41: „Nie pozwolę wyprowadzić się z równowagi." ~ Yoongi
(Shori: To skoro poruszyłam już temat jedzenia to teraz pochwalcie się, jakie prezenty dostaliście! Ja już jestem stara (tak mi przynajmniej powiedziała rodzina xD), więc dostałam tylko słodycze i jakiś pieniądz. A co wam fajnego dali?)
Zwykła czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
Entuzjazm psiaka był po prostu zaraźliwy, więc nim dziewczyna się obejrzała, cieszyła się razem z nim i objęła go w pasie, ściskając mocno, w ten sposób wyrażając swoje gratulacje. Posyłała mu przy tym zakochane spojrzenia (gdyby była bohaterką komiksu na pewno w jej oczach pojawiłyby się serduszka), ale Jimin, zanurzony w swojej ekscytacji, nie zwracał na to uwagi.
Niczego nie zauważył nawet, gdy Yoongi wrócił, a Ana wciąż przytulała się do niego, opierając mu głowę na ramieniu. Dla niego ich relacja była po prostu tak platoniczna, że nie brał nawet pod uwagę jakiegokolwiek ewentualnego flirtu z jej strony. Ignorował więc boleśnie oczywiste sygnały, pozwalając przyjaciółce przytulać się do siebie (zawsze lubił tulenie, nie przeszkadzało mu to), a gdy wilcza hybryda zajęła swoje miejsce obok, uśmiechnął się do niej szeroko i powtórzył z tym samym entuzjazmem jak udało mu się zbić prawie wszystkie kręgle.
Min jedynie rzucił okiem, oglądając przytulających się przyjaciół, nim Mark poinformował go, że teraz jest jego kolej. Ten przytaknął i ruszył do toru. Tym razem rzut nie należał do perfekcyjnych, ponieważ był trochę rozkojarzony. Nie był w żadnym stopniu zły, ani nie czuł od Any jakiegokolwiek zagrożenia. Zastanawiał się, jakby to było, gdyby mógł publicznie przytulić swojego chłopaka, bez obaw o oceniające spojrzenia i plotki. Zdecydowanie potrzebował kilku wizyt u psychologa, bo to robiło się już uciążliwe. Powtarzanie sobie, że ludzie zawsze będą gadać nie skutkowało, nieważne co by zrobił. Stresował się faktem bycia na celowniku największych gaduł w otoczeniu.
Gdy wrócił na swoje miejsce, skupił się na Marku i Cherry, którzy, oderwani od rzeczywistości, filtrowali ze sobą szeptem, posyłając znaczące uśmiechy i spojrzenia. Zazdrościł im, ale na samą myśl, że miałby teraz złapać rękę blondyna, paraliżowało go. Czuł się jak totalna ciota, a nie mężczyzna.
Zawiesił wzrok na uroczej, psiej hybrydzie, która obecnie przeglądała coś z Aną i Amy w telefonie zakochanej dziewczyny. Wziął głęboki oddech, bo dobrze wiedział, że sam jest sobie winny, a brak przyjaciół to jego wina.
— C-co oglądacie? — spytał bardzo nieśmiało, jąkając się i uciekając wzrokiem. Serce w klatce piersiowej wilczej hybrydy łomotało jak zwykle, gdy odzywał się do obcych. A przecież znał ich ze szkoły, a oni jego.
Amy i Ana rzuciły starszemu chłopakowi nieufne, ostrożne spojrzenia, ale Jimin uśmiechnął się od ucha do ucha, a jego puszysty ogon zaczął uderzać radośnie o kanapę. Bez wahania przesiadł się z powrotem na miejsce obok swojego chłopaka i podsunął mu telefon pod nos.
— Oglądaliśmy kompilację słodkich i zabawnych zwierzaków. — wyjaśnił, a na ekranie pojawił się akurat biały, puchaty króliczek, chrupiący marchewkę.
Podświadomie przysunął się do Yoongiego na tyle, by opierać swój bok o jego. W pewnym momencie do głowy wpadła mu myśl, że wystarczyłoby tylko troszkę się nachylić, żeby schować nos w szyi wilczej hybrydy. Tylko kilkanaście centymetrów... Zaczął się już nawet nachylać i dopiero wołanie Cherry poderwało jego głowę z powrotem do pionu. I właściwie całe ciało, bo w jednej chwili zesztywniał jak kij. Równie sztywnymi ruchami oddał telefon Anie, wstał i poszedł wykonać swój rzut, karcąc się w myślach za brak kontroli nad sobą.
Yoongi warknął pod nosem. Nareszcie zdobył odrobinę uwagi Jimina, a ten już mu uciekł. Wzrokiem zaczął śledzić swojego chłopaka, patrząc jak chwyta w drobne dłonie kulę (ledwo ją unosił), a potem rzuca (prawie się wywrócił), zbijając aż siedem sztuk. Wrócił zadowolony z siebie, pytając czy Min patrzył. Ten przytaknął, wpatrując się w psią hybrydę z ledwo widocznymi iskierkami.
— Oni ze sobą chodzą czy nie? — spytał cicho Mark, przyglądając się razem z Cherry tej dwójce.
— Umm... — Cherry przygryzła wargę, zerkając to na Yoongiego, to na Jimina, to na swojego crusha, który najwyraźniej oczekiwał jakiejś odpowiedzi. Ale co ona miała powiedzieć? Przecież obiecała psiakowi, że nikomu o tym nie powie. — Nie wiem... Yoongi to twój przyjaciel, prawda? Może sam go zapytaj? — wybrnęła całkiem zgrabnie.
— Czają się na siebie, jak dzieciaki z przedszkola. — podsumował chłopak, jak gdyby nigdy nic obejmując kocią hybrydę na wysokości ramion. Młody Lee już miał pytać na głos, ale przypomniał sobie jak bardzo Min nie lubił publicznych wystąpień. Co jak co, długo pracował na garstkę zaufania, jaką miał od wilczej hybrydy. Był mu wdzięczny, bo udało się mu zaprosić dziewczynę swoich marzeń na randkę.
Min przetarł palcem swoje oczy, sprawdzając godzinę w telefonie. Było już dość późno, dlatego zaczepił delikatnie Jimina.
— Chyba musimy już iść — powiedział cicho, ale i tak zauważył ciekawskie spojrzenie Any.
Jimin energicznie pokiwał głową i wstał szybko z miejsca z taką werwą, jakby ktoś włączył mu motorek w tyłku. Aż jego przyjaciółki spojrzały na niego dziwnie.
— Pójdę tylko do łazienki. — zakomunikował, posyłając starszemu uśmiech. Już miał ruszać w stronę wyjścia z hali, ale wtedy podniosła się także Ana.
— Idę z tobą, też potrzebuję — wyglądała na dziwnie nerwową, kiedy to mówiła. Bawiła się palcami i nie patrzyła mu w oczy. Może wstydziła się przyznać, że także musi skorzystać z toalety? Ale dlaczego? Park wzruszył tylko mentalnie ramionami i stwierdził, że dziewczyny są dziwne.
Razem ruszyli w stronę łazienek. Blondyn próbował zagaić jakoś rozmowę, lecz przyjaciółka najwyraźniej nie była chętna i cały czas zerkała pod nogi, więc w końcu zrezygnował. Wyszli z głównej hali i wkroczyli w korytarz prowadzący do wyjścia, szatni oraz łazienek. Nie było tu nikogo, jedynie grupa znajomych, którzy rozmawiali głośno między sobą, zostawiając kurtki w szatni.
Wtedy, Jimin poczuł delikatne pociągnięcie za rękaw, przez co zatrzymał się i odwrócił głowę, by spojrzeć na Anastasię. Nadal unosiła się wokół niej poddenerwowana aura oraz uparcie spuszczała głowę, nie chcąc na niego spojrzeć.
— Słuchaj, Jiminnie... jest coś, o czym muszę ci powiedzieć... — wymamrotała pod nosem i zapewne gdyby psiak nie miał czulszego słuchu, niż ludzie, nie usłyszałby tego.
— Tak, Ana? Coś się stało? — spytał zaniepokojony. Może wpadła w jakieś kłopoty?
— Ja... mh... ja... — dukała, przebierając nerwowo nogami, a Park czekał cierpliwie, przyglądając się jej uważnie. — B-bo wiesz, ja... ja cię lubię... — wydusiła wreszcie, spuszczając głowę jeszcze niżej. Ciemne włosy zakryły jej twarz niemal całkowicie.
Jimin zamrugał w zdezorientowaniu.
— Ja też cię lubię, Ana, jesteśmy przyjaciółmi.
— Nie! — niemal pisnęła. — Ja lubię cię b-bardziej... bardziej, niż przyjaciela...
Zapadła między nimi grobowa cisza. Blondynek gapił się na dziewczynę, a Ana miała ochotę zapaść się pod ziemię. Wiedziała, że wyznanie nie jest dobrym pomysłem, po prostu to czuła! Ale Amy ją namawiała, zapewniała, że Jimin też ją lubi i na pewno jego odpowiedź będzie pozytywna.
— A-ana, ja... — wybełkotał psiak, nie wiedząc, co ma powiedzieć. Kompletnie go to zaskoczyło, próbował przyswoić tę nieprawdopodobną dla niego informację, że jego przyjaciółka... najwyraźniej była w nim zakochana. — Ja przepraszam, a-ale... je-jesteś moją przyjaciółką i... i przepraszam, ale nie mogę... — Po czym wysunął rękaw z jej uścisku i prawie biegiem ruszył z powrotem do sali. Chciał wrócić do swojego hyunga i jak najszybciej uciec z tego miejsca.
Yoongi w oczekiwaniu na psią hybrydę zajął się telefonem, sprawdzając social media i odpisując Hoseokowi na pytania odnośnie wypadu do kręgielni. Był w połowie zdania, gdy usłyszał głos swojego chłopaka, a chwilę potem poczuł jego dłoń na swojej ręce.
— Co się stało? — zmarszczył brwi, gdy poczuł w zapachu blondyna coś na wzór stresu i zdenerwowania. Uszy Mina od razu się naostrzyły, a on sam był gotowy do działania.
— Chodźmy, hyung... po prostu chodźmy... — Głos Jimina przybrał niemal błagalny ton, kiedy ciągnął swojego chłopaka w kierunku korytarza, z którego dopiero co uciekł. Miał nadzieję, że Any już tam nie będzie, choć nie wróciła za nim na salę. — My idziemy! Muszę być wcześnie w domu, Yoongi hyung mnie odprowadzi! — zawołał do reszty, a oni odpowiedzieli głośne potwierdzenia i odmachali.
Brunet nie rozumiał o co chodzi, w dodatku stres Jimina bardzo szybko wpłynął na niego, przez co znów wyglądał, jakby miał zaraz kogoś zaatakować. Mimo tego, dał się ciągnąć chłopakowi do szatni, gdzie odebrali swoje kurtki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro