20: „Park Jimin ma stronę, której do tej pory nie znałem..." ~ Yoongi
(Shori: Chyba zacznę wstawiać rozdziały rano, bo tak jest mi wygodniej w trakcie roku szkolnego... ale nie przez najbliższe dwa tygodnie, w trakcie ferii na pewno nie wstanę przed 10 xD)
Normalna czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
Weekendy mają to do siebie, że są miłym zakończeniem tygodnia dla każdego ucznia lub studenta. Niosły za sobą wizję długich godzin snu, wielu przegranych na komputerze, spotkań ze znajomymi i obietnic, że w końcu zasiądzie się do nauki.
Yoongi, jako jeden z wyżej wspomnianej klasy społecznej spędził bardzo zapracowany weekend. Pomagał swojej mamie w salonie fryzjerskim i przy okazji powoli uczył się od swojej rodzicielki jak rozrabiać farby, aby uzyskać pożądany kolor. Nie było to coś, co go interesowało, ale chciał sumiennie wykonywać swoją pracę tak, aby mógł się okazać użyteczną pomocą dla fryzjerki.
Czas spędzony w salonie przeznaczył w znacznej części na przemyślenia, aczkolwiek skupiał się też na prawidłowym strzyżeniu i przyjmowaniu nowych wiadomości. Tematem jego myśli oczywiście była psia hybryda. Ale nie pomyślał o niej sam z siebie, a raczej dzięki nauczycielce literatury, która przypomniała mu, że zbliża się termin oddania jego wypracowania.
Brunet zastanawiał się, w jaki sposób powinien oznajmić Jiminowi, że to już ten moment, kiedy powinien brać się za jego pracę domową. Może psiak i ładnie pachniał, ale nie złamie danego mu słowa. Za zniewagę, której doświadczył od młodszego chłopaka już dawno powinien go potępić i nie odzywać się do niego. Ale skubany posiadał dwie cechy, których za nic nie potrafił sobie odmówić – zapach truskawkowych mochi oraz znajomość języka koreańskiego. Te dwie rzeczy wystarczyły, aby powoli Yoongi zaczął akceptować blondynka w swoim otoczeniu.
Zatem w poniedziałek ruszył do szkoły w trochę lepszym humorze, niż zwykle, z zamiarem przekazania wszystkich niezbędnych informacji odnośnie pracy domowej Parkowi. Standardowo, oparł się o murek szkolny, ciesząc się, że uczniowie na nowo go ignorują, a on może w spokoju obserwować poranne niebo, czekając na pierwszy dzwonek.
Jimin wysiadł z auta, poprawiając zapięcie swojej puchowej kurtki. Temperatura była coraz mniej przystępna nawet, jeśli na niebie nie widniała chociażby jedna chmurka. Zarzucił plecak na ramię i ruszył w kierunku drzwi. Od razu dostrzegł Yoongiego przy swoim murku i zastanawiał się czy powinien do niego zagadać czy lepiej dać sobie spokój. Cały weekend spędził na przemyśleniach, a wnioski, do których doszedł odebrały mu sporo z wcześniejszej odwagi. Dlatego finalnie spuścił głowę, po prostu idąc do wejścia szkoły, coraz bardziej zbliżając się do niskiego ogrodzenia.
Puszyste uszy bruneta odwróciły się w stronę znanych kroków, które rozpoznał wśród innych szurających butów po kamiennej drodze do szkoły. Gdy w końcu dostrzegł blond czuprynę chłopca, tylko czekał, aż jego oczy zwrócą się w jego kierunku, aby Yoongi mógł go zaczepić. Ale tak się nie stało.
Psia hybryda minęła go ze spuszczoną głową i równie oklapłymi uszkami i ogonem, nie zwracając najmniejszej uwagi na starszego kolegę. Natomiast sam Min się zdziwił, bo w uszach słyszał już radosny śmiech dzieciaka i widział jego szeroki uśmiech, gdy zadziera głowę do góry, aby patrzeć mu prosto w oczy.
W pierwszej chwili poczuł nieopisaną radość, bo przecież tego chciał od samego początku. Wbijał wzrok w plecy chłopaka, z każdym jego krokiem czując, jak ta euforia mija w zastraszającym tempie, czego nie rozumiał.
— Jimin! — zawołał automatycznie, nim zrozumiał, co zrobił. No przecież chodziło o zadanie domowe, a nie o złapanie jego uwagi.
Wołany zatrzymał się natychmiast, najpierw odwróciły się w tył jego uszka, a po nich reszta głowy tak, że patrzył na bruneta przez ramię. Zaraz napotkał jego spojrzenie, więc był już pewny, iż to hyung musiał go wołać. Obrócił się więc do niego całkowicie i pokonał te kilka metrów, które ich dzieliły, czując, jak policzki delikatnie go szczypią. Miał nadzieję, że Yoongi weźmie tą anomalię za winę chłodu.
— Tak, hyung? — spytał, zerkając nieśmiało na jego twarz.
— Mam sprawę do ciebie — zaczął niepewnie, czując się trochę dziwnie z tym, że to on pierwszy dziś zaczął rozmowę.
„A co jeśli Jimin sobie coś pomyśli?"
W tym samym momencie wewnętrzny wilk Yoongiego postanowił w końcu się odezwać.
A może miał pomyśleć?
„Wilku, przestań."
Ale co mam przestać?
„Zwariowałeś?"
Wszystko ze mną w porządku, więc bądź cicho. Przecież ci miło, kiedy się uśmiecha.
„Ale miałem być sam."
Oj, skończ już, to nie człowiek tylko hybryda.
„Nie i już."
Ładnie dziś pachnie.
„Czuję..."
Ha!
— Co powiesz na... na... — zaciął się, przez wewnętrzną wyminę zdań z wilkiem. Odkaszlnął kilka razy. — Na wspólną podróż do szafek? — poczuł, jak uszy zaczęły go piec. Całe szczęście przykryte były włosami i nie było widać ich zaczerwienienia (Yoongi poza wilczymi uszami, posiadał też parę ludzkich).
Jimin był więcej, niż zdumiony. Ba! On był zszokowany! Gapił się na Yoongiego przez dobre kilka sekund, zastanawiając się, czy przypadkiem czegoś sobie nie uroił, bo hyung proszący sam z siebie o jakąkolwiek formę wspólnego spędzania czasu był dla niego zjawiskiem rodem z innej planety.
Widząc jednak, że czarnowłosy wpatruje się w niego, oczekując odpowiedzi, serce blondyna zaczęło bić tak szybko, jakby chciało uwolnić się z jego klatki piersiowej, a zaróżowione policzki gwałtownie pociemniały. Zaraz także dołączył do tego wszystkiego szeroki, szczery uśmiech, którym uraczył wilczą hybrydę.
— Ja-jasne. — wykrztusił, nie przestając głupkowato się szczerzyć.
Yoongi odetchnął wewnętrznie, bo przez moment miał wrażenie, że Jimin zaraz się rozpłacze, taką zrobił dziwną minę. Gdy zobaczył jego szeroki uśmiech, uznał iż wszystko wróciło do normy, dlatego odepchnął się od murka z ciemnego kamienia powolnym krokiem ruszył w kierunku szkoły, nie oglądając się czy jego przylepa (która dziś z niewiadomych powodów chciała go olać), idzie za nim.
Skupił swój wzrok na wejściu do szkoły, czując dyskomfort na myśl, że w środku jest więcej ludzi, którzy mogą mu się przyglądać i wytykać palcami. Przez to zwolnił kroku, z niechęcią wpatrując się w szyld szkoły i zaczął rozważać zawrócenie.
Park z łatwością dostrzegł rosnącą ślamazarność ruchów starszego, więc kiedy w końcu się z nim zrównał, spojrzał ukradkiem na jego minę, chcąc się rozeznać w nastroju Yoongiego, ale poza lekkim skrzywieniem nie dostrzegł nic. Skupił się więc na aurze, lecz i ta zbyt wiele nie mówiła.
W końcu przed schodkami prowadzącymi do drzwi zupełnie się zatrzymali, a Jimin ponownie zerknął na Mina.
— Hyung? — zapytał niepewnie, łapiąc rękaw jego kurtki zupełnie odruchowo. — Idziemy?
— Nie mogę się doczekać dnia matury. — skomentował swoje negatywne myśli, mając ochotę zrobić to samo, co często gracze robią ze swoimi mapami, gdy gra polega na budowaniu. Na sam koniec wysadzają je, a on chciałby zrobić to samo z tą szkoła.
Po chwili ruszył się z miejsca, próbując ignorować lekką irytację nagłym skokiem natężenia hałasu, smrodu i smutku, jaki wydobywał się z ludzi. Zapach zwykłego homo sapiens wydawał mu się tak gorzki i nieatrakcyjny, że nagle zrozumiał, dlaczego Jimin pachniał dla niego truskawkami i w sumie, to jest wdzięczny, że nie cuchnął tak, jak wszyscy.
Szybko dotarli do szkolnych szafek, a Yoongi nie czekał, tylko otworzył swoją, przy której się zatrzymali i zaczął w niej coś przekładać.
— Trzymaj — wyciągnął nagle w kierunku Parka zwykłą, szarą teczkę.
Blondyn skonfundowany obejrzał przedmiot, ale nie był podpisany w żadnym miejscu, więc nadal nie wiedział, co tak właściwie trzyma.
— Co to jest? — spytał, posyłając starszemu zdezorientowane spojrzenie.
— Teczka. — odpowiedział na jego pytanie, zakładając ręce na piersi. Westchnął wewnętrznie, gdy Jimin w dalszym ciągu nie zajrzał do środka. — A w niej kartki i temat wypracowania, które muszę oddać do końca tygodnia.
Jimin jeszcze przez kilka chwil nie rozumiał o co chodzi, wlepiając w hyunga spojrzenie, niczym cielę w malowane wrota i dopiero potem przypomniał sobie o obietnicy, jaką złożył Yoongiemu te około dwa tygodnie wstecz. Jego radość natychmiast wyparowała, zastąpiona gorzkim rozczarowaniem. No tak... po co innego Yoongi miałby zwrócić na niego uwagę?
Zacisnął wargi, z całych sił tłumiąc smutek, który od razu się w nim pojawił i nieco drżącymi dłońmi otworzył teczkę. Z trudem skupił uwagę na zapisanych kartkach, czytając, o dziwo, staranne notatki w języku angielskim. Dowiedział się z nich między innymi, jakie wymagania ma spełniać praca, na jaki ma być temat i co będzie najbardziej punktowane.
— Okej, rozumiem. — mruknął, chowając z powrotem papiery do teczki. — To kiedy spotykamy się to obgadać, hyung?
Notatki były zrobione przez starszego. Poświęcił znaczną część wieczora, aby wszystko było czytelne i poprawne. Postarał się o to, żeby notatki zawierały wszystkie niezbędne informacje, chcąc zapobiec rożnym pytaniom ze strony Jimina. Równie dobrze mógłby wziąć się za pisanie wypracowania, skoro napisanie wszystkich punktów z czego ma składać praca domowa nie była dla niego problemem.
Ale tutaj bardziej chodziło o zasady. I tego nie trzymał.
W pierwszej chwili nie zrozumiał, o co pyta go Park.
— Jak już skończysz, byle przed piątkiem.
— Hyung, ale ja nie mogę tego napisać sam. — zaprotestował blondyn, zdziwiony, że Yoongi nie wziął pod uwagę najbardziej oczywistych rzeczy. — Mam inny styl pisania, niż ty, nauczycielka na pewno to zauważy i będziesz miał potem przez to problemy. Poza tym, jeśli napisałbym wszystko sam, a nauczycielka kazałaby ci wyjaśnić, co w danym fragmencie miałeś na myśli to co byś powiedział? — tłumaczył, ponownie przeglądając kartki w teczce. — Mogę zrobić większą część pracy, ale ty też musisz uczestniczyć w jej tworzeniu.
Yoongi rzucił Jiminowi jedno ze swoich zirytowanych spojrzeń, wypychając językiem policzek.
Znów obaj patrzyli sobie w oczy, prowadząc niemą walkę między sobą. Brunet nie znosił takich spięć, wpływały na niego bardzo negatywnie i jedynie silna wola hamowała agresję. Gdy był młodszy, na każde sprzeciwienie się od rówieśnika reagował pięścią w policzek lub brzuch.
— To dam ci inne moje wypracowanie, zobaczysz jak piszę. — zaproponował, wiedząc, że jest na przegranej pozycji. Ale tonący się brzytwy chwyta, nie chciał odpuścić.
Jimin uniósł brwi w niedowierzaniu.
— To nie jest rozwiązanie, hyung. Wiesz, że mam rację. — powiedział tonem, który kończył wszelkie dyskusje. Włączyła się jego stanowcza strona.
Yoongiego dotknął ten ton. Poczuł się jak jakieś wyrośnięte dziecko. Miał tysiące odpowiedzi na jego słowa, ale widząc to stanowcze spojrzenie, a w tęczówkach tlącą się irytację warknął w odpowiedzi.
— Nie jadam lunchy, wtedy mam czas. Przy moim murku. — Burknął jedynie, udając że to on wciąż ma kontrolę nad tym co się dzieje. Ale każdy raczej wie, że tym razem to Jimin rozdał karty.
— Dobrze. — Blondyn skinął głową, wkładając teczkę do swojego plecaka. Kiedy już to zrobił wyprostował się i zarzucił go na ramię. — To do zobaczenia. — dodał i obrócił się tak zamaszyście, że jego puchaty ogon musnął Yoongiego gdzieś w okolicach brzucha, po czym odszedł w stronę swojej szafki, z zamiarem spakowania potrzebnych mu książek.
Yoongi patrzył za nim konkretnie zdziwiony, czując wyraźnie jeszcze przez długi czas smyrnięcie dumnie uniesionego, puszystego ogonka na swoim brzuchu. Nie potrafił zrozumieć, co się właśnie stało i czemu aura szczeniaka tak go przytłoczyła, że nawet przez moment zrobiło mu się głupio.
Z przemyśleń wyrwał go dzwonek, powodując ogromne skrzywienie na twarzy. Jego słuch wciąż był nadwrażliwy, więc wilcze uszy musiał zakryć dłońmi. Niepocieszony udał się na zajęcia.
Dzisiejsze lekcje, niczym nie różniły się od poprzednich, które przeżył w tej szkole. Ale tym razem jego wzrok uciekał za okno, obserwując ciemny murek przed budynkiem. Zastanawiał się jak będzie wyglądać ich... praca? I czy już dzisiaj ma zjawić się przy murku? Cholera, jak to się stało, że tak łatwo przyporządkował się temu małemu smrodowi? Nie, wróć. Jimin pachniał akurat najładniej z całej szkoły.
Niepewny co do ich pierwszego spotkania, całą przerwę na lunch spędził przy niskim ogrodzeniu, znowu patrząc w niebo, na którym zbierały się chmury.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro