Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43: „Czemu się smucisz? Nie wiem..." ~ Yoongi

Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Minął ledwo tydzień od podwójnej randki, a Jimin już pierwszego dnia zauważył, że coś jest bardzo nie w porządku. Jego chłopak bez przerwy chodził z głową w chmurach, spinał się, kiedy psiak chwytał jego dłoń albo go przytulał i był jeszcze bardziej małomówny, niż przed tym, jak się do siebie zbliżyli.

Biedny Jimin nie miał pojęcia, co się do licha dzieje. Czy zrobił coś nie tak? Nie mógł sobie przypomnieć, żeby zachował szczególnie nieodpowiednio lub w taki sposób, by jakoś zrazić do siebie Yoongiego. Nie próbował jeszcze o tym z nim porozmawiać aż do poniedziałkowego popołudnia. Szli razem w kierunku „kasztanowego" parku. Jak zawsze, gdy oddalili się już od szkoły, wyciągnął rękę po tą starszego, lecz ten... po prostu odsunął się dalej, zwiększając dystans między nimi. Blondyn poczuł, jakby coś bardzo bolesnego wbiło się prosto w jego wrażliwe serce.

Hyung, co się dzieje? — spytał cicho, patrząc z niepokojem na jego profil. Od momentu opuszczenia terenu liceum, Yoongi nawet na niego nie zerknął.

To, co ostatnio działo się w głowie wilczej hybrydy przechodziło ludzkie pojęcie. Niepokój, bezradność, strach, zdenerwowanie, rozdarcie. Wszystkie te uczucia kłębiły się, tworząc mglisty dym w szarych komórkach licealisty. Czy on, utwierdzając się w fakcie, że nie powinien rozpoczynać czegoś nowego, nie wspominał za każdym razem, że musi być twardy w swoich decyzjach? Dlaczego zatem uległ kasztanowym oczom, wpatrujących się w niego obecnie z niemym bólem?

Powodem tego roztargnienia był SMS, który dostała jego mama. Obudził w nim wszystkie lęki, które odsunął na bok i stracił czujność. Rodzicielka do tej pory nie powiedziała mu o planach ojca, a on sam bał się spytać. Czuł, że odpowiedź by go przerosła. Zazwyczaj, gdy się zjawiał, nie wróżyło to żadnych pozytywnych wspomnień. Całe jego życie zabarwione jest nieustannym przemieszczaniem się z miejsca na miejsce, brakiem przywiązania do spotkanych ludzi i brakiem wspomnień, w których mógłby powiedzieć, że ma dom.

Sytuacja, w której się znalazł sprawiła, że jego własne mieszkanie, tak przytulnie urządzone przez panią Min, wydawało się obce, niewłaściwe. Tak jakby już teraz zaczął wypierać z siebie przywiązanie do tego miejsca, tego miasteczka i psiej hybrydy, w której powolnie się zauroczył. Wiadomość od jego ojca zwiastowała przeprowadzkę i chociaż zaznaczył, że pojawi się dopiero w kwietniu, Yoongi już dostawał białej gorączki, za każdym razem gdy w jego nozdrzach pojawiał się truskawkowy zapach. Przebywanie w pobliżu Jimina było coraz bardziej niezręczne z powodu powiększających się wyrzutów sumienia.

Zgadzając się na związek, pośrednio powiązał życie Parka ze swoim. Każda decyzja, która podejmie odbije się pozytywnie lub negatywnie na szczeniaku, czy mu się to podobało czy nie. Wkurzała go myśl, że nie żyje na tym świecie nawet dwadzieścia lat, a już musi się mierzyć się z konsekwencjami swoich wyborów. Nie wiedział, jak to rozegrać, by owca i wilk byli syci.

Wyprowadzam się. — rzucił, za nim to przemyślał.

Jimin zamarł, jakby wryło go w chodnik. Gapił się rozszerzonymi oczami na wilka, który zrobił jeszcze kilka kroków, nim sam stanął. Nadal na niego nie spojrzał. Wargi blondyna rozchyliły się w szoku, a i tak już poranione serce dostało zimny, ostry nóż prosto w sam swój środek. Miał nadzieję, że się przesłyszał.

Ja-jak to się wyprowadzasz, hyung? O czym ty mówisz? — Nie mógł zrozumieć, co się dzieje. Przecież jeszcze tydzień temu wszytko było w porządku! Jedli nawet kolację razem z panią Min w przyjemnej, niemal rodzinnej atmosferze! Dopiero po tamtym wieczorze coś się zmieniło.

Powoli w brązowych oczach młodszego zbierały się łzy, gdy stopniowo przyjmował sytuację i przekazane mu informacje. Przecież to niemożliwe, żeby mama Yoongiego ot tak zdecydowała się na przeprowadzkę... Ale jak inaczej w takim razie wytłumaczyć chłód, z jakim młody Min go traktował przez ostatnie dni? Teraz wszystko zaczęło się powoli układać w całość. Brakowało tylko głównego elementu układanki – powodu. Dlaczego mieliby się wyprowadzać? Przecież salon pani Min prosperował bardzo dobrze, a Yoongi nie miał już większych problemów w szkole...

W kwietniu przyjedzie mój ojciec i pewnie zabierze nas do nowego miejsca. — wykrztusił wilk.

Płaczliwy ton Jimina, który doleciał do wilczych i ludzkich uszu hybrydy zupełnie go rozbroił. Nie chciał, żeby Jimin reagował w ten sposób, chciałby tego uniknąć, zatuszować niczym narzędziem łatki w Photoshopie. Właśnie o tym myślał, gdy wynajdował coraz rozmaitsze konsekwencje swoich decyzji. Jedną z nich były łzy, wielkie jak grochy, wychodzące spod powiek pięknych, kasztanowych oczu.

Rzucił tą wiadomość trochę jak bombę atomową, bo Park z pewnością tego się nie spodziewał. Chociaż teraz chciał z nim być szczery, niż ubieranie w „ładną otoczkę" tego, co miało się stać za kilka miesięcy.

Psiak miał ochotę położyć się na ziemi i zwinąć się w kulkę, żeby powstrzymać uczucie, jakby coś w jego wnętrzu się rozpadało. Może naprawdę roztrzaska się na kawałki, jak lustro, jeśli nie będzie dostatecznie ostrożny? Nie był pewien, ale tak właśnie się czuł.

W ferworze swoich negatywnych uczuć nie zarejestrował nawet, że Yoongi wspomniał o swoim nieobecnym ojcu. Jimin do tej pory był pewien, że pan Min nie żyje lub opuścił swoją rodzinę w uciecze przed konsekwencjami. Co prawda, mógł zapytać, ale nie chciał wciskać ciekawskiego nosa w rodzinne sprawy Minów.

A-ale dlaczego? Czy stało się coś złego? — Nie próbował otrzeć łez, wypływających mu z oczu, głównie dlatego, że jedynie połowicznie zdawał sobie sprawę z ich obecności. Dusił jedynie szloch w głębi gardła.

Min zawiesił w końcu wzrok na Jiminie. Jego wilk głośno zawył w środku na widok załamanego blondyna, co jeszcze bardziej spowodowało, że Yoongi chciał już uciec z tego miejsca. Widzenie łez osób, które są bliskie nie należy do przyjemnych doznań, a jest jeszcze gorzej, gdy wiesz, że to ty jesteś ich powodem. Brwi starszej hybrydy zmarszczyły się w nagłym smutku, który zakrył rozdrażnienie. Zapach truskawek docierający do czułych nozdrzy wilczej hybrydy także się zmienił. Był po prostu smutny, tak jakby owoce na krzaczku zostały zapomniane i zostawione samym sobie, by mogły powolnie umrzeć i zgnić.

Brunet był bezpośredni, ale nie aż tak nieczuły. Niepewnie zbliżył się do chłopca, unosząc dłoń, żeby pozbyć się dowodów tego, jak bardzo go zranił. To była chyba najbardziej patowa sytuacja w jego życiu, jedna z największych porażek. Obiecywał sobie przecież, że te piękne oczy już nigdy nie będą wypłakiwać się z jego powodu. Nawet tego nie potrafił dotrzymać. Dlatego obiecywanie zawsze jest kłopotliwe.

Dowiem się, jak ojciec będzie już tutaj. — Bał się go dotknąć, bał się, że ten go odtrąci. I słusznie, Jimin powinien był to zrobić.

I tak zrobił. Cofnął się krok, żeby wyjść poza zasięg dłoni Yoongiego, dopiero teraz szybko wycierając mokrą, zaczerwienioną twarz. Nie był to najlepszy dzień na pogaduszki na dworze, temperatura spadła do dobrych siedmiu stopni na minusie, a wszędzie było biało od niewielkiej warstwy śniegu. Mróz atakował wilgotne policzki i nos chłopca jeszcze dotkliwiej.

Nic z tego nie rozumiem, hyung... — poskarżył się drżącym głosem, obejmując się ramionami. Głowę miał wypełnioną pytaniami i dezorientacją. Nie mógł pozbyć się z głowy myśli, że przecież do tej pory wszystko było w porządku, a ich związek rozwijał się powoli, ale szczęśliwie. Nie potrafił zrozumieć jak w jednej chwili wszystko, co budował od tak długiego czasu ma runąć, jakby nic nie znaczyło.

Uprzedzałem cię, że... że najlepiej nie przywiązywać się do mnie — z braku lepszego pomysłu na to, co powinien zrobić ze swoją dłonią, schował ją do kieszeni. Poziom zdenerwowania i stresu mocno w nim wzrósł. — Nie jesteśmy zwykłą rodziną, Jiminnie.

Chciałby mu powiedzieć, że naiwnie liczył, że będzie dobrze. W głowie rozegrał tą sytuację całkiem inaczej. Przez cztery miesiące sukcesywnie przyzwyczajał chłopaka do swojej nieobecności, ale gdy tylko go zobaczył i usłyszał jego głos, pękł od razu, mówiąc co się stało. To nie był film, czy opowiadanie, w którym to by przeszło. Jego samego ta wiadomość rozsadzała, musiałby być okropnym dupkiem, ukrywając to przez kilka miesięcy.

Po części Jimin zdawał sobie z tego sprawę. Pierwszy raz w życiu spotkał wilcze hybrydy. Większość hybryd wywodziła się ze zwierząt udomowionych, czyli psów, kotów i niekiedy jakichś gryzoni, typu króliki, chomiki czy szynszyle. Mieszanki ze zwierzętami typowo dziko żyjącymi zdarzały się niezwykle rzadko. Ale psiak nie miał pojęcia, że prócz niespotykanego „gatunku" różnili się czymś jeszcze od zwykłych rodzin.


(Shori: Niestety, to już ostatni rozdział z naszego świątecznego maratonu :< Wracamy teraz do publikowania tak, jak wcześniej, co tydzień w każdy czwartek. Nie będzie to jednak czwartek w tym tygodniu, a dopiero w następnym. Mamy nadzieję, że ta historia wciągnie was na nowo <3)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro