Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40: „Staram się, jak mogę..." ~ Jimin

(Shori: Kolejna niespodzianka! I to wciąż nie koniec! ;D

Jak tam po Wigilii? Najedliście się? Ja mogę powiedzieć, że aż za bardzo xD)


Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Jimin nie bardzo wiedział, co powiedzieć, więc milczał, patrząc nieco nerwowo na swojego chłopaka. Nikomu prócz Cherry nie powiedział, że w ogóle z nim rozmawia, a ludzie nie mieli sami okazji tego zauważyć, bo w szkole wciąż trzymali się od siebie z daleka tak, jak prosił go Yoongi (prócz Marka, który widział ich czasami razem poza szkołą). Mina Amy prawie krzyczała do niego „Co on tu robi?!", ale starał się ignorować jej zdezorientowane spojrzenie.

— Nie szkodzi, nie musimy z wami grać, tylko się przysiądziemy — zapewniła Ana, starając się uśmiechnąć, żeby rozluźnić nagle napiętą atmosferę.

Uszy wilczej hybrydy sterczały do góry, jakby co najmniej szykował się do ataku, a ogon co chwile przecinał powietrze. Spoglądał na przybyłe osoby oschle, nie ukrywając faktu, iż nie podobało mu się takie towarzystwo. Sytuacji nie łagodził fakt jego reputacji w szkole. Gdy już w końcu ktoś przypomniał sobie o istnieniu Min Yoongiego kojarzony był z agresją i nieprzyjemnym obejściem w stosunku do ludzi, dlatego nic dziwnego, że dziewczyny nieco obawiały się jego towarzystwa i nie wiedziały co zrobić.

Brunet oblizał usta, nie odzywając się już. Odwrócił wzrok, czując się niewygodnie, gdy tyle par oczu patrzyło na niego.

— Zamówmy sobie coś w barze i chodźmy na tor — zaproponował Mark, nieśmiało kładąc dłoń na plecach Cherry.

Kotka energicznie pokiwała głową i razem ze swoim crushem oddaliła się w stronę kolorowo podświetlonego baru. Jimin wewnętrznie już trochę panikował, nie wiedząc, co robić lub mówić w obecnej sytuacji. Do tego Cherry zostawiła go z tym samego.

Nie potrafił tak po prostu spławić przyjaciółek, na pewno zrobiłoby im się przykro i obwiniałby się przez resztę wieczoru, już doszczętnie psując jakiekolwiek resztki miłej atmosfery. Wywinął się spod ramienia Any i stanął obok Yoongiego. Odpowiedział na uśmiech przyjaciółki swoim, który wyglądał o wiele naturalniej.

— Jasne, że możecie się przysiąść — powiedział, siląc się na ciepłą barwę głosu. — Tylko bądźcie trochę wyrozumiałe dla Cherry. To jej pierwsze wyjście z Markiem, oboje są zdenerwowani. — poprosił, zerkając kontrolnie na parę stojącą przy barze.

Czteroosobowa grupa zaczęła kierować się do swojego toru, przy którym czekał na nich stół oraz wygodne kanapy do siedzenia. Yoongi nic nie mówił, ale wcale nie ukrywał wrogiego nastawienia wobec dwóch dodatkowych osób. Dziewczyny natomiast udawały, że nie czują na sobie negatywnego spojrzenia wilczej hybrydy.

— Tak czułam, że Markowi podoba się nasza Cherry — odezwała się Amy, dużo ciszej niż poprzednio. Wyglądało to tak, jakby nie chciała zwracać zbytnio uwagi bruneta, który usiadł na krawędzi kanapy, od razu zatapiając wzrok w ekranie swojej komórki.

Po chwili dołączyła do nich para, niosąc z baru tacę ze szklankami i napojami, które zamówili. Mark dodatkowo trzymał w dłoniach dwie paczki chipsów i jedną z paluszkami. Już kilka chwil potem razem ustawili ilość graczy i ich nicki, zatrzymując się na dłużej przy brunecie.

— Jak chcesz się nazywać? — spytał go ostrożnie Mark. Był człowiekiem, ale nawet on czuł tą nieprzychylna aurę wydobywającą się z Mina.

— Jakkolwiek. — mruknął, odkładając swój telefon na udo. Nie ufał tym dziewczynom na tyle, aby zachowywać się przy nich swobodnie.

— Dobra. — tak też zrobił kumpel nastolatka. Zatem Yoongi na tablicy graczy pojawił się jako „jakkolwiek".

Psiak cały czas rzucał mu zaniepokojone spojrzenia. Domyślał się, że spięta postawa Yoongiego wynika z nadprogramowych gości i tak strasznie, strasznie chciał jakoś mu pomóc. Prawie równie mocno, jak zmniejszyć dzielącą ich odległość, by móc przykleić się do jego boku, co na tę chwilę było bardzo złym wyjściem. Mimo to, co kilka minut przesuwał się parę centymetrów w stronę bruneta, praktycznie niezauważalnie, aż wreszcie siedział na tyle blisko, aby ich uda dotykały się delikatnie. Starał się jak najbardziej zagadywać przyjaciółki pierdołami, żeby broń boże niczego nie zauważyły. Czując jednak obecność swojego chłopaka tak blisko, zaczął się mimowolnie rozluźniać, nawet jeśli aura Mina była wyczuwalnie spięta.

Nastoletnia, wilcza hybryda spojrzała w bok, gdy poczuła dotyk na swoim udzie. Jego wzrok trochę złagodniał, a nos pozwolił mózgowi nareszcie zarejestrować słodki zapach truskawek i malin. Do tej pory ignorował go, nie chcąc tracić walecznej postawy. W głębi duszy miał przeczucie, że dzisiejszy wieczór nie skończy się dobrze. Czy to już paranoja?

— Jimin! Teraz twoja kolej! — zawołała rudowłosa wesołym tonem, przerywając kontakt wzrokowy jaki posyłała sobie druga para na tym spotkaniu. — Grałeś już wcześniej? Pokazać ci, jak to się robi?

Jimin podniósł się z miejsca z prawdziwą niechęcią, ale starał się wykrzesać z siebie choć trochę entuzjazmu, żeby nie sprawić Cherry zawodu. To prawda, że nigdy nie grał, ani nie był na kręgielni (zapewne gdyby nie był tak zajęty przyjaciółkami i Yoongim, rozglądałby się, jak zaciekawione dziecko). Kocia hybryda musiała pokazać mu, jak powinno się rzucać, a że kula była ciężka, podczas gdy tężyzna Jimina nie istniała, przy rzucie literalnie upadł na tyłek. Ale i tak zaczął cieszyć się dziecinnie, kiedy zielona kula zbiła aż pięć kręgli. Jego jasny ogon merdał energicznie, a kasztanowe oczy zalśniły radośnie.

Widziałeś, hyung? Udało mi się zbić pięć! Za pierwszym razem! — paplał podekscytowany do Yoongiego, w zapomnieniu przechodząc na język koreański, gdy opadł z powrotem na swoje miejsce, teraz w ogóle nie dbając o ukrycie tego, że siada tak blisko niego.

Min wyglądał na prawdziwie przestraszonego, gdy Jimin tak spektakularnie wywinął orła. To stało się tak szybko, że nawet, gdy gwałtownie wstał, powodując cichy pisk u Amy, nie zdążyłby go złapać i ocalić przed upadkiem. Zdumiony patrzył na zarumienioną buźkę blondyna, którego czoło ukryte było pod poskręcaną grzywką.

Myślałem, że sobie coś złamałeś — przyznał, wstając ze swojego miejsca.

Brunet w sumie miał już jakiś staż w tej grze. Dawno temu często spędzał czas z Hoseokiem w tym miejscu, gdy jeszcze mieszkał w Korei. Czasami dołączał się do nich Namjoon, albo ktoś inny. Bez problemu chwycił kulę i przybrał bezpieczną pozę, szybko wykonując rzut. Raczej nie był zdziwiony, iż zdobył strike'a, po tym ile razy już w to grał, a także dzięki temu jaką wybrał kulę.

Wrócił na swoje miejsce, odprowadzony ciekawskim spojrzeniem kumpla ze szkoły. Ana zagadywała Jimina, a raczej próbowała, bo ten zbyt bardzo cieszył się z dobrego rzutu swojego chłopaka. Jego psi, puchaty ogon radośnie uderzał o kanapę i w przypływie chwili, objął rękę wilka, wpatrując się w niego jak w obrazek.

— Zjedzcie coś, bo zaraz wszystko za was skończymy — zaprotestowała kotka, zapominając o napiętej atmosferze.

~*~

Dalszy wieczór spędzili głośno rozmawiając, śmiejąc się, jedząc i grając dwie partie kręgli, które wykupili. W tym wszystkim Anastasia mimo wszystko nie potrafiła nie posyłać Jiminowi maślanego wzroku. Rozumiała, co się działo, ale nie umiała tak szybko pozbyć się swoich uczuć wobec psiej hybrydy. Nieco się obawiała Yoongiego, ale ten traktował ją niczym powietrze. Nie próbował pokazać jej, że jest od niej lepszy, albo że on ma coś, czego ona nie mogła mieć. W pewien sposób była mu wdzięczna za zachowany spokój, aczkolwiek nie chciałaby jeszcze raz, aby spojrzał na nią tak, gdy się tutaj pojawiła z Amy.

Sam Yoongi wychodził z założenia, że nie po to Park się z nim wiązał, by przyprawiać mu rogi już na początku związku. Przypatrywał się wszystkiemu z dystansu, a początkowy stres minął, gdy pozostali przestali zerkać na niego z obawą. Zajął się słuchaniem rozmów, czasami coś wspomniał Markowi, albo Jiminowi, raczej unikając konfrontacji z osobami, których nie znał. Poczuł ulgę, gdy jego telefon rozdzwonił się i mógł na chwilę odejść od towarzystwa, żeby odebrać.

Nastąpiło to akurat w momencie, gdy Jimin rzucał. Mając już jedną i pół partii nauczył się jak mniej więcej stanąć i rzucić, by kula nie wpadła do rynny. Udało mu się zbić wszystkie poza tą jedną jedyną, która, gdyby miała twarz, zapewne śmiałaby się z niego w najlepsze. Nie powstrzymało to jednak blondyna od podekscytowanego paplania, jak po jego pierwszym rzucie, tylko tym razem zamęczał swoim potokiem słów Anę, która po prostu siedziała najbliżej.

Entuzjazm psiaka był po prostu zaraźliwy, więc nim dziewczyna się obejrzała, cieszyła się razem z nim i objęła go w pasie, ściskając mocno, w ten sposób wyrażając swoje gratulacje. Posyłała mu przy tym zakochane spojrzenia (gdyby była bohaterką komiksu na pewno w jej oczach pojawiłyby się serduszka), ale Jimin, zanurzony w swojej ekscytacji, nie zwracał na to uwagi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro