27: „Kakao w towarzystwie hyunga jest jeszcze smaczniejsze!" ~ Jimin
(Shori: Wybaczcie, że rozdziału nie było rano, ale zaspałam do szkoły i wszystko robiłam w biegu ><
No, nieważne. Z ogłoszeń parafialnych powiem tyle, że ja i unnie mamy w planach poprowadzić krótką serię na jej profilu (Rehteaa)
Modern Fairytail || Hopekook + ship niespodzianka || +18
Hoseok jest względnie szczęśliwy. Ma żonę, dziecko w drodze i całkiem dobrą pracę. Oczywiście, życie nie jest kolorowe, więc pewnego wieczoru, po kłótni z małżonką, postanawia rozerwać się w klubie, żeby móc na chwilę zapomnieć o problemach i wrócić do domu już oczeszczony ze stresu. Nie ma jednak pojęcia, że staje się celem pewnego błękitnookiego sukkuba.
Mamy nadzieję, że wszystkim zainteresowanym się spodoba!
A teraz zapraszam do czytania! :D)
Normalna czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
Przez jakiś czas stali w trójkę przy kuchennym blacie, opróżniając w dość szybkim tempie tacę, a żadne z nich nic nie mówiło, zbyt zajęte jedzeniem. W końcu blacha opustoszała, a wszyscy potrzebowali solidnej porcji jakiegoś napoju, bo taka ilość ciasta trochę ich zatkała.
— Toooo... mogę zrobić kakao. — zaoferował Jimin, całkiem wesołym tonem. Już czuł, jak spożyta ilość czekolady wyzwala w nim radosne endorfiny. — Jeśli macie, oczywiście — dodał szybko, przypominając sobie, że nie jest u siebie i nie każdy ma szafkę zapchaną kakaem do rozpuszczania w mleku czy wodzie.
— Mamy kakao, ale Yoongi napije się soku pomarańczowego. — zarządziła kobieta. Jej decyzja spotkała się z głośnym protestem Yoongiego, który także miał ochotę na czekoladowy napój, ale jego mama kategorycznie mu nie pozwoliła, na co wciąż się oburzał w postaci prychnięć.
Z boku musiało wyglądać to całkiem zabawnie, gdy kobieta o ponad głowę niższa w kilku słowach zamknęła gębę swojego syna i wzrokiem wysłała go na krzesło. Brunet siedział naburmuszony przy stole, a przed nosem szybko znalazła się szklanka ze wspomnianym sokiem, na który patrzył z niechęcią.
Pani domu napotkała pytające spojrzenie psiej hybrydy,
— Najadł się wystarczająco słodkiego, ma potem straszne wzdęcia...
— MAMO! — przerwał jej głośno Yoongi, uderzając aż ręka w stół w przypływie nagłej adrenaliny, gdy tak bezczelnie zaczęła zdradzać jego sekrety, a tym samym ośmieszała go przed blondynem.
Matka zaśmiała się, będąc szczerze rozbawiona. Tyle naoglądała się seriali i dram, gdzie matki zachowywały się w ten sposób, nie mogła się oprzeć. Od zawsze chciała być w takiej sytuacji, aby zawstydzić swojego pierworodnego przed kimś ważnym, teraz już rozumiała inne kobiety w telewizji, gdy tak robiły.
Park z całej siły starał się tamować nadchodzący atak śmiechu, ale po prostu nie potrafił, kiedy zobaczył minę hyunga, wyglądającego jak pięciolatek, któremu podetknięto pod nos brukselkę i kazano jeść ją zamiast pysznych nuggetsów. Po prostu wybuchł, a jego dźwięczny śmiech rozniósł się po całym mieszkaniu. Starał się uspokoić, bo przez zbierające się w oczach łzy widział nienawistne spojrzenia Yoongiego, ale nie bardzo mu wychodziło.
— Prze-przepraszam, hyung — wydusił w końcu w przerwie pomiędzy salwami chichotu — a-ale twoja mina jest... bezcenna — Ponownie zaczął się śmiać, aż zginając się w pół.
Z nerwów, wstydu i zażenowania płatki nosa od Yoongiego mocno drgały, gdy z całej siły próbował nie zmieniać twardego wyrazu twarzy i pokazać, że go to nie rusza.
Z poważną miną bad boya zaczął pić sok, chociaż nie znosił pomarańczy. Niestety, nieco się skrzywił przy samym końcu. Miał nadzieje, że nikt tego nie zauważył, skoro jego mama zaczęła zagadywać Jimina kwestiami obiadowymi oraz szkołą.
— To co, Jiminie, jutro tez wpadniesz na obiad? Tym razem ja gotuję — kobieta uśmiechnęła się szeroko.
Jimin niemalże natychmiast energicznie pokiwał głową. Jego ogon już od kilku chwil radośnie merdał.
— Oczywiście, proszę pani, z wielką chęcią — zapewnił, posyłając kobiecie swój uroczy wyszczerz. Zerknął na kamienną (a nawet chyba grobową) minę bruneta i postanowił się nad nim zlitować, po raz kolejny ukazując swoje empatyczne serduszko. — W takim razie, ja też poproszę sok pomarańczowy. — powiedział grzecznie, a kiedy dostał napój, usiadł na krześle obok Yoongiego i pociągnął łyk.
Yoongi spojrzał na blondyna obok siebie, a potem na jego drobne dłonie, obejmujące szklankę z sokiem. Uważał, że to miłe, że ten tak próbuje być solidarnym, ale nie chciał, żeby musiał pic to paskudztwo razem z nim.
— Wypij to kakao, przecież chciałeś — powiedział cicho w kierunku Parka, obserwując urocze, pulchne policzki, nosek oraz jasne rzęsy wokół kasztanowych oczu.
Min sam nie wiedział, jak wcześniej nie doceniał uroku chłopca. Zaraz, to jednak docenia Jimina?
— Kakao mogę wypić sobie w domu, hyung. Nie chcę, żebyś męczył się sam — odparł, również ściszając nieco ton głosu, żeby dopasować go do tego bruneta i wpatrując się z ogromem ciepłych uczuć w jego ciemne oczy.
— Nie kłóć się ze mną — Min nie odpuścił, nie spuszczając wzroku.
Nie miał dziś już cierpliwości, aby sprzeczać się o jakieś swoje racje. Niechętnie musiał przyznać, że pokornieje pod wpływem ciepła, jakie roztaczał wokół siebie Jiminnie. Spojrzał do wnętrza swojego kubka, stwierdzając z wewnętrznym jękiem, iż zostało mu więcej, niż połowa.
Nie lubił soku z pomarańczy, nieważne, czy był świeżo wyciskamy czy z kartonu z ogromną ilością cukru. Posmak, jaki po sobie zostawiał wzbudzał niechęć w wilczej hybrydzie.
Pani Min, jak to pani Min – zrobiła cały garnek kakao.
— Gotowe! — No i wyglądała przy tym na bardzo zadowoloną z siebie.
Jimin przełknął z trudem sok, prawie się nim krztusząc, kiedy zobaczył tak dużo pysznego, zagotowanego kakao. Sam zazwyczaj robił w mikrofalówce, bo nie bardzo miał cierpliwość czekać. A jak wiadomo – gotowane mleko jest o wiele lepsze. Rzucił rondelkowi tęskne spojrzenie, a potem błagalne starszemu chłopakowi, jakby niemo pytał o pozwolenie.
Z jednej strony naprawdę nie chciał, żeby hyung męczył się jako jedyny, pijąc znienawidzony sok, podczas gdy on i jego mama będą sobie sączyć kakao, a z drugiej sam zapach czekoladowego, cieplutkiego napoju sprawiał, że ślinka mu ciekła.
Był w kropce.
— Proszę pani... a jeśli Yoongi hyung wypije swój sok... to będzie mógł też trochę kakao? Chociaż pół szklanki? — spytał nieśmiało, patrząc na mamę bruneta tymi proszącymi, psimi oczkami. Naprawdę chciał, żeby Yoongi wypił z nimi.
Gdy do nozdrzy bruneta dotarł słodki zapach czekolady, naburmuszył się jeszcze bardziej. Zrezygnowany co chwile brał po małym łyczku swojego soku, aby po prostu go skończyć.
Podniósł wzrok do góry, słysząc ciche pytanie blondynka, którym go zaskoczył.
— Ale tylko pół szklanki. — zastrzegła kobieta, wyjmując trzy kubki i nalewając odpowiednie porcje do każdego z nich. — Jiminnie, cukrzysz dodatkowo? — zapytała gościa, udając, że wcale nie widzi jak jej syn w piętnaście sekund wypił cały sok pomarańczowy, krzywiąc się okropnie, ale z ust nie wypuścił nawet kropli.
— Nie, proszę pani — odparł grzecznie, a na jego ustach wykwitł mimowolny uśmiech, kiedy zobaczył ten entuzjazm w ruchach i oczach hyunga.
Upił łyk kakao, które pani Min postawiła przed nim, i przez kilka chwil rozkoszował się tym cudownym smakiem na języku, szybko zabijającym kwaśnawy posmak soku pomarańczowego.
Gdy kubek z mlecznym napojem znalazł się w dłoniach starszego od razu chciał wypić całość za jednym razem. Ale nim zdążył to zrobić, w jego kubku wylądowała rureczka, a po aneksie kuchennym rozniósł się łagodny, ale stanowczy głos pani Min.
— Pij powoli i z rurki — Yoongi zawstydził się tak mocno, gdy przy Jiminie zaczęła zgrywać matkę roku, że nawet nie umiał jej odpowiedzieć. Jedynie patrzył w zawartość swojej szklanki, wdychając przyjemną woń rozpuszczonej czekolady. Czasami żałował, że czuł do swojej rodzicielki taki respekt, bo w takich momentach nie umiał jej powiedzieć, że przesadza.
Blondyn zerknął na Yoongiego ze współczuciem. Podejrzewał, że gdyby role się odwróciły i to w jego domu by byli, a pani Park stałaby nad nim ze swoją nadopiekuńczą aurą, byłoby mu wstyd równie bardzo, co wilczej hybrydzie. Dlatego pił w ciszy swoje kakao, obiecując sobie, że będzie przemycał hyungowi więcej słodyczy.
Kiedy jego szklanka została opróżniona do samego dna, a mama Yoongiego ponownie zaczęła go zagadywać, po mieszkaniu rozniósł się przytłumiony dźwięk dzwoniącego telefonu. A konkretniej – zremiksowana wersja piosenki „Shape of you", w czym Jimin rozpoznał swoją komórkę.
Przeprosił kobietę i poszedł do przedpokoju, bo jego smartfon został w kieszeni kurtki. Wyjął go, a na wyświetlaczu widniało połączenie przychodzące od jego mamy. Westchnął cicho. Trochę się zasiedział, sam dobrze to wiedział, ale jak widać mama postanowiła mu przypomnieć.
Po krótkiej rozmowie, pani Park poinformowała swojego syna, że wysłała już szofera, aby po niego przyjechał. Psiak jedynie przytaknął jej z niewielkim zawodem. Chciałby zostać z Yoongim trochę dłużej...
— Jutro przecież też się widzimy — powiedziała pani Min, widząc nieco oklapnięte uszka u psiej hybrydy. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
Natomiast starszy z licealistów, w momencie, gdy dowiedział się, że Jiminnie musi już iść do domu, doznał nagłego olśnienia.
— A co z tym wypracowaniem? — zapytał.
Jimonowi także całkowicie wyleciało to z głowy i przez chwilę musiał pomyśleć, o czym brunet w ogóle do niego mówi. Dopiero po chwili ogarnął o co chodzi, wywołując tym samym swoje głośne westchnienie.
— Musimy w takim razie napisać je jutro, skoro na piątek musisz je już oddać, hyung — odparł blondyn z pewną rezerwą w głosie, wkładając swoje buty.
Brunet, zgodnie ze słowami, które powiedział do niego podczas krótkiego spaceru do sklepu, nie miał zamiaru wypuścić go samego nawet do samochodu szofera, który miał podjechać pod samą klatkę.
— Jutro, mówisz... — mruknął z lekkim niezadowoleniem w głosie.
Okropnie nie miał weny na pisanie tego wypracowania, w dodatku oznaczałoby to znowu ochłodzenie ich jako takiej świeżej relacji, bo nie miał zamiaru dać za wygraną. Narzucił na siebie swoją ciemną kurtkę od razu z kapturem i czekał, aż uroczy blondynek ogarnie się. Obserwował każdy jego ruch, a szczególnie puchaty ogonek, który co chwilę się o coś ocierał i wyglądał po prostu uroczo. Miał ochotę go złapać, ale z doświadczenia wiedział, że nie jest to przyjemne.
Jimin zaledwie zarzucił szalik na szyję, uznając, że skoro i tak zaraz wejdzie do nagrzanego samochodu nie ma sensu aż tak się owijać. Zarzucił plecak na prawe ramie, po czym cofnął się na chwilę do wejścia saloniku, żeby pożegnać panią Min, która odpowiedziała mu ciepłym uśmiechem. Potem obaj licealiści zeszli po schodach i wyszli na klatkę schodową. Przywitał ich mroźny wiatr nadchodzącej zimy, na co psiak zadygotał, mimo woli przyciskając szalik bardziej do swojej szyi i obejmując się ramionami.
Yoongi szedł przodem. Włożył dłonie do kieszeni ciepłej kurtki. Przytrzymał Jiminowi drzwi od klatki wejściowej i dopiero wtedy jego wzrok padł na chłopca. Dostrzegł brak zapiętej kurtki u niego, na co nie zareagował, skoro sam nie lubił tego robić przy krótkich dystansach.
— Będę czekał na ciebie przed szkołą — powiedział cicho, ale psia hybryda nie miała problemu z usłyszeniem go.
Okolica nie należała do ciekawych. O tej godzinie było tutaj bardzo cicho, ponieważ miejsce zamieszkania Yoongiego było praktycznie na obrzeżach miasta. Żadne dźwięki z centrum nie docierały tutaj. Przez chwilę obserwował zgarbioną postać młodszego, zbyt zajętego obejmowaniem siebie ramionami. Westchnął ciężko.
Gdyby był to romantyczny film, pewnie odtrąciłby jego dłonie i powolnym gestem zapiął mu zamek, patrząc głęboko w kasztanowe oczy, a następnie całując. Ale to nie był żaden miłosny film, a on nie był żałosnym romantykiem. Bał się go dotknąć, czy tez zwrócić uwagę, bo sam by nie chciał, aby obcy prawił mu morały. Jedyne na co się zdobył to wbijanie wzroku w chłopca i przyglądaniu się, jak jego szczęka zaczyna coraz mocniej drżeć.
Sam Jimin zaś zaczął chuchać na swoje już zlodowaciałe dłonie, starając się zaciskać zęby, żeby przestały szczękać. Instynktownie wyczuwał ciepło bijące od hyunga i najchętniej wlazłby mu pod bluzkę, żeby całkowicie się ogrzać. Zauważył jednak, że dystans, który Yoongi wydzielał między nimi, zniknął w tamtej magicznej, intymnej wręcz chwili na kanapie, żeby teraz powoli, stopniowo powracać ponownie. Nie chciał tego. Chciał móc w każdej chwili przytulić się do starszego i mieć przy tym pewność, że mu to nie przeszkadza.
Niestety, to czego chciał, a to jak wyglądała rzeczywistość znacząco się od siebie różniło, dlatego tkwili tak w ciszy, oboje pogrążeni w myślach.
Min oblizał suche wargi, przyglądając mu się beznamiętnie jak ten ociera dłonie o siebie, aby je rozgrzać. Ostatni raz spojrzał na niego od góry do dołu. Jego myśli cały czas krążyły wokół uroczo drżących ust. Wiedział, że to z zimna, ale nie mógł pozbyć się przeświadczenia, że jest to niezwykle urocze zjawisko.
— Jimin, zapnij kurtkę — powiedział nagle, robiąc dwa kroki w jego kierunku. Ściągnął swój kaptur z głowy.
Młodszy uniósł na niego zaskoczony wzrok, ale posłusznie zapiął guziki granatowego płaszczyka, nie robiąc jednak tego z suwakiem. Cóż, i tak niewiele mu to dało, bo wciąż cały drżał. Patrzył jednak nadal na swojego hyunga, podziwiając w duchu, jak ładnie Yoongi wygląda w ciemnościach nocy. Jego czarne włosy połyskiwały w świetle latarni niedaleko nich, a w głębi ciemnych oczu lśniły ledwo widoczne iskierki.
Brunet zrobił jeszcze krok w kierunku chłopca. Widział, że zapiął tylko guziczki, drugi raz nie potrafił się już zdobyć, aby go upomnieć o zamek. Poczuł, że robi mu się ciepło, gdy przypomniał sobie, jak blisko siebie byli na kanapie zaledwie czterdzieści minut temu. Nie przeszkadzało mu to wtedy, a wręcz przeciwnie, potrzebował wtedy więcej.
Niepewnie wyciągnął dłoń w kierunku blondyna. Nie do końca czuł się pewnie z tym co robi, najpierw mocniej poprawiając mu płaszczyk i szalik, a potem biorąc chłodną łapkę psiaka w swoją, sięgając też po drugą.
— Na-następnym razem zapnij zamek, a p-potem guziki — Yoongi zawstydził się swoją śmiałością. To pierwszy raz, kiedy pomimo swoich myśli o niewtrącaniu się, nie potrafił trzymać języka za zębami i nie chciał pozwolić, aby blondyn marznął. A przecież Park świadomie wybrał opcję ochładzania swojego ciała i nic mu do tego nie było.
Jimin zamrugał i aż rozchylił usta w szoku, kiedy hyung wykonał w jego kierunku te wszystkie opiekuńcze gesty. Od razu tętno mu przyśpieszyło, ale wciąż nie odrywał wzroku od twarzy Yoongiego. Dopiero po kilku chwilach spuścił oczy, speszony, ale jednocześnie odurzony zauroczeniem, które rozlało się po jego sercu.
— Dobrze, hyung — szepnął blondyn, ściskając mocniej jego dłonie.
Przysunął się nieco bliżej niego, chcąc znaleźć się w zasięgu ciepła starszego, przez co stali teraz naprawdę blisko siebie. Jimin patrzył w oczy Mina, starając się wyczytać z nich jakieś negatywne emocje, a nie doszukując się niczego, odważył się znów zbliżyć się bardziej i oprzeć mu policzek na ramieniu.
Yoongi zadbał o to, aby zmarznięte dłonie psiaka znalazły się na jego torsie, pomiędzy ich ciałami.
Z tego całego stresu, który spokojnie mógłby nazywać ekscytacją, gdyby tylko wiedział, że właśnie taką emocję odczuwa, jego oddech stał się bardzo płytki. Niepewnie objął chłopca, natrafiając palcami na jego plecak, co trochę ocuciło go z nadmiaru emocji.
Wcisnął nos ponownie pomiędzy jego włosy, a uszko, zaciągając się mocno słodkim zapachem, który tak bardzo uwielbiał. Och, wiedział, że się powtarza, ale nie potrafi nie podkreślić, jak bardzo feromony wydzielane przez psią hybrydę były dla niego atrakcyjne.
Jimin mimowolnie był tak niepoprawnie szczęśliwy, gdy hyung znów zagarnął go do uścisku, że jego ogon zaczął merdać delikatnie. Przesunął swoje ręce z klatki piersiowej Yoongiego powoli najpierw na żebra, potem boki, żeby finalnie zakończyć wędrówkę na plecach, pomiędzy nimi, a materiałem kurtki, gdzie było niezwykle ciepło.
Yoongi był taki ciepły...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro