Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

55: „Pachniesz tak ślicznie..." ~ Yoongi

Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Tak samo, jak Yoongi był coraz bardziej odurzony zapachem młodszego, tak Jimin cały wiotczał, kiedy oddychał głęboko bogatą wonią ukochanego. Miał wrażenie, że słodka nuta staje się coraz bardziej dominująca, spychając aromat żywicy na dalszy plan. W pewnym momencie od tej intensywności zaczęło kręcić mu się w głowie, a temperatura ciała zauważalnie wzrosła.

Był tak odurzony zapachem oraz pieszczotami, jakimi obdarzał go starszy, że nie wiedzieć kiedy wyrwał mu się cichy jęk, a zanim kolejny i kolejny. Nikt prócz Yoongiego nigdy nie dotykał go w taki sposób, a nawet poprzednie razy wydawały się mniej... gorące, niż aktualny. Dlatego blondyn był niezwykle wrażliwy na wszystkie bodźce.

Położył jedną dłoń na tyle szyi wilka, a drugą zacisną na materiale jego domowej bluzy, w której wpuścił Jimina do mieszkania. Stopniowo gorąc, który także utworzył się w podbrzuszu młodszego chłopca (choć z pewnością nie tak palący i żarłoczny, jak ten Yoongiego) podwyższał się, ewoluując koniec końców w podniecenie, które dało o sobie znać w postaci twardniejącej erekcji. Gdyby ta sytuacja należała do normalnych, psiak zapewne spaliłby się ze wstydu i natychmiast uciekł do łazienki, lecz w tej chwili jego umysł był tak zamglony silnymi feromonami, które biły od jego ukochanego, że nawet nie myślał o wstydzie.

Mhh, Yo-yooni... — stęknął cicho, po raz pierwszy używając tego zdrobnienia przy Yoongim. Do tej pory mówił o nim w ten sposób, kiedy rozmawiał z Cherry, próbując się przestawić na mówienie do Mina po imieniu, ale nie miał jeszcze odwagi nazwać go tak otwarcie... do teraz.

Min tak wymanewrował ich ciałami, że blondyn znajdował się pod nim, a dzięki temu miał pełen dostęp do urodziwego chłopaka. Uszy wilka drgnęły, słysząc cichy jęk ze swoim imieniem. Opuszki palców sięgnęły wyżej pod sweterkiem, badając dokładnie ciało młodszego. Normalnie zganiłby siebie za to. Młody wilk często pilnował się, aby nie wychodzić za bezpieczną strefę i nie przysparzać żadnego wstydu ukochanemu.

Dziś wszystko było na odwrót, obaj byli rozpaleni od samej swojej obecności. Pod kciukami wyraźnie czuł wszystkie żebra Jimina, czuł ciało, które naprężało się i unosiło do dotyku, nie chcąc aby przestawał. Słyszał szybszy oddech i bicie serca psiaka, a w ustach czuł smak truskawki.

Nazywaj mnie tak... — poprosił niskim tonem, zupełnie nie zwracając uwagi, że brzmiał inaczej niż zwykle. Jego głos był mrukliwy, a wypowiadając te krótkie zdanie wyraźnie odznaczyła się chrypka, której jeszcze pół godziny temu nie miał.

Wilk wypełniał płuca perfekcyjnym zapachem, a usta robiły się coraz bardziej zniecierpliwione pieszczeniem samej szyi. Nie spodziewał się po sobie takiej chciwości, jego wzrok krążył od zarumienionych policzków i nabrzmiałych ust po szybko unoszącą się klatkę piersiową.

Oblizał swoje suche wargi, czując jak dziąsła swędzą go i kłują. Wyobrażał sobie, jak zaciska kły na ramieniu psiej hybrydy w erotycznym uniesieniu, a to sprawiło, że krocze dorastającego wilka nieprzyjemnie zabolało od ilości podniecenia. Sprawnie pozbył się jasnego odzienia Jimina, który, omamiony zapachem, pozwolił na to, chociaż bardzo szybko zmarszczył nosek i brwi. Min nie zauważył tego, zbyt zaaferowany sunięciem palcami w górę.

Przebłysk jasnego myślenia szybko zniknął, kiedy kciuki bruneta spotkały się ze sterczącymi, różowymi sutkami młodszego i zaczęły je dość niedelikatnie pocierać. W tym stanie to doświadczenie było tak intensywne, że Jiminowi szybko wyrwał się o wiele głośniejszy jęk, niż wszystkie dotychczasowe. Jego plecy wygięły się lekko, na tyle jednak, że talia uniosła się na kilka centymetrów nad materac. Nie miał pojęcia, co się dzieje i dlaczego Yoongi zachowuje się w ten sposób, ale zaćmiony feromonami mózg nie przyjmował do siebie żadnych ostrzegawczych sygnałów.

Cóż, przynajmniej do momentu, kiedy błękitne spodnie psiaka nie wylądowały gdzieś obok koszulki, a on niespodziewanie został w samej bieliźnie, która w żaden sposób nie ukrywała nabrzmiałej erekcji. Wtedy też oprzytomniał i zaczerwienił dosłownie jak pomidor, chowając twarz za dłońmi. Przez szpary między palcami dostrzegł coś niepokojącego – zazwyczaj mocno ciemnobrązowe oczy Yoongiego były teraz całkowicie czarne, kiedy wpatrywał się pożądliwym wzrokiem w jego ciało. Do tego ten zapach... tak kuszący i przesycony obcą słodyczą, że aż do ust Jimina napływała ślina.

Akurat w momencie, kiedy młodszy poczuł wilgotne wargi na swoim brzuchu, przez co zadrżał od stóp do głów, uświadomił sobie, co się dzieje.

Yoongi najwidoczniej dostał swojej pierwszej rui.

Ta świadomość przysporzyła mu niezłego stracha, bo tyle już się nasłuchał o samcach alfa w rui, że zdecydowanie nie chciał być w pobliżu Yoongiego, gdy nadejdzie jego czas... a nadszedł właśnie teraz i jak najbardziej był w jego pobliżu. Gwoli ścisłości, pod nim...

Yo-yoongi, czekaj... — spróbował zaprotestować, unosząc się na łokciach.

I w tej samej chwili, jakby to zbawienie spłynęło na niego z nieba, psiak usłyszał bardzo wyraźnie dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach frontowych. W twarz pani Min od razu uderzył podmuch innych zapachów niż zwykle. Bardziej wyrazisty, ostry... oj, dobrze wiedziała, co to za zapach, od pewnego czasu czuła go za swoim synem i wiedziała, co zwiastuje. Ale czemu tak szybko?

Yoongi-ah? Odezwij się! — zawołała wgłąb mieszkania.

Szybkim krokiem poszła do swojej sypialni, gdzie ze szkatułki wyjęła kluczyk od pokoju syna. Miała zamiar go tam zamknąć, a przy pierwszym posiłku jaki zje, wmusić w niego tabletki, które trochę łagodzą ból i pomagają w przebiegu rui bez partnera. Nigdy wcześniej nie zamykała pierworodnego w pokoju i chociaż wiedziała, że w znacznej części są ludźmi, instynkt pod wpływem hormonów nie był czymś godnym zaufania.

Natomiast wspomniany w ogóle nie przejął się obecnością kogoś nowego w mieszkaniu. W jego głowie szumiały tylko jęki Jimina i truskawki. Całując płaski brzuszek psiaka z zadowoleniem wywęszył źródło intensywnego, malinowo-truskawkowego zapachu, który tak bardzo mącił mu w głowie.

Hmm, to tam na dole pachniesz tak ślicznie — poinformował z zadowoleniem, pocałunkami zmierzając do podbrzusza, kiedy jego dłoń chętnie wsunęła się miedzy uda psiej hybrydy.

Nie, Yoongi, czekaj! — Jimin niemal pisnął, mocno zaciskając uda w nagłym napadzie paniki. Skorzystał z faktu, że starszy nigdzie go nie trzymał i zeskoczył z łóżka, żeby jak najszybciej zwiększyć dystans, których ich dzielił. Zdążył złapać tylko swoje spodnie, nim para zadziwiająco silnych rąk zacisnęła się na jego pasie i wciągnęła z powrotem do łóżka. W uszkach psiaka zadźwięczało dzikie warknięcie niezadowolenia, którego nigdy nie słyszał od Yoongiego i to przeraziło blondyna już całkowicie. — Nie! Zostaw mnie! — krzyknął na cały głos, próbując odepchnąć wilczą hybrydę od siebie. Wyraźnie nie podobał mu się opór, który stawiał.

Zaalarmowana głośnym krzykiem kobieta po prostu wpadła do pokoju. Ogon miała najeżony, a uszy postawione w gotowości. Adrenalina płynąca w żyłach matki skutecznie zepchnęła wewnętrzną omegę na bok, nie pozwalając zastraszyć się dominującym zapachem młodej alfy.

Następne pięć sekund działo się jak w zwolnionym tempie. Niemal agresywnie złapała za ręce syna w przedramionach i szarpnęła, nie szczędząc przy tym siły. W kolejnej już łapała Jimina za nagie ramiona i ciągnęła do przodu, by wydostać go z uścisku Yoongiego. Wilcza alfa zwinnie złapała z powrotem ciało blondyna, głośno warcząc, nieświadomie wbijając też paznokcie w karmelową skórę chłopca, który zakwilił. Yoongi wlepiał czarne spojrzenie w rodzicielkę, traktując ją jak wroga na swoim terenie, czającego się na jego własność. Park totalnie nie wiedział, co się dzieje, chciał po prostu stąd wyjść i zaczął sam się wyrywać z silnego uścisku zamroczonego hormonami nastolatka.

On jest mó- — Min nie zdążył dokończyć, gdy z jego twarzą spotkała się drobna dłoń jego własnej matki. Gospodyni nie miała wyboru, niesiona paniką i chęcią ochrony drugiej hybrydy znokautowała Yoongiego. jednym, celny uderzeniem pięści. Dzięki temu jego uścisk poluźnił się, a już dwadzieścia sekund później przyćmiony rują syn był zamknięty w swoim pokoju, a psia hybryda bezpieczna.

Pani Min mocno ściskała prawie nagiego Jimina do siebie, ale nie trwało to długo. Skrępowany swoim stanem, mimo nóg jak z waty przeprosił kobietę i uciekł do łazienki, przyciskając do nagiego ciała spodnie. Niestety, sweter pozostał w pokoju jego chłopaka (Rehteaa: i nie wróci w całości, ani czysty...).

Jimin nadal był roztrzęsiony, kiedy wciągał z powrotem spodnie, przekładając ostrożnie ogonek przez specjalnie zrobiony na niego otwór. Od pasa w górę dalej był jednak zupełnie nagi, więc jego wzrok padł na sznurki na pranie, które wisiały nad wanną w łazience. Wypatrzył wśród nich jedną ze świeżo wypranych bluz Yoongiego i niepewnie zdjął ją ze sznurka, żeby wciągnąć przez głowę. Wszystkie bluzy wilczej hybrydy były obszerne i przepastne. Jimin, który był niemal równie drobny, co ich właściciel (którego ramiona jednak były niezwykle szerokie), topił się w nich zupełnie.

Już ubrany, wychynął ostrożnie z łazienki. Zapach rujnych feromonów unosił się na korytarzyku, bo drzwi do pokoju starszego chłopca również się na nim znajdowały. Czułe uszy psiaka z łatwością zarejestrowały powarkiwania i charakterystyczny, szeleszczący dźwięk ocierającego się o siebie materiału. Cóż, Yoongi nie był znokautowany przed długi czas...

Jak najciszej, żeby nie zwrócić niepotrzebnej uwagi osobnika za drzwiami, przeszedł do salono-kuchni, gdzie pani Min przygotowywała już dla niego herbatę. W ciszy usiadł przy stole, nie mając pojęcia, jak się odezwać w tej sytuacji. Nadal był okropnie zawstydzony, a jego dłonie lekko drżały, gdy zaciskał je na ściągaczach bluzy.

P-przepraszam za niego... — odezwała się kobieta, gdy kładła duży kubek z herbatą przed nastolatkiem. Czule pogładziła jego jasne włosy, odrobinę je uklepując, ponieważ wciąż w niektórych miejscach odstawały. Usiadła zaraz obok, zagryzając policzek w nerwowym tiku, tak samo jak jej syn. — Zaraz odwiozę cię do domu. I chyba będzie lepiej, jak przez trzy, cztery dni nie będziesz do nas przychodził. Powinno mu... już przejść.

Rozumiem... N-nie mogę powiedzieć, że nic się nie stało, bo się stało... ale rozumiem, że nad sobą nie panował... — powiedział cicho chłopiec, chętnie opierając się na czułym, matczynym dotyku, tak odmiennym od dotyku, który dawał mu Yoongi ledwie kilka minut temu. Przez to zdarzenie dobitnie zdał sobie sprawę, że absolutnie nie był gotowy na swój pierwszy raz, a już na pewno nie, kiedy któryś z nich nad sobą nie panował. Wiedział, że na niego także nadejdzie czas i dostanie swoją własną ruję, od tego momentu dzieliło go jednak jeszcze parę ładnych lat.

Nie bój się mu potem tego wypomnieć, musi wiedzieć co zrobił źle — widząc jak psiak lgnie do dotyku, pani Min objęła go luźno. Zanurzyła nos w ciemnej bluzie syna, przez którą przebijał się już truskawkowy zapach Jimina. Niemal mogła wyczuć, jaki był spięty i skołowany całą sytuacją, a chciała ułagodzić jego stres.

Próby kobiety szybko okazały się daremne. Po tym jak Yoongi zaspokoił pierwszą falę podniecenia, wciąż czuł w nosie ostry zapach truskawek i malin. Nie tak jak wcześniej, gdy miał blondyna na wyciągnięcie ręki. Brak młodszej hybrydy przy nim jedynie go rozjuszał.

Jimin? Jimiiin! — wołał. Stoczył się z łóżka na kolana, nie mając daleko do wyjścia. Złapał za klamkę, naciskając i napierając na nią, ale ta uparcie nie ustępowała. — Chodź tu, teraz... no już, Jimin! — nie przestawał wołać. Ostatecznie jego nos przytknął się do dziurki od klucza, a on zaciągnął się powietrzem mocno w płuca, tak mocno, że aż zakręciło się mu w głowie.

Puchate, klapnięte uszka uniosły się na wyraźne wołanie, ale ich właściciel jedynie bardziej wtulił się w kobietę, jakby chciał schować się przed nawołującym go chłopakiem (cóż, tak poniekąd było). Znów zaczął lekko się trząść ze stresu i strachu, wciskając głowę w szyję gospodyni.

Może będzie lepiej, jeśli już pójdę... — wymamrotał ledwo słyszalnie. Tak, zdecydowanie potrzebował zabarykadować się w swoim pokoju i posiedzieć trochę w samotności po tym, co się dzisiaj stało.

Pani Min przytaknęła. Nie zamierzała zostawiać chłopca samemu sobie. Szybko zorientowała się, że nawet nie musi ubierać kurtki i butów, ponieważ nawet ich z siebie nie ściągnęła, gdy weszła do środka. W ciągu pięciu minut oboje wyszli, uwalniając się od uciążliwego, duszącego zapachu alfy w rui. Kobieta odetchnęła, po raz pierwszy ciesząc się z zimna, które uderzyło w ją twarz,

Jiminnie, skarbie. Tylko nic sobie nie zarzucaj, dobrze? — poprosiła. Dotarli do parkingu przed kamienicą. Otworzyła samochód, wpuszczając chłopca do środka, ale sama jeszcze przez chwile stała na świeżym powietrzu, uspokajając swój stres.

Jimin skinął tylko głową na słowa kobiety, nie będąc na tyle pewnym swojego głosu w tym momencie, żeby odezwać się głośniej, niż półgłos. Dlatego kiedy zapakował się do auta, ułożył się wygodnie na siedzeniu, choć wiedział, że nie czekała go długa jazda. Nie miał pojęcia, co sądzić o całej tej sytuacji. Z jednej strony nie mógł nic Yoongiemu zarzucić, bo po prostu nad sobą nie panował. Zwłaszcza, że była to jego pierwsza ruja i zupełnie nie wiedział, jak zachować nad sobą choćby zalążek kontroli. Ale z drugiej strony, blondyn czuł, że ta sytuacja odbiła na nim pewne piętno, którego pozbycie się może zająć wiele czasu.

Kiedy po cichej jeździe dotarli pod dom Parków, psiak podziękował grzecznie za podwiezienie i szybko, uciekając przed mrozem, przebiegł przez niewielkie podwórko i dostał się do (pustego w tej chwili) domu. Rozebrawszy się prędko, poszedł zrobić sobie kakao do kuchni, potem udał się do swojego pokoju, gdzie zdjął niewygodne spodnie, zostając jedynie w dużej bluzie, bieliźnie i grubych, wełnianych skarpetach. Zagnieździł się w swoim łóżku, przeczuwając, że resztę weekendu spędzi właśnie tutaj, prawdopodobnie oglądając seriale lub czytając książki i odcinając się chwilowo od rzeczywistości.



(Shori: No...

No cóż, nie potoczyło się to tak, jak chcieliście, ale cóż, w tagach nie ma nic o jakimkolwiek smucie, więc nie możecie nas winić XD

Ogłaszam wszem i wobec, że SBAD zmierza wielkimi krokami ku końcowi :( Nie jestem pewna, ile dokładnie zostało rozdziałów, poinformuję was o tym za tydzień lub dwa, lecz nie spodziewajcie się dwucyfrowej liczby

Do zobaczenia za tydzień!)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro