Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31: „Tak blisko..." ~ Yoongi

(Shori: Tak, zdaję sobie sprawę, że cytat Yoongiego był już w poprzednim rozdziale, ale jego narracja zdecydowanie bardziej pasuje do tego rozdziału)

Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Yoongi powrócił do powierzonego mu zadania. Zaczął czytać jakieś przypadkowe streszczenia czy artykuły o lekturze. W sumie, Werter to był idealny przykład do jego tezy, iż umieranie dla miłości jest bezsensem. O dziwo, jak już napisał pierwsze zdanie, to z każdym kolejnym nie miał już takiego problemu. Podobnie jak Jiminnie, słowa które zostawały na kartce, tworzyły proste zdania z suchymi faktami. Był pewien, że nie dostanie więcej, niż C z tej pracy domowej, ale też wyżej nie celował.

Pani Min przyglądała się temu w ciszy. Z zachwytem obserwowała, jak długopis w dłoni psiej hybrydy zostawia na kartce kreseczki, które tworzą coraz bardziej szczegółowy rysunek. Podzieliła też swoją uwagę na kartkę syna, który oczywiście robił notatki w języku koreańskim. No tak, przecież musiał zawsze robić po swojemu, a przy tym pod górkę.

Yoongi, daj mi to. Nie mogę patrzeć na to, co robisz. Czemu sobie tak utrudniasz pracę? Przecież to będzie dwa razy więcej roboty — kobieta pokręciła głową, zabierając synowi pisadło i zeszyt, w którym tworzył. Przeczytała jego skromne notatki i zaczęła coś skrobać.

Jimin tylko zachichotał i sam zaczął szukać już trzeciego argumentu. Korzystając z momentu, kiedy pani Min zajmowała uwagę bruneta, cichaczem kopsnął jego telefon i korzystając z okazji, że był odblokowany, zaczął szukać innych przykładów w literaturze, bo jemu też nie chciało się już myśleć, tak szczerze mówiąc.

Po około trzydziestu minutach, skończyło się na tym, że Pani Min siedziała ze swoim laptopem przy stole, mając okulary w ciężkiej oprawce na drobnym nosie i poszukiwała w internecie potrzebnych informacji. Pomiędzy palcami wolnej dłoni kręciła długopisem, w skupieniu śledząc tekst na monitorze sprzętu.

Mamo?

Nie teraz, synu, potem, okej? Weź Jimina i zajmij go czymś. Nie będzie się tak nudził przecież, to nasz gość — powiedziała gospodyni, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa. Zaczęła zaraz coś klikać i pisać.

Yoongi przeniósł wzrok na blondyna i wzruszył ramionami.

Co chcesz robić?

Jimin obejrzał się niepewnie na mamę bruneta. Nie chciał zostawiać jej samej z całą robotą, wydało mu się to bardzo niegrzeczne, ale kiedy pogoniła ich drugi raz w końcu odpuścił i ciężko westchnął. Rozważał chwilę pytanie Yoongiego, dumając, co mogliby robić, aż w końcu do głowy przyszła mu myśl, na którą lekko się zarumienił.

W-właściwie to nie widziałem nigdy twojego pokoju, hyung — zasugerował delikatnie, czując się jak aktor jakiegoś taniego serialu dla nastolatek. Ale nic nie mógł poradzić, że jego serce biło szybciej.

Nie ma w nim, co oglądać, twój jest dużo lepszy — mruknął starszy, wstając od stołu. Próbował sobie przypomnieć, w jakim stanie zostawił swoją małą klitkę, ale stwierdził, że nieważne jak wszystko byłoby tam poukładane, i tak będzie wyglądać jakby było zagracone. Pomieszczenie miało szerokość dwóch metrów, a długość prawie czterech.

Byłeś u Jimina w domu? — spytała pani Min z bardzo autentycznym zainteresowaniem, na co brunet się spiął i pociągnął Jimina za sobą, nie odpowiadając na pytanie rodzicielki. Spojrzał na Parka i pokręcił głową, żeby nie pytał o szczegóły, dlaczego nie przyznał się mamie.

Otworzył przed chłopakiem drzwi, które mieściły się w korytarzu przedpokoju, zaraz obok równie małej łazienki. Pomieszczenie faktycznie było małe, o białych ścianach i ciemnych meblach. Przy jednej ze ścian stało wąskie i dość długie łóżko, niechlujnie zaścielone. W nogach rzucone były ubrania starszego licealisty, które zaraz zebrał w rękę i wrzucił do jedno-drzwiowej szafy znajdującej się zaraz za łóżkiem. W pokoju brakowało światła, bo na ścianie znajdowało się małe okno, tuż przy suficie, zasłonięte dodatkowo żaluzjami.

Po przeciwległej ścianie znajdowały się wysokie regały, a pośrodku jednoosobowe biurko z krzesłem, także przykrytym w całości ubraniami nastolatka. Na półkach można było znaleźć wiele książek dotyczących muzyki, biografii znanych muzyków, przewodników po lasach oraz co najmniej tuzin figurek z kasztanów z różnych lat. Na małym biurku stał monitor od komputera-składaka. Min miał hobby związane z elektroniką, jako jedyny w tym pokoju nie wyglądał na stary, bo gdy przyjrzało się meblom można zauważyć odbity na nich czas, gdzie mama chłopaka próbowała ukryć to, malując je na czarno.

Blondyn rozglądał się po ciasnym wnętrzu, nie mogąc się nadziwić ile rzeczy można upchnąć w tak małej przestrzeni. Od dziecka żył w dostatku i nigdy za bardzo nie miał styczności z takimi małymi pomieszczeniami. I mimo tej ciasnoty nie czuł się w tym pokoju ani trochę przytłoczony. Przesuwał uważnie wzrokiem po każdym szczególe umeblowania, a kiedy już skończył powiedział:

Twój pokój też jest fajny, hyung. Można nawet powiedzieć, że pasuje do ciebie — Psiak uśmiechnął się do starszego. Wciąż stał w progu, bo nie miał pojęcia, co teraz ze sobą zrobić.

Brunet usiadł na łóżku i poklepał miejsce koło siebie, czując się trochę dziwnie. Jimin to pierwsza osoba, która odwiedziła jego pokój, odkąd wprowadził się do USA. Jedyną osobą, która wcześniej tutaj była to jego mama oraz Hoseok na kamerce. Oparł się plecami o ścianę obserwując poczynania blondyna. Nie wstydził się tego jak mieszka.

Nie lubię zamkniętych, małych przestrzeni. Z czasem się w nich duszę, dlatego najczęściej siedzę w kuchni, jeśli nie robię czegoś przy komputerze. — wyjaśnił.

Młodszy ostrożnie usiadł obok gospodarza, nieco zdenerwowany, za co wewnętrznie się karcił. Nie miał pojęcia skąd brała się w nim ta nieśmiałość, kiedy tylko zostawał z hyungiem sam na sam. Zwłaszcza, że nie był to pierwszy raz.

Rozumiem. Pewnie ci trochę ciężko, hyung... w sensie, bez lasu w pobliżu... Z tego, co widziałem to w okolicy oprócz niewielkich kęp drzew są same pola — odpowiedział łagodnie, także opierając się o ścianę i tradycyjnie podkulając swoje nogi.

Yoongi jak na złość nie spuszczał oka z Jimina, jakby się obawiał, że ten coś zaraz zepsuje w jego małym królestwie. W rzeczywistości sprawdzał, skąd aura chłopca tak nagle się zmieniła. Wyczuwalnie radość zmalała. Szybko zrozumiał dlaczego, gdy dostrzegł na wydatnych policzkach rumieńce.

Chciałbym kiedyś polecieć jeszcze do tego w Daegu. Tutejsze lasy nie są takie fajne. — burknął, przypominając sobie, że w większości są to jakieś dęby albo sosny. Ani widu, ani słychu nigdzie kasztanów, poza krótką alejką w ich mieście. (Rehteaa: krytykant się znalazł xD)

Na pewno kiedyś jeszcze tam wrócisz, hyung — Jimin ponownie zaprezentował swoje białe uzębienie. — Ale pamiętaj, żeby wziąć mnie wtedy ze sobą. Namalowałbym ten las jeszcze raz, specjalnie dla ciebie — dodał, a słowa te dosłownie same wyleciały mu z ust, przez co znów mimowolnie się zawstydził i delikatnie spuścił głowę, wbijając wzrok w kolana. — Je-jeśli oczywiście hyung chce...

Mina zatkało, bo nie spodziewał się tak śmiałej... propozycji? Bo wcale nie brzmiało mu to jak pytanie, a jakby właśnie czekali na taksówkę na lotnisko. Wewnętrzny wilk głośno zaskomlał, domagając się przytulenia kulki zawstydzenia, siedzącej obok niego, natomiast ciało starszego było jak sparaliżowane. Jedyną reakcję prezentował ogon bruneta, a raczej wesoło kiwająca się końcówka.

Tylko moja mama nie może wiedzieć, że razem tam lecimy, bo będzie domagać się zdjęć z każdej sekundy, najlepiej z naszą dwójką — parsknął, próbując obrócić to w żart.

Słowa wypowiedziane przez blondyna sprawiły, że wyobraził sobie, jak idą przez ten las za rękę, a to wciąż za bardzo go przerażało, żeby mogło stać się prawdą. Niechciany rumieniec wpłynął na jego twarz, nie umiał nawet zaprzeczyć! Nie zachowywał się tak jak on, a jeszcze w zeszłym tygodniu potrafił porządnie warknąć na chłopca.

Jimin przygryzł delikatnie wargę i zerknął na starszego, a widząc plamy różu malujące się na jego twarzy oraz podrygujący, czarny ogon, uśmiechnął się do siebie dość głupawo. Po klatce piersiowej psiej hybrydy zaczęło rozlewać się przyjemne, wszechogarniające ciepło, jakby ktoś wylał tam podgrzany miód. Ledwo zahamował też odruch skoczenia na Yoongiego i przylgnięcia do niego najściślej jak tylko potrafił, bo wszystkie kończyny aż świerzbiły go, by to zrobić. Został jednak na miejscu, jedynie jasny ogonek przesuwał się energicznie po pościeli, wywołując tym samym niewielki szum.

W takim razie, jesteśmy umówieni, Yoongi hyung — powiedział, starając się utrzymać w miarę normalny ton głosu. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wypowiedział imię starszego chyba dopiero drugi raz w życiu.

Puchate ucho wilka odwróciło się w stronę szumu, gdy ogonek chłopca, zaczął się poruszać i spojrzał tam, dostrzegając, że ich zwierzęce części ciała stykają się ze sobą. Powoli przesunął wzrok w kierunku pachnącej truskawkami hybrydy. Nie umiał z siebie wykrzesać jeszcze uśmiechu, ale potrafił wyciągnąć dłoń i pogłaskać bardzo, bardzo delikatnie miękkie futerko na ogonku Parka. Wiedział, że jest to bardzo czułe, a w niektórych sytuacjach również intymne miejsce do dotykania, ale nie mógł się powstrzymać i chciał sprawdzić czy włoski na ogonku, są tak samo miękkie w dotyku, jak te na głowie. Musiał przyznać, że futerko było bardziej delikatne, bardziej puszyste i chętnie przyłożyliby do niego policzek.

Uniósł wzrok, na twarz Jimina, a serce w jego piersi już od dawna przyspieszyło, ale nie zwracał na to uwagi. Wahał się, czy zgarnąć go do swoich ramion, chociaż całe ciało rwało się do tego. Imię starszego, wypowiedziane pełnymi wargami psiej hybrydy, sprawiło iż sam Min poczuł się mile połechtany na swoim ego, chociaż jedyne, co zrobił Park, to powiedział jego imię...

Wciąż nie był przekonany, do tego co robił, a jego myśli krążyły koło planów samotnego życia, ale ciepło bijące od ciała chłopca mocno go dekoncentrowało. Wyciągnął dłoń ponownie przed siebie, tym razem wędrując nią wyżej i zaczesuje niesforny kosmyk za uszko Jimina.

Park na moment wstrzymał oddech, kiedy od nasady ogona przez całą linię jego kręgosłupa aż do karku przeszedł przyjemny dreszcz, który sprawił, że oddech na chwilę mu się załamał. Jeszcze nikt poza mamą nie dotykał jego ogonka w tak czuły i delikatny sposób. Wlepiał teraz urzeczone spojrzenie w Yoongiego, a gdyby był postacią z jakiejś bajki w jego oczach pojawiłyby się serduszka, tak samo, jak wokół blond czupryny.

Rzeczą, która ostatecznie przesądziła o losie blondyna, był ten subtelny gest hyunga na jego jasnych włosach i uszku. Po prostu więcej nie myślał, poderwał się z miejsca, dość niezdarnie pokonał odległość między nim, a starszym, po czym mocno objął jego pas, przyciskając się do boku wilczej hybrydy. Czubek głowy wcisnął w zagłębienie szyi Mina, a policzek oparł gdzieś na obojczyku. Znów poczuł to specyficzne uczucie bycia na swoim miejscu, w otoczeniu bezpiecznego ciepła i woni lasu.

Brunet nie miał nawet czasu na reakcję, ponieważ ruchy psiej hybrydy był naprawdę bardzo szybkie. Rozłożył ręce, gdy ciało Parka ściśle przyległo do jego. Dopiero, gdy słodki zapach truskawek dotarł do nosa młodego wilka, zaczął się rozluźniać i powoli obejmować szczupłe ciało Jimina.

Oparł swój policzek na czubku jego głowy, delikatnie ocierając się nim o jego włosy, a ręką zgarniając go jeszcze bliżej siebie. Zarumienił się do swoich myśli, które brzmiały: „Na kolanach byłoby wygodniej". Nie był to pierwszy raz, kiedy mogli ściśle do siebie przylegać, ale Yoongi w kontaktach międzyludzkich odznaczał się okropną nieśmiałością.

C-chcesz na kolana? — zająknął się.

Zamiast odpowiedzieć słownie, młodszy po prostu to zrobił. Podniósł się ciężko na kolanach, przerzucił jedną nogę przez te hyunga i usiadł na nich okrakiem, od razu ponownie się w niego wtulając. Mimo że jego buzia była cała czerwona od zawstydzenia i innych, silnych emocji, jego ciało działało jednak w odłączeniu od woli, bo robiło rzeczy, których Jimin normalnie raczej nie odważyłby się zrobić.

Nie skupiał się jednak na tym, a na fakcie, że znów jest blisko Yoongiego, ich serca biją szybko obok siebie i oboje obejmują się ciasno. Przymknął oczy. Nie miałby nic przeciwko zostaniu tak do końca życia.

Min wstrzymał oddech, gdy patrzył na poczynania Jimina. Sam nie odważyłby się na taki pewny krok. Nie wiedział za bardzo co miałby zrobić z dłońmi, dlatego powoli objął go w pasie, a swój nos z miłą chęcią ukrył w jasnych włosach Jimina.

Uśmiechnął się lekko, wyczuwając woń szamponu, o który wczoraj poprosił chłopca. Nieśmiało ucałował go w psie uszko, przymknął przy tym oczy. Czuł się wtedy pewniej. Jimin cały się wzdrygnął, czując dotyk warg w tym miejscu i przycisnął mocniej do starszego. Położył głowę na jego ramieniu, napawając się ciepłem, jakie dostarczał mu hyung, oraz jakimś nowym stadium euforii, w którym jeszcze nie miał przyjemności się znaleźć.

Hyung... — szepnął blondyn w jego szyję. — Może połóż się na plecach? Będzie wygodniej... — zaproponował ledwo słyszalnie, chociaż wyczulone, zwierzęce zmysły i tak wszystko idealnie wyłapały.

Puchate, wilcze uszy wesoło podrygiwały, ukazując stan starszego licealisty. Podobnie jak wcześniej chłopak, nie udzielił ustnej odpowiedzi. Złapał mocniej Jimina w pasie i zaczął ich przekręcać tak, że po chwili mógł spokojnie położyć się na miękkiej pościeli, nie wypuszczając z objęć swojej uroczej, jasnowłosej kulki, której ogon co chwilę ocierał się o jego nogi.

Zaczął się przyglądać twarzy młodszego, z ulgą stwierdzając, że nie był jedynym zarumienionym tutaj, przez co czuł się po prostu lepiej. Czuł lekki dyskomfort z powodu świeżo zrośniętego żebra i ciężaru chłopca na sobie, ale nie dał po sobie tego poznać, zbyt mocno zaaferowany tym, że ma go tak blisko tylko i wyłącznie dla siebie. Wczorajsze demony gdzieś znikły, nikt mu tym razem z tyłu głowy nie podpowiadał, że nie powinien rozwijać tej znajomości dalej. Czuł się zbyt dobrze.

Jimin pomyślał jednak w tym całym chaosie uczuć o dobru bruneta, bo zsunął się nieco z niego (choć i tak połowa jego ciała opierała się na Minie), żeby całkowicie go nie zgniatać. Trochę zakręciło mu się w głowie przez combo mocnego zapachu hyunga, wydobywającego się z poduszki oraz od niego samego, dlatego ponownie zamknął oczy, opierając brodę o jego ramię.

Po kilku chwilach takiego leżenia w otoczeniu wzajemnego ciepła i woni, dłoń młodszego z klatki piersiowej Yoongiego powędrowała w górę, zaczynając z największą subtelnością głaskać najpierw jego szyję, potem gorący policzek, aż trafiła w ciemne włosy. Jimin nie zastanawiał się nad tym, co robił. Po prostu działał pod wpływem chwili i własnego instynktu.

Serce bruneta zaczęło wybijać nierówny rytm, gdy krótkie paluszki chłopaka płynnie przemieszczały się po jego ciele, zmierzając do najczulszego miejsca, tuż przy uchu. Gdy opuszki dłoni Jimina spotkały się z jego skórą, czuł w tych miejscach przyjemne mrowienie rozchodzące się po całym ciele. Na rękach pojawiła mu się gęsia skórka, a on sam cicho westchnął, pozwalając sprawiać sobie taką przyjemność.

Roztapiał się pod dotykiem Parka, tak samo jak wewnętrzny wilk, który w głowie Mina dotykał wilgotnym nosem tego od psiej hybrydy i łasił się najmocniej, jak się dało. Sam Yoongi naładowany był ogromną ilością endorfin, otoczony taką ilością czułości.

Jimin uspokajał powoli szalejące uczucia, aż w końcu wypełniało go tylko jedno – niebywałe szczęście. Chciał powiedzieć hyungowi tyle rzeczy; że uważa go za niezwykle wartościową osobę, że uwielbia spędzać z nim czas, że uwielbia być z nim blisko, że zawsze będzie go wspierał, a przede wszystkim – że bardzo, bardzo go lubi. Na przyznanie się do zauroczenia nie miał już takiej odwagi. Chciał jednak powiedzieć to wszystko, ale bał się, że spłoszy tym samym Yoongiego. Czuł, że starszy nie potrafi się do końca odnaleźć w tej sytuacji i w ich... nowej relacji (bo z pewnością była zupełnie inna, niż na samym początku), dlatego dokładanie mu takich wyznań mogłoby go po prostu odstraszyć. Widocznie nie bardzo chciał angażować się w tę znajomość, dlatego Jimin musiał działać subtelnie i po cichu, żeby jakoś bruneta do tego przekonać.

W końcu doszło do czegoś, co w tej sytuacji było nieuniknione, zwłaszcza, że blondynek prawie nie spał w nocy z ekscytacji. Najzwyczajniej w świecie usnął z palcami w czarnych kosmykach i przyciśnięty do boku ich właściciela.

Brunet przymknął oczy, oddając się subtelnemu dotykowi chłopca, który z każdą sekundą stawał się coraz słabszy, aż ustał. Nie przeszkadzało mu to, zbyt mocno zajęty był napawaniem się bliskością Jimina i cudownym zapachem, jaki wokół siebie roztaczał. Ciepło, bijące od ciała chłopca wypełniało go jednocześnie zakłopotaniem i uczuciem spełnienia.

Zawsze myślał, że emocje, które w tym momencie przeżywał będą powodem słabości i ewentualnych porażek, a tymczasem to już kolejny raz, kiedy czuł coraz więcej siły.

Uchylił oczy, zerkając w kierunku uroczej buźki blondynka, dostrzegając, że ten chyba przysnął. Pulchne wargi były uchylone i lekko zdeformowane przez to, iż opierał policzek na kościstym ramieniu Mina. Skorzystał z tego, że Jimin nie wiedzoał o tym, że mu się przygląda. Tak naprawdę nie miał jeszcze okazji obserwować go dłużej, tak jak teraz.

Psia hybryda po prostu była... śliczna. Malutki nosek i oczy, otoczone jasnymi rzęsami rekompensowane były pełnymi wargami, obecnie lekko wysuszonymi, ale nie ujmowało im przez to atrakcyjności. Całkowicie przykuły uwagę wilczej hybrydy. Uniósł dłoń, nieśmiało przesuwając kciukiem po ustach chłopca, z zafascynowaniem obserwując jak te poddają się jego naciskowi i rozsuwają delikatnie. Nie chciał tego, dlatego szybko zabrał swoje palce, znów czując uderzenie gorąca na twarzy.

Jimin, tutaj, praktycznie na nim, usnął, jest piękny, tylko dla niego, tak blisko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro