Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26: „To było... naprawdę przełomowe, cholera." ~ Yoongi

(Shori: Przed rozpoczęciem lektury należy zaopatrzyć się w wiadro, bądź miskę na to, co z was zostanie, bo roztopicie się tak, jak ja i unnie podczas pisania.

Rehteaa: Nie bierzemy odpowiedzialności za krzywdy moralne, fizyczne i psychiczne :>)

Normalna czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Teraz ich boki idealnie do siebie przylegały, bo blondyn zmienił pozycję i siedział z kolanami przy klatce piersiowej. Chciał oprzeć mu głowę na ramieniu, ale oboje siedzieli na tej samej wysokości i było to mało możliwe, więc psiak oparł swój łebek na głowie hyunga, przez co ich uszka otarły się o siebie. Było to dość łaskoczące, ale przyjemne uczucie.

Jimin objął swoje uda i przymknął oczy, ciesząc się tą cichą chwilą, kiedy mógł być blisko Yoongiego. Wiedział, że następna okazja zapewne nie nadejdzie szybko.

Oczy ci się szkliły — odpowiedział Yoongi, siedząc nieruchomo. Tak było dobrze.

On i Jimin, siedzący blisko siebie, a blondyn opierał głowę na skroni starszego, bez żadnych świadków. Powoli uspokajał niepokój, który w trakcie tej krótkiej i mimo wszystko stresującej rozmowy, zdążył w nim urosnąć do takich rozmiarów, aby powodować dyskomfort.

Jimin postanowił nic już nie mówić, bo z drugiej strony hyung miał rację. Wtulił więc czubek głowy pomiędzy szyję i ramię bruneta, nieco przez ten ruch przechylając się w jego stronę, co spowodowało, że oparł na nim nieco swój ciężar.

Po kilku minutach po mieszkaniu zaczął roznosić się czekoladowy aromat piekących się słodkości. Im dłużej psiak wdychał tę piękną woń, tym większej ochoty nabierał na zjedzenie ich. Niedługo zresztą powinny być gotowe.

Yoongi przez kilka minut siedział w bezruchu, czując jak jego ciało jest sparaliżowane przez bliskość Jimina. Odczuwanie tylu pozytywnych emocji ciągle było czymś nowym dla wilczej hybrydy, dlatego też ciągle ta myśl krążyła w jego głowie, górując nad innymi, tymi bardziej „rozsądnymi" w jego mniemaniu. Zazwyczaj owe myśli dotyczyły samotnego życia, jednak zapach truskawkowego mochi skutecznie rozwiewał myśli, jak wiatr dym.

Ciepłe ciało blondyna sprawiało, że jego serce biło coraz szybciej. Był pewien, że psia hybryda wyczuje zmianę w jego zapachu. Sam go czuł, lekka mieszanka potu z naturalnym. Ale nie oceniał tego jako coś negatywnego, czuł się po prostu dobrze. Liczył, że woń pysznych muffinek chociaż trochę zatuszuje jego stres. Odwrócił głowę w bok, nos wsuwając pomiędzy jasne kosmyki włosów. Przymknął oczy, w jednej sekundzie pod powiekami widząc tysiąc kolorów naraz, kiedy narząd węchu był praktycznie u źródła cudownego zapachu malin, mieszanych z truskawką.

Nieświadomie zaczął miziać końcówką nosa jego włosy, trącając zaraz jedno z jego oklapniętych uszek, a zapach czekoladowych słodkości przestał się dla niego liczyć, gdy miał przy sobie Jimina.

Blondyna przeszedł nagły dreszcz, kiedy poczuł nos starszego, przesuwający się pomiędzy kosmykami jego włosów oraz trochę nieregularny oddech, owiewający skórę głowy. Momentalnie twarz Jimina, do tej pory lekko różowawa od wcześniejszej fali emocji i tamowanego płaczu, przybrała kolor jasnej magnety. Mimowolnie wyczuł też zmianę aury Yoongiego z poddenerwowanej na zestresowaną, jednak zestresowaną w inny sposób, niż aura jego taty, kiedy wracał do domu po wyjątkowo ciężkim dniu w pracy. To był stres innego rodzaju, a Park nie miał pojęcia jakiego.

Ponownie, kiedy prąd powietrza z nosa bruneta połaskotał jego czułe uszko, mimowolnie zawiercił się, a jego ogon uderzył kilka razy o siedzisko kanapy, lecz finalnie Jimin został w tej samej pozycji, choć serce podchodziło mu do gardła, oddech przyśpieszał z każdą chwilą, a po plecach biegały niewidzialne, roztańczone iskry.

W pewnej chwili zaczął tłumić w sobie chęć zaskomlenia i łaszenia się policzkiem o ramię hyunga.

Yoongi nie umiał powstrzymać pieszczenia uszka psiej hybrydy, przez to, iż jego zapach w tym miejscu był wyjątkowo intensywny i wydawał się bardziej intymny, niż to, co wyczuwał na co dzień. Jego ramię samo się poruszyło, zmieniając tym samym pozycję głowy młodszego chłopca. Przyciągnął go bliżej siebie, wtulając w swoje ciało, samemu drżąc z emocji, które wrzały w nim i kipiały, jak przepełniony kocioł na ogniu.

Nigdy nie posądziłby siebie o taką wrażliwość w chwilach słabości, pragnienia bliskości drugiej osoby i uwielbienia do czegoś tak pospolitego jak malinowo-truskawkowy zapach. Zaciągał się nim, jak gdyby czuł go pierwszy raz. Wciąż był tak samo idealny, nie powodując u niego nudności czy obrzydzenia przez taką intensywność, a wręcz przeciwnie. Miał ochotę wylizać całą psią hybrydę, licząc że smak truskawek cudownie znajdzie się też na jego języku. Z powodzeniem zepchnął na tyły umysłu swoje wszystkie obawy związane z wchodzeniem w nowy etap w życiu, zupełnie zafascynowany nową sytuacją, w której się znalazł. Zapomniał nawet o niechęci spowodowanej zdradzeniem Jimina przed pielęgniarka, a obiecał sobie przecież nie ufać mu wcale przez ten incydent, a teraz obejmował szczelnie ciało drobniejszego.

Niekontrolowanie z gardła ciemnowłosego chłopaka wydobyło się mruczenie, gdy Jimin oparł się o niego, prawie wtapiając się w swojego hyunga, pomimo tego, iż ciało starszego składało się jedynie z kości i skóry, które na pewno nie były wygodne. Miał wrażenie, że za chwilę sam go wciągnie na swoje kolana, aby szczelniej zakryć ramionami i zamknąć odurzający zapach tylko dla siebie.

Jimin zaś cały dygotał, zarówno od przeszywających go na wskroś dreszczy, jak i przez buzujące uczucia, które były tak wielkie i silne, że jego biedne serce ledwo wytrzymywało, musząc tłumić je wewnątrz siebie. Urzeczona aura hyunga szybko mu się udzieliła, dlatego mimo woli zmienił delikatnie pozycję swojej głowy, żeby móc wciskać buzię w szyję starszego. Wyraźnie czuł, że Yoongi bez skrępowania go wącha, więc Jimin też chciał.

Wpuścił do płuc pierwszą dawkę rześkiego, leśnego zapachu, a intensywność sprawiła, że na moment zakręciło mu się w głowie. Wzdychał raz po raz, drgając co jakiś czas nieco gwałtowniej, gdy uszko łaskotało go bardziej, niż wcześniej, a mrowienie w brzuszu ponownie dawało o sobie znać.

W końcu wyrwało mu się ciche, zwierzęce zawodzenie, bo było mu po prostu zbyt dobrze i musiał w jakiś sposób wypuścić z siebie nadmiar pozytywnych bodźców. Jednocześnie przycisnął wargi do skóry bruneta, jakby chciał ją pocałować i choć ta myśl przemknęła mu przez głowę, zdecydowanie nie miał na tyle odwagi, więc pozostał tak przez moment, próbując nie dać po sobie poznać tego, co miał ochotę zrobić.

Obie hybrydy definitywnie miały się ku siebie, co pani Min już dawno zaobserwowała, a teraz ze spokojem na twarzy mogła widzieć, gdy stała we framudze drzwi. Zachowanie jej syna w stosunku do psiej hybrydy od samego początku było całkiem inne, niż wobec innych jego wrogów. Domyślała się, iż jej pierworodny inaczej traktuje Parka. I nie myliła się, matki czują takie rzeczy.

Chłopcy byli tak sobą zajęci, iż nie docierało do nich nic. Ani głośne wejście mamy Yoongiego, ani zapach lekko przypalonych muffinek, które chyba udało się jej uratować (w jakimś stopniu). Mimo iż wcale nie starała się być cicho, dwójka na kanapie w żaden sposób nie zwróciła na nią uwagi, nawet, gdy mówiła do nich.

„To chyba poznałam przyszłego zięcia", pomyślała kobieta, wpatrując się w blondyna i bruneta, którzy wzajemnie miziali się nosem czy policzkiem.

Postanowiła im nie przeszkadzać, chociaż chciałaby częściej widzieć taki obrazek. Z szerokim uśmiechem udała się do aneksu kuchennego i z pomrukiem dobrała się do pierwszej czekoladowej słodyczy.

Natomiast starszy licealista dopiero po dłuższej chwili zdołał opanować wszystkie emocje, które spowodowały, że jego umysł, reakcje ciała i serce przeniosło się w całkiem inny wymiar, w którym istniał tylko on i Jimin. Czytał o tym kiedyś, ale nie sądził, że taki „zabieg" jest jeszcze w ogóle aktywny wśród takiej mieszanki genów, jaka obecnie panowała na świecie. Miał wrażenie, iż właśnie przed chwilą doznał tak zwanego „wpojenia". W książkach było to opisywane całkiem inaczej. Coś jak miłość od pierwszego wejrzenia, gdy po raz pierwszy zobaczysz osobę sobie przeznaczoną, od samego początku wiesz, że to właśnie ona jest twoja. A on i Park przeszli przecież całkiem inna drogę, pełną kamieni i dziur, aby spędzić jedynie miły wieczór w mieszkaniu starszego. W każdym razie, w tym momencie czuł, że dzierży w ramionach cały swój świat. Do tej pory myślał, że zostawił wszystko w Korei, dlatego nowością dla niego było to, co się działo; dlatego tak ciężko było zaakceptować mu zmiany (a wciąż nie tolerował wielu rzeczy).

Jak przez mgłę docierały do niego dźwięki ze świata zewnętrznego, słysząc tylko przyjemne dla czułych, wilczych uszu zawodzenie szczeniaka w jego ramionach. Gdy kolejny raz dotarło do niego głośne stuknięcie, przyciągnął chłopca w geście obronnym do siebie, odwracając z zirytowaniem głowę do tyłu, aby spojrzeć w kierunku małej kuchni. A gdy zobaczył swoją mamę nie wiedział co zrobić.

Mamo? — spytał, a jego uszy aż opadły w stresie na głowę płasko. Nie wypuścił Jimina ze swoich ramion.

O, wróciliście z Uroboros? — spytała kobieta, mając napchane policzki muffinkami.

Na dźwięk głosu pani tego domu, uszy Jimina poderwały się gwałtownie, a zaraz po nich reszta głowy, przez co o mały włos nie wyrżnął czołem o podbródek starszego, który (i to przyprawiło blondyna o kolejne palpitacje serca) nawet teraz go nie puścił. Jednak myśl, że mama Yoongiego widziała ich łaszących się do siebie, oblała go takim zawstydzeniem, że odruchowo ukrył twarz w swoich dłoniach.

„Jakie to żenujące... mam ochotę uciec, ale... dopóki hyung mnie trzyma, nie mam zamiaru nigdzie się ruszać."

O-och, wróciła pani... — zauważył błyskotliwie, kiedy odjął w końcu łapki od oczu. Czuł, jak policzki palą go żywym ogniem.

Kobieta wzruszyła ramionami i pokazała muffinkę trzymaną w dłoni. Starała się zgrywać normalną, aby nie speszyć chłopców i broń boże nie zrazić do okazywania uczuć, ale nie potrafiła ukryć cisnącego się na usta uśmiechu.

Dobre, tylko trochę się przypaliły — pochwaliła, odwracając się plecami po następną.

W tym czasie licealista przestał tak mocno przyciskać do siebie Jimina i odsunął go trochę od siebie, aby mógł swobodnie oddychać. Czuł się paskudnie zawstydzony, jak dziecko złapane na gorącym uczynku. Poniekąd tak właśnie było, bo nie planował takich rzeczy. Powinien już się przyzwyczaić, że jego plany nigdy się nie spełniały.

Dopadły go wyrzuty sumienia przez swoje zachowanie, ale nie mógł powiedzieć, że żałował. A skoro nie żałował to skąd to poczucie winy?

Blondyn powinien się tego spodziewać, ale mimo to poczuł małe ukłucie zawodu, kiedy starszy odsunął go od siebie. Zaraz skarcił się za to i w końcu skupił na rzeczywistości, choć twarz wciąż miał ciemnoróżową, nierówny oddech oraz tłukące się w piersi serce, które nie zdążyło jeszcze się uspokoić ani po mizianiu, ani przez wejście pani Min i przerwanie im. Teraz zaczął się zastanawiać, jakim cudem nie usłyszeli, kiedy wchodziła do domu. Normalnie powinien wyłapać dźwięk jej kroków swoimi wyczulonymi uszami jeszcze przed wejściem do budynku. Czy aż tak zatracili się w sobie?

Postanowił jak na razie zepchnąć te rozważania na dalszy plan. Nad wszystkim pomyśli, kiedy już wróci do domu.

W takim razie cieszę się, że smakują, proszę pani — odparł nieco niepewnie psiak, zdobywając się na jeden ze swoich promiennych uśmiechów, choć ta sytuacja wciąż była dla niego zawstydzająca.

Zerknął na Yoongiego, ale jego mina nic mu nie powiedziała. Bał się teraz jakkolwiek zbliżyć do hyunga. W końcu zakaz był prosty – żadnych czułości przy potencjalnych światkach. Nie wiedział, czy mama Yoongiego jest wyjątkiem od tej reguły czy może ją również zakaz obejmuje. Wolał na razie tego nie sprawdzać, więc wstał, żeby samemu podejść do tacki z babeczkami i wziąć jedną. Już całkiem się uspokoił, bo wyglądało na to, że kobieta nie ma zamiaru komentować tego, co zobaczyła w żaden sposób.

Brunet nie ruszył się z miejsca. Siedział dalej na kanapie, a gdy ciepło ciała Jimina opuściło jego bok poczuł się dziwnie pusty i automatycznie w tym miejscu poczuł chłód otoczenia. Zaczął ruszać głową w każdą stronę, próbując pozbyć się uporczywych myśli i przy okazji rozruszać swój kręgosłup.

One miały być moje. — burknął Yoongi, wstając z miejsca i idąc do kuchni i mając zamiar zanieść całą tace do swojego pokoju. Wyjątkowo, nie chciał się dzielić tymi pysznościami, skoro Jimin zrobił je specjalnie dla swojego hyunga.

Zapomnij, to tak samo mój gość, jak i twój — odpowiedziała kobieta, zasłaniając tackę swoim ciałem.

Jimin zerkał to na matkę, to na syna, nie wiedząc po czyjej stanąć stronie, więc pacyfistycznie podjął próbę zaniechania tego mini-konfliktu.

Zawsze można podzielić po równo... — zaproponował nieśmiało, a potem podał Yoongiemu babeczkę, którą trzymał. Nawet nie zdążył jeszcze jej ugryźć. — Ja nie muszę jeść. — dodał, uśmiechając się niewinnie, chociaż jego kubki smakowe najchętniej wytoczyłyby mu sprawę w sądzie o takie łgarstwa.

Pani Min uderzyła syna w ramię i spojrzała na niego marszcząc brwi.

Jak traktujesz gościa? Najpierw Jiminie musi się najeść. Jedz kruszynko, jesteś taki malutki — powiedziała, przysuwając babeczki bliżej Parka, aby miał je jak najbliżej.

Yoongi z kwaśną miną ugryzł się w język, stwierdzając w głowie, że matka ma rację. Przyjął od blondyna słodycz, cicho dziękując i wgryzł się w pyszne ciasto, mrucząc wewnętrznie. Mimo tego, że były troszkę dłużej, niż powinny w piekarniku, nie przesiąkły aż tak bardzo smakiem spalenizny. Czekolada całkowicie gubiła nieprzyjemny aromat, na tyle mocno, że starszy licealista przymknął oczy.

Jimin niepewnie także wziął jeden z niewielkich wypieków i spróbował. Z zadowoleniem stwierdził, że wyszły bardzo dobre, choć do perfekcyjnych muffinek jego mamy trochę im brakowało. Jako, że słodkości blondyn mógł pochłaniać kilogramami, babeczka szybko zniknęła, a jej miejsce zajęła kolejna. I kolejna.

Przez jakiś czas stali w trójkę przy kuchennym blacie, opróżniając w dość szybkim tempie tacę, a żadne z nich nic nie mówiło, zbyt zajęte jedzeniem. W końcu blacha opustoszała, a wszyscy potrzebowali solidnej porcji jakiegoś napoju, bo taka ilość ciasta trochę ich zatkała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro