50: „Powinienem być lepszym przyjacielem." ~ Jimin
Zwykła czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
Jimin zaś siedział obok trochę zesztywniały. Jego oczy były szeroko rozwarte, podobnie jak wargi, a bezbrzeżnie zaskoczone spojrzenie wlepiał w profil twarzy starszej hybrydy. Zdecydowanie jego umysł potrzebował trochę czasu, by należycie przyswoić wszystkie informacje, jakie do niego dziś dotarły. W nawet najśmielszych rozmyślaniach nigdy nie wpadłby na coś takiego. Yoongi miał rację, gdy mówił, że jego rodzina nie należy do zwyczajnych rodzin.
Kiedy blondyn nadal milczał, Min spojrzał na niego z niepokojem, ale ten zaraz go uspokoił, choć jego głos trochę się chwiał:
— Dz-dziękuję, że mi o tym opowiedziałeś, hyung... Nigdy... nigdy bym nie pomyślał, że ty i twoi rodzice macie tak zagmatwaną przeszłość... — wykrztusił, spuszczając wreszcie wzrok na swoje kolana. Mimo to, nie puścił dłoni Yoongiego, zaciskając na niej swoją łapkę. — Po-potrzebuję chyba teraz trochę czasu, żeby to wszystko ogarnąć... Więc może... napiszę do ciebie, kiedy będę już gotów na rozmowę, dobrze? — Nie chciał w żaden sposób sprawić, że brunet czułby się odtrącony, naprawdę potrzebował chwili do rozmyślań nad tym wszystkim.
Wstał więc i pociągnął wilka za dłoń, by ten udał się za nim do przedpokoju.
— J-jasne — odpowiedział bardzo cicho, nie wiedząc, co o tym myśleć, ale dał się ciągnąć, będąc teraz wybitnie uległym. Dopiero po chwili zrozumiał, że słowa blondyna to delikatne wyproszenie go z domu. Chyba mógł się tego spodziewać, ale nawet przez chwilę nie wpadł na taki pomysł.
W przedpokoju zaczął się w ciszy ubierać, większość ruchów wykonując mechanicznie. Nie spoglądał w stronę Jimina, tak jakoś... zaczął żałować, że podzielił się z nim tą historią. Nie dlatego, że nie dostał oczekiwanej reakcji, a dlatego, iż dla psiej hybrydy to było chyba zbyt dużo. Nie chciał, aby czuł się w jakiś sposób obciążony. I nawet jeśli myślał, że ten wieczór skończy się inaczej. Przez wszystkie wydarzenia pożegnali się ze sobą dość sztywno, a Min wrócił samotnie do swojego mieszkanka.
~*~
Weekend minął, a Jimin spędził te dwie doby niemal cały czas w łóżku, robiąc to, co planował, czyli rozmyślając. Wyłączył telefon, nie mając ochoty wysłuchiwać pretensji Cherry. Ana i Amy z pewnością poskarżyły się już jej za jego naganne zachowanie. W niedzielę wieczorem wreszcie podjął decyzję co do tego, co powinien zrobić. Choć przeszłość rodziny Min napawała go pewnym strachem, nie zamierzał porzucić żadnych powiązań z nią. Był zbyt zakochany w Yoongim i zbyt lubił jego mamę, żeby tak po prostu się od nich odciąć. To byłoby okrutne.
Dlatego w poniedziałek rano, gdy szykował się już do szkoły, wysłał wilczej hybrydzie wiadomość o następującej treści:
Do: Yoongi hyung <3
Hyung, porozmawiajmy po lekcjach. Poczekam na ciebie na ławce obok szkoły
Yoongi kończył później, niż on (to nie tak, że zrobił sobie zdjęcie jego planu zajęć, żeby zawsze wiedzieć, o jakich godzinach kończy lekcje...), dlatego musiał gdzieś zaczekać, a chciał, by to miejsce nie było zbyt zaludnione.
W połowie pierwszej lekcji Jimin dostał odpowiedź, bardzo krótka, bo głosiła jedynie „ok". Min zazwyczaj nie był wylewny w swoich wiadomościach, tak samo jak w realnym życiu. Już na pierwszej przerwie na horyzoncie pojawiły się kocie uszy jego przyjaciółki. Szła szybkim krokiem, wlepiając wzrok w blondyna.
— Jiminnie, martwiłam się o ciebie. Dobrze cię widzieć — westchnęła, gdy znalazła się w końcu przy nim. Park myślał, że jej ucieknie, ale nie dała się tak łatwo zbyć.
Jimin przyjrzał się jej uważnie. Nie wyglądała na zdenerwowaną, a rzeczywiście jedynie zmartwioną. Poczuł ukłucie winy w sercu. Może jednak odcięcie się od świata na dwa dni nie było dobrym pomysłem...
— Nic mi nie jest, Cherry. Po prostu w weekend miałem wiele do przemyślenia. Dużo się wydarzyło, potrzebowałem spokoju — powiedział szczerze, wkładając książki do swojej szafki. Mimowolnie rozglądał się kątami oczy, wypatrując z obawą jego dwóch (byłych?) przyjaciółek.
— Co się stało? — spytała. Nie wyglądała na taką, co miałaby coś wiedzieć. I było trochę dziwnie, bo odkąd zaczęła chodzić z Markiem, byli papużkami nierozłączkami i wszędzie chodzili razem, a teraz go tu nie było. — Dzwoniłam, ale chyba odrzucałeś połączenia.
— Miałem wyłączony telefon cały weekend. — wyjaśnił, a gdy spakował już potrzebne książki, odwrócił się całkowicie przodem do rozmówczyni i zmarszczył brwi. — Dziewczyny do ciebie nie dzwoniły i nic nie powiedziały? Byłem pewien, że zrobiły to zaraz po wyjściu z mojego domu.
— Nie, siedziałeś z nimi cały weekend? — spytała, unosząc lekko brwi do góry. Przez chwile poczuła się wykluczona z grupy i nie zauważyła tonu, jakim mówił do niej Jiminnie.
— Jasne, że nie. Myślę, że po godzinie w jednym pokoju żadne z nas nie wyszłoby z tego żywe. — odparł blondyn z grobową miną. Ruszyli powoli w kierunku klasy, w której oboje mieli mieć zajęcia na tej lekcji. — W piątek Yoongi hyung przyszedł do mnie, żeby się pogodzić i mnie przeprosić. Można powiedzieć, że wszystko znowu jest w porządku. Jednak, kiedy był u mnie, Amy i Anastasia zapukały do drzwi. Pewnie chciały wyjaśnić tę sytuację na stołówce, przyznaję, że nie zachowałem się zbyt dobrze. Sam chciałem je za to przeprosić. Ale kiedy zauważyły obecność Yoongiego, szybko połączyły fakty. Obie miały pretensje, że im nie powiedziałem, a Amy... Amy stwierdziła, że Yoongi to margines i mógłbym mieć kogoś lepszego. Nie mogłem tego słuchać i kazałem im wyjść. Amy nazwała mnie dupkiem. — Do tej pory zaczynały szczypać go oczy, kiedy myślał o tej sytuacji. Czuł się okropnie, nie znosił być z kimś w konflikcie, zjadało go to od środka.
Kocia hybryda słuchała, nie przerywając. Wydawała z siebie jedynie dźwięki zaskoczenia. Tyle ją ominęło i chociaż na chwile zapomniała o swoich problemach.
— Żadna z nich nie powiedziały mi nic, a nic. Ale może to dlatego, że nie miałam z nimi żadnego kontaktu przez te dwa dni. Pewnie się domyśliły, że coś wiedziałam i na mnie też się obraziły. — myślała głośno.
— Może to dziecinne, ale nie mam zamiaru pierwszy wyciągać ręki. — oświadczył hardo Jimin, przybierając zacięty wyraz twarzy. — Oboje użyliśmy ciężkich słów, ale ona dodatkowo obraziła ważną dla mnie osobę, a tego nie będę tolerować. Yoongi hyung nie zasłużył na takie słowa. — Doszli do drzwi klasy, przez które weszli do środka i usiedli w pojedynczych ławkach koło siebie. Cherry zajęła miejsce tuż przed nim, więc obróciła się do tyłu, by móc dalej z nim rozmawiać. Lekcja się jeszcze nie zaczęła.
— A Yoongi jak się z tym czuje? Skomentował to jakoś? — dopytywała dziewczyna, kładąc łokieć na ławce Jimina, a na swojej dłoni oparła brodę, patrząc jak ten się przygotowywał do zajęć.
— Powiedział, żebym nic nie robił i poczekał, aż dziewczyny to zaakceptują. Cóż... czuł się na pewno niekomfortowo w tej sytuacji, ale potem całą uwagę skupił na mnie, kiedy rozbeczałem się tuż przed nim jak dziecko... — przyznał Jimin z lekkim wstydem, kładąc podręcznik wraz z zeszytem i długopisem na ławce.
— Jesteś za bardzo wrażliwy na takie rzeczy. Może się jakoś odprężymy? Mi też się to przyda... — Drugie zdanie powiedziała nieco ciszej, kątem oka obserwując zbierających się uczniów w klasie. — Może jakieś zakupy i wizyta w cukierni?
— Nie mogę, mam szlaban... — westchnął ciężko psiak, chowając swoją zmęczoną buzię w łapkach i pocierając ją nimi kilka razy. Dopiero po chwili dotarł do niego pełny sens słów przyjaciółki. — A co się z tobą dzieje? To ja zawsze marudzę ci o swoich problemach, ale nigdy nie dzielisz się swoimi ze mną...
Farbowana rudowłosa kocica machnęła ręką. Słuchając Jimina, jej własny problem wydawał się taki malutki i bardzo głupi.
— Trochę posprzeczałam się z Markiem, ale to nic takiego. Za kilka dni pewnie będzie wszystko w porządku.
Jimin zmarszczył brwi, po czym chwycił dłoń kotki w swoją i ścisnął ją czule. Chciał okazać jej swoje wsparcie, zachować się wreszcie jak prawdziwy przyjaciel. Ta relacja miała być obustronna, Cherry też powinna mieć się komu wygadać, nie tylko on.
— Nawet jeśli to chciałbym ci jakoś pomóc, Cherry — powiedział cicho, nie podnosząc oczu z ich dłoni.
— Mark nie bez powodu jedzie do tej Kanady... — westchnęła w końcu kotka, zrezygnowana. — Chce spróbować swoich sił w jakimś azjatyckim konkursie talentów. Mówi, że druga taka okazja może się nie zdarzyć.
— Właściwie... — mruknął blondyn po chwili namysłu — to prawda. Nie chcesz, żeby jechał? — spytał, patrząc na przyjaciółkę z troską. W istocie, jej brwi były zmarszczone w zmartwieniu na samo wspomnienie o tym. Choć chyba większą rolę na jej twarzy odegrało zmęczenie.
— Mieliśmy lecieć tam razem, ale trochę się pozmieniało. Mark wylatuje kilka dni wcześniej, a mnie rodzice samej nie puszczą samolotem do Kanady, więc... jedzie sam z rodzicami. — zakończyła płasko, opuszczając wzrok. Nie chodziło też o samych rodziców. Nie miała już żadnych pieniędzy, żeby zmienić datę lotu, zwyczajnie to przerosło jej nastoletnie marzenia i musiała pogodzić się z rzeczywistością.
Serce Parka zakuło boleśnie, kiedy widział nieszczęśliwą minę przyjaciółki. Chciał ją przyciągnąć do siebie i przytulić, bo słowami raczej w tym wypadku by jej nie pocieszył, ale akurat chwilę później do sali wszedł nauczyciel, rozkładając swoje rzeczy na biurku, więc Cherry musiała odwrócić się przodem do tablicy.
Większość historii spędził na robieniu notatek i rozmyślaniu, jak mógłby poprawić paskudny humor przyjaciółki. Tak bardzo chciałby iść z nią na spotkanie, które zaproponowała... ale nie mógł. Wiedział, że rodzice przez najbliższy miesiąc będą w domu (albo co najmniej jedno z nich), ściśle kontrolując jego plan zajęć. Nie pozwolą mu się wyślizgnąć nawet na godzinę.
(Shori: Witam, witam w tym tygodniu!
Unnie wreszcie dzisiaj przyjeżdża i jestem mega podekscytowana! ;o;
Poza tym, ferie rozpoczęły mi się w tym tygodniu, I'm content. Mogę się wyspać xD
Jak wam mija życie?)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro