Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30: „Dopiero zaczynamy, a ja już mam dosyć." ~ Yoongi

Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Cała droga do kamienicy Mina została przebyta przez nich przez około godzinę. Yoongi nie musiał sięgać nawet do plecaka po klucze, bo gdy tylko znaleźli się przed drzwiami od mieszkania starszego, otworzyły się one energicznie i przywitała ich uśmiechnięta kobieta.

Chodźcie, chodźcie, bo już wszystko podgrzałam! — powiedziała wesoło, wciągając ich do środka domu, pełnego zapachów różnych smakołyków.

Jiminowi aż ślinka naciekła do ust, dlatego czym prędzej zdjął wierzchnie ubrania wraz z butami i popędził radośnie za gospodynią do kuchni, a jego ogon merdał ukazując jego dobry humor.

Mogę w czymś pani pomóc? — spytał, stając w progu nagrzanego pomieszczenia i uśmiechając się szeroko.

Nie trzeba, siadaj przy stole, wszystko jest już gotowe — pani Min wciąż uśmiechała się szeroko. Po chwili do aneksu kuchennego dołączył Yoongi, z trochę rozczochranymi włosami i wilgotnymi końcówkami na grzywce.

Zanim przyszedł do kuchni, musiał skorzystać z toalety. Potrzebował trochę się ogarnąć, bo jego myśli już całkowicie uciekły do wspomnień z przytulającym się do niego Jiminem. A musiał się skupić, skoro chciał napisać to cholerne wypracowanie.

Blondyn posłusznie usiadł na swoim stałym już miejscu, cały czas będąc tak samo radosnym i cieszącym się do siebie bez powodu. Jakby co najmniej weszła mu faza po ziole. Do tego co jakiś czas zawieszał rozmarzone spojrzenie na starszym, choć po minucie czy dwóch się za to ganił, żeby po chwili znów to robić.

Zaraz potem przed nosem postawiono mu talerz z niezwykle apetycznie pachnącym posiłkiem, na który składał się filet z jakiejś ryby w złocistej panierce i średnia porcja frytek. Na widok tych niezdrowych pyszności żołądek Jimina zaburczał, nakazując mu jak najszybciej przetransportować do niego zawartość talerza.

Tak więc po dostaniu sztućców zaczął wcinać, aż mu się psie uszka trzęsły.

Nie bój się ości — zaczęła kobieta, podając też porcję dla jej syna i dla siebie. — Zazwyczaj kiedy kupuję filety, sama mielę go jeszcze raz i robię z niego pulpeciki, jakby to były kotlety mielone. — opowiadała wesoło, co chwilę wkładając sobie do ust frytki.

Yoongi słuchał swojej mamy z umiarkowanym zainteresowaniem. Wiedział, że po prostu chciała jak najbardziej zagadać Jimina, czego nie miał jej za złe. Sam w spokoju zajął się swoim posiłkiem, co chwilę zerkając na profil psiej hybrydy. Nie było prosto zachować pozorów przy własnej rodzicielce, myśli starszego licealisty ciągle uciekały w kierunku uroczego osobnika obok niego.

Bardzo go to dziwiło, ponieważ jeszcze kilka dni temu był pewien, że nie pozwoliłby mu nawet mówić do siebie, a dziś... a dziś myśli już tylko o tym, czy będą mieć czas się poprzytulać.

Jimin jak zwykle wsunął swoją porcję w dość krótkim czasie, kończąc jako pierwszy i zaraz chwaląc umiejętności kulinarne pani Min, która ponownie wciągnęła go w luźną konwersację. Niestety nie bardzo potrafił się na niej skupić, bo oczy ciągle uciekały mu do hyunga. Aż do momentu, kiedy ich spojrzenia się spotkały, a blondyn speszył się, odwracając szybko wzrok.

Brunet podsunął Jiminowi swój talerz, na którym była jeszcze spora porcja frytek.

Yoongi, przecież mam jeszcze dużo frytek, mogę dorobić — oburzyła się kobieta.

Mamo, nic się nie dzieje. Ja i tak tego nie zjem — powiedział. W rzeczywistości chciał mieć pretekst, żeby posiedzieć jeszcze dłużej przy stole w swoim towarzystwie, niż żeby każdy się rozszedł na czas robienia jedzenia we frytkownicy.

Hyung... jesteś pewien? — spytał psiak, patrząc niepewnie na bruneta.

Cóż, nie pogardziłby dodatkową porcją, ale nie chciał też zabierać posiłku Yoongiemu

Tak, jestem pewny. Jedz — pokiwał głową w kierunku talerza, podsuwając go jeszcze bliżej blondyna. Sam wpakował sobie do ust frytkę, a na stół wyciągnął swój telefon i zaczął przeglądać na nim social media.

Nieco skonfundowany gość, spojrzał powtórnie na podsunięte mu, niedokończone jedzenie, a potem rozejrzał po wszystkich, jakby chciał się upewnić, że na pewno nie robi nic złego. Jednak Yoongi wciąż siedział w telefonie, a jego mama zbierała już talerze, więc blondyn nieśmiało wziął jedną frytkę, powoli ją przeżuwając. Nie minęło jednak nawet pięć minut, a reszta porcji też już wyparowała.

Jimin oparł się o oparcie swojego krzesła, czując się najedzonym, co wprawiło go w jeszcze większą euforię. Co rusz oblizywał wargi, bo miał wrażenie, że zostały na nich resztki soli i posmak oleju.

Najedzony? To chyba możemy zabrać się za to wypracowanie — powiedział starszy ze słyszalnym bólem w głosie, kiedy Jimin dokończył jego porcję. Spojrzał na chłopca nieco zagubionym wzrokiem, bo w sumie nie wiedział za co się zabrać. Przypomniał sobie o książkach z opracowaniami, które dziś wypożyczył tak, jak chciał Jiminie i poszedł po nie.

Pani Min w tym czasie pozbierała wszystko ze stołu i ułożyła w zlewie, mając zamiar umyć później, a nie przy gościu.

A jakie macie wypracowanie? — zagadnęła blondyna.

Pomogę hyungowi napisać wypracowanie na temat miłości. — odparł Park, szczerząc swoje białe zęby ponownie tego dnia, a puchaty ogon znów zaczął wesoło merdać.

Podchodził do tej sprawy zupełnie inaczej, niż Yoongi. Chciał jak najszybciej uwinąć się z pracą, żeby po prostu mieć to już za sobą, niż odwlekać w nieskończoność.

A żeby mój syn jeszcze wiedział coś o miłości. — Kobieta zaśmiała się serdecznie, naprawdę ten temat ją rozbawił. Po czym spojrzała poważnie na Jimina. — Chociaż, może coś tam wie. — Puściła mu oczko i odwróciła się do blatu, wyciągając karton pomarańczowego soku i dwie szklanki. Wiedziała, że Yoongi tego nie ruszy.

Po chwili do kuchni wrócił syn gospodyni domu, dzierżąc w dłoni książki, piórnik i kilkanaście kartek. Położył wszystko na stole, przy którym przed chwilą jedli.

Nie wiem, od czego zacząć. — powiedział na wstępie, siadając na swoim miejscu i rozkładając wszystko.

Jimin automatycznie zaczął rozkładać wszystkie książki i notatki, które wcześniej wyjął z teczki hyunga, wokół nich w taki sposób, jak zwykle to robił, kiedy uczył się samotnie w domu. Czyli ułożył potrzebne książki w swoistym półkolu na stole z notatkami po środku.

Najpierw muszę przeczytać twoje notatki, hyung, żeby wiedzieć, co dokładnie mamy napisać — odparł, zagłębiając się w lekturze starannego pisma i ignorując rumieńce, które zostały mu na twarzy przez uwagę pani Min.

Przyswoił dokładnie zawartość zapisanych kartek, po czym westchnął. Czyli mieli napisać najzwyklejszą rozprawkę problemową na temat „Czy za miłość warto umrzeć? Poprzyj tezę argumentami na podstawie dzieł literackich". Dość ciężki temat, ale blondyn był pewny, że sobie poradzą.

Musimy użyć co najmniej pięciu argumentów — mruknął, wciąż skupiając się na notatkach. — Więc jaką stawiamy tezę, hyung?

Że za miłość nie warto umierać? Tego chyba jeszcze nie było... — wymamrotał pod nosem brunet, oblizując nerwowo wargi. W sumie, nie chciał pisać kolejnej pracy o bezgranicznej miłości, gdzie człowiek heroicznie oddaje życie. Nie widział w takim zachowaniu sensu.

Mama wilczej hybrydy głośno prychnęła, słysząc słowa syna.

Oczywiście, że warto umierać dla miłości. Ile się słucha o rodzicach, którzy dla swoich dzieci poświęcają bardzo dużo. Już zapomniałeś o swoim ojcu? — spytała krytycznym głosem, na co Yoongi powstrzymał się od wykręcenia oczami. Aż za dobrze wiedział, że zejdzie na ten temat. To nie tak, że go nie lubił. Nie chciał go znowu wałkować i otwierać dopiero co zamykające się rany przeszłości.

Uszka psiaka mimowolnie się nadstawiły, żeby usłyszeć więcej interesujących go informacji, bo jak dotąd o ojcu Yoongiego nie słyszał nic. Czasami zastanawiał się, gdzie on może być i z góry założył, że albo nie żyje albo zostawił panią Min samą. Teraz ta druga opcja odpadała, więc pierwsza wydawała mu się najbardziej prawdziwa. Nie chciał jednak poruszać tego tematu, to nie była jego sprawa.

Według mnie dla miłości warto się poświęcać tylko w nielicznych przypadkach. — dodał swoje trzy grosze, skupiając wzrok na notatkach. — Na przykład takie „Romeo i Julia", najbardziej znany romans i tragedia na świecie, a moim zdaniem cała ta historia była całkowicie bez sensu.

Yoongi spojrzał na uroczy pyszczek hybrydy, słuchając jego wypowiedzi i analizując to sobie w głowie. W sumie, to co powiedział, miało sens, gdyby głębiej się nad tym zastanowić.

Jiminnie ma rację. — powiedział cicho, głównie dlatego, aby to Park zaczął pisać w końcu to wypracowanie, skoro podchwycił jakąś wizję na ten temat.

To widzę, że każde z nas prezentuje inną wartość. — powiedziała pani Min, ale w jej głosie nie było słychać żadnej agresji czy zawodu. Zauważyła jedynie ciekawą zależność pomiędzy nimi, a w głowie zaczął jej świtać ciekawy temat.

Blondyn wygrzebał ze swojego plecaka swój kółkowy notes, otworzył na pustej stronie, ponownie pochylił się nad plecakiem, szukając ręką swojego długopisu gdzieś na dnie, a gdy już go znalazł, zaczął pisać wstęp do rozprawki. Niestety, nie bardzo umiał używać jakiegoś barwnego słownictwa po angielsku, więc pisał najprościej jak tylko się dało.

Mruczał co chwilę pod nosem, skreślając raz po raz coś, co było źle lub mu się nie spodobało (to i tak była praca jedynie „na brudno"). Kiedy dotarł do miejsca, gdzie powinien postawić tezę, napisał zgodnie z wolą hyunga, że będzie próbował udowodnić, iż dla miłości poświęcać się nie warto. Opisał też jako pierwszy argument „Romeo i Julię" oraz poddał pod wątpliwość całą ich „wielką miłość". W skupieniu wytykał uroczo język, przyklejając go do górnej wargi.

Gospodyni przysunęła się bliżej Jimina i po chwili razem zaczęli pisać wstęp, wymieniając się uwagami co do poszczególnych fragmentów czy budowy zdań. Kobieta nie miała psiakowi za złe, że nie używał bogatego słownictwa, ani też go nie upominała. Kochała swojego syna i doskonale wiedziała, że on sam nie ująłby tego lepiej, dlatego też nie poprawiała chłopca, jedynie, jeśli był jakiś błąd gramatyczny.

Starszy licealista nie odzywał się, nie chcąc zniszczyć skupienia, jakie wytworzyła wokół siebie wspomniana wcześniej dwójka. W ciszy przyglądał się temu, co jest tworzone, nie wtrącając się, ani nie przypominając o swoim istnieniu. Było mu to na rękę. Lecz nie potrwało to długo, bo kiedy Jimin i mama Yoongiego dotarli do końca argumentu pierwszego, blondynek uniósł głowę i spojrzał na hyunga, uśmiechając się niewinnie.

Hyung, teraz twoja kolej wymyślić jakiś argument — powiedział, czując w środku wielką satysfakcję, bo Min nie miał jak się wykręcić, a Jimin wiedział, że ma jego mamę po swojej stronie.

Brunet podniósł wzrok znad swojej komórki, gdy usłyszał cichutki głosik Jimina. Nie do końca zrozumiał, czego od niego wymagano, bo zajął się „Hearthstonem" i nowy meczem. Odkaszlnął i wyprostował się, gdy dostrzegł jak dwie pary oczu wlepiają się w niego z wyraźnym oczekiwaniem.

A co już macie? — zapytał, jak gdyby nigdy nic sięgając po kartkę. Pani min wykręciła oczami.

Chociaż raz mógłbyś nie robić problemów z literaturą.

Umiem pisać tylko rap. — burknął, śledząc tekst, który został napisany okrągłym pismem Parka. Przyjemnie się na nie patrzyło. Będąc szczerym, większość czasu, w którym miał kartkę przed oczami, zajęło mu ocenianie wyglądu pisma Jimina, niż treści. — A jakie mamy lektury w szkole? — spytał, rozbrajając chyba wszystkich zgromadzonych. Nie chciał udawać kogoś kim nie był, wolał już zapytać, niż wyjść na głupka, jeśli nie miałby w czymś racji.

Jimin ledwo się powstrzymał od walnięcia facepalma w sam środek czoła. Czego on się spodziewał? Pokręcił głową w niedowierzaniu, chwycił jedną z książek, która leżała na blacie i wcisnął ją w ręce bruneta. Były to „Cierpienia młodego Wertera".

Masz, hyung. Na tyle jest opracowanie i streszczenie fabuły — dodał z westchnieniem, zaczynając rysować jakieś gwiazdki i serduszka na marginesie kartki.

Yoongi spojrzał na książkę, która wylądowała w jego dłoniach. Prawie utożsamiał się z jej tytułem, cierpiał wewnętrznie. Chociaż, gdyby wiedział, o czym jest, zapewne tak by nawet nie pomyślał. Zaczął przeglądać treść trzymanej lektury, w głowie jak mantrę powtarzając „nie chcę, nie chcę, nie chcę".

Tymczasem, pani Min zagadywała cichym głosem Jimina.

A jakie masz plany po szkole? — dopytywała chłopca, ignorując błagalne spojrzenia syna, które co chwilę rzucał w ich kierunku. Wyszła z założenia, że Yoongi musi się nauczyć wychodzić z twarzą z trudnych sytuacji.

Psiak nieco się spiął, jak zawsze na wspomnienie jego „planów" po szkole średniej. Nie bardzo miał ochotę wbiegać myślami w przyszłość, bo ta nie wyglądała dla niego zbyt zachęcająco.

Pewnie pójdę na jakieś studia na kierunku zarządzania. — westchnął, ściskając między wargami skuwkę długopisu.

Jakie zarządzanie? A co z malarstwem? — wtrącił się nagle Yoongi, zanim pani Min się odezwała. Spojrzała zdziwiona na swojego syna przez jego nagłe oburzenie.

Hyung, przecież mówiłem ci, że tata uparł się, żebym przejął po nim firmę — mruknął tylko Jimin. Naprawdę nie miał ochoty o tym rozmawiać. Od wielu już lat uciekał od tego tematu jak najdalej i nie chciał tego zmieniać. Nie miał serca zawieść ojca, mówiąc mu, że nic z tego i jego pierworodny syn nie przejmie firmy, a z drugiej strony jego pasja krzyczała w nim, protestując.

Starszy wypchnął policzek językiem, odrzucając książkę na bok i sięgając po telefon zrezygnowany.

Możesz prowadzić firmę i dorabiać sobie rysunkami na komputerze. Mówiłem ci, że pokażę jak używać tabletu graficznego — powiedział, wpisując coś w telefonie i przeglądając wyniki przeszukiwania.

Blondyn lekko się zirytował przez słowa starszego, więc wziął głębszy wdech, żeby wrócić do swojego spokoju ducha. Yoongi po prostu nie potrafił zrozumieć, że dla Jimina malarstwo jest najlepsze i najpiękniejsze w swojej pierwotnej postaci.

A ja ci mówiłem, hyung, że nie lubię się obchodzić z elektroniką, zwłaszcza w kwestii malowania — burknął, automatycznie krzyżując ręce na piersi.

Brunetowi faktycznie ciężko było to zrozumieć, ale patrzył też na problem chłopca pod względem ekonomicznym i tym, jak zaradzić jego pasji, a tym co musi robić w życiu. Niestety, aż za dobrze wiedział, co to jest kompromis i właśnie takie coś zaproponował Parkowi. Widząc, jak jego uszka i ogon się lekko nastroszyły, a policzki wypełniły powietrzem, mocno uwydatniając, odpuścił, nie chcąc żeby ten się złościł. Nie powiedział już nic więcej, wyszukując na Googlach jakiegoś ładnego streszczenia o tragicznej miłości Wertera, bo to na tyle książki było zdecydowanie za długie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro