Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

58: „Nie poszło do końca po mojej myśli..." ~ Jimin

Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Jiminnie! — Mężczyzna został odepchnięty od drzwi, a na jego miejscu pojawiła się znacznie mniejsza pani Min, która już w drzwiach przywitała się, łapiąc go w ramiona. — Cieszymy się, że przyszedłeś, prawda? — spytała, ostatnie słowo podkreślając wybitnie twardym tonem i podobnym wzrokiem, gdy spojrzała na męża.

Znajomy, ciepły zapach pani Min nieco uspokoił blondyna, ale nadal czuł na sobie ostry wzrok głowy rodziny, która zamknęła za nim drzwi, kiedy kobieta wciągnęła psiaka do mieszkania. Gdy zaś wilczyca puściła go wreszcie, pan Min skinął sztywno głową na powitanie ze słowami:

Generał Min Sonmyeon. — przedstawił się chłodnym tonem, a w jego oczach wyraźnie było widać, że oczekiwał szacunku.

Więc Jimin ukłonił się nisko, żeby ów szacunek pokazać, jego plecy nadal były niemiło sztywne.

Park Jimin. — dodał pospiesznie, choć nie było to konieczne, bo ojciec Yoongiego już znał jego imię.

Yoongi siedział w salonie, a gdy wszyscy się w nim pojawili, wstał z kanapy. Nie wyglądał na zadowolonego, głównie przez to, że nie miał żadnego prawa głosu. Nie mógł podejść, pocałować lub nawet przytulić swojego chłopaka, bo to był warunek, dzięki któremu jego ojciec zgodził się poznać Jimina i spróbować go polubić.

Salon państwa Min przeszedł lekkie przemeblowanie, aby wszyscy mogli się pomieścić przy stole. Kanapa, która wcześniej stał po środku salonu, oddzielając go od kuchni, teraz przesunięta była do jednej ze ścian. Po środku pomieszczenia stał stół z kuchni, który wcześniej pełnej tez funkcje blatu. Przy nim stało pięć krzeseł, każde inne, ale nikomu to nie przeszkadzało. Na meblu rozścielony był jasny obrus w skromne, kwiatowe wzory.

Młoda, wilcza hybryda gestem zaprosiła do siebie swojego chłopaka, odsuwając krzesło i niemo prosząc go, aby usiadł.

Jiminnie, specjalnie dla ciebie zrobiłam pieczonego kurczaka i domowe frytki — zagruchała kobieta, klepiąc pokrzepiająco męża po piersi, który wyglądał chyba jako najmniej zaadaptowany do nowej sytuacji. Obcinał co chwile wzrokiem gościa, z niezmiennym, kamiennym wyrazem twarzy. Nie można było nazwać tego neutralnym, od wojskowego biła aura surowości i tak samo wyglądało jego spojrzenie.

Niestety, podczas tego obiadu, Yoongi nie miał okazji wspierać swojego chłopaka dotykiem, jak to robił Jimin, kiedy brunet zawitał u niego w domu, bo ojciec wyraźnie powiedział, że chce siedzieć obok syna. Jakby za punkt honoru obrał sobie odseparowanie od siebie młodych jak tylko się dało najbardziej.

Pani Min wciągnęła Jimina w rozmowę, widać było, że chłopiec jest o wiele luźniejszy i swobodniejszy w stosunku do niej. Sonmyeon miał bardzo rozwinięty zmysł obserwacji, z doświadczenia wiedział, że żeby najlepiej poznać człowieka, trzeba było uważnie się mu przyglądać. A więc mężczyzna to robił.

Pierwszą rzeczą, którą na pewno mógł stwierdzić był fakt, że Park Jimin na pierwszy rzut oka wydawał się delikatną osobą. Puszyste blond włosy i duży sweter dodawały jego aparycji jeszcze większej miękkości. Pan Min nie mógł jednak orzec, czy owa subtelność była tylko na pokaz czy chłopiec rzeczywiście taki był.

Jiminnie pochodzi z bardzo dobrej rodziny, kochanie. Od tych Parków, co zajmują się różnymi gadżetami technologicznymi, jak powerbanki, karty pamięci i tak dalej — zagruchała gospodyni, wychwalając blondyna. Ich gość nie wyglądał na takiego, co sam zacznie rozmowę, więc próbowała jakoś rozkręcić towarzystwo, szczególnie, że miała przy stole dwóch nabzdyczonych mężczyzn, którzy udawali, że siebie nie widzą. Bycie razem z nimi tutaj nie należało do najprostszych.

Rozumiem. — huknął pan Min, przyglądając się uważnie stosunkowi, jaki miała jego żona do chłopca. Nie uchodziło najmniejszym wątpliwościom, że owinął ją sobie wokół palca. Zwrócił więc wzrok na niskiego blondynka, który widocznie nie czuł się zbyt swobodnie. I dobrze, bo nie miał. — Co chcesz robić po szkole, chłopcze? Zakładam, że będzie to mieć związek z rodzinnym biznesem.

Um... — Jimin wyraźnie zestresował się tym nagłym pytaniem i potrzebował momentu, aby pomyśleć nad odpowiedzią. Nie uszło uwadze Sonmyeona, jak psia hybryda rzuciła krótkie spojrzenie w kierunku jego syna. — Nadal zostały mi dwa lata do ukończenia szkoły... ale wątpię, że przejmę firmę. Nie nadaję się do tego i... czuję powołanie w nieco innym kierunku. — przyznał i choć wyraz jego buzi był niepewny, nie zająknął ani razu.

Jiminnie jest artystą. Maluje głównie naturę i robi to bardzo dobrze, ale nie jest naiwny, ojcze — odezwał się Yoongi, przerywając ciszę między nim, a rodzicielem. — Ma wiele innych zalet, więc nie potrzebuje być władczy i despotyczny. — rzucił, jawnie nawiązując do postawy wojskowego.

Yoongi. — warknął gospodarz, żeby upomnieć syna. Kątem oka dostrzegł, jak młody Park wzdryga się na ostry ton jego głosu. Coraz mniej podobał mu się ten chłopiec. — Osobiście uważam, że artyści nie zachodzą daleko w życiu. — powiedział do Jimina tonem zimnym jak lód. — Jednemu na kilka tysięcy udaje się zabłysnąć, a i tak zazwyczaj dzieje się to po jego śmierci. Za życia zaś są biednymi żebrakami, którzy błagają ludzi na ulicy, by kupowali ich obrazy.

Jimin widocznie skurczył się w sobie na te słowa. Jego uszka oklapły smętnie, kiedy przyjmował tę okrutną krytykę.

Młodsza, wilcza hybryda raptownie się wyprostowała, zaciskając dłonie w pięść, do płuc wolno nabierając powietrza. Czuł jak po plecach spada mu zimny dreszcz, a policzki gwałtownie czerwienieją od zagotowanej krwi w żyłach. Spojrzał na profil ojca, nieświadomie zaciskając tak mocno szczękę, iż gołym okiem można było to dostrzec.

Pow-

Sugerujesz, że ja, jako fryzjerka, nic w życiu nie osiągnęłam? — Nim Yoongi zdążył się odezwać, zrobiła to żona Sonmyeona. Ona także była czerwona na twarzy przez ciśnienie, które nagle w pokoju sprawiało, że zrobiło się duszno. Jedno spojrzenie na matkę wystarczyło, żeby starszy licealista zamknął się i chciał zniknąć z pola rażenia kobiety, która wzrokiem obcinała męża przy kontrolowanej furii. — Fryzjer to także artysta. Gdybym nie miała takich predyspozycji myślisz, że mój salon tak dobrze by sobie radził?

Fryzjerstwo należy do kategorii usług, to biznes, który zawsze będzie się dobrze kręcił. Zwłaszcza w tak małym mieście. — oznajmił jej mąż nadal tym samym chłodnym tonem, patrząc hardo w oczy swojej małżonce. — Wystarczy mieć do tego smykałkę. Malarstwo zalicza się do zupełnie innej kategorii.

W pani Min zagotowało się jeszcze bardziej, a jej mina stężała, gdy słyszała te bzdury.

Ależ jesteś mało doinformowany — pokręciła głową w niedowierzaniu. — Zdolności artystyczne otwierają mu drogę bardziej, niż myślisz. Może być tatuażystą, wizażystą, stylistą, projektantem wnętrz, albo nawet architektem skoro ma przestrzenną wyobraźnię. Może być ilustratorem do różnych książek, czy czasopism, może być projektantem szyldów reklamowych, logo dla firm. Przestań w końcu czepiać się tego uzdolnionego chłopca, kiedy jesteś tak obrzydliwie schematyczny! Malarstwo nie oznacza tylko siedzenia przed płótnem i maziania jak Picasso!

Jimin miał ochotę zniknąć ze swojego miejsca. Patrzył z przerażeniem na Yoongiego, słuchając kłótni małżeństwa. Jeśli wcześniej narodziło się w nim uczucie żałości, że zdecydował się tu przyjść, tak teraz żałował tego całym sobą. Nie miał pojęcia, iż ten obiad przerodzi się w coś takiego... Chciał po prostu dobrze wypaść w oczach ojca swojego chłopaka.

Powinnaś panować nad głosem, moja droga. Nie jesteśmy sami — syknął mężczyzna, upominając tym samym żonę. Nie mógł pozbyć się pewnej władczości. Tak długi czas w wojsku zakorzenił w nim pewien rodzaj despotyzmu. Wymagał od podwładnych absolutnego posłuszeństwa i wciąż nie potrafił pojąć, że jego rodzina w żaden sposób mu nie podlegała.

Kochanie, a ty powinieneś być milszy dla swojego przyszłego zięcia — poklepała po ramieniu blondyna, wyczuwając nosem jak bardzo jest zestresowany. Czule zaczęła masować jego kark jedną dłonią, chcąc okazać mu jeszcze więcej wsparcia.

Yoongi odkaszlnął, usilnie walcząc ze swoją własną mimiką, żeby tylko się nie uśmiechnąć lub roześmiać. Gdy ojciec uciszał wszystkich w koło, zazwyczaj znaczyło to, że nie ma więcej argumentów i nie chciał wyjść na przegranego w dyskusji.

Ojcze — zwrócił się do niego, wycierając serwetką usta. — Otworzyć wino? — spytał jak gdyby nigdy nic.

Głowa rodziny odetchnęła głośno i oparła się o krzesło. Nienawidził przegrywać, a jeszcze bardziej nienawidził przyznawać się do porażki. Dlatego milczał, wyglądając jak rasowy, zrzędliwy burak z założonymi rękami.

Yoongi przyniósł i rozlał wino do czterech kieliszków. Kiedy wznieśli milczący toast, Jimin zamoczył ostrożnie wargi w czerwonym płynie, po czym rozpoczął ciężką walkę ze sobą, by się nie skrzywić. Wytrawne wino nie należało bowiem do jego ulubionych, delikatnie mówiąc. Pił jednak dzielnie swój kieliszek, nie dając po sobie poznać, że wykręca mu japę.

Przez moment zapadła cisza, kiedy cała czwórka piła alkohol. Najzabawniejsze było to, że po minach innych, Park doskonale widział podobne odczucia do swoich własnych. Nie licząc oczywiście oblicza pana Mina, które pozostawało kamienne w każdej sytuacji.

Yoongi pociągnął solidnego łyka, patrząc w bok, na kuchnię i wszystkie jej elementy. Analizował po kolei wszystko, co się stało; każde słowo, które dziś padło. Węch młodego wilka łapał różne zapachy, ale szczególnie przebijał się ten truskawkowy od skrępowanego blondyna. Pod stołem wysunął swoją nogę, delikatnie ocierając łydką o tą należącą do Jiminniego. Bardzo chciał go podnieść na duchu i przekazać mu, że ten wieczór wcale nie jest klapą. Jego ojciec z sam siebie nie przekonuje się do czegoś. Trzeba dać mu wyraźne argumenty, przeczące logice wojskowego. W dodatku trzeba być pewnym siebie, aby umieć przekazać mu własne zdanie. Syn Sonmyeona wiedział, że to tylko kwestia czasu. Ojciec musi to przegryźć, przespać się z tym i za jakiś czas myśli, które teraz mu ciążą, nie będą już mieć znaczenia.

To co, może zjemy po prostu zwykłych lodów? — spytała kobieta, chcąc rozweselić chłopca obok siebie.

Jimin mimowolnie wybuchnął entuzjazmem na wspomnienie słodkiego, zimnego deseru. Nigdy nie jadł domowych lodów i bardzo chciałby takowych spróbować. Pokiwał więc energicznie głową, uśmiechając się nadal trochę nerwowo do pani Min.

Tak, jestem za, proszę pani! — Od razu poderwał się też z miejsca, nie mając śmiałości spojrzeć znów na gospodarza. Widział, że kobieta już otwiera usta, żeby go spacyfikować, ale psiak posłał jej błagalne spojrzenie, modląc się, by zrozumiała o co mu chodzi. Naprawdę nie miał już ochoty siedzieć przy tym stole, najchętniej uciekłby z domu Minów w popłochu.


(Shori: Kochani, do końca SBAD zostały oficjalnie dwa rozdziały + epilog :( 

Potem najprawdopodobniej zrobimy sobie z unnie małą przerwę, żeby móc w spokoju pisać inne ff. Mam nadzieję, że będziecie ich wyczekiwać! 

Do następnego tygodnia!)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro