17
✨
Gerard i Frank nie widzieli się przez kolejny tydzień. Way siedział w domu, pijąc litry kawy i malując obrazy, a Iero otulał się swoim cierpieniem i tworzył nowe szramy na swoim ciele, o których oczywiście nikt nigdy miał się nie dowiedzieć. Gdy Gerard wreszcie się w sobie zebrał, to nawet nie wiedząc kiedy, stanął przed dębowymi drzwiami państwa Iero, które otworzył mu Frank senior.
—Dzień dobry, jest Frank?
—Cześć, Gerard. Tak jest, tylko nie wychodzi ze swojego pokoju od kilku dni, co mu się stało? Nie chce ze mną gadać.
—Trochę się posprzeczaliśmy. — Powiedział Gerard i udał się do pokoju młodszego Iero. Stał chwile przed drzwiami jego fortecy, aż w końcu w nie zapukał. Nie usłyszał odpowiedzi, ale i tak wszedł do środka.
Pokój był wyjątkowo czysty, jedyne co się rzucało w oczy, to wielka sterta ubrań, kocy i poduszek na łóżku, a w całym pokoju unosił się duszący zapach jakby rozkładającego się ciała, więc Way postanowił otworzyć okno, czując, że zaraz zwróci śniadanie.
—Kurwa mać, zamknij to. —Spod wszystkich warstw wychyliła się mała głowa Franka, która patrzyła na Gerarda swoim nienawistnym wzrokiem.
—Musimy porozmawiać.
—Nie mamy o czym.
—Frank, cholera jasna, mamy! Przemyślałem to wszystko.
—Masz dwie opcje. Albo się nie leczyć i ze mną zerwać, albo się leczyć i być ze mną dalej.
—To jest naprawdę trudne. — Czarnowłosy usiadł obok Franka, a ten się troche odkrył z tego wszystkiego.
—Nie, Gerard. Wybieraj.
—Chodzi mi o to, że nie chce abyś patrzył jak cierpię przez leczenie, jak wypadają mi włosy, a ja nie będę mógł być przy tobie zawsze. Boje się, że dojdzie do tego, że będę praktycznie mieszkał w szpitalu, Frank, kurwa mać, Ja się boje, że sobie nie poradzę, że jestem za słaby.
—Ty za słaby? A kto wysłał swojego brata na odwyk, sprzedał dom, kupił nowe mieszkanie i zaczął harować jak wół, aby tylko zarobić? Nie załamałeś się, mimo iż życie ci skopało dupsko. Gerard, jesteś najsilniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem. — Frank usiadł i spojrzał w przepełnione bólem zielone tęczówki.
—Dziękuje, Frank. Będę się leczyć, ale jeśli mnie nie opuścisz.
—Nie mam nawet takiego zamiaru. — Rzucili się na siebie i stali w uścisku dobre pięć minut, nadrabiając stracony czas.
—Tylko jest problem. — Powiedział stłumionym głosem Gerard.
—Jaki?
—Nie mam pieniędzy na to.
—Nie musisz się o to martwić. — Brunet odsunął starszego na wyciągnięcie ręki i mówił. —Możemy pomóc ci za to zapłacić.
—Frank, nie mogę od was wyciągać pieniędzy.
—Nie wyciągasz. Gerard, mój ojciec to zrozumie i zrobi wszystko abyś z tego wyszedł, abym był szczęśliwy, bo sam mi powiedział, że od kiedy jesteśmy razem, to jestem szczęśliwszy.
—Ugh, okej, ale ja tez będę za to płacić.
—Okej.
I znowu się w siebie wtulili, jakby miały być ich to ostatnie chwile, mimo iż nie były.
✨
***
No takie troche XD
24.02.2020
[słów: 466]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro