Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11: „Niech hyung częściej drapie mnie za uszkiem..." ~ Jimin

Normalna czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Brunet obserwował cały czas zalęknionego Jimina, wyczuwając nagłą zmianę w jego aurze. Mimowolnie się zaniepokoił.

Słysząc głośny, piskliwy krzyk pani Park, odsunął się nieznacznie. To był jeden z minusów posiadania bardzo czułego słuchu. Słyszał dzięki niemu cała rozmowę syna i matki. W trakcie niej wstał od stołu, podszedł do szuflady w której trzymali reklamówki. Znalazł materiałową, do której zaczął pakować kasztanowe figurki, mając nadzieje, że nie rozwalą się podczas podróży. Sobie zostawił tylko konika (psa?) zrobionego przez Jimina i myszkę.

Trzymaj, zaopiekuj się nimi — mruknął Yoongi, kładąc torbę obok niego, gdy skończył rozmawiać. Pani Min w tym czasie zapakowała poczęstunek dla rodziców młodej psiej hybrydy.

Jimin zamrugał, gapiąc się przez chwilę na podarunek, a potem przeniósł spojrzenie na hyunga.

Naprawdę mogę je wziąć? — spytał, wskazując niepewnie na torbę.

Brunet pokiwał głową. Chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu pani Min.

Jiminie, jutro też przyjdź na obiad. Zrobię mojego popisowego kurczaka, takiego nanpewno nigdy nie jadłeś — zapowiedziała mu kobieta, uśmiechając szeroko. Położyła tuż przed nim kilka pojemniczków z dzisiejszymi daniami. — Przeproś rodziców od nas.

Dziękuję za jedzenie i gościnę, proszę pani — Jimin znów ukłonił się jej, przyjmując pudełeczka. Obawiał się, że nikt oprócz niego w domu ich nie zje, ale nie chciał ranić mamy Yoongiego, więc tylko uśmiechnął się wdzięcznie. — Nie mam pojęcia, czy gdziekolwiek wyjdę do końca tygodnia poza szkołą — westchnął cicho — ale jeśli tylko natrafi się okazja to z wielką chęcią przyjdę! — Na koniec postarał się wykrzesać z siebie trochę entuzjazmu, co nawet nieźle mu wyszło. Odwrócił twarz do hyunga i jego uśmiech nabrał nieco bardziej nieśmiałego wyrazu. — Do zobaczenia w szkole, hyung.

Gdy Jiminie zniknął w przedpokoju, mama Yoongiego klepnęła syna w ramie i kiwnęła głową w kierunku wyjścia. Młody wilk wstał, wzdychając. Poszedł za blondynem, sięgając po swoją kurtkę. Niedbale zarzucił ją na ramiona, a na stopy wsunął adidasy.

Wyjdę z tobą, to nie jest najciekawsza okolica — poinformował beznamiętnie.

Blondynek tylko pokiwał głową. Wpakował do plecaka zapakowane szczelnie jedzenie, ale torbę z figurkami wciąż trzymał ostrożnie w dłoni w obawie, że te cenne dla niego pamiątki się zniszczą.

Wyszli przed kamienicę, a Jimin wykonał telefon do domowego szofera, podając ulicę, na jakiej aktualnie się znajdował. Potem odłożył komórkę do kieszeni i zapanowała cisza. Ani on, ani Yoongi się nie odzywali, wdychając tylko dość mroźne, wieczorne powietrze i kręcąc się co chwilę z zimna.

Hyung... — zaczął bardzo cicho, zwracając tym uwagę bruneta. — Dlaczego nie chcesz się ze mną zakolegować? — spytał, podnosząc swoje szczenięce, smutne oczy na Mina.

Yoongi założył kaptur na głowę, co zmusiło go do położenia uszu. Zamyślony patrzył przed siebie, dostrzegając w oddali zamykający się szlaban przy przejściu kolejowym.

W jakiś sposób, czuł się odpowiedzialny za tego chłopca. Mocno mu to nie odpowiadało i miał ochotę tak po prostu zostawić go tutaj samemu sobie, aby uczył się dbać o własny ogon, ale nie umiał odwrócić się i odejść. Wystarczyło to jedno spojrzenie kasztanowych oczu, aby zrezygnował z tego pomysłu.

Nie jestem najlepszym towarzystwem. Nie pogadasz ze mną, ani się nie zabawisz. — wyjaśnił cichym tonem.

Z początku nie chciał mu odpowiadać, ale uznał, że może jak mu wytłumaczy, to chłopak przestanie tak do niego lgnąć. Jego wilk zawył w proteście, gdy usłyszał ta myśl. Nie godził się na to.

Przecież... ja też nie należę do zbyt imprezowych typów. Właściwie, nigdy nawet nie byłem na żadnej imprezie — Blondyn zaśmiał się gorzko, co strasznie do niego nie pasowało. — Po prostu... całe życie spędziłem sam, nigdy nie miałem przyjaciela, nie rozmawiałem nawet zbyt wiele z rówieśnikami. Pewnie dlatego tak się ciebie uczepiłem. Przepraszam, hyung, to musi być irytujące — Uśmiechnął się smutno.

Starszy z chłopców oblizał usta, w zwyczajowym dla siebie geście. Słuchał uważnie jego słów, nie przerywając mu, ani też nie spuszczając z niego wzroku. Zaobserwował każdą zmianę na jego twarzy, podczas tej wypowiedzi. Byłby prawdziwym dupkiem, gdyby ani trochę go to nie ruszyło.

Ze mną raczej wpadniesz w kłopoty. Twoi rodzice mogą nie być zbyt zadowoleni... — Drugie zdanie dodał nieco ciszej. Nie chciał zranić hybrydy, a raczej poinformować, co go czeka.

Uśmiech Parka tylko się poszerzył, a w jego dotąd naznaczonych smutkiem oczach rozbłysły tajemnicze iskierki.

Nie szkodzi, hyung. Lubię cię takiego, jakim jesteś. Nawet, jeśli ty za mną nie przepadasz — powiedział z taką pewnością, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.

Brunet zapatrzył się na jego szeroki uśmiech, dostrzegając, że w takim wydaniu, oczy dzieciaka całkowicie znikają. Zamieniają się w dwie radosne kreseczki, a w tle widział równie szczęśliwie merdający ogon psiej hybrydy. Odwrócił wzrok zmieszany, czując lekki rumieniec wpływający na policzki.

No już, Jimin, wiem ze się cieszysz. Jak wygląda twój samochód? — Szybko zmienił temat, ale Park nie ustępował, nadal uśmiechając się na tyle uroczo, iż uniósł dłoń, dotykając jego włosów i lekko je roztrzepując, a przy okazji dotykając też jego uszka.

Przełknął ślinę. Kosmyki parka nie wyglądały na aż tak miękkie, delikatne, a już tym bardziej nie spodziewał się dreszczy, które poczuł.

Jimin zrobiły maleńki kroczek w stronę Mina, jakby odruchowo przyciągał go jego dotyk. Co właściwie było prawdą, bo natychmiast znieruchomiał i przekrzywił głowę w ten sposób, żeby hyung miał do niej jak najłatwiejszy dostęp. Niczym proszący się o głaskanie pies.

Mh, nie jestem pewny. — wymamrotał niewyraźnie. — Chyba Ford.

Min patrzył na chłopaka, starając się oddychać normalnie. Tego było już za dużo, nigdy nie otrzymał takiej dawki emocji jak teraz. Ciepło, nutka czegoś pozytywnego, odrobina sympatii. To było coś nowego, czego jeszcze w Ameryce nie doświadczył. Wszystko, co miał, zostawił w Korei i przetrwała jedynie jego przyjaźń z Hoseokiem (gdyby nie to chodzące słońce, samo dobijające się do Mina to nawet i ten kontakt by się zerwał).

Palcami przeczesał jeden, drugi, a nawet trzeci raz subtelnym gestem włosy młodszego licealisty, przy ostatnim ruchu drapiąc go za uszkiem, jak gdyby miał być malutkim szczeniaczkiem na jego własność.

— Pytałem jak wygląda, a nie jaka marka... — powiedział nieobecnym tonem, nie odsuwając dłoni, która zrobiła się ciepła przez odczuwalne emocje.

Mhm... — wyszemrał blondyn, przymykając oczy, a zaraz potem zamruczał cicho, kiedy Yoongi przejechał paznokciami po czułym na dotyk fragmencie jego głowy.

Jimin nie miał pojęcia, że drapanie za uchem może być tak przyjemne. Do tej pory robiła to jedynie jego mama i to dawno temu, gdy był jeszcze małym szkrabem. Praktycznie zapomniał, jakie to uczucie, lecz wspomnienie z dzieciństwa nie miało się nijak do tego, co czuł teraz.

Zrobił kolejny kroczek, przez co odległość między obydwiema hybrydami zmniejszyła się do niecałych dwudziestu centymetrów. Yoongi otrząsnął się z otępienia, gdy poczuł ciepły oddech na swojej twarzy. Byli prawie tego samego wzrostu, więc doznał jeszcze większego szoku, widząc jego kasztanowe oczy tak blisko siebie.

Zrobił krok w tył i złapał go za kaptur, naciągając go na głowę psiej hybrydy, aby jakoś wybrnąć z tej sytuacji.

Bo zmarzniesz — usprawiedliwił się szybko. Jednak jego stanu nie dało się ukryć, bo wesoło kiwający się wilczy ogon wszystko zdradzał.

Blondyn zaśmiał się dźwięcznie, poprawiając kaptur na swojej głowie, chociaż trochę żałował, że ta oderwana od rzeczywistości chwila już się skończyła. Oczywiście, nie mógł przegapić wprawionego w ruch ogona swojego hyunga, co jeszcze bardziej polepszyło humor Jimina. Jego własny ogon zachowywał się o wiele bardziej energicznie.

Jasne, jasne. — zachichotał, po czym nieco się zawstydził. — Słyszałem, że dla psów drapanie za uchem jest przyjemne, ale nie miałem pojęcia, że aż tak — podzielił się nieśmiało swoim doświadczeniem.

Dosłownie sekundę później w uliczkę wjechał czarny, wyraźnie nowoczesny i drogi samochód. Park rozpoznał go natychmiast, mimo praktycznie ciemnej już okolicy. Parę chwil później wóz stał już tuż przed nastolatkami. Jimin spojrzał radośnie na Yoongiego.

Do jutra, hyung! — Po czym wgramolił się na tylne siedzenie pojazdu.

Cześć. — pożegnał się z nim Min, odprowadzając go wzrokiem.

Patrzył na tył jego pleców, widząc jak jego ogonek nadal wesoło się buja, nawet gdy wsiadał do samochodu. Był pewien, że futerko na nim jest tak samo miękkie jak jego włosy. A głowę by dał sobie uciąć, że będą twarde, grube i dość szorstkie, tak jak jego własne. Najwidoczniej blondyn musiał używać jakichś odzywek.

Czyli rozumiem, że mam cię drapać za uchem częściej? — zapytał sam siebie, gdy ciemny samochód już odjechał.

Pozostał jeszcze chwilę na dworze, chcąc ochłonąć z emocji, które przez niego przechodziły. Było mu naprawdę miło, że ktoś chciał z nim przebywać, pomimo charakteru i osobowości. Mimo wszystko, wciąż zostawał przy swojej ideologii nieszukania sobie żadnego towarzystwa, bo na dłuższą metę obie strony zostaną zranione.

Na nowo zirytowany wrócił do domu.

~*~

Tak jak Jimin sądził, ojciec urządził mu w domu niezłą pogadankę, ale blondyn – zbyt upojony rozpierającym go szczęściem – w ogóle nie słuchał rodzicielskiego wywodu, udając jedynie skruszonego. Takie zachowanie nie było do niego podobne, ale chyba żadne z rodziców nie zorientowało się, co siedzi mu w głowie. Właściwie, gdyby nie mama, Jimin dostałby dożywotni szlaban na wychodzenie z domu bez nadzoru. Pani Park jednak po opanowaniu nerwów była zachwycona, że jej kochany, samotny synek znalazł w końcu kolegę, którego lubi tak bardzo, że zasiedział się u niego w domu. Poza tym, bijąca od nastolatka aura radości mówiła sama za siebie.

Takim oto sposobem Jimin uniknął szlabanu (ku niezadowoleniu jego nadal zirytowanego taty) i kolejnego dnia stawił się w szkole prawie pół godziny przed rozpoczęciem lekcji. Energia wypełniała go do tego stopnia, że wstał o szóstej rano i nie mógł już dłużej spać. Dzisiaj także chciał spotkać hyunga.

Yoongi tym razem zaspał do szkoły i jego mama zmuszona była podrzucić go do budynku placówki.

W nocy nie mógł bardzo długo zasnąć, przez wydarzenia, który zdarzyły się w ciągu dnia. Kręcił się z boku na bok, a jego ogon zaczynał wesoło się kręcić, gdy tylko przypominał sobie szeroki uśmiech blondyna, kierowany do niego. Pod opuszkami placów wciąż czuł delikatne muśnięcia włosów chłopaka. To było coś zupełnie nowego i emocjonującego.

Należał do śpiochów, toteż budzik go nie obudził. Dopiero jego mama była w stanie wyciągnąć go z łóżka, gdy zobaczyła, że wciąż tam jest, a chciała do prania zabrać jego brudne rzeczy. Takim sposobem zatrzymali się na pobliskim parkingu, gdzie pani Min pożegnała się z synem i odjechała, zostawiając go samemu sobie.

Uniósł głowę do góry, spoglądając w niebo, które ostatnio tak strasznie zaniedbał. Nie zdziwił się, widząc nad sobą gęste chmury, zasłaniające cały widok. Ostatecznie skorzystał z faktu, że nie pada deszcz i poczekał na swoim ulubionym murku do końca pierwszej lekcji, wsłuchując się w dźwięki otoczenia. Udało mi się nawet zdrzemnąć.

Jimin całą lekcję nie mógł usiedzieć na miejscu, starając się hamować tylko wtedy, gdy nauczyciel przejeżdżał wzrokiem po jego rzędzie. Starał się zapisywać wszystko z monologu pedagoga, ale przez swoje roztargnienie rozumiał z angielskiego mniej, niż zwykle.

Wraz z dzwonkiem na przerwę, blondyn poderwał się z krzesła, wrzucił szybko podręczniki i długopis do plecaka, po czym popędził do wyjścia ze szkoły. Doskonale już wiedział, gdzie ma szukać Yoongiego, by go tam zastać, a murek był standardową opcją.

Poczuł się, jakby miał deja vu, bo nieco ponad tydzień wcześniej także szukał hyunga i podobnie jak dzisiaj zastał go śpiącego przy murku. Tym razem jednak Jimin nie miał tej nieśmiałości i niepewności, którą nosił w sobie te kilka dni temu. Dlatego też uśmiechnął się szeroko, rozejrzał, a nie dostrzegając w pobliżu na razie nikogo (większość uczniów przyszła jednak zgodnie z planem na pierwszą lekcję i nie była takim śpiochem jak Min), podkradł się ostrożnie do bruneta, by znienacka przytulić go mocno od tyłu.

Wyczuł jak Yoongi się wzdrygnął, wyrwany z drzemki, ale to nie nakłoniło Jimina do poluzowania swojego uścisku. Jego ogon znów merdał radośnie, a uśmiech gościł na twarzy.

Dzień dobry, hyung — przywitał się dość cicho, żeby nie zdenerwował czułej na głośne dźwięki hybrydy.

Yoongi nawet nie zauważył, kiedy przysnął w swojej standardowej pozie; zakładając rękę na rękę, a głowę spuszczając w dół. Jego czujne uszy były nastroszone, nadsłuchując czy jakieś niebezpieczeństwo się zbliża.

Ale Jimin nie był żadnym niebezpieczeństwem.

Gdy poczuł dotyk drgnął dość mocno, jakby wyrwany ze snu, gdzie spadał w dol i nagle uderzył o ziemię. Rozejrzał się nie do końca ogarniając, co się właśnie dzieje. Najpierw obejrzał się za siebie, dostrzegając blond kosmyki, a potem zauważył na swojej koszulce drobne dłonie właściciela. Poczuł, jak twarz zaczyna go piec z zawstydzenia.

— J-jimin, co ty robisz? — zapytał go niepewnym głosem, rozglądając się czy ktoś jest w pobliżu. Tętno gwałtownie mu przyspieszyło, ze stresu, krępacji i nagłej irytacji, która i tak została stłumiona przez rozlewające się ciepło w jego wnętrzu.

Przytulam cię — odparł blondyn z prostotą, kładąc mu głowę na ramieniu i zaczynając pocierać o nie policzkiem, przez co jasne włosy młodszego łaskotały Yoongiego po twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro