard przybliżył się do niego z uśmiechem na twarzy i przytulił go. Frankowi się to podobało, ale nie mógł dać za wygraną.
—Nie śmiej się z mojego wzrostu! To ty po prostu jesteś wysoki, a nie ja niski. — Odsunął się od niego ponownie.
—Dobrze, dobrze. Przepraszam, a teraz przytul mnie. — Gerard uniósł ręce w geście obronnym, a Frank uśmiechnął się zwycięsko i przytulił do siebie czarnowłosego.
—Zaraz przyjdę, dobrze? —Powiedział niższy z niechęcią odsuwając się od Way'a i poszedł w miejsce gdzie był telefon, aby zadzwonić do szefa czarnowłosego i oznajmić mu, że Gerard nie jest dzisiaj zbytnio zdatny do pracy.
Gerard w tym czasie myślał o Franku i ich relacji. Czy nie są zbyt blisko jak na przyjaciół? No właśnie, byli przyjaciółmi, a przyjaciele nie czują do siebie tego, co Gerard czuł do Franka. Myśli o nim, o jego ustach, kolczyku w wardze, czy ślicznych oczach. Z każdym dotknięciem Franka, Gerard czuł tak zwane "motyle" w brzuchu i zawsze jak chłopak był w pobliżu, to Way był szczęśliwszy, a jak się oddalał, to czuł pewną pustkę.
Czy ja go kocham?
To pytanie chodziło mu po głowie. Może to głupie, ale Gerard chciał być z Frankiem, chciał Franka i nie obchodziło go, że oboje byli chłopakami, bo przecież Gerard był biseksualny. A Frank? No właśnie, nie wiadomo. Niby miał dziewczynę, z którą już jakiś czas temu się rozstał, a sam mówił, że mógłby być w związku z mężczyzną, ale Gerard nie był tego pewien. Może tylko tak powiedział?
—Idziemy. —Brunet wszedł do pomieszczenia z uśmiechem na twarzy.
—C-co? Muszę pracować...
—Zadzwoniłem do twojego Szefa i dostałeś kilkudniowy - płatny urlop. Tak więc chodźmy do mnie, zjemy coś i obejrzymy. —Przerwał mu, pomagając mu wstać.
—Dziękuję, Frank. — Gerard znów się do niego przytulił.
—Od tego ma się... Przyjaciół... —Wyszeptał Frank do ucha wyższego i odwzajemnił uścisk.
Chłopcy zamówili pizze, zrobili popcorn i wzięli jeszcze jakieś inne niezdrowe jedzenie i poszli do pokoju młodszego. Postanowili obejrzeć jakiś zwykły film, niżeli horror. Tak więc włączyli króla Lwa, bo "dlaczego nie?"
Już w połowie Gerard czuł jak odlatuje w objęcia Morfeusza, ale nie chciał zasypiać. Chciał razem z Frankiem obejrzeć całą bajkę, ale nie wyszło mu to i po prostu zasnął z głową na ramieniu bruneta.
Frank uśmiechnął się i pocałował go w czubek głowy, po czym dokończył oglądanie. W pewnej chwili, ramiona Way'a oplotły się wokół talii bruneta, a sam Gerard wtulił się w pierś Franka. Niższy rozczulił się na ten widok i też go do siebie przytulił, uśmiechając się. Położył głowę na jego włosach, po czym zamknął oczy zasypiając.
Gerarda obudziło przyjemne ciepło, a gdy otworzył oczy zobaczył, że leży wtulony we Franka. Na jego policzki wkradł się delikatny rumieniec i odsunął się od niego, próbując go nie wybudzić, lecz na marne.
—Gerard? —Wymamrotał przecierając oczy piąstkami.
—Jestem, śpij... —Czarnowłosy zabrał koc z krzesła i przykrył ich nim, znowu wtulając się w Frankową pierś.
—Kocham cię... —Wymamrotał znowu zasypiając, a serce Gerarda szybciej zabiło. Czy Frank właśnie powiedział, że kocha Gerarda? Nie
Nie mówił tego na serio, przecież spał.
—Ja ciebie też. —Wyszeptał i zamknął oczy chcąc znowu zasnąć.
***
Nad ranem Frank obudził się pod kocem, z Gerardem przytulonym do jego piersi. Śniło mu się, że powiedział chłopakowi o swoich uczuciach, a ten je odwzajemnił, ale... Ale ten sen wydawał się zbyt realistyczny. Delikatnie odsunął od siebie czarnowłosego i upewniając się, że dalej śpi, pocałował go w czoło i poszedł do kuchni zrobić kawę oraz jakieś śniadanie.
Po jakimś czasie dołączył do niego uśmiechnięty Gerard.
—Takiego uśmiechniętego, to ja mógłbym cię widzieć codziennie. — Powiedział Frank podsuwając Gerardowi kubek z kawą oraz kanapki z serem.
—Dzień dobry, Frank. Jak mógłbym codziennie budzić się w twoim łóżku, to na pewno bym był uśmiechnięty. —Gerard upił trochę napoju. Przypomniał sobie co powiedział mu Frank w nocy. Był pewien, że nie był to sen i nie zdawało mu się to. Musiał teraz tylko pogadać o tym z chłopakiem, a będzie to na pewno trudne.
Gerard myślał o tym wszystkim, a Frank w tym czasie patrzył na czarnowłosego. Czarne kosmyki włosów były rozwalone we wszystkie strony, oczy widocznie zaspane, nos co jakiś czas się marszczył, po czym widać było, że Way nad czymś myślał i to dosyć intensywnie.
—Gapisz się. —Powiedział Gerard wywołując Franka z transu.
—Słucham? —Powiedział Frank spoglądając w rozbawione zielone oczy.
—Widzę i czuje jak się na mnie gapisz. Chcesz coś powiedzieć, tak? —Gerard uśmiechnął się i oparł głowę o rękę.
—Nie, po prostu... Po prostu myślałem o czymś. —Frank spuścił głowę czując jak jego policzki zaczynają piec.
—Okej, no to ja zacznę. Musimy pogadać. —Way się wyprostował i przybrał poważny wyraz twarzy. Frank spojrzał znowu na niego, bojąc się, że to co stało się w nocy, to nie był sen i stało się na prawdę i teraz Gerard będzie kazał mu się odwalić, czy coś. —Dzisiaj w nocy...
—Zapomnij. —Powiedział Frank, przerywając Gerardowi.
—Co? Nie. Słuchaj. —Czarnowłosy poprawił się w krześle. — Ostatnio zdałem sobie sprawę, że chyba cię lubię, ale tak wiesz... Lubię lubię. —zaczął. — Myślałem, że powinienem sobie darować i nie zaczynać tego i zapomnieć, bo jesteśmy... Przyjaciółmi. Ale dzisiaj w nocy... Frank, czy ty to powiedziałeś na serio?
—Ja... Tak. Gerard, ja też cię lubię bardziej niż powinienem. —Frank podszedł do Gerarda i spojrzał mu w oczy. Starszy się uśmiechnął i wtulił w brzuch bruneta.
—Czy to znaczy, że my... Że możemy być, no wiesz... Razem? — Policzki Gerarda ozdobione były teraz naprawdę soczystym rumieńcem.
—Jeżeli chcesz, to tak.
—Oczywiście, że chce! — Gerard odsunął się od Franka i wstał.
Frank się uśmiechnął i przytulił się do Gerarda.
✨
***
To jest naprawdę długi rozdział.
1386 słów
20.08.2019
Edit. Troche cringe, ale można było się uśmiechnąć i niektóre sytuacje były nawet uwu
13.02.2020
[słów: 1408]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro