Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21: „Hyung nie będzie za mnie decydował!" ~ Jimin

Zwykła czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Jiminowi pół najdłuższej przerwy zajęło spławienie jego koleżanek. W końcu, kiedy szepnął Cherry magiczne „muszę się spotkać z Yoongim", pomogła mu się wyplątać i odejść, rzucając jeszcze uśmiech i uniesiony w górę kciuk. Swoją drogą, kotce naprawdę pasował nowy styl, choć był kompletnie odmienny od poprzedniego. Psiak, nie czekając na nic więcej, pognał na zewnątrz, ponownie zapominając tej przeklętej kurtki, lecz powiew mroźnego powietrza, gdy tylko uchylił drzwi zmusił go do zawrócenia w stronę swojej szafki.

Nadal trzymała się w nim lekka irytacja spowodowana postawą Yoongiego, ale nie zamierzał dać sobą pomiatać. Miał swoją godność.

Wyszedł na zewnątrz nieco ponad dziesięć minut przed dzwonkiem na lekcje, od razu biegnąc do murka, gdzie czekał już na niego brunet.

Yoongi, tak jak zawsze, siedział skulony przy murku i wiele czasu mu nie zajęło, aby oddać się krótkiej drzemce. Pomimo ładnego początku dnia, na niebie było coraz więcej chmur oraz zerwał się nieprzyjemny wiatr, który sprawił, że wilcza hybryda owinęła swój ogon wokół kostek.

Słysząc zbliżające się kroki, leniwie otworzył oczy, żeby zaraz je zamknąć. Przyćmiony umysł Mina wychwycił ulubiony zapach bardzo szybko, który dzięki wiatrowi rozniósł się przed szkołą bardzo szybko. Był jednak nieco inny niż zazwyczaj, składał się z innego składu feromonów niż ten aromat, który wydzielał się z bandany na nadgarstku. Wciąż jednak klasyfikował go jako truskawkę, ale z domieszką maliny. Otulony zapachem Parka z dwóch różnych źródeł, przesunął kilka razy policzkiem po swoim kolanie, oczami wyobraźni widząc dłoń młodszego chłopaka głaszczącą go i chciał zapaść w głębszy sen, gdy z tego stanu wyrwało go głośne szurnięcie podeszwą o kamienie w pobliżu.

Poderwał głowę do góry, zauważając nad sobą blondyna.

Używasz innego żelu truskawkowego? — zapytał go ni z gruchy, ni z pietruchy.

Jimina to nagłe pytanie nieco zbiło z tropu, ale odpowiedział zgodnie z prawdą:

N-nie, używam cały czas tego samego, tylko dzisiaj użyłem trochę perfum. Pachnie źle? — spytał zaniepokojony, bojąc się, że zapach się Yoongiemu nie podoba i zapominając o irytacji.

Jeśli miał być szczery, popsikał się tym pachnidłem kierowany jakąś dziwną potrzebą zaprezentowania się przed brunetem jak najlepiej. Chyba to całe zauroczenie namieszało mu w głowie.

Nie, czuć jeszcze chyba malinę. — Wysunął głowę do góry, wciągając powietrze nosem. — Tak, to maliny. — przytaknął samemu sobie. Po chwili poklepał dłonią miejsce koło siebie.

Blondyn usiadł więc we wskazanym miejscu, starając się odgonić zawstydzenie i niepewność, które rodziły się w obecności hyunga, a przywołać tę stanowczość sprzed kilku godzin. Żeby jednak mu to wyszło w stu procentach, musiałby chyba zatkać sobie nos, bo aromat lasu wypełnił go, gdy znalazł się tak blisko Yoongiego. Sprawiał, że miękły mu kolana i serce przyspieszało.

Nieco też zdziwiły go jego słowa, bo był pewien, że tamte perfumy nie były o zapachu malin.

Koniec, Jimin. Masz się skupić. Żadnych miłosnych głupot!"

Kierowany tym postanowieniem, wyprostował odruchowo plecy i spojrzał na Mina.

To gdzie i kiedy mamy się spotkać, żeby zacząć to pisać? — spytał, wciskając sobie zmarznięte dłonie między uda.

Yoongi zmarszczył brwi, słysząc jego pytanie. A zapach truskawek i malin nagle zszedł na drugi plan, zastąpiony nagłą irytacją.

Nie wiem, ty będziesz pisał, a ja tylko nadzorował i mówił, jakbym to napisał. — podsumował, postanawiając wcale nie ułatwiać sprawy. — Ty wybierz miejsce i czas.

Jimin także się zirytował, bo hyung znowu nie chciał współpracować. To od razu zepchnęło jego potulną część charakteru z panelu sterowania jego mózgu. Postanowił jednak być mądrzejszy i po prostu przestać się wykłócać. I tak zmusi Yoongiego do uczestniczenia w tworzeniu tego wypracowania, czy będzie tego chciał czy nie.

Może być piątek. Nie mam żadnych planów na ten tydzień. — mruknął tylko z nutką chłodu w swoim tonie, ostentacyjnie nie patrząc na starszego.

W piątek to wypracowanie muszę oddać — burknął na Jimina, zdając sobie sprawę jak mało zostało czasu. Naburmuszył się jeszcze przez to bardziej i westchnął ciężko. — A moja mama na pewno ucieszy się, jak wpadniesz na obiad. — zasugerował niechętnie.

Uszka Jimina gwałtownie się uniosły, a gdyby był postacią z kreskówki, na pewno nad jego głową zapaliłaby się ta charakterystyczna żarówka. Możliwe, że rozdrażni Yoongiego tym genialnym (według niego) planem, ale bynajmniej nie miał zamiaru rezygnować.

Irytacja minęła jak ręką odjął, a blondynek cały się rozpromienił na wspomnienie pani Min. Jego jasny ogon też poszedł w ruch, przecinając powietrze.

Och, w takim razie bardzo chętnie. Może być w środę? W czwartek mam mało lekcji, więc nie muszę się za wiele uczyć. — zaproponował wesoło.

W środę Yoongi zazwyczaj miał treningi, na których siedział na ławce i obserwował jak inni zawodnicy grają. Przez swoje wciąż dające się we znaki żebra, nie mógł w nich jeszcze uczestniczyć. Zagryzł policzek od środka, bo było to dla niego bardzo ważne, żeby chociaż obserwować, co robią jego rówieśnicy. Grając w koszykówkę czuł się sobą, czuł się potrzebny i nie musiał myśleć o swoich problemach.

Z drugiej strony, jeśli nie utrzyma wyników, nie będzie mógł uczestniczyć w zajęciach klubu.

Dobrze, środa po lekcjach. — zgodził się, patrząc na kamienie na drodze. Wiedział, że mama tez będzie zadowolona. Powinien się cieszyć, bo w końcu ją zadowoli po paśmie problemów z ostatniego czasu. — Chcesz coś specjalnego na obiad? Pytam, bo i tak mama każe mi cię zapytać.

Jimin pokręcił głową, nadal podejrzanie wesoły.

Nie, jestem pewien, że wszystko, co zrobi twoja mama będzie pyszne. — odparł ciepło i całkowicie szczerze, bo akurat tego był całkowicie pewien.

To powiedz chociaż, czy wolisz danie amerykańskie czy koreańskie? — Ton głosu Yoongiego zrobił się dużo mniej chłodny, niż wcześniej, gdy widział z jaką radością Jimin wspominał o mamie wilka.

Właściwie... odkąd tu przyjechałem nie jadłem prawie nic z tutejszych rejonów. — stwierdził młodszy, kręcąc się na zimnym murku, żeby poprawić swoją pozycję. Otarł się przy tym przez przypadek ramieniem o ramię Mina. — Więc chętnie spróbuję czegoś nowego.

Okej, przekażę mamie. — W momencie, gdy wilcza hybryda wypowiedziała te słowa, rozbrzmiał dzwonek, oznajmiający koniec przerwy. Yoongi zaczął leniwie wstawać z miejsca, niepocieszony, że musi wracać już do tego tłumu znienawidzonych ludzi. Pocieszał go jedynie fakt, że miał ze sobą bandanę, której zapach mógł wdychać, gdy smutek i smród ludzi będzie zbyt intensywny.

Jimin zeskoczył z murka i zarzucił sobie plecak na ramię. Dłonie i twarz trochę mu zmarzły, przez co nieprzyjemnie poszczypywały, ale świadomość, że zaraz znajdzie się w ciepłym budynku podnosiła go na duchu. Nie zachowywał się ani trochę tak ślamazarnie, jak Yoongi, bo wiedział, że musi jeszcze odłożyć kurtkę do szafki, zanim pójdzie na lekcję, poza tym, radość spowodowała szybki zastrzyk energii.

Chodź, hyung, musimy jeszcze odwiesić kurtki! — zakomenderował i ruszył żwawym krokiem w stronę wejścia.

Idę, idę. — powiedział za chłopcem, ale to wcale nie sprawiło, że przyspieszył.

~*~

W środę po zajęciach Yoongi czekał na chłopca przed szkołą, klasycznie tuż koło wyjścia z terenu placówki. Przez te kilka dni nie działo się nic ciekawego, poza tym, że jego strach nieco zbladł, a on czuł się pewniej w swoim cieniu.

No, chyba że za zmianę można było uznać fakt, że radiowęzeł znów działa i prawie co przerwę można było posłuchać bardzo fajnej muzyki, ponieważ ten chłopak, co to prowadził, puszczał głównie dobry rap. To sprawiło, że nawet chciał się dowiedzieć, kto to jest.

W tym czasie Jimin pędził przez korytarze, żeby dotrzeć do wyjścia. Lekcja mu się przedłużyła, a i tak jego hyung kończył godzinę wcześniej, dlatego nie chciał kazać mu dłużej czekać. Zatrzymał się jedynie przy szafce, żeby wziąć wierzchnie okrycie i wręcz wrzucić niepotrzebne podręczniki na półeczkę. Zaraz potem pognał do wyjścia.

Jestem, hyung! — wysapał blondyn, wciąż biegnąc. Nie zdołał jednak w porę wyhamować i wpadł prosto na Yoongiego z cichym piskiem.

Brunet widział już z daleka blond czuprynę młodszego chłopaka, którą nauczył się już rozpoznawać, do czego nie przyznawał się sam przed sobą. Nie spodziewał się, że ten tak po prostu na niego wpadnie, dlatego lekko się zachwiał i gdyby nie murek w pobliżu, pewnie by upadł razem z Jiminem.

Przecież nie ucieknę, dzieciaku — westchnął, odsuwając go od siebie delikatnym gestem, co ostatnio coraz częściej mu się zdarzało.

Wiem, ale... musiałeś czekać godzinę... nie chciałem zabiera... zabierać ci więcej... czasu. — wystękał między szybkimi wdechami, bo dostał lekkiej zadyszki. Cóż, jego kondycja nie była nawet na poziomie zerowym. Minęło kilka minut zanim w pełni uspokoił oddech i dopiero wtedy się wyprostował, wcześniej podpierając się rękami o uda. Uraczył przy tym bruneta szerokim uśmiechem. — Już w porządku. Idziemy, hyung?

Dodatkowa minuta by mnie nie zbawiła. Chodźmy, bo dziś chłodno. — mruknął niepocieszony. Wizja wspólnego pisania referatu nie była dla niego niczym przyjemnym. — Chcesz iść na nogach czy może pojedziemy autobusem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro