42: „Przynajmniej mój związek jest szczęśliwy i nieskomplikowany." ~ Jimin
Normalna czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
— Chodźmy, hyung... po prostu chodźmy... — Głos Jimina przybrał niemal błagalny ton, kiedy ciągnął swojego chłopaka w kierunku korytarza, z którego dopiero co uciekł. Miał nadzieję, że Any już tam nie będzie, choć nie wróciła za nim na salę. — My idziemy! Muszę być wcześnie w domu, Yoongi hyung mnie odprowadzi! — zawołał do reszty, a oni odpowiedzieli głośne potwierdzenia i odmachali.
Brunet nie rozumiał o co chodzi, w dodatku stres Jimina bardzo szybko wpłynął na niego, przez co znów wyglądał, jakby miał zaraz kogoś zaatakować. Mimo tego, dał się ciągnąć chłopakowi do szatni, gdzie odebrali swoje kurtki.
— Poczekaj, bez pośpiechu. Ubierz się dokładnie — furknął starszy, widząc jak blondyn, niczym rozbrykany Golden Retriever, biegnie do wyjścia, w dłoni trzymając czapkę i szalik, a kurtkę mając rozpiętą. — Przy mnie przecież nic ci się nie stanie. Tylko powiedz mi, co w tej łazience widziałeś.
— Nie dotarłem nawet do niej. — burknął Jimin i zrobił minę nabzdyczonego dziecka, kiedy zapinał kurtkę pod czujnym spojrzeniem swojego chłopaka. Nie dość, że właśnie przeżył małą rewolucję w swoim życiu towarzyskim, to jeszcze wciąż miał pełny pęcherz, a Yoongi był denerwująco powolny, podczas, gdy on chciał jak najszybciej stąd zniknąć. Jak nie oszaleć w takich warunkach? — Powiem ci, jak już wyjdziemy, hyung... — dodał ciszej, nasuwając czapkę na głowę.
Gdy obaj byli już ubrani, ruszyli do wyjścia. Park naprawdę chciał jak najszybciej wyjść, przez co był cały czas przed Minem i wzrokiem zdenerwowanej psiny poganiał bruneta. Jego uszka były podniesione, a ogon obijał się dosłownie o każda spotkaną rzecz, jakby żył własnym życiem. Zbliżając się do wyjścia, w drzwiach minęli się z Aną.
Yoongi chciał się z nią pożegnać, by nie robić przykrości blondynowi, ale zrezygnował, gdy zobaczył, że oboje odwrócili głowy, zupełnie na siebie nie patrząc. Nawet się do siebie nie odezwali.
— Pokłóciliście się? — spytał brunet, gdy byli za zakrętem, idąc w kierunku mieszkania starszego nastolatka.
— Nie, ona... powiedziała mi, że mnie lubi. Bardziej, niż przyjaciela... — mruknął nerwowo blondyn, powtarzając słowa przyjaciółki. Czuł się naprawdę okropnie. Nie chciał sprawiać jej przykrości, ale był zupełnie zdezorientowany w tamtym momencie. Poza tym... czy można nie sprawić przykrości, jeśli na miłosne wyznanie ma się inną odpowiedź, niż pozytywna? Jimin wiedział z kim chce być i nie była to Anastasia.
— Ou... — Min wykrzywił usta w zdziwieniu. Podczas spotkania nie dało się nie wyczuć zapachu Any, w którym od razu rozpoznał jej zamiary. Nie reagował, bo wiedział, że Jimin jest tylko jego, ale nie spodziewał się takiego wyznania ze strony dziewczyny. — To było po niej widać. I trochę czuć, ale nie wiedziałem, że to o to chodzi.
Nie chciał, żeby psia hybryda się tak denerwowała. Byli już dość daleko od kręgielni, gdy zdecydował się złapać dłoń psiaka w swoją i – tak jak ostatnio to zrobił – schować ją do swojej kieszeni. Ciężko było mu powiedzieć cokolwiek w temacie wyznania Anastasi, dlatego milczał. Nie był ekspertem od uczuć, ale też niezbyt zainteresowały go rozterki nastolatki.
Jimin słusznie nie martwił się o reakcję swojego chłopaka na te słowa, bo widział i czuł, że Mina raczej nie bardzo to obeszło, a złapanie jego dłoni i schowanie w swojej kieszeni jedynie to potwierdziło. Psiak nie mógł przestać się martwić o to, jak będzie wyglądała teraz jego relacja z Aną. Naprawdę ją lubił, nie chciał, by zaczęła go unikać. Czuł się naprawdę źle i niekomfortowo w tej sytuacji. Będzie musiał porozmawiać z Cherry, kiedy oboje wrócą do domu.
— Rozchmurz się. Idziemy na gorąca czekoladę, a potem na kolację do mojej mamy — mruknął w końcu wilk. Truskawkowo-malinowy zapach przecinał ten, którego nie lubił. Nieapetyczny zapach zdenerwowania, powodujący stres u Yoongiego.
Młodszy westchnął i pokiwał głową, starając się wyrzucić z niej negatywne myśli. Ścisnął mocniej dłoń bruneta, po czym zbliżył się do niego bardziej, by przycisnąć się swoim bokiem do jego. Poczuł, jak policzki zaczynają delikatnie go palić.
— Przepraszam, hyung, po prostu... trochę to mną wstrząsnęło i martwię się, co teraz będzie — wyznał smutno, a kąciki jego ust mimowolnie wygięły się lekko w dół.
— Pewnie nie będzie po staremu i twoje koleżanki nie będą zadowolone, że masz chłopaka — powiedział szczerze Min, bo tak kojarzył to z filmów jakie oglądali z Hoseokiem, ale głośno się do tego nie przyznał.
Za to czując obecność Parka bliżej, zrobił to, co chciał przez całe spotkanie w kręgielni. Wiązało się to z puszczeniem łapki psiej hybrydy. Było warto, bo kilka sekund później trzymał go w ramionach, stojąc tuż przed wejściem do „kasztanowego" parku.
Jimin chętnie wtulił się w objęcia swojego hyunga, czując się wreszcie spokojnie i bezpiecznie. Jego postawa rozluźniła się, dając spiętym mięśniom odpoczynek. Wcisnął zaraz nosek w szyję starszego, co miał ochotę zrobić od początku tego spotkania i zaciągnął się ukochanym zapachem lasu, odnajdując w nim nową nutę. Była słodka, ale nie potrafił jeszcze jej dokładnie zidentyfikować. Nie zastanawiał się jednak nad tym długo. Przymknął oczy, ciesząc się bliskością oraz dotykiem ważnej osoby.
— Na razie nikt oprócz Cherry o tym nie wie i tak może pozostać. — wymamrotał w szyję hyunga dość leniwym tonem.
— Nie są głupie, pewnie się szybko domyślą. — odpowiedział Yoongi, przytulając policzek do czapki chłopca, w miejscu gdzie zazwyczaj lokował swój nos. Zauważył, że tuż przy uszach czuł najwięcej upragnionego truskawkowego zapachu, przeplatanego maliną. Zamruczał gardłowo, ściskając chłopaka na tyle, ile pozwalała im bariera z kurtek.
Następnie szybko przeszli przez park. W ciemności nic nie było widać, dlatego nie zatrzymywali się w poszukiwaniu kasztanów, ale Jiminnie obiecał Yoongiemu, że w najbliższym czasie tutaj wrócą. Dotarli do małej kawiarenki, nieopodal torów, za którymi znajdowała się dzielnica Mina. Nie wiedział nawet, że takowa się tutaj znajduje.
— Bierzemy na wynos?
— Taak, chcę już być u ciebie, hyung — jęknął blondyn, przykładając sobie oplecione rękawiczkami dłonie do zaczerwienionych od zimna policzków. Nie znosił takich niskich temperatur i chciał uciec od nich jak najszybciej, a gorący napój umiliłby im drogę.
Kiedy dostali swoje czekolady, ruszyli w stronę kamienicy Yoongiego. Starszy ponownie skrył lewą dłoń Parka w swojej kieszeni, a ten znów przysunął się do jego boku, by móc ściśle do niego przylegać. Mroźne powietrze smagało ich sylwetki i po kilku minutach nawet gorąca czekolada przestała przynosić pociechę. Jimin był naprawdę szczęśliwy, gdy weszli na klatkę schodową i ukryli dzięki temu przed wiatrem.
Dotarli do drzwi mieszkania nadal trzymając się za ręce, a Min otworzył drzwi, przez które buchnęło na nich ciepłe powietrze z wnętrza domu. Oraz piękny zapach czegoś smacznego.
Żadnego z nich nie zdziwił szeroki uśmiech pani Min, która w kilka sekund pojawiła się w przedpokoju, ze ścierką w dłoni.
— Moje dwa zmarznięte pyszczki, chodźcie, kolacja czeka — szybko zniknęła w kuchni. Jej syn zmarszczył brwi, bo zazwyczaj pomagała się im szybciej rozebrać. Przestał się tym martwić, stwierdzając, iż pewnie musi mieć coś na gazie.
W pewnym sensie Yoongi miał nosa. Matka chłopaka już od jakiegoś czasu zastanawiała się jak przekazać mu pewne informacje. Chodziło o jej męża, a ojca młodego wilka. Gryzła swój język, nie chcąc psuć atmosfery. Szeroki uśmiech Jimina i jej syna w tym momencie był najważniejszy.
— Mamo siadaj, ja przyniosę. Ty też siadaj, zmarzłeś. Moja mama potrzebuje z kimś pogadać — wygonił dwójkę do stołu, który przecież znajdował się zaledwie metr od blatu, na którym stały półmiski.
Starszy nastolatek z przyjemnością zaciągnął się zapachami. Wyciągnął sztućce (dla siebie pałeczki), powolnie przecierając je odpowiednią szmatką. Bez pośpiechu zaczął wszystko rozstawiać, wsłuchując się w radosną konwersację dwóch najważniejszych dla siebie osób. Ostrożnie wziął do ręki telefon mamy, chcąc go odłożyć na bok, ale ten niespodziewanie zawibrował, jednocześnie rozświetlając ekran.
Wilcza hybryda zastygła w bezruchu, gdy odczytała kawałek treści z wiadomości SMS.
Od: Mąż Sonmyeon
„Zarezerwowałem lot na 14.04 do Atlanty..."
Więcej nie był w stanie przeczytać, ponieważ podgląd wiadomości nie pozwalał na to. To jednak w zupełności wystarczyło, żeby go zmroziło i to nie przez zimną temperaturę za oknem.
(Shori: Teraz będą niezłe jajca)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro