Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28: „Za bardzo mnie kusiło..." ~ Yoongi

Normalna czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Blondyn przytulił się do swojego miękkiego, pięknie pachnącego termofora, czując, że przestaje wreszcie dygotać z zimna. Min miał odruch głaskania, niestety, dziwnie było mu miziać plecak chłopca, zamiast miękkiego materiału płaszczyka pomiędzy jego łopatkami.

Pozwolił mu na każdy ruch, czerpiąc z tej bliskości niesamowitą energię, której nie przejawiał nawet na treningach koszykówki. Nozdrza wypełnione były słodkim zapachem mochi, wprawiając go, o dziwo, w czułostkowy humor. Uniósł swoją dłoń do góry, delikatnie muskając opuszkami końcówki jasnych włosów szczeniaka, po chwili strącając krępacje całkowicie na bok, a smukłe palce starszego licealisty wtopiły się w miękkie, pachnące malinami kosmyki.

Cieplej ci? — spytał cicho, czując rozchodzący się dreszcz po całym ciele, w każdym miejscu, gdzie mała dłoń psiej hybrydy dotykała go na plecach.

Tak, o wiele. — odmruknął Jimin, czując ciepło rozchodzące się powoli po jego ciele.

Ścisnął mocniej pas hyunga, zamykając oczy przez to niezwykle przyjemne głaskanie. A potem wpadł na pomysł. Yoongi przecież też lubił mizianie za uchem. Dlaczego miałby się nie odwdzięczyć?

Tak więc wydobył lewą rękę spod kurtki wilczej hybrydy i wsunął palce w ciemne, nieco sztywnawe włosy, zaczynając przesuwać delikatnie paznokciami po skórze głowy, natrafiając zaraz na szpiczaste ucho, pokryte czarnym futrem, za którym zaczął trochę mocniej drapać.

Starszy nie spodziewał się takiego ruchu ze strony Jimina, przez co z jego ust wydobył się niekontrolowany jęk przyjemności. Po tym dźwięku zagryzł usta, prawie do krwi, a przyjemny dreszcz w kilka sekund sprawił, że cały się skulił, opierając ciężar ciała na blondynie. Dosłownie zmiękły mu kolana.

Wilcze uszko lekko drgało, unosząc się i kładąc, nad czym zupełnie nie panował. Rozpływał się pod tym dotykiem krótkich paluszków Parka. Mało puszysty ogon wesoło przecinał powietrze, a w tym momencie nie przypominał dorastającego wilka, a domagającego się pieszczot małego wilczka, który przy okazji chciał się bawić.

Oparł czoło na ramieniu chłopca, ponieważ na jego twarz wstąpił okropny rumieniec, nie chciał, aby został zauważony. Nie sadził, że takim gestem Jimin zdobędzie nad nim całkowitą władzę.

Ten zaś, gdyby wiedział, że hyung tak zareaguje na pieszczoty, zrobiłby to już kilka godzin wcześniej. Mimowolnie uśmiech wstąpił na jego buzię i dalej naprzemiennie drapał i głaskał Yoongiego za uszkami czy po włosach. Po jego sercu rozlało się przyjemne ciepło, kiedy tulił do siebie bruneta, który opierał się na nim prawie całym ciężarem, jakby przez to mizianie stał się zupełnie wiotki i zdany na Jimina.

Bo było tak w stu procentach, całkowicie poddał się dotykowi psiej hybrydy, ignorując nawet fakt, że stoją na środku chodnika, otoczeni kamienicami. Przecież każdy mógł ich zobaczyć. Policzkiem zaczął ocierać się o ramie chłopca, nieświadomie zostawiając na nim swój zapach.

Gdzieś zniknął młody, zaborczy wilk, a zastąpił go ten pragnący bliskości drugiej osoby i jej dotyku przy swoim włochatym uchu.

Jiminie, czemu nie miziałeś mnie tak na kanapie? Byłoby wygodniej... — wypowiedział na głos swoje myśli.

Nie wiem, hyung. Wtedy o tym nie pomyślałem — odparł cicho blondyn, nie zaprzestając czułych gestów. Z fascynacją obserwował przymilającego się do niego Yoongiego, nie mogąc nacieszyć oczu i serca tym widokiem.

„Jeśli tak ma być za każdym razem to zdecydowanie będę robił to częściej!"

Jego uszka zarejestrowały samochód rodzinnego szofera jeszcze nim wjechał w ogóle w tą ulicę, dlatego wciąż przyciskał do siebie bruneta, dotykając wrażliwych punktów na jego głowie.

Yoongi był zbyt skupiony na odczuwalnej przyjemności, żeby słyszeć to, co dzieje się wokół niego. Jeszcze przez chwilę łasił się do ramienia policzkiem, by za chwilę zacząć wodzić po nim czubkiem nosa, idąc w kierunku szyi młodszego, skąd dobiegał go niesamowity zapach malin i truskawek, prawie tak samo intensywny jak przy uszku blondynka.

Nigdy nie byłem fanem truskawek, a teraz nie mogę przestać cię wąchać — przyznał. Widocznie w tym stanie rozwiązywał mu się także język i nieświadomie zaczął zawstydzać Jimina swoimi tekstami.

Hyu-hyung... — zająknął się Jimin, a więcej krwi dopłynęło do jego policzków, które i tak był już różowe od zimna.

Oddech Mina na jego szyi łaskotał, powodując także lekkie dreszcze i ponownie to dziwne mrowienie w brzuchu. Czy to te słynne motylki, o których tyle czytał w książkach? Nie był pewien, ale nie miałby też nic przeciwko dalszej weryfikacji tego zagadnienia. Dlatego odchylił nieco głowę, robiąc miejsce Yoongiemu, a kątem oka zobaczył czarny samochód, wjeżdżający w ulicę. Nie miał jednak ani siły, ani ochoty odsuwać od siebie wilczej hybrydy.

Za nim dotarł do szyi szczeniaka, Yoongi musiał odsunąć na bok szalik blondyna, zasłaniając mu brodę oraz usta, gdy uniósł go trochę do góry. Nigdy nie sądził, że jak będzie czegoś chciał, a szczególnie od drugiej osoby, to tak po prostu sobie to weźmie i nie będzie się tego wstydził. Zawsze myślał, że miejsce, w którym dzieją się takie rzeczy też musi być starannie wybrane, ale najwidoczniej znów się mylił, bo nie obchodziło go, że stoi na chodniku, a światła reflektorów od czarnej limuzyny oświetlają ich ciała.

Złożył motyli pocałunek na szyi chłopca, chcąc sprawdzić, czy atrakcyjny zapach Jimina magicznie przeniesie się na wargi wilka, aby mógł mieć go przy sobie do następnego spotkania. Cały zadrżał, gdy pod strukturą swoich ust poczuł skurcz mięśni blondyna, w miejscu, w którym go dotknął. Zacisnął mocniej dłonie na jego biodrach, nie chcąc go puszczać. Ile by dał, żeby wrócić z nim teraz do swojego domu i zamknąć w swoim pokoju...

Nie poznawał siebie, a szczególnie drzemiącej śmiałości w każdym geście lub słowie. Do głosu chyba dotarła jego wilcza natura, bo prawdziwy Min Yoongi odepchnąłby chłopca już dawno na bok. Szybko ta myśl wykruszyła się z jego głowy, gdy poczuł, że Jimin zaciska palce na jego ciele.

Hyung... — powtórzył drżąco blondyn, jak mantrę, oddychając szybko i czując, jak serce obija mu się o żebra.

Ponownie zaczął cały dygotać, lecz tym razem nie z zimna, a targających nim emocji oraz pobudzających dreszczy. Nie do końca do niego docierało, co się właściwie dzieje. Tyle nowych odczuć go oszołomiło; uścisk czyichś dłoni na jego biodrach, bycie w kogoś tak ściśle wciśniętym, a przede wszystkim – niezwykle subtelny pocałunek na szyi.

Z tego letargu obudził ich oboje dopiero nieznośnie głośny dźwięk klaksonu, dosłownie tuż obok nich. Jimin aż odskoczył na ten niespodziewany hałas, od którego zabolały go czułe uszy. Ponownie, Yoongi miał odruch schowania w swoich ramionach chłopca, więc gdy ten oddalił się przestraszony, z powrotem docisnął go do siebie. I dotarło do niego.

Ulica, chodnik, kamienica, samochód, Jimin, powrót.

Ten twój szofer strasznie niecierpliwy — mruknął, puszczając go. Nawet wyprostował mu płaszczyk, a wszystko robił w nerwowym geście zawstydzenia. Bardzo powoli, ale docierało do niego co zrobił. Ucałował skrawek skóry psiej hybrydy, nie pytając go o zgodę. Co gorsza, zrobił to też wbrew swoim racjom.

T-troszeczkę. — wydukał Park, wciąż oddychając nieco ciężej. Jego też nagle dopadło zawstydzenie, ale głównie dominowała radość oraz zauroczenie, które prawie w pełni już przeszło do prawdziwego zakochania. Tyle czułych i intymnych gestów jak na jeden dzień to było trochę za dużo. Zerknął znad ramienia bruneta, a kiedy dostrzegł cwaniacki uśmiech mężczyzny za kierownicą, posłał mu mordercze spojrzenie. Zaraz wrócił oczami do hyunga i uśmiechnął się szeroko. — Muszę już iść, hyung. Było dzisiaj naprawdę super, spotykajmy się częściej w ten sposób — poprosił nieśmiało.

Jutro się widzimy. — zagryzł swoją dolną wargę, przypatrując się z bliska chłopcu i po raz ostatni nachylił się w jego kierunku. — Użyj tego truskawkowego szamponu... proszę... — Ledwo mu te słowa przeszły przez gardło. Ale był strasznie ciekawy, jak Jimin pachnie krótko po kąpieli, czy ten zapach jest tak samo intensywny, czy może jeszcze bardziej. Poprawił mu jeszcze szalik, mniej więcej tak jak był wcześniej i odsunął wreszcie, odprowadzając wzrokiem do samochodu.

Przez chwilę jego wzrok padł na szofera, ale nie doszło do żadnej bitwy na spojrzenia. Mężczyzna za kierownicą bardziej zainteresowany był swoim podopiecznym.

Wraz z wejściem do samochodu i odjechaniem spod kamieniczki Yoongiego, w aucie zapadła dość napięta cisza. Oczywiście do momentu, kiedy szofer nie postanowił się odezwać.

— Ale zabezpieczacie się chocia-

— Joseph! — wręcz pisnął Jimin, chowając twarz w dłoniach z zażenowania. — Nie jesteśmy razem!

— Och, rozumiem... przyjaciele z korzyściami? W tak młodym wieku? Nie spodziewałbym się tego po tobie, Chim — powiedział mężczyzna udawanie zniesmaczonym tonem, za co dostał trzepnięcie w ramię, na które się zaśmiał.

— Boże, ale ty jesteś głupi! To tylko... mój kolega ze szkoły... — wymamrotał blondyn, zaczynając bawić się nerwowo suwakiem plecaka, który trzymał na kolanach.

— Jasssneee. Zawsze to jest tylko „kolega ze szkoły". Jakoś nie sądzę, żeby koledzy ze szkoły dossywali się do swoich szyi, jak glonojad do szyby w akwarium.

Jimin cały poczerwieniał, po części ze złości, a po części z ekstremalnego zawstydzenia.

— Jakie dossywanie? — prychnął.

— To co to było według ciebie?

— To było... ym... — zaciął się. — To był taki delikatny... buziak? — Oblał się jeszcze większym rumieńcem na samo wspomnienie tego wydarzenia sprzed kilku minut.

— „Delikatne buziaki w szyję" też nie zaliczają się do rzeczy, które robią koledzy. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda, niewinny pyszczku? — Joseph cały czas mówił z lekką ironią.

Ostatecznie zagiął tym Jimina, który do końca drogi siedział cicho, a przez jego głowę przewijały się zdarzenia dzisiejszego wieczoru. Dopiero teraz zaczęło to wszystko do niego docierać, przez co nie mógł już usiedzieć na siedzeniu ze szczęścia, a najchętniej rzucałby się już w emocjach po swoim łóżku.

Kiedy wychodził z samochodu pod domem, nim szofer wjechał do garażu, ten ponownie go zaczepił:

— Twoi szanowni rodzice wiedzą?

— Ale o czym? — spytał skonfundowany blondyn, wyrwany ze swoich kolorowych, bajecznych myśli zakochanej nastolatki.

— No że masz przyjaciela z korzyś-

— Spadaj! — krzyknął i rzucił rękawiczką z kieszeni swojego płaszcza (którą swoją drogą znalazł dopiero teraz) w sam środek czoła mężczyzny. A kiedy ten odjeżdżał na podjazd słychać było tylko jego głośny śmiech.

„Co za debil, matko..."

Istotnie, Joseph uwielbiał się z niego nabijać, głównie dlatego, że w większości spraw związanych z miłością czy życiem seksualnym był nieobeznany, a mówienie na te tematy bardzo go zawstydzało. Zwłaszcza, jeśli dotyczyły jego samego.

Wkroczywszy do domu, rozebrał się z wierzchniego odzienia, poszedł do salonu, żeby zameldować się swojej mamie. Blondynka siedziała z podkulonymi nogami na kanapie, znów czytając jakąś książkę. W chwilach wolnych od pracy robiła głównie to. Na widok swojego syna, uśmiechnęła się lekko.

Cześć, Jiminnie. Jak było u kolegi? — spytała, przymykając książkę i wsadzając zakładkę w odpowiednie miejsce.

Bardzo fajnie, mamo. Naprawdę, miło spędziłem czas — odparł szybko, chcąc już pobiec do siebie, żeby móc dać upust rozrywającemu go od środka krzykowi radości.

W to nie wątpię. — zachichotała, zaczynając w tej samej chwili niuchać w powietrzu, a potem nagle złapała Jimina za nadgarstek i szarpnęła, żeby ten schylił się do niej, kompletnie zaskoczony. Wystarczyło, żeby czuły nos pani Park znalazł się bliżej jej syna, by mogła wyczuć silny zapach innej hybrydy, który na pewno nie został na licealiście tylko przez samo przebywanie w obcym domu. — Cały przesiąkłeś jego zapachem, wiesz? — dodała, niewinnie się uśmiechając.

Mama Jimina już od pewnego czasu podejrzewała, że blondyn z kimś się spotyka, głównie przez jego zachowanie i całkiem częste pachnięcie kimś innym. Teraz czerwona buźka szczeniaka odpowiedziała jej na wszystkie pytania. Czasami była nadopiekuńcza, to prawda, ale w tym wypadku postanowiła poczekać, aż Jimin sam jej o wszystkim powie, więc pozwoliła mu opuścić salon bez żadnych pytań.

„Całkiem przyjemnie pachnie ten mój przyszły zięć. Mam nadzieję, że to ktoś wart mojego małego Jiminniego".

Tymczasem najmłodszy Park zwiał do swojej sypialni, rzucił plecak na podłogę obok drzwi i padł na miękkie poduszki łóżka, burząc tym samym idealne ich ułożenie. Leżał tak przez parę chwil, a kiedy wszystkie wspomnienia dzisiejszego dnia znów zalały jego umysł, zaczął rzucać się po kołdrze i piszczeć w poduszkę.

Natychmiast chwycił swój telefon, który wcześniej rzucił na szafkę nocną, odnalazł odpowiedni kontakt, zaś gdy dziewczyna po drugiej stronie odpowiedziała krótkim „Halo?", pisnął do słuchawki:

— Cherry! Nie uwierzysz, co się dzisiaj stało!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro