56: „Muszę przyznać, że się tego nie spodziewałem." ~ Jimin
(Shori: Wybaczcie, że wstawiam tak późno ;-; Miałam dużo na głowie dzisiaj i ograniczony dostęp do komputera, ale wreszcie jest!
Miłego czytania i do następnego tygodnia!)
Zwykła czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
Tydzień.
Minął dokładnie tydzień, a Min Yoongiego nadal nie było w szkole. W liceum nikt tego nie zauważył... no, prawie. Anastasia już od jakiegoś czasu widziała, że coś jest nie tak. Obserwowała otoczenie z boku, nie wchodząc w pole rażenia Parka Jimina. Chodził jakiś nieobecny i struty. Jak nie on więcej czasu spędzał z telefonem i słuchawkami, niż z ludźmi którzy łaknęli jego towarzystwa. Nawet nastolatka zauważyła, że chyba ludzie uwzięli się na niego, co chwile zaczepiając i pytając o różne rzeczy.
Minęło kilka długich tygodni od ich kłótni. Nie od dziś wiadomo, że czas potrafi łagodzić wszelkie negatywne emocje, ten przypadek nie był osamotniony. Dziewczyna miała wiele czasu na to, by przemyśleć sobie, co tak właściwie się stało, dlaczego tak się potoczyło i przede wszystkim, czy czuje się dobrze w takim stanie rzeczy. Nie czuła się dobrze, a z czasem pojawiły się wyrzuty sumienia. Nie chodziło o to, że wstydziła się swojego uczucia do psiej hybrydy, bo o to jeszcze długo będzie miała żal i prędko to uczucie nie zniknie z jej serca. Bardziej przejmowała się faktem w jaki sposób próbowała osiągnąć swój cel i gdzieś głęboko zadawała sobie pytanie, jak mocno Jimin musiał im nie ufać, skoro nie podzielił się informacją o tym, że znalazł sobie chłopaka. I to jakiego chłopaka... w najdziwniejszych snach nie spodziewała się, że to właśnie ten odmieniec zdobędzie serce Parka.
Zdarzało się, że porównywała siebie i Yoongiego, za każdym razem dochodząc do wniosku, że ona ma wszystko to, czego nie ma on i na odwrót. Z początku przekonana była o tym, że nadal jest lepszą partią i Jimin jeszcze będzie żałował swojej decyzji. Z szyderczym uśmiechu, ukrytym za neutralnym wyrazem twarzy przyjmowała wszystkie plotki od Amy, która jako tako jeszcze trzymała się z Cherry i czasem podejrzała coś, a to SMSa, a to podsłuchała rozmowę tamtej dwójki. Anastasia czuła za każdym razem rozdrażnienie, słysząc, że Yoongi i Jimin gdzieś razem wychodzą. Miała ochotę wyjechać na drugi koniec Stanów, byle się odciąć od takich informacji. Dzielnie znosiła wszystko, zauważając, że w końcu przestało ją to ruszać. Łapała się na tym, że przeglądała social media Jimina i miała ochotę czasami coś skomentować lub zostawić swoje polubienie. Potem, przeglądając sieć, trafiała na różne rzeczy, które bezsprzecznie kojarzyły się z byłym przyjacielem. Chociaż teraz poddawała wątpliwości to, czy w ogóle byli przyjaciółmi, dochodząc do wniosku, że to raczej była bliska znajomość. Brakowało jej towarzystwa rówieśnika, ale była jeszcze zbyt dumna, by się do niego odezwać pierwsza.
Gdy zauważyła, że wilczej hybrydy nie ma w szkole, na nowo zapłonął w jej żyłach ogień. Tym razem nie była to złość, a cyniczna satysfakcja. Pierwszego dnia walczyła ze sobą, żeby tylko nie podejść i nie rzucić, prawie wypluć tych trzech słów „a nie mówiłam?". Amy za każdym razem ją studziła i mówiła, że to nie ma sensu; że powinna być bardziej dojrzała. Przez pierwsze chwile nie rozumiała nagłej zmiany w przyjaciółce, dopiero trzeciego dnia nieobecności starszego chłopaka dotarło to do niej. Jeszcze niedawno miała wyrzuty sumienia przez dziecinne zachowanie, jakim się wykazała, a teraz znowu dała się ponieść emocjom i życzyła jak najgorzej blondynowi. A on przecież nic nie zrobił, chciał być tylko szczęśliwy. Mogła mieć jedynie żal do siebie, że jej serce tego nie rozumiało. To sprowadziło ją do punktu wyjścia, gdy stała na końcu korytarza i obserwowała jak Jimin z wymuszonym uśmiechem rozmawia z Markiem.
— Podejdziesz do niego w końcu? — Usłyszała za swoimi plecami, na co drgnęła. Odwróciła się, zauważając rudowłosą Cherry. Uśmiechnęła się do niej słabo, czując jak policzki czerwienieją. Być przyłapanym na gapieniu się, co za obciach.
— Chyba nie ma najlepszego humoru ostatnio, nie wiem, czy to dobry pomysł... — skomentowała, wycofując się do tyłu.
— Podejdź i przekonaj się, stalkowanie go nic ci nie da — mruknęła kocica, po czym poszła w stronę przyjaciela i swojego chłopaka, który, na szczęście, nie wyjechał jeszcze do Korei, mimo pomyślnego przejścia przesłuchania do SM Entertainment (Rehteaa: Tak, jeśli ktoś się jeszcze nie zorientował to ten sam Mark Lee z NCT, unnie ma do niego ogromną słabość...). Anastasia czym prędzej opuściła ten korytarz, a nawet piętro.
Dwie lekcje później, gdy z nadmiaru emocji zwierzyła się swojej przyjaciółce, obie siedziały w stołówce, grzebiąc w swoich posiłkach. Obie milczały, analizując sytuacje.
— Napisać do niego SMSa czy podejść? — spytała w końcu Ana, szukając oparcia w Amy.
Nie wiedziała, co zrobić, a nagle kłótnia zaczęła jej tak przeszkadzać, jak widmo ścięcia głowy. Druga wzruszyła ramionami. Oba sposoby miały swoje plusy i minusy, które mogły dać pozytywny jak i negatywny skutek. Zirytowana Ana tylko ciężko westchnęła. Zazwyczaj to nie ona robiła tutaj za tą bardziej śmiałą, a decyzję podjęła impulsywnie, gdy tylko dostrzegła Jimina wchodzącego do pomieszczenia. Raptownie wstała, niesiona nagłym przypływem pewności siebie, zaczęła iść w jego kierunku.
Zaskoczona Amy przez krótką chwilę patrzyła za przyjaciółką, a jej plecy coraz bardziej się oddalały. Zostawiła wszystko przy stole i pobiegła za nią, czując wzrastającą panikę w piersi.
W głowie Jimina zaś już od dłuższego czasu panowały szare, deszczowe chmury. Po tamtej sytuacji w domu Minów czekał, aż ruja jego ukochanego wreszcie się skończy i będzie mógł na spokojnie z nim o tym porozmawiać. Czekał i czekał, a Yoongi nie odzywał się do niego nadal ani słowem. Blondyn nie był głupi, wiedział, że ruja trwa najdłużej do czterech dni, a pierwsza była nawet jeszcze krótsza, bo organizm nie był jeszcze wyregulowany. Mimo to, nie dostał od starszego chłopca żadnego znaku życia, choćby krótkiej wiadomości, nic.
Piątego dnia nawet zaryzykował i napisał pierwszy jakieś banalne „Cześć", ale dymek nie został nawet odczytany, nie mówiąc już o jakiejkolwiek odpowiedzi. Był przez to niezwykle przygnębiony. Dużo żalił się Cherry, która niestety nie wiedziała jak skutecznie go pocieszyć. Starała się więc po prostu odciągać jego myśli od tego tematu, zabierając go po szkole w różne miejsca w mieście, rozmawiając z nim dużo i ogólnie dotrzymując towarzystwa.
Park był jej za to naprawdę wdzięczny, lecz nie mógł nic poradzić na to, że kiedy zostawał sam, ponownie popadał w bezbrzeżny smutek. Tęsknił za swoim chłopakiem, tęsknił za jego zapachem, delikatnym spojrzeniem, którym go obdarzał i ciepłymi objęciami, w których mógł się schować. Już dawno wybaczył mu ten wyskok podczas rui, nie był zły czy zniesmaczony... ale nie wiedział, ile minie czasu, nim bez żadnych obaw pozwoli mu się dotknąć w bardziej seksualny sposób.
Z głową ponownie wypełnioną czarnymi myślami, po wejściu do stołówki natychmiast ruszył w stronę stolika swoich przyjaciół. Dzisiejszego dnia nie miał ochoty na żadne śmieciowe jedzenie ze szkolnego bufetu.
Nie dotarł jednak do celu, bo zatrzymał go delikatny uścisk i powiew znajomego zapachu, którego nie czuł już od dość długiego czasu. Odwrócił głowę i ze zdziwieniem ujrzał obok szczupłą sylwetkę Any. Nie zmieniła się wiele od czasu ich kłótni, poza pofarbowaniem włosów z czerni na mahoniowy brąz.
— O co chodzi? — spytał, utrzymując ton swojego głosu w jak najbardziej neutralnej barwie. Nie chciał wydać się wrogi.
Nastolatka spojrzała prosto w kasztanowe oczy hybrydy nagle zapominając języka z gębie. Puściła jego ramię, prostując się, a w tym momencie dotarła do nich także Amy.
— Cześć, Ji-Jiminnie... — zaczęła Anastasia, przełykając głośno ślinę. Dlaczego najpierw robiła, a potem myślała? Tak samo było, gdy pokłócili się w domu psiaka. — Może... m-może...
— Może zjemy razem? Porozmawiamy? Myślimy, że musimy sobie wyjaśnić parę spraw — wcięła się Amy. Nie miała złych zamiarów, widziała po prostu jak brązowowłosa spanikowała.
— Albo jak nie t-teraz, to może po szkole? Brakuje mi- nam ciebie — poprawiła się szybko.
Na twarzy psiej hybrydy odmalowała się konsternacja. Szczerze mówiąc, może i było to trochę okrutne, ale już dawno przeszły mu wyrzuty sumienia co do tego, jak odezwał się do byłych przyjaciółek. Zarówno Yoongi, jak i Cherry utwierdzali go w przekonaniu, że postąpił słusznie, bo wcale nie musiał nikomu mówić o swoim związku, jeśli tego nie chciał i to Amy wraz z Aną narzucały mu się, mimo że dawał im wyraźne sygnały świadczące o braku zainteresowania.
Teraz chciały przepraszać?
Cóż, Jimin nie był już na nie zły, choć zachowały się naprawdę źle i samolubnie, a nie należał do typu ludzi, którzy nie przejmowali się robieniem sobie wrogów. Chciał żyć ze wszystkimi w pokoju w miarę możliwości. Może ta propozycja nie była wcale zła?
— Możemy spotkać się i porozmawiać po szkole, jeśli chcecie. Będziecie miały coś przeciwko, jeśli Cherry z nami pójdzie? — spytał, nie chcąc jednak zostać całkowicie sam z dwójką dziewczyn. Nigdy nie pogardziłby wsparciem i modlił się w duchu, żeby kotka miała dziś czas.
— O-okej. Pójdziemy na gorącą czekoladę i pączka? — spytała Ana, ignorując fakt, że właśnie proponuje taką bombę kaloryczną. Jeszcze kilka tygodni temu nawet dwa razy w miesiącu spędzali tak czas, rozmawiając i ucząc się przy okazji.
— Jasne. — Blondyn kiwnął głową, choć na jego twarzy Ana z pewnością nie znalazła entuzjazmu, na który miała nadzieję. — W takim razie spotkajmy się po zajęciach przed głównym wyjściem. — I powiedziawszy to, odszedł w stronę stolika, przy którym siedziała już Cherry ze swoim chłopakiem. Opowiedział jej o propozycji, a dziewczyna – wyraźnie zadowolona, że topór wojenny zostanie zakopany – szybko zgodziła się mu towarzyszyć.
Reszta lekcji minęła dość szybko, głównie dlatego, że żaden przedmiot nie stanowił dla Jimina większej trudności. Przełożył z torby do szafki książki, które nie będą mu potrzebne następnego dnia, chwycił swoją wiosenną kurtkę (był bardzo zadowolony, że nie musiał się już opatulać w dziesięć warstw) i usiadł na ławeczce przy głównym wyjściu ze szkoły, czekając aż reszta ekipy skończy swoje lekcje.
Najpierw przybyła Amy. Siedzenie z nią sam na sam całą godzinę lekcyjną było ekstremalnie niezręczne. To z nią Jimin miał tak naprawdę najsłabszy kontakt i łatwo zdał sobie sprawę, że tak naprawdę prawie się nie znali. Nie mieli nawet zbyt wielu wspólnych tematów, żeby jakoś umilić sobie czas rozmową.
Na szczęście godzinę później dołączyły już do nich Ana i Cherry, dzięki czemu mogli wreszcie wyjść ze szkoły. Głównie to Cherry i Amy prowadziły rozmowę, dbając, żeby między całą czwórką nie panowała absolutna, grobowa cisza.
Droga czwórki znajomych z liceum nie była długa. Tuż przy murku stał nie kto inny jak Yoongi, scrollując coś na swoim telefonie. Wilcza hybryda stała przed budynkiem już dobrą godzinę, zastanawiając się, czy może nie pomylił planu lekcji Jimina. Jak zwykle najpierw poczuł truskawkową woń, który spowodował lekki uśmiech na jego twarzy. Podniósł wzrok, łatwo w tłumie znajdując jasne włoski i oklapnięte, puchate uszka. Zacisnął długie palce na łodydze żółtego tulipana, którego przyniósł ze sobą.
Trochę zwolnił tempo swojej radości, gdy zobaczył w jego towarzystwie pozostałe koleżanki. Naprawdę nie chciał żadnych konfrontacji z nimi, szczególnie z Anastasią. Wziął głęboki oddech i z prawdziwą neutralną miną wyszedł na przeciw ukochanemu. Jeszcze kilka miesięcy temu nie zrobiłby tego, prędzej obrócił na pięcie, licząc że przemknie się niezauważony. Teraz czuł się za bardzo winny, żeby odpuścić i, chociaż bardzo nie chciał żadnej publiczności, zawołał:
— Jimminie-ah!
Uszy psiaka natychmiast drgnęły, a głowa obróciła się w kierunku wołania, doskonale wiedząc, kto go wołał, już nie tylko po samym głosie, ale kto inny prócz Yoongiego dodałby pieszczotliwy, koreański przyrostek do jego imienia? I rzeczywiście, jego oczy bez trudu napotkały ciemne tęczówki swojego chłopaka, który wyraźnie chciał, by młodszy do niego podszedł.
Kiedy przystanął reszta także się zatrzymała. Amy i Ana wymieniły między sobą spojrzenia, nie wiedząc, co z tym fantem zrobić, więc wlepiły wzrok w Jimina, czekając na jego decyzję.
— Uh... Dziewczyny... Naprawdę bym chciał z wami pójść, ale... — Znów spojrzał na wilczą hybrydę z wyraźną tęsknotą.
— No już — Cherry popchnęła go lekko z delikatnym uśmiechem — leć do niego. Wyjdziemy razem kiedy indziej. — Jej wzrok powiedział także Jiminowi, że weźmie na siebie wyjaśnienie dziewczynom, dlaczego tak nagle wystawił je dla chłopaka.
Skinął głową z wdzięcznym uśmiechem, po czym ruszył szybkim krokiem w kierunku Yoongiego.
Yoongi oblizał suche wargi, czekając aż blondyn będzie wystarczająco blisko. Wyciągnął dłoń, wręczając mu skromny prezent. Pochylił się, składając na policzku psiaka czułego całusa, ale szybko uciekł. Brał głębokie oddechy, powtarzając sobie w głowie, że nikt, ale to naprawdę nikt na nich teraz nie patrzy.
— Dasz się wyciągnąć na obiad? — zapytał cicho, nie pozwalając się odsunąć Parkowi nawet o krok. To naprawdę kosztowało go dużo samokontroli, to był pierwszy raz, kiedy publicznie wykonywał takie gesty wobec swojego chłopaka.
— Jasne... — Jimin skinął głową, a widząc wyraźny dyskomfort ukochanego, chwycił delikatnie jego dłoń i pociągnął w kierunku wyjścia z terenu szkoły. Kątem oka zauważył, że Cherry wraz z dwoma pozostałymi dziewczynami nadal stały w tym samym miejscu. Kocia hybryda opowiadała im coś z wyraźnym zaangażowaniem. Potem oddalili się jednak na tyle, że stracił je z zasięgu wzroku. Znów zwrócił pełną uwagę na starszego chłopca, który był wyraźnie niepewny. — Gdzie pójdziemy zjeść?
— Do mnie nie możemy iść, bo... bo mój ojciec przyjechał szybciej, niż planował. Nie jest do końca zachwycony, że mam chłopaka — mruknął Yoongi trochę posępnie. Ścisnął dłoń chłopca, czując jak ciepło płynie od ich opuszek, powoli rozlewając się na resztę ciała. Tak bardzo tęsknił za obecnością, głosem i zapachem Jiminniego. Widział wiadomości, jakie dostawał, ale palący wstyd paraliżował go. Nie umiał znaleźć żadnych odpowiedzi, nawet na zwykłe „cześć". Czuł, że ma silną potrzebę wynagrodzić to w jakiś sposób psiakowi. — Zarezerwowałem dla nas stolik w restauracji.
Na te słowa, jasnowłosy chłopiec poderwał głowę, wlepiając wzrok w profil ukochanego.
— Dlaczego nie jest zadowolony? Wolałby, żebyś miał dziewczynę? — spytał autentycznie zatroskanym głosem, ściskając jego dłoń mocniej. Może i to pytanie było głupie i kurozialne, ale naprawdę się tym zmartwił. Nie chciał, żeby Yoongi miał jakieś problemy rodzinne z jego powodu.
— Wolałby, żebym się z nikim nie wiązał. — uściślił starszy, kierując się już powoli w kierunku wspomnianej restauracji. Nawet nie miał szansy wytłumaczyć, kim jest jego chłopak, ojciec od razu wyczuł obcy zapach i bardzo szybko połączył fakty. Nie znosił tego, kiedy musiał się zamykać, a wcale nie chciał. Ale ku jego przestrodze i tak postanowił spotkać się dziś z ukochanym, pod pretekstem wyjścia na trening koszykówki.
Jimin wydął wargę w wyraźnym zmieszaniu.
— Dlaczego? Z powodu waszej sytuacji? Ale przecież jest już chyba na tyle stabilnie, że to chyba nic nie szkodzi, żebyś kogoś miał... — wyraził swoją niepewność, wciąż nie odrywając oczu o starszego chłopca. Musiał się nadrobić zaległości w podziwianiu jego twarzy, skoro nie widzieli się przez cały długi tydzień.
— Mam go gdzieś. — powiedział Min krótko i na temat. Pewnie trzymał drobną łapkę w swojej dłoni, patrząc przed siebie.
Podróż nie trwała długo, bo w ciągu dziesięciu minut byli na miejscu. Zostawili swoje kurtki na wieszaczku przy wejściu, a przy barze zapytali o swoje miejsce. Uprzejma kelnerka zaprowadziła ich do stolika, zabierając z niego stojaczek z napisem „rezerwacja", gdy odchodziła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro