38: „To początek naszej pierwszej randki!" ~ Jimin
(Shori: NIESPODZIANKAAAAA!
TAK, POWRACAMY! CIESZYCIE SIĘ?
Jest to taki mały prezent gwiazdkowy od nas. Co prawda, prezenty powinno się otworzyć, kiedy pierwsza gwiazdka zaświeci, ale my nie mogłyśmy czekać dłużej! I wy pewnie te nie :D
Rozdział jest krótki, ale nie martwcie się! To nie koniec niespodzianek!)
Zwykła czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
— Kupimy, o ile nie zamarznie szybciej, niż my. Ostatnio strasznie zimno jest, nawet ja to zauważyłem — mruknął cicho.
Jako wilcza hybryda temperatura jego ciała była o jeden stopień wyższa niż zwykłego człowieka. Rozbieżność nie jest duża, ale odczuwanie temperatury przez Yoongiego znacząco różniła się. W te chłodniejsze dni nie potrzebował aż tak grubych ubrań jak przeciętny człowiek. Gdy jest zimno, zapachy unoszą się dość nisko, dlatego nie przepadał za bardzo za zimą lub jesienią. Często nosił maskę na twarzy, wzbudzając tym zainteresowanie ludzi w ich małym miasteczku.
— Czekolada nas rozgrzeje albo... a-albo... — zaciął się blondyn i cały poczerwieniał, kiedy w porę uświadomił sobie, jakie słowa chciały wydobyć się z jego ust. Schował zażenowany buzię w czuprynie Yoongiego, zaciskając oczy. — Nieważne... — wymamrotał ledwo słyszalnie.
— Albo co? — dopytał brunet, a jego spiczaste, puchate ucho lekko drgnęło, gdy spotkało się z oddechem psiej hybrydy. Nie był taki domyślny, jak mogłoby się wydawać. Zaczął zastanawiać się nad wzięciem dodatkowej pary szalików, którymi mogliby się owinąć, ale uświadomił sobie, że wtedy ciężej byłoby dostać mu się do przyjemnych, miękkich ust psiaka.
Zawstydził się lekko przez swoje myśli, czując się nadal maksymalnie zadziwionym faktem posiadania chłopaka. Pociesznego, uczynnego, akceptującego go takim, jaki jest. Wiedział, że się powtarza, po raz kolejny wymieniając w głowie te wszystkie przymiotniki określające Jimina, ale nie umiał się powstrzymać. Zachwycał się swobodą, jaką otrzymał; tym, że może z kimś rozmawiać, dzielić się myślami i nie zostanie niezrozumiany. Wprawdzie, bycie w związku wiązało się z tym, że teraz nie musiał dbać tylko o mamę i siebie, ale też o młodego Parka, lecz stwierdził, że da radę. Ochroni swoją rodzinę.
— Naprawdę, nieważne... — Głos Jimina przeszedł w szept, a on sam jeszcze mocniej zacisnął powieki. Jakby mocno zamknięte oczy miały sprawić, że zniknie i nikt więcej na niego nie spojrzy.
Nadal potrzebował czasu, żeby czuć się w swoim związku w pełni swobodnie, zwłaszcza, jeśli chodziło o całowanie czy inne temu podobne rzeczy. Musiał oswoić się z tą sytuacją i nowym rodzajem relacji, jaką zawarł. Mimo że pragnął tego jak niczego innego na świecie, nie zmieniało to faktu, iż wciąż był niedoświadczonym szczeniakiem. Zwłaszcza na tej płaszczyźnie.
— N-no dobrze — odpuścił starszy, nie chcąc zmuszać jasnowłosego do żadnej odpowiedzi, jeśli nie chciał.
Spędzili jeszcze kilka minut w swoich ramionach, rozmawiając o pierdołach związanych z wyjściem („O której mam po ciebie przyjść?"; „Tylko ubierz się ciepło"; „Ja też ubiorę się ciepło", „Potrzebuje nowego case'a do telefonu..."), gdy do pomieszczenia zapukała pani Min, informując chłopaków o jedzeniu, które dla nich zrobiła.
— Moja mama wariuje jak przychodzisz, tylko by nas karmiła. Utuczy nas — zaśmiał się, celowo cicho, aby czułe uszy wilczycy nie wyłapały jego słów.
— Ja tam nie narzekam. — zachichotał blondyn i pogłaskał włosy starszego ostatni raz, zanim wstał z łóżka, ciężko wzdychając.
Kiedy i Yoongi wstał, Jimin chwycił jego dłoń. Nie do końca wiedział, dlaczego tak się dzieje, ale instynktownie nie chciał opuszczać hyunga na krok. Domyślał się, że może wiązać się to ze świeżością ich związku. Zwierzęca część jego natury chciała na tym etapie trzymać się jak najbliżej partnera. Zresztą, nie tylko ona. On sam bardzo tęsknił za tą bliskością.
~*~
Kilka dni później brunet pomagał swojej mamie w salonie fryzjerskim. Jedna ze współpracownic rozchorowała się, dlatego zaoferował swoją pomoc. Zbliżały się powoli ferie zimowe, nie miał aż tylu ważnych zajęć w szkole, aby nie znaleźć chwili, którą mógłby poświecić dla swojej mamy.
— Jesteś pewien, że mam cię tak ściąć? — odezwał się, przerywając milczenie pomiędzy sobą, a Markiem, który siedział właśnie na fotelu. Przez krótką chwilę mierzyli się wzrokiem w odbiciu lustrzanym, na co wilcza hybryda w końcu skapitulowała.
— Tnij, muszę wypaść jak najlepiej na dzisiejszej randce — skomentował pewnie syn dyrektora. Przymknął oczy, kiedy poczuł zimną stał tuż przy swoim uchu, a dźwięk, jaki wydawały nożyczki wdarł się głęboko do bębenka.
Yoongi zrobił tak, jak chciał Lee. Potrzebował przy tym pomocy swojej mamy, bo nie do końca wiedział jak dobrze rozmieszać rozjaśniacz, ale po dwóch godzinach kumpel z ławki miał na głowie blond, a Min nakładał na jego włosy żel, aby utrzymać grzywkę na jednej stronie.
Min nigdy nie rozważał zostania fryzjerem. Po prostu to lubił, trochę go to uspokajało i zawsze miał mamę obok siebie, wiec nie musiał dodatkowo martwić się swoją niekompetencją. Nie był też w tym najlepszy, dlatego często potrzebował pomocy, a inne fryzjerki doglądały go, czy aby na pewno radzi sobie dobrze. Nikt nigdy nie miał problemu o to, że podcina komuś końcówki, albo robi delikatne koloryzacje. Jedyne do czego go nie dopuszczali to układanie włosów. Był w tym koszmarny, a nie miał na kim ćwiczyć. Nie było sensu ukrywać, gdzie spędza czas poza szkołą, nauczył się ignorować spojrzenia, które z początku napawały go lekkim strachem. Teraz już było dobrze, nie dostawał ataków paniki, gdy ktoś znajomy pojawiał się w salonie. Tylko czasem łomotało mu serce, ale powtarzał sobie, że nie robił nic złego. Uczciwie zarabiał swoje kieszonkowe.
— Jimin zaraz tutaj będzie, pewnie z Cherry, powinniśmy się zbierać — mruknął do Marka, gdy wycierał dłonie w ręcznik.
Yoongi za bardzo się nie mylił. Jimin, wraz ze swoją przyjaciółką szli już chodnikiem, rozmawiając ze sobą z ekscytacją. Oboje byli jednocześnie zdenerwowani i podekscytowani dzisiejszą randką. Cały czas chichotali między sobą.
Blondyn na dzisiejszą okazję nie ubrał się jakoś specjalnie odświętnie. Było zimno, jak na grudzień przystało. Święta były tuż za pasem, więc wszędzie w mieście rozwieszono najróżniejsze ozdoby, witryny przystrojone lśniącymi płatkami śniegu z papieru czy wszędobylskimi wizerunkami Świętego Mikołaja. Wracając jednak do minusowej temperatury, blondyn nie miał szansy zaszaleć ze swoim ubiorem. Założył jeden ze swoich ciepłych, grubych swetrów, tym razem w kolorze bordowym, do tego czarne, dość ciasne spodnie i czarne, ocieplane Timberlandy. Obowiązkowo opatulił się swoim beżowym płaszczem oraz szalikiem, żeby Yoongi nie musiał się o niego martwić. Wiedział, że póki są z nimi Cherry i Mark, nie mogą okazywać sobie uczuć. To prawda, przyjaciółka Jimina była na bieżąco informowana o relacji psiej hybrydy z wilczą, ale Mark nie miał o niej zielonego pojęcia i tak miało pozostać.
Kotka zaś ubrała na siebie śliczną, dziewczęcą sukienkę z umiarkowaną ilością falbanek, białą w małe, czarne kropki, przewiązaną kilkanaście centymetrów pod biustem wstążką z czarną kokardką. By nie zmarzły jej nogi, miała na sobie grube, czarne rajtuzy, a na stopach botki z uroczym futerkiem, na dość wysokim obcasie, ale za to i grubej podeszwie. Na całą stylizację również miała narzuconą swoją zwykłą, ciemnozieloną kurtkę oraz wełniany komin.
To właśnie Cherry prowadziła przyjaciela do salonu, bo ten nigdy w nim nie był.
— Matko, nadal nie mogę uwierzyć, że wyszedł z inicjatywą... — przeżywała, przyciskając dłonie opatulone rękawiczkami do czerwonych z zimna policzków.
— Przynajmniej już wiesz, dlaczego tak dziwnie się na ciebie patrzył — zachichotał psiak.
— Tobie jest łatwo mówić, Jiminnie! Ty i Yoongi już jesteście parą, macie pierwsze lody za sobą, a co ja mam powiedzieć? — jęknęła z udawanym wyrzutem, zakładając ręce na piersi.
Jimin zaczerwienił się, gdy dziewczyna głośno powiedziała, że on i Min oficjalnie są w związku. Nadal do końca nie potrafiło to do niego dotrzeć i miał ochotę piszczeć, gdy Cherry mówiła o nich jako parze.
— Jesteśmy ze sobą od paru dni... to nadal dla nas obu nowe, nie wiem czy na pewno mamy te pierwsze lody za sobą. Jest wiele kwestii związku, których nie poruszaliśmy i pewnie długo nie poruszymy... — wymamrotał, chowając nosek i usta w szaliku.
— Wiem, Jiminnie. Po prostu jesteście o kilka kroków dalej, niż ja i Mark i to jest na pewno ułatwienie w takiej sytuacji — wytłumaczyła, klepiąc przyjaciela po idealnie ułożonych blond włosach. — Nie chowaj się już tak w tym szaliku! Zaraz będziemy, to za tamtym rogiem. — Wskazała na zakręt tuż przed nimi.
Mark podskakiwał w miejscu, czekając aż jego kumpel ubierze swoją zimową kurtkę i owinie się szalikiem. Yoongi nie przepadał za czapkami, ponieważ krępowało to wilcze uszy, dlatego alternatywą dla wełnianego przykrycia głowy był kaptur bluzy, wyciągnięty przez kołnierz okrycia wierzchniego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro