Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32: „Pani Min wcale nie jest okrutna!" ~ Jimin


Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Jimin, tutaj, praktycznie na nim, usnął, jest piękny, tylko dla niego, tak blisko.

O cholera... — szepnął sam do siebie, czując uścisk w piersi, przez emocje, które przedzierały się przez jego ciało. Przełknął ślinę.

Nie wierzył, że ma kogoś tak uroczego na wyciągnięcie ręki. Chyba nadal nie potrafił tego dostatecznie docenić, bo zaczął panikować, że jest aż tak blisko. Nerwowo oblizał swoje wargi, nie spuszczając wzroku z tych jiminowych. Dwoma palcami uniósł jego podbródek. Wstrzymał oddech przyglądając się jego buzi z tej perspektywy. Miodowa skóra idealnie pasowała do odcienia jasnych włosów Parka, nie było mowy, aby nie było w nim czegoś, co by nie zauroczyło Yoongiego. Tak, zauroczyło. Nawet charakter, choć uparty, to gdyby nie on, nie leżeliby teraz w swoich ramionach.

Nieśmiało obniżył swoją głowę na tyle ile mógł, aby swoim nosem sięgnąć tego drobnego od chłopaka i spełnił jedną ze swoich myśli, miziając je o siebie. Uśmiechnął się lekko przy tym, czując się pewniej.

Blondyn zaś tylko westchnął cicho przez sen, owiewając tym samym policzki Yoongiego swoim ciepłym oddechem, i poruszył się lekko, zaciskając na moment palce na włosach hyunga, żeby zaraz z powrotem całkowicie rozluźnić wszystkie mięśnie, zasypiając jeszcze głębiej.

Zapewne gdyby nie spał, jego biedne, nastoletnio zakochane serce po prostu nie wyrobiłoby z uderzeniami. Odkąd tylko poznał starszego chciał być z nim blisko, nie miał pojęcia skąd u niego się to brało. Podejrzewał, że po części maczał w tym palce instynkt, mówiący: „Dobry materiał na partnera, bierz go" oraz jego własna ciekawość. Jak powszechnie wiadomo, im bardziej ktoś jest niedostępny, tym bardziej chcemy go mieć. Jimin nie był wyjątkiem od tej reguły. Ale po części chciał też pomóc hyungowi, uczynić jego życie w Stanach trochę mniej bezbarwnym, po prostu go uszczęśliwić. Nim w swojej znajomości doszli do właśnie tego punktu, mimo że nie minęło wcale wiele czasu, to kosztowało to Parka kilkanaście nieprzespanych nocy, wiele łez i wiele obaw, które swoją drogą tliły się wciąż gdzieś w zakamarkach jego serca. Wiedział, że gdyby Yoongi teraz go odrzucił, cierpiałby o wiele bardziej, niż te dwa miesiące temu.

Brunet odsunął się, kładąc głowę na poduszce i patrząc w sufit. Serce w piersi tak mocno mu waliło, iż fizycznie odczuwał ból w żebrach. Z wolnej dłoni zrobił prowizoryczny wachlarz, którą zaczął machać sobie nad twarzą. Spiekł prawdziwego raka i bardzo się cieszył, że Jimin nie wie o żadnej rzeczy, która stała się przed chwilą. Próbował się uspokoić, ale było to dla niego bardzo ciężkie, ponieważ emocje co chwilę budziły w nim myśli, które zaczynały go krępować i chciał piszczeć jak jakaś nastolatka, schować twarz w poduszce i nie wychodzić z pokoju przez kilka godzin. Ale nie mógł się ruszyć, dopóki Jimin spał na nim w najlepsze.

Finalnie Yoongi także usnął, zmęczony burzą emocji, która się przez niego przetoczyła w ciągu tych krótkich kilkudziesięciu minut. Spali tak w swoich objęciach, oboje czując się najlepiej na świecie. Tak dobrze, że minęły dobre trzy godziny, nim młodszy z tej dwójki w końcu zaczął delikatnie się wiercić i otworzył sklejone powieki.

W pokoju było ciemno jak w grobie, najwyraźniej pani Min musiała wyłączyć palące się światło. Przykryci byli także kocem, więc nie ulegało to najmniejszym wątpliwościom. Dzięki psim genom Jimin widział w ciemności lepiej, niż zwykły człowiek, lecz do takiego kota było mu daleko. Tam, gdzie nie-hybryda nie widziałaby nic, on widział zarysy konturów mebli czy innych przedmiotów. Wiele też pomagały zapachy, choć w aktualnej chwili otumaniony był silną wonią Yoongiego, która otaczała go z każdej strony.

Próbował w ciemności wypatrzeć jego twarz. Ewidentnie musiał leżeć przodem do Jimina, bo ten czuł muśnięcia jego oddechu na swojej twarzy. Niestety, po kilku nieudanych próbach poddał się i ostrożnie wstał, wysuwając się tym samym z ramion starszego (choć wcale nie chciał z nich wychodzić, musiał jednak sprawdzić, która jest godzina i czy nie jest spóźniony do domu). Zaczął szukać swojego telefonu, a potem przypomniał sobie, że zostawił go w kurtce. Jak zwykle.

Uchylił więc drzwi pokoju, a światło z saloniku trochę go poraziło, przez co zmrużył oczy. Jego uszka wychwyciły, że mama Yoongiego aktualnie robi coś w kuchni i cicho nuci pod nosem, więc skorzystał z okazji i przemknął się do przedpokoju po komórkę. Na szczęście, na powrót do domu została mu nieco ponad godzina, więc z ulgą odłożył urządzenie na poprzednie miejsce, planując wrócić tam, skąd właśnie przyszedł, czyli w objęcia hyunga.

Pani Min ciekawsko zajrzała do przedpokoju, gdy usłyszała ciche kroki, a ruch powietrza zwrócił jej uwagę. Nie dała jednak po sobie poznać, że coś zauważyła. Dobry humor kobiety spowodowany był rozwijającym się „romansem jej syna i najcudowniejszym Park uroczym Jiminem" jak to czasami nazywała szczeniaka, gdy opowiadała o nim swoim klientkom w salonie fryzjerskim. Nucąc piosenkę Celine Dione robiła gęsty, truskawkowy budyń, do którego dołożyła jeszcze prawdziwej konfitury z malin oraz starła gorzkiej czekolady na wierzch.

Yoongi natomiast spał tak twardym snem, że powrót blondyna na poprzednie miejsce w ogóle go nie ruszył. Spał z lekko rozchylonymi ustami, cicho pochrapując, a wilcze, puszyste uszko co jakiś czas podrygiwało, jakby próbowało strzepać niewidzialny kurz. Brunet od dziecka był bardzo samolubny w kwestii dzielenia się materacem łóżka. Zbyt mocno stresował się faktem, że przez sen może kogoś zepchnąć, albo niechcący uderzyć ręką, albo co gorsza przy zmianie pozycji kogoś obudzić. Dlatego teraz leżał skulony w kłębek, aby zająć jak najmniej miejsca, ponieważ jego podświadomość pamiętała, że nie był sam. Dzięki temu zasnął też tak mocno – czuł się bezpieczny, a ostatnio czuł się tak przy Hoseoku.

Jimin, wróciwszy do pokoju starszego, wczłapał półprzytomnie z powrotem pod koc, otulając się swoją jego częścią, która nie zdążyła wychłodnieć. Chętnie z powrotem przytuliłby się do Yoongiego, ale ten spał zwinięty w kulkę, a pozycja ta uniemożliwiała tulasy. Chyba, że na łyżeczkę, ale blondyn musiałby przenieść się pod ścianę, a teraz, kiedy już się położył, nie miał ochoty wstawać. Dlatego jedyne, co zrobił to przysunął się bliżej wilczej hybrydy, żeby móc czuć bijące od drugiego ciała ciepło i zapach. Tyle mu wystarczyło.

Przez kolejny kwadrans próbował z powrotem usnąć. Niestety, niewiele z tego wyszło. Skończył, wpatrując się w zaciemnione rysy twarzy hyunga i pogrążając się w myślach. W pewnej chwili przez szparę w rolecie do pokoju wlał się wąski strumyk księżycowego światła, padając prosto na Mina. Oświetlił niewielki fragment oka i policzka, a Jimin zamarł w bezruchu, przestając nawet oddychać, i chłonął ten widok wielkimi oczami.

Blask księżyca zdecydowanie pasował do Yoongiego, jak żaden inny. Park podziwiał niemo to, co widział, w głowie przystępując już do tworzeniu szkicu na bazę do obrazu. Nie spocznie, póki tego nie namaluje.

Starszy licealista dał kilka chwil psiej hybrydzie na podziwianie swojej osoby, bo zaczął powoli się wybudzać z fazy REM. Senne marzenia, które towarzyszyły temu etapowi spoczynku, zaczęły odchodzić w zapomniane, a z momentem otworzenia przez wilczą hybrydę oczu pamiętał zaledwie mgłę. Jego umysł nie skupił się zbyt mocno na widzianych obrazach, toteż po chwili całkowicie mu uleciały.

Takie powolne wybudzenie nie zburzyło widoków, jakie widział przed sobą Jimin. Ledwo ogarniający wilk wyglądał na najbardziej bezbronne stworzenie świata, które potrzebuje głaskania i tulenia. Nieświadom tego co robi, zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć, co się działo nim zasnął, a w przypomnieniu sobie wszystkiego pomogło mu spojrzenie kasztanowych oczu, które nieco zaskoczyły go tak blisko niego.

Jiminie — zaburczał zaskoczony, nie wiedząc za bardzo, co chciał przekazać przez wypowiedzenie imienia blondyna przed sobą.

Hmmm? — zamruczał psiak, nie odlepiając oczu od jego twarzy.

Dziękował w tym momencie niebiosom, że miał fotograficzną pamięć i będzie w stanie odtworzyć tę scenę niemal perfekcyjnie. Nie ruszył się też z miejsca, wciąż będąc zawiniętym w koc, leżąc na boku przodem do hyunga. Blade światło nie oszczędziło i Jimina, choć na niego padało o wiele subtelniej, tworząc jedynie wokół jego rozczochranych włosów księżycową aureolę.

Jest już późno, nie będziesz miał przechlapane? — spytał brunet. Nie wytrzymał naporu spojrzenia uroczego psiaka i uciekł wzrokiem. Przewrócił się na wznak i zaczął przeciągać, ukrywając swoje zawstydzenie w tym ruchu. — Długo spaliśmy?

Mam jeszcze godzinę na powrót do domu. — Młodszy uśmiechnął się sennie. — Nie jestem pewien. Chyba trochę ponad dwie godziny.

Sam też zaraz przewrócił się na plecy, przeczesując niesforne włosy palcami. Wciąż był trochę zaspany, lecz po jego sercu rozlewało się ciepło i spokój. Myśl o zbliżającym się rozstaniu z Yoongim wywoływała także nieprzyjemny ciężar w klatce piersiowej oraz dziwnego rodzaju niepokój. Jakby zostawiał bez opieki coś niezwykle ważnego. Cóż, po części tak było.

Nie chciał jeszcze iść; chciał zostać i tulić się do hyunga całą noc, napawać jego ciepłem i tym niezwykłym uczuciem przynależności. To tu było miejsce Jimina – przy boku wilczej hybrydy, a on wcale nie chciał się z tego miejsca ruszać. To niestety jeszcze nie podlegało jego woli. Ostatecznie był tylko dzieciakiem z liceum.

Yoongi ziewnął, nie zdając sobie spraw z przemyśleń Jimina. On sam nie chciał ruszać się z łóżka. Obecność psiej hybrydy krępowała go, ale jednocześnie znów chciał schować go w swoich ramionach i przytulić mocno; wdychać zapach słodkiej truskawki mieszany z soczystą maliną.

Nie skopałem cię? Czasem mam sny jak zwierzaki i biegnę ruszając kończynami — mruknął pod nosem chłopak. Rzadko rzucał takimi sucharami, ale teraz ewidentnie chciał nawiązać jakąś rozmowę z chłopcem.

Nie, hyung. Spałeś uroczo jak szczeniaczek — zachichotał Jimin, zaczynając bawić się rogiem miłego w dotyku koca.

Wiedział, że musiał powoli już zbierać się do wyjścia, ale ciało odmawiało mu posłuszeństwa, chcąc koniecznie zostać wśród pachnącej lasem pościeli wraz z hyungiem. Było mu ciepło, wygodnie i miał ważną osobę koło siebie, mózg nie widział potrzeby, aby wysłać odpowiednie impulsy i ruszyć Jimina z miejsca.

Chłopaki, zrobiłam dla was budyń! — Drzwi otworzyły się gwałtownie, a w nagle wpadającym świetle do pomieszczenia pokazała się postać matki bruneta. Yoongi nie zdążył przez to odpowiedzieć, że nie jest uroczy. Ani drgnął, bo kilka sekund przed jej brutalnym wtargnięciem usłyszał kroki kobiety.

Zaraz, mamo — mruknął i schował twarz w dłoni, odwracając lekko od uroczego blondyna, licząc, że tak zniknie. Ale niestety dziecinne zagrywki na nic się nie zdały, bo fryzjerka zapaliła światło, atakując brutalnie oczy dwójki.

Wstawajcie, muszę ci jeszcze wytłumaczyć, co jest w tym wypracowaniu — zarządziła kobieta i zostawiła licealistów znów samych. Wilcza hybryda rozchyliła swoje palce, spoglądając przez szpary na Parka, który także próbował zakryć oczy pod dłońmi.

Moja mama bywa okrutna, przepraszam.

Nic się nie stało! — odparł od razu blondyn, mrużąc oczy przez intensywne światło, które zdawało się wypalać mu gałki oczne od wewnątrz. — Zaraz się przyzwyczaję.

W istocie dość szybko przywykł do wszechobecnej jasności, musiał tylko trochę pomrugać i się porozglądać. W tym celu usiadł, znów czochrając blond włosy. Jego lewe uszko wywinęło się śmiesznie na lewą stronę, z czego nie do końca zdawał sobie sprawę, kiedy jeździł nie do końca przytomnym wzrokiem po pomieszczeniu.

Min nadal zakrywał swoją twarz dłońmi, nie mając zamiaru ruszać się ze swojego miejsca nawet o milimetr. Chciał zostać na wygodnej pościeli wąskiego łóżka, dzięki któremu mógł tulić się do uroczo pachnącej psiej hybrydy.

Jiminnie, nie chce stąd iść — stęknął marudnie, przewracając się na brzuch schował swoją buzię w poduszce. Tym samym uniknął jarzeniówek nieprzyjemnie palących wzrok wilka.

Jimin zerknął ze zdziwieniem na rozłożonego chłopaka obok.

Przecież nie musisz wstawać, hyung... Dam radę sam dotrzeć na klatkę schodową — odparł, kładąc się na chwilę z powrotem, żeby wtulić twarz w bok bruneta.

Mama cię nie wypuści bez zjedzonego budyniu — głos starszego był bardzo zdeformowany przez to, że nie wysilił się nawet, aby podnieść głowę z poduszki, gdy coś mówił. Nie zareagował, gdy znów poczuł ciepło ciała Parka przy sobie, ale w duchu zrobiło mu się bardzo miło.

Przyszedł moment, gdy leżenie z wciśniętą twarzą w materiał przyniosło Minowi problemy z oddychaniem. Ułożył zatem twarz na policzku, mając zamknięte oczy.

Nie wypuszczę cię samego na ulicę w tej okolicy. Odprowadzę cię do samochodu — dodał po chwili.

No dobrze... — westchnął Jimin, ale mimowolnie się uśmiechnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro