18
✨
Urodziny Franka spędzili w szpitalu. Nie chcieli, ale Gerard kilka dni wcześniej zasłabł i musiał zostać tydzień na kontroli.
—Przepraszam, że tak wyszło. Jak tylko stąd wyjdę, to cię gdzieś zabiorę. —Gerard złapał Franka za rękę.
—Nie musisz, naprawdę. Chce tylko abyś był bezpieczny. —Nastolatek próbował być silny, ale gdy tylko wracał do domu, to się rozklejał i przepłakiwał cały wieczór i czasem pół nocy, a później zasypiał z wycieńczenia i budził się spóźniony do szkoły. I tak w kółko i w kółko, oszaleć by można. Ale nie poddawali się, mieli cały czas tą nadzieje, że leczenie pomoże i tego dnia przyszły kolejne wyniki badań.
Bardzo możliwe jest, że uda się pana wyleczyć
Mówił lekarz. Zbudził w chłopakach nową, silniejszą nadzieje, nową motywacje. Chcieli walczyć.
Wychodząc ze szpitala byli we wspaniałym humorze. Poszli do Way'a i włączyli jakiś film, przytulając się i skradając sobie pocałunki.
—Cieszę się, że wybrałeś lepszą drogę. Że chcesz się leczyć. — Powiedził Frank.
—Tylko i wyłącznie dzięki tobie. W końcu coś ci obiecałem, prawda?
Frank nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął i znowu pocałował Way'a. Teraz właściwie już przestali oglądać film, a zaczęli oglądać siebie, składać sobie pocałunki na szyi i innych częściach ciała, zaczęli się kochać, jakby mieli się zaraz stracić. A do tego dojść nie mogło.
Zmęczeni przykryli się kocem i Gerard wtulony w pierś Franka, zasnął. To była pierwsza noc od kilku tygodni, kiedy to Iero nie płakał z bezsilności, a był szczęśliwy. Bawił się włosami swojego chłopaka (które swoją drogą straciły gęstość, blask i zaczęły wypadać, przez co Way był załamany i postanowił je skrócić) i rozmyślał nad tym, że prawdopodobnie niedługo będzie zdrowy.
*****
Starszy obudził się pierwszy i pierwsze co zobaczył, to że Frank leży w wyjątkowo niewygodnej pozycji, wiec powoli wstał próbując go nie budzić i przykrył go kocem, bardziej kładąc (bo zasnął w pozycji pół-siedzącej). Zauważył dużo blizn, które wręcz łamały jego serce, ale nie komentował ich, nie chciał mówić chłopakowi, że wie o nich. Miał nadzieje, że przestanie. Teraz jak jest coraz lepiej, miał nadzieje, że i Iero będzie szczęśliwszy. Bo Gerard nie był ślepy, widział zmęczenie w oczach chłopaka, widział zaschnięte ślady krwi na ubranich, czy nowe szramy. Wiedział, że powinien poruszyć z nim ten temat, ale bał się. Bał się, że Frank obwinia go o to co się z nim dzieje.
Gerard założył na siebie bluzę Franka (który była wyjątkowo duża) i poszedł do kuchni. Wstawił wodę na kawę oraz postanowił zrobić tosty. Frank obudził się niedługo potem i pierwsze co zrobił, to podszedł do okna i odpalił papierosa.
—Myślałem, że najpierw się ze mną przywitasz. — Postawił kawę obok Franka na parapecie.
—To za chwile. — Uśmiechnął się i znowu zaciągnął.
Gerard się uśmiechnął niemrawo i usiadł na blacie myśląc.
—Co jest? — Zapytał Frank, widząc zły humor chłopaka.
—Nic.
—Gerard. Co się dzieje? Widzę przecież.
—Bo... Nie ważne.
—Miśku, No powiedz mi.
—Teraz miśku? —Spojrzał na Franka z wyrzutem.
—O co ci chodzi znowu? — Brunet zgasił papierosa i podszedł do Way'a.
—Jak się ciąłeś, to nie było miśku. —Wstał i obrócił się do niego tyłem.
—Ja... Przepraszam...
—Obiecałeś mi coś. —Jego głoś się załamywał.
—Wiem, ale to było silniejsze...
—Gówno prawda. —Poszedł do łazienki, zostawiając Franka samemu sobie.
✨
***
Chyba niedługo zbliżamy się do końca
1.03.2020
[słów: 541]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro