Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37: „Znajomi są tacy problematyczni..." ~ Yoongi

(Shori: Wybaczcie, moi drodzy, że rozdziały są takie krótkie, ale niestety, nasz nieskończony zapas materiału... się skończył. Rozdziały piszemy więc właściwie na bieżąco, a chcąc wyrobić się w terminie wstawiamy właśnie takie, około 2k słów >< W najbliższym czasie długość się raczej nie zmieni, prosimy o wyrozumiałość!)

Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Blondyn przytulił się mocniej do o wiele cieplejszego ciała hyunga i zamknął oczy, zatapiając nos w czarnych kosmykach. Delikatnie drżał, bo gorący oddech Yoongiego muskał co chwilę skórę jego szyi, ale było mu jednocześnie przez to tak dobrze, że niemal kręciło mu się w głowie od nadmiaru pozytywnych emocji.

Zaczął czule przeczesywać włosy starszego tak, jak wcześniej. Sam na swoim przykładzie wiedział, że pieszczot nigdy dość, więc nie skąpił ich Minowi, głaszcząc go w taki sam sposób, jak parę minut temu – jeździł dłonią od włosów, przez uszka, do szyi i policzków. Uderzyła w niego świadomość, że mógłby zostać tak już na zawsze, właśnie tu z tym chłopakiem oraz wszystkim, co w sobie posiadał. Jimin w tym momencie nie chciał niczego więcej.

Ich czułe pieszczoty przerwał nagle dźwięk telefonu, rozbrzmiewający prosto z plecaka Yoongiego. Właściciel pokoju o mały włos nie zleciał z wąskiego łóżka, gdyby nie obejmujące go ramiona blondyna. Nie spodziewał się żadnego telefonu, w sumie nikt poza mamą nie dzwonił do niego, chyba że Hoseok, albo Namjoon na WhatsApp'ie. Tak rzadko otrzymywał wiadomości głosowe, iż zapomniał, że ma telefon ustawiony na pełen dźwięk. Każdy kto go znał wiedział, że najlepiej napisać do niego SMSa lub wiadomość na KakaoTalk czy Messengerze, ponieważ przez telefon jąkał się jeszcze bardziej, niż w prawdziwym życiu. Oczywiście, nikt nie wiedział o jego „małej przypadłości", ponieważ wszystkim powtarza, że słuchanie muzyki jest ważniejsze niż rozmowa. Czasem dzwonił jego ojciec, gdy nie mógł połączyć się z mamą, ale teraz było na to za wcześnie, w Korei był już następny dzień, gdzieś piąta rano. Z resztą, ci „wszyscy" ograniczali się do wyżej wymienionych osób, nie ma go nawet na klasowej konwersacji, ponieważ nie posiadał Twittera. No i teraz ma jeszcze Jimina... i właśnie uświadomił sobie, że nie ma jego numeru, a są parą.

W rytm rapującego Khalify, sturlał się z wygodnego materaca na czyste panele i sięgnął do swojego plecaka. Zaczął przeszukiwać zewnętrzne kieszonki i gdy już miał otwierać zamek główny plecaka, muzyczka ustała. Zmarszczył brwi zirytowany, ponieważ przerwano mu mizianie za uchem, a nie zdążył odebrać. Nim znów wstał z klęczek, dźwięk dzwonka rozbrzmiał na nowo, niosąc się echem po malutkim pokoju i potęgując swoją głośność wibracjami.

Zirytowany do granic możliwości, dorwał srebrnego smartfona, dostrzegając nieznany numer. Pomyślał, ze to może jakaś klientka mamy, której z rozmachu zapisał przypadkiem swój numer, dlatego odebrał od razu.

— Tak słucham?

— Yoongi? — Po drugiej stronie rozbrzmiał męski głos, którego wilcza hybryda nie rozpoznała. Wbił wzrok w jeden punkt przed sobą, całkowicie skupiając się na rozmówcy, tym samym przeszukując w pamięci tonacje tego mężczyzny.

— Zależy z kim rozmawiam. — odpowiedział niepewnie po chwili ciszy.

— Cześć, tutaj Mark Lee, kojarzysz mnie? Siedzimy razem na biologii i czasem wpadasz do mnie do radiowęzła.

— Dawałem ci mój numer? — spytał zdziwiony, marszcząc brwi jeszcze bardziej. Przez jedną sekundę nie podobało mu się to. Wszystko idealnie pasowało, chłopak który do niego dzwonił to przecież też Koreańczyk... kto wie, co...

„Stop, Yoongi, obiecałeś się nie dać ponieść paranoi."

— Nie, ale David, kapitan twojej drużyny koszykarskiej, mi go dał. Mam sprawę do ciebie — przez dobrą chwilę Yoongi próbował skojarzyć gościa, ale bardziej się przejął tym, że nie było go na treningu już kilkanaście razy, niż tym, że nie wie, kto był kapitanem.

— Nie lubię załatwiać czyiś spraw. — Niemalże burknął do słuchawki. Naprawdę nie lubił tego robić, szczególnie, że byli tylko ziomkami i ich jednym wspólnym tematem była muzyka.

— To nic strasznego. Wiem, że kolegujesz się z Jiminem, a on ma przyjaciółkę – Cherry — tutaj rozmówca przerwał na chwilę, a wilcza hybryda spięła ramiona, czując się coraz bardziej skołowana.

— Co w związku z tym? — spytał Yoongi nieco ciszej, obawiając się odpowiedzi.

— Może zaproś Jimina na jakieś lody, albo do kina i weźmiecie swoich najlepszych przyjaciół ze sobą? — Mina zatkało. Spojrzał aż na wspomnianego blondyna, który wyginał się na łóżku w bliżej nieokreślonej pozie, zerkając w stronę siedzącego na ziemi wilka. Yoongi poczuł silne wypieki na policzkach, gdy pomyślał sobie, że byłaby to RANDKA. A skoro został już chłopakiem blondyna, to chyba wypadałoby go tak traktować. No ale... psia hybryda nie wyglądała na taką co by to lubiła.

— Nie jesteśmy żadnymi przyjaciółmi. A już na pewno nie najlepszymi.

— Yoongi, tylko tyle usłyszałeś? Cherry nie chce się ze mną umówić, to muszę ja wziąć sposobem!

— Nie jęcz mi do telefonu. Pogadamy jutro w szkole — po tych słowach brunet rozłączył się. Opuścił ramiona, a telefon odłożył na swoje udo.

Co się właśnie stało?

Jimin zaś nadal leżał na łóżku, podpierając się na łokciach, a jego oczy były szeroko otwarte, nadając sobie szczenięcy wyraz. Co prawda podejrzewał, że Mark może mieć jakieś zamiary względem jego przyjaciółki, ale nigdy nie myślał, że chce się z nią umówić. Zwłaszcza, że dziewczyna ewidentnie przed nim uciekała, jakby ją przerażał. Albo... może się jej podobał? Takiej opcji nigdy nie brał pod uwagę.

Spojrzał pełnym zdziwienia wzrokiem na hyunga, który nadal siedział na podłodze przed plecakiem, klikając coś w swoim telefonie.

Jeju... Jemu naprawdę podoba się Cherry? — spytał, jakby potrzebował jasnego potwierdzenia (choć przecież słowa Marka były już wystarczająco jasne).

Yoongi wziął głęboki oddech. Trochę się zestresował, a pytanie młodszego puścił koło uszu. W głowie wyszukiwał różnych wersji pytania „umówisz się ze mną?". To pierwsze wydawało mu się zbyt bezpośrednie, po za tym, są już razem, takie pytanie byłoby nie na miejscu. Dlatego powstała druga wersja „pójdziemy na lody?", ale ta wersja też odpadła bardzo szybko ze względu na swoją... dwuznaczność. Mina poniosła wyobraźnia w te miejsca, w które nie powinna, dlatego szybko zapytał:

Kiedy masz czas?

Psiak aż usiadł, bo doskonale zdawał sobie sprawę, co idzie za tym pytaniem. Puszysty ogon niemal natychmiast zaczął wesoło merdać, zderzając się raz po raz z materacem, uszka uniosły się w zainteresowaniu, a oczy rozbłysły. Zapewne gdyby był sam, zacząłby piszczeć i turlać się po łóżku. W końcu nie dało się zaprzeczyć, że Yoongi chce go zaprosić właśnie na randkę.

Zawsze! — powiedział pierwsze, co nasunęło mu się na język, a szeroki uśmiech już uformował się na jego twarzyczce. — Jestem dostępny siedem dni w tygodniu, hyung!

Ale ja mówię serio, nie chcę, żeby się twoi rodzice się denerwowali... — Speszony Yoongi odwrócił wzrok, sięgając ręką do swojego karku, który zaczął niespiesznie masować palcami. Dlaczego to było takie trudne? W dodatku duże, radosne, kasztanowe oczy nie pomagały mu się skupić. — Bo... chciałbym cię zabrać na kręgielnię, a potem może na coś do jedzenia? I wziąłbyś Cherry, żeby Mark już więcej do mnie nie wydzwaniał... Znaczy, na jedzenie poszlibyśmy sami... — W trakcie wypowiedzi zmienił koncepcje, bo zdał sobie sprawę jak to wygląda. A po drugie... trochę się przeraził, że tamta dwójka mogłaby się dowiedzieć o ich związku i jeszcze to gdzieś rozgadać. Wolał, żeby na tak wczesnym etapie wszystko zostało między nimi, plotki chyba by go dobiły. A po trzecie, liczył trochę na czas sam na sam z tym uroczym chłopcem, który aż cały drżał z emocji na łóżku.

Jak dla mnie brzmi super! — niemalże pisnął blondyn, wciąż szeroko uśmiechnięty.

Sama perspektywa spędzenia czasu z hyungiem na czymś podobnym do randki była niemalże jak spełnienie jego najskrytszych marzeń. Nigdy by nikomu się nie przyznał, ale w ostatnim czasie często przyłapywał się na wyobrażaniu sobie, jak mogłaby wyglądać ich pierwsza randka. Nie oczekiwał żadnych fajerwerków. Chciał po prostu spędzić miły dzień z chłopakiem, którego lubił. Może poszliby do jakiejś kawiarni, a może kupiliby jakieś jedzenie na wynos i zjedli w parku? Możliwości było naprawdę dużo.

Min posłał w stronę uroczej, psiej hybrydy bardzo delikatny uśmiech. Ledwie uniósł kąciki swoich ust, ale był pewien, że bystre, kasztanowe oczy to wyłapały. Pochylił się w jego stronę, dotykając czubkiem swojego nosa o jego, zaczynając je delikatnie o siebie ocierać. Przymknął oczy.

Zadzwoń może do swojej przyjaciółki i powiedz jej o tym, hm? Chcę mieć to już z głowy — skrzywił się nagle, odsuwając nieco. — Nie lubię załatwiać czyichś spraw.

Blondyn westchnął, ale posłusznie kiwnął głową. Z ogromną niechęcią odsunął się od Mina, wygrzebując telefon z kieszeni spodni (swoją drogą, był pod wrażeniem, że nie wypadł). Nie spodziewał się ze strony rówieśniczki aż takiego entuzjazmu na pytanie odnośnie podwójnej randki. Oczywiście, szybko zdała sobie sprawę, iż piszczy, przez co speszona dała swoją zgodę i pożegnała się. Jimin mimowolnie chichotał, słysząc jej nienaturalny entuzjazm. Zaczął się nawet w pewnym momencie zastanawiać, czy kiedy opowiadał o Yoongim brzmiał tak samo.

Odłożył telefon na bok i z zadowolonym pomrukiem przytulił się na powrót do boku hyunga.

Zgodziła się. Sprawa załatwiona. — poinformował go krótko, mrużąc oczy z przyjemności, kiedy oparł policzek na ramieniu bruneta, a zapach lasu po deszczu uderzył w jego nos.

Yoongi podniósł głowę do góry po chwili, by spojrzeć ze swojej perspektywy na Jimina. Nie rozchylił oczu, wciąż mając je nieco przymknięte, przez przyjemne dreszcze, jakie odczuwał dzięki dotykowi drobnych palców. Zachowywały się one, jakby dobrze wiedziały czego potrzeba wilkowi, pieściły tuż koło ucha, albo zjeżdżały przyjemnie na kark.

Wydaje mi się, że dlatego Mark zaczął się ze mną kolegować. — odezwał się po chwili. — Wiedział, że mamy, że sobą kontakt i wiedział, że to twoja przyjaciółka — burknął.

Jimin skrzywił się. Z jednej strony chciał zapewnić swojego chłopaka, że na pewno Mark chciał po prostu poznać Yoongiego lepiej, a z drugiej dużo rzeczy świadczyło przeciwko temu, a nie chciał okłamywać starszego. Zresztą, wątpił, czy by mu uwierzył.

Myślę, że to prawdopodobne. — odparł szczerze, patrząc na to wilka z góry z troską i czułością w oczach. — Ale skoro go nie spławiłeś musi mieć coś w sobie — dodał, cicho chichocząc.

Słucha dobrej muzyki i mamy razem biologię. — Starszy wymienił te dwie rzeczy, ale słychać było w jego tonie nutę zamyślenia.

Istotnie, zastanawiał się kiedy to się stało, że nawet polubił syna dyrektora. Na początku tylko mijali się na korytarzu, aż w końcu rówieśnik wilka dosiadł się do niego na wspomnianej lekcji i sam zaczął zagadywać Mina. Nie wiedział, czy miał mu za złe to, że głównym czynnikiem decydującym o ich znajomości była przyjaciółka psiej hybrydy. Wiedział, że nie powinien być taki surowy, ale było mu trochę przykro z tego powodu.

Na nowo wtulił twarz w miękki sweter swojego chłopaka, chłonąc zapach, bardzo ucieszony faktem, iż ma go koło siebie. Czuł się spokojny, coraz bardziej odprężony i nawet zaczynał się cieszyć z zaplanowanego wyjścia.

Ale na pewno pójdziemy potem na to jedzenie tylko we dwoje? — spytał z nadzieją, jakby chciał się upewnić.

Twarz młodszego natychmiast się rozpromieniła, szeroki uśmiech rozświetlił jego delikatne rysy. Energicznie pokiwał głową, szurając policzkiem o łóżko.

Oczywiście, hyung! — W oczach psiaka lśniły iskierki szczęścia i kiełkującej powoli ekscytacji. Już nie mógł doczekać się tego spaceru, a to przecież nie było nic takiego. Ale dla Jimina każda chwila z Yoongim była na wagę złota, dlatego nie mógł się nie cieszyć, gdy ten proponował mu jakiekolwiek wyjście razem. — A kupimy gorącą czekoladę, kiedy będziemy wracać? — spytał z nadzieją, mając w głowie ten niewielki sklepik przy wejściu do parku, w którym znajdował się automat do ciepłych napojów.

Kupimy, o ile nie zamarznie szybciej, niż my. Ostatnio strasznie zimno jest, nawet ja to zauważyłem. — mruknął cicho brunet.

Jako wilcza hybryda temperatura jego ciała była o jeden stopień wyższa niż zwykłego człowieka. Rozbieżność nie była duża, ale odczuwanie temperatury przez Yoongiego znacząco się różniło. W te chłodniejsze dni nie potrzebował aż tak grubych ubrań jak przeciętny człowiek. Gdy jest zimno, zapachy unoszą się dość nisko, dlatego nie przepadał za bardzo za zimą lub jesienią. Często nosił maskę na twarzy, wzbudzając tym zainteresowanie ludzi w ich małym miasteczku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro