Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44: „Początek najgorszych dni mojego życia..." ~ Jimin

Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Nie myślał o tym za wiele, kiedy coraz bardziej wpraszał się do zamkniętego serca starszego chłopca. Różnice, które ich dzieliły nie miały dla niego najmniejszego znaczenia, był w końcu tylko ślepo zakochanym nastolatkiem... To okrutne, jak w jednej chwili Jimin snuł senne marzenia o ich wspólnym życiu po skończeniu szkoły, a w drugiej dowiadywał się, że „na zawsze", które jak mantra powtarzał w głowie absolutnie nic nie znaczyło.

Więc dlaczego mi nie wytłumaczysz, hyung? Nie jestem godny powierzenia mi tajemnicy? — Grał nieczysto, używając takich słów, ale był to już akt desperacji. Do tej pory nie wyobrażał sobie, że może tak łatwo stracić związek, o który tak wytrwale walczył.

Bo to nie jest nic prostego i najlepiej, jeśli wie o tym jak najmniej osób. Nie wiem też, czy moja mama chce, żeby ktoś wiedział. Może to ja robię z tego coś niebezpiecznego, ale raczej takie to jest. — odpowiedział skruszony brunet. Nie znosił karcącego tonu, wpadał wtedy w jeszcze większy stres, który często kończył się atakiem agresji.

Jimin nadal nic z tego nie rozumiał. Cofał się małymi krokami, kręcąc głową w rozpaczy i zdezorientowaniu. Nowa fala łez spłynęła mu spod powiek, mocząc szczypiące policzki. Przez zatkany płaczem nos nie mógł wyczuć zapachu starszego i nie był pewien, czy to plus czy minus tej sytuacji.

Czyli... to koniec? Tak po prostu? — Zaraz po zadaniu tego pytania, pożałował, że to zrobił. Nie chciał znać odpowiedzi.

Nie powiedziałem, że to koniec, tylko że się wyprowadzam. — rzucił od razu Yoongi, na nowo marszcząc brwi. Zakładał taki scenariusz, ale naiwnie nie był jeszcze na to gotowy. Wzbraniał się tak długo jak mógł przed podjęciem decyzji, a teraz kiedy już wiedział, że chce Jimina w swoim życiu, nie potrafił tak po prostu z nim zerwać. Teraz już sam nie wiedział, co się dzieje. Brak umiejętności komunikacji werbalnej ze swojej strony właśnie go uderzył.

Odsuwając się od niego, tylko gdzieś w dalekich ściankach głowy brał pod uwagę rozstanie się. Potrzebował przestrzeni, by to przemyśleć, jakoś rozegrać, ale właśnie wygląda to tak jakby psia hybryda podjęła decyzję za nich obu.

Myślisz, że związek na odległość, by przetrwał, hyung? — spytał Park z nutą niedowierzania w głosie. Nie to, że nie wierzył we własną wierność czy wierność Yoongiego, ale wiedział, że byli jeszcze na zbyt wczesnym etapie związku, by coś takiego się udało. Często wieloletnie związki niszczyła odległość, gdy wilcza hybryda wyjedzie, nie będą mieć szans na przetrwanie. Tak naprawdę rozstanie teraz byłoby łatwiejsze dla nich obu, niż obserwowanie, jak ich kontakt z dnia na dzień słabnie, aż wreszcie zupełnie się urywa. Coś takiego byłoby jeszcze boleśniejsze.

Jimin, nie wymyślaj — powiedział całkowicie poważnie starszy, patrząc na niego z szeroko otworzonymi oczami. W nerwach oblizał swoją wargę, a dłonie w kieszeniach ścisnął mocno w pięści. Czego on się spodziewał? Że cały świat zagra tak jak on chce, nie będzie mieć żadnych wątów i „jakoś to będzie?". Egoizm znów się w nim odezwał, nie zauważając uczuć drugiej osoby, ponieważ desperacko chciał rozwiązać wszystko tak, by samemu mieć jak najmniej wyrzutów sumienia. — Do kwietnia jeszcze dużo czasu.

I co robilibyśmy do tego czasu? Udawali, że wszystko jest w porządku i w kwietniu rozstaniemy się w pokoju? Hyung, to tak nie działa — Jimin ponownie pokręcił głową, cofając się o kolejne kilka kroków. Miał ochotę uciec do domu i przytulić się do mamy. Poczuć jej pocieszający zapach i ciepło.

Nie miał pojęcia, jak Yoongi to sobie wyobrażał, ale teraz, gdy dowiedział się, że wyjeżdża, blondyn nie potrafiłby ot tak przejść do porządku dziennego. To było po prostu niemożliwe.

Nawet jeszcze nie wiem, gdzie się wyprowadzam, może to nie będzie tak daleko? — Min rozłożył bezradnie ręce, próbując się jakoś bronić, nie mając ku temu żadnych podstaw.

Poza tym myślenie, że ta wyprowadzka nie należałaby do „drastycznych" było bardzo naiwne. Ostatnia skończyła się tak, że z Korei przeprowadzili się do USA, a z ojcem mają kontakt najczęściej telefoniczny lub internetowy. Widywali się bardzo rzadko.

Po twojej minie widać, że sam w to nie wierzysz, hyung — Jimin otarł następne łzy i obrócił się szybko, widocznie chcąc odejść. Błagał w duchu, żeby jego mama była w domu... Jak przez mgłę pamiętał, że dziś mam mieć wolny wieczór i popołudnie. — Porozmawiam z tobą, kiedy sam zdecydujesz, czego właściwie chcesz, hyung. Teraz to nie ma sensu — stwierdził słabym głosem i ruszył przed siebie szybkim krokiem, zostawiając starszego samego w alejce.

Ramiona wilka opadły, gdy przyglądał się, jak Jimin się oddala. Mina także przybrała wyraz zaskoczonego takim obrotem spraw. Czy w związkach się nie rozmawia? A może w ogóle nie tak powinien zacząć ten temat i faktycznie kilka faktów zataić na później? Z pochmurnymi myślami odwrócił się. Był mróz, ale nie chciał wracać do domu, gdzie pewnie jego mama od razu wyczułaby jego humor.

Był głupcem zgadzając się na ten związek.

~*~

Kolejny tydzień był ciężki.

Zaraz po powrocie do domu, Jimin wpadł prosto w ramiona swojej mamy. Płakał jej w sweter dobrą godzinę, nim się uspokoił. Pani Park, jak zwykle cierpliwa, nie zadawała żadnych pytań, bo wiedziała, że jej syn raczej nie chciałby jej na nie odpowiadać. Zresztą, sama domyślała się, co mogło się stać. Głaskała więc tylko swojego małego szczeniaczka między uszami i przytulała do piersi.

Następne dni nie przyniosły psiakowi ulgi. Przyjaciółki bez przerwy wypytywały go, co się z nim dzieje i jak mogą poprawić mu humor. Szkopuł tkwił w tym, że wątpił, by cokolwiek go teraz pocieszyło. Po szkole zaszywał się w swojej pracowni i malował mroczne, smutne obrazy, odpowiadające jego aktualnemu humorowi. Nieznajome postacie na zewnątrz w trakcie burzy czy obrazy własnego pokoju z różnych perspektyw w wyblakłych barwach były częstymi motywami w jego pracach.

Do tego z niewiadomych mu powodów, Amy i Ana zaczęły zachowywać się jakoś dziwnie. Ana ogólnie unikała jego wzroku po tamtym odrzuconym wyznaniu na kręgielni, widocznie speszona i niekomfortowa w jego obecności. Starała się prowadzić rozmowy normalnie, ale chęć ucieczki była widoczna na jej twarzy bardzo wyraźnie. Amy zaś, jakby na przekór zarówno Jiminowi i swojej przyjaciółce, cały czas przekręcała sytuacje tak, by zostawali razem sami. Za pierwszym razem zamieniła się miejscami z Aną tak, żeby dziewczyna mogła usiąść z Parkiem na lekcji chemii. Oboje siedzieli jak struci całą godzinę, porozumiewając się tylko krótkimi zdaniami, żeby zrobić zadane klasie ćwiczenie.

Nie była to jednak jedyna taka sytuacja. Amy specjalnie siadała w stołówce obok Cherry, żeby Jimin nie miał wyboru i usiadł obok Anastasii albo prosiła Jimina, żeby pomógł Anie ze sprawami samorządu uczniowskiego (Ana była skarbnikiem). Był grzeczną hybrydą, więc nie protestował. Na początku myślał, że Amy po prostu próbuje ich pogodzić, ale kiedy zaprosiła ich dwójkę na podwójną randkę z jakimś chłopakiem, któremu dała swój numer, w głowie blondyna zapaliła się czerwona lampka.

Amy próbowała wyswatać go z Aną.

W pewnym sensie Jimin znalazł się w pułapce. Nie chciał nikomu sprawiać przykrości, ale cierpliwość powoli mu się kończyła. Najbardziej irytował go fakt, że Ana doskonale widziała zamiary swojej przyjaciółki, ale nie oponowała w jakikolwiek sposób, mimo że psiak powiedział jej jasno „mam już kogoś, kogo lubię". Cóż... jego relacja z Yoongim na ten moment przedstawiała się niezbyt dobrze, nie rozmawiali od tygodnia i chyba żaden z nich się do rozmowy nie palił. To nie znaczyło jednak, że Jimin nagle się w Minie odkochał czy że jest chętny do rozpoczęcia nowego związku. Absolutnie nie. Dlatego właśnie natarczywość Amy tak bardzo go denerwowała.

Cherry dumnie szła obok swojego przyjaciela z prawej strony, a z lewej był Mark. Dzisiejszego dnia Jimin poprosił ją, by zjedli przy osobnym stoliku, ponieważ wstał w wyjątkowo złym humorze, a dzień tygodnia, jakim był poniedziałek w ogóle nie przemawiał do psiaka. W zasadzie, nieważne kogo by wybrał i tak czułby się jak piąte koło u wozu. Przy owej dwójce ciężko patrzyło się mu na rozkwitający romans, natomiast przy Anastasii i Amy czuł się jak rzecz, która ma się dostosować do czyichś upodobań.

Chłopak jego przyjaciółki starał się zachowywać normalnie, jak dobry kumpel i nie wchodził w żadne romantyczne interakcje przy Jiminie, bo już wcześniej został poinformowany o tym, co się dzieje w jego życiu. Próbował nawet rozmawiać z Yoongim, ale skończyło się krótką sprzeczką zabarwioną słowami „nie wchodź z butami do mojego życia". Lee tak też planował zrobić, obserwując go tylko z boku, żeby nie wpadł na jakiś szalony pomysł. Na razie wyglądało to normalnie, wrócił na treningi koszykówki i wciąż przychodził do radiowęzła szkolnego, chcąc puścić kilka dobrych piosenek. Było jak dawniej, poniekąd.

— O nie, znowu pizza... — jęknął nastolatek, gdy ustawili się w kolejce po jedzenie.

Blondyn tylko westchnął. I tak żadne jedzenie nie miało smaku w ciągu ostatnich dni, mógłby jeść szpinak wymieszany z brukselkami i nawet by się nie skrzywił. Bez marudzenia więc wziął jeden ząbek na swój papierowy talerzyk i przesunął się dalej, po napój. Jego kasztanowe oczy zauważalnie straciły swój poprzedni blask, a on sam czuł się... po prostu pusty. Sam nie potrafił nazwać swojego stanu. Miał wrażenie, jakby ktoś wyciął mu serce i zabrał ze sobą.

Z dnia nadzień Jimin stawał się coraz bardziej wycofany i małomówny. Stawał się zupełnym przeciwieństwem swojej słonecznej osobowości, którą poznali wszyscy do tej pory. Grono jego znajomych znacznie się przez to wykruszyło, ale jakoś nie mógł wysilić się na tyle, by przywiązać do tego jakąkolwiek wagę.

Gdy każdy z nich zaopatrzył się w talerze pełne jedzenia, udali się do okrągłego stolika, zajmując go tak, by nikt już nie mógł się dosiąść. W ciszy zaczęli spożywać posiłek, do póki nie odezwał się syn dyrektora.

— W przyszłym miesiącu lecę na kilka dni do Kanady — poinformował, chcąc zacząć jakiś temat. — Przywieźć wam coś?

— Chęci do życia. — burknął Jimin, żując gumowaty ser na pizzy. Cóż, nie można się spodziewać najwyższej jakości po szkolnej stołówce. Opierał się oboma łokciami o blat stołu, a policzek podpierał na dłoni, jakby siedzenie prosto o własnych siłach było dla niego zbyt dużym wysiłkiem.

— Okej, widziałem kiedyś takie klepsydry, w których przesypuje się piasek. Znajdę takie z chęcią do życia i ci przywiozę — powiedział entuzjastycznie Mark, nie przyjmując do siebie smutnej aury chłopaka. Nie wyszło mu z Yoongim, to przecież nie koniec świata i miał zamiar to udowodnić.

— Powodzenia. — mruknął ironicznie psiak, nie podnosząc wzroku z talerza. Jego uszka były beznadziejnie obwisłe, jakby straciły siłę, by się postawić. Miał ochotę wrócić do łóżka, albo do swojej pracowni... albo najchętniej malowałby obrazy w łóżku, tak, to byłby świetny plan.

— Może przyniosę ci coś słodkiego, Jiminnie? — spytała zatroskana Cherry, nie mogąc pozbyć się uczucia chęci zaopiekowania się przyjacielem.

— Nie, dziękuję, Cherry — ton Jimina złagodniał, kiedy zwrócił się do przyjaciółki, ale jego oczy nadal pozostawały przeraźliwie puste i matowe. Po co mu słodycze, jeśli i tak w niczym mu nie pomogą? Nawet jeśli napcha się nimi, nie zmieni to sytuacji, w której się znalazł. — Szczerze mówiąc, w ogóle nie jestem głodny...

— No to wiem, co możemy zrobić. Idziemy do Yoongiego. — zarządziła dziewczyna, wstając na równe nogi szybko, a ruda grzywka na kilka sekund zasłoniła jej oczy.

Jej chłopak, zaskoczony, nie wiedział, co zrobić i popatrzył na nią zdezorientowany. Nie rozmawiali o tym.

— Ale ja nie wiem gdzie on jest. — rzucił od razu, bo przypuszczał, że jeśli już gdzieś zaciągną psią hybrydę, to będą bazować właśnie na nim. — I Jimin chyba nie chce nigdzie iść.

— A po co mielibyśmy do niego iść? — spytał Park, nie dowierzając, że jego przyjaciółka wpadła na taki pomysł. — Wątpię, żeby powiedział mi coś, czego już nie wiem. — stwierdził, niechętnie wracając wzrokiem do swojej niedojedzonej pizzy... o ile nadpieczone ciasto, gumowaty, bezsmakowy ser i salami można nazwać pizzą.

Cherry już szykowała się, żeby odpowiedzieć, ale wtedy do ich stolika doszły Amy wraz z Aną. Musiały dotrzeć na stołówkę trochę później, bo inaczej pewnie zaczęłyby ich nękać już wtedy, gdy tu usiedli. Jimin mimowolnie ciężko westchnął.

— No cześć! — przywitała się Amy z uśmiechem. — Dlaczego usiedliście tutaj, a nie przy naszym zwykłym stoliku? — spytała, szukając wzrokiem krzesła dla siebie i przyjaciółki, ale ze zdziwieniem zauważyła, że takowych nie ma.

Mark i Cherry spojrzeli po sobie, tym razem oboje byli zaskoczeni. W końcu to chłopak się odezwał.

— Po prostu zjemy i wychodzimy, mamy kilka rzeczy do zrobienia w studio — rzucił, na potwierdzenie wpychając sobie ostatni kawałek pizzy do ust.

— Och, więc zanim pójdziecie... — Amy szturchnęła Anę, stojącą obok ze wzrokiem wbitym gdzieś w ścianę za nimi. Dopiero teraz zamrugała, spojrzała na przyjaciółkę, a potem – jakby przypomniała sobie dopiero, po co tu przyszły – zaczęła grzebać w torbie, z której wyjęła... ozdobną kopertę. — Ana chciałaby zaprosić cię na wesele swojej starszej siostry jako jej osoba towarzysząca, Jiminnie! — oznajmiła przesadnie entuzjastycznym tonem, kiedy Ana podawała Jiminowi kopertę.

Park gapił się na dziewczyny z niedowierzaniem, jakby nie potrafił uwierzyć, że naprawdę mu to proponują. Tyle razy odrzucał już jakiekolwiek zaproszenia na „spotkania", które w rzeczywistości były podwójnymi randkami, a teraz wyskakiwały mu z czymś takim? Nie znaczyło nie, to chyba dość jasny przekaz. Blondyn spojrzał na Cherry i Marka spojrzeniem błagającym o pomoc.

— A kiedy jest to wesele? — spytał Mark jak gdyby nigdy nic.

— Dwudziestego piątego stycznia w sobotę. — Amy uśmiechnęła się zachęcająco do blondyna, który wyglądał, jakby chciał uciec.

— No to chyba nie będzie mógł przyjść. Razem z Cherry zabieramy go ze sobą do Kanady. — oznajmił. Już wcześniej słyszał, jak dziewczyny o tym rozmawiały. Nawet obiło mu się coś o uszy, gdy byli w kręgielni na podwójnej randce, jeszcze z Yoongim.

Amy i Ana spojrzały na siebie w konsternacji.


(Shori: Witajcie, moi drodzy! Powracamy z kolejnym rozdziałem! Jestem chorą kluską, dlatego zapodaję rozdział trochę później, niż powinnam xD W każdym razie, niezła maniana się dzieje. Jak myślicie, co może stać się dalej?)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro