Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10: „Już wiem, co ten kolor mi przypomina..." ~ Yoongi

Normalna czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

To mój syn sprawia problemy, ale nie ty — powiedziała głośno, a mina Yoongiego z groźnej zmieniła się w... lekko zszokowaną. Wpatrywał się w profil swojej matki, a akcja jego serca gwałtownie przyspieszyła. Zacisnął dłonie na swoich udach, boleśnie drapiąc się po nich nawet przez materiał dresowych spodni.

Przecież wiedział, że zawsze sprawia problemy, dlaczego więc tak go to trafiło?

Zostań, J-jimin — wykrztusił niepewnie, spoglądając na swój talerz.

W głowie ciągle kołatały mu słowa wypowiedziane przed chwilą przez jego rodzicielkę. Był pewien, że i ona, i ich gość wyczuli zmianę jego aury. Przez nadmiar hormonów z domieszką wilczych genów, przechodził przez wszystko bardzo emocjonalnie.

Skruszona pani Min spojrzała na swojego syna, dopiero po chwili uświadamiając sobie, co powiedziała.

Nie problemy, tylko jest drażliwy i nie daje nam po prostu porozmawiać — poprawiła się szybko.

W Jimina uderzyły nagłe wyrzuty sumienia. Zaczął żałować, że zgodził się na propozycję Yoongiego, mógł się wykręcić i do tej niezręcznej sytuacji w ogóle by nie doszło. Ale wtedy o tym nie wiedział. Żałował trochę, że nie potrafił przewidywać, co zdarzy się kilka godzin naprzód.

Nie, ja... i tak powinienem już iść... To nie wina hyunga... — powiedział niepewnie i zaczął już wstawać z krzesła.

Jednocześnie spojrzał w ciemne oczy Mina, podczas gdy w jego własnych malowały się smutek, troska i poczucie winy.

Naprawdę, zostań, mama chciała cię lepiej poznać. Do tej pory nikomu... ani z nikim nigdy nie rozmawiałem o czymś innym, oprócz lekcji — wymamrotał starszy z chłopców, podnosząc wzrok na Jimina. To było chyba jedna z dłuższych rzeczy jakie powiedział w ostatnich tygodniach.

Pani Min czuła, jak policzki palą ją od wstydu jaki teraz odczuwała. Nie chciała, aby to spotkanie potoczyło się w takim kierunku, a przez swoją nieuwagę doprowadziła do bardzo niemiłej atmosfery. Westchnęła cicho, patrząc to na blondyna, który wstawał, to na syna, który siedział wyraźnie spięty i nie odzywała się już więcej.

Jimin i Yoongi przez kilka sekund wymieniali się nawzajem spojrzeniami, jakby jeden drugiego chciał przekonać do tego, co powiedział. Młodszemu jednak jak zwykle zabrakło stanowczości, dlatego usiadł z powrotem na krześle i położył przedramiona na blacie, nerwowo naciągając rękawy swetra na dłonie. Musiał kilka chwil zbierać się w sobie, żeby wydobyć z siebie głos. Chciał jakoś rozluźnić atmosferę.

To może... jeśli już mamy poznać się lepiej... może opowiecie mi coś o sobie? — zagadnęła nieśmiało psia hybryda.

Mieszkaliśmy kiedyś w Daegu, a ty? — mruknął Yoongi pierwsze, co przyszło mu do głowy.

Większość dzieciństwa w Busan, ale często się przeprowadzamy. Dlatego wcześniej nie uczyłem się w szkole — wyjawił blondyn.

Huh, to znaczy, że chcecie zostać tutaj na dłużej, skoro zdecydowałeś się na szkołę?

Jimin kiwnął głową.

Tak, tata nadzoruje rozwój nowopowstałej w USA gałęzi swojej firmy, dlatego zostaniemy tu minimalnie trzy lata.

A gdzie jeszcze wcześniej mieszkałeś? — zapytał starszy, nie patrząc w jego kierunku, tylko zaczął jeść, aby ukryć jakoś swój stres. Chciał dobrze wypaść przed mamą. Poza tym, Jiminnie miał naprawdę przyjemny głos i miło mu się go słuchało.

Zazwyczaj w większych miastach. Wiesz, hyung, Seul, Incheon, Ulsan, Daejeon... w Daegu także mieszkaliśmy, ale tak krótko, że nawet nie zdążyłem porządnie się tam rozejrzeć — opowiadał Jimin, mieszając z nudów pałeczką w resztkach sosu. — Przez to nigdy nie było sensu posyłać mnie do szkoły, a ja sam nigdy właściwie nie miałem żadnych przyjaciół... — To ostatnie wyrwało mu się właściwie samo, kiedy pogrążył się we wspomnieniach z co kilku miesięcznych przeprowadzek i ponawiania procesu zadomawiania się w nowym otoczeniu.

Mieszkaliśmy w Daegu, w pobliżu lasu. — powiedział po chwili Min, zawieszając w końcu swój wzrok na blondynie i obserwując jak bawi się pałeczkami. — Dużo było tam kasztanowców. Stąd... to dzisiejsze zbieranie kasztanów — wyjaśnił, przypominając sobie o owocach z drzewa, które zostawił w pokoju.

O, przynieśliście kasztany? — zapytała kobieta, uśmiechając się ciepło.

Tak, swoich nadal nie wyjąłem z kieszeni. — zachichotał psiak, potrząsając swetrem tak, że kasztany w kieszeniach wesoło zastukały.

Przynieście mi je — poprosiła, a Yoongi od razu wstał od stołu, robiąc kilka kroków w głąb przedpokoju, gdzie mieściły się drzwi od jego pokoju. Chwilę się pogłowił, jak donieść je wszystkie do pokoju, ostatecznie wrzucając je do reklamówki po swojej drożdżowce.

W tym samym czasie, pani Min dostała kasztany już od Jiminiego.

Ojej, niestety, to nie są te jadalne. — powiedziała, robiąc smutną minę. — Ale nie szkodzi, mam wykałaczki i możemy porobić z nich figurki.

Naprawdę? Nigdy tego nie robiłem. — przyznał Jimin, a w jego brązowych oczach rozbłysły iskierki ekscytacji. Zaraz jego radość wyraził także ogon, który uderzył parę razy o oparcie krzesła.

No to świetnie! — Gospodyni zaczęła zbierać naczynia ze stołu, aby zrobić miejsce dla ich zabawy. Po chwili w kuchni pojawił się starszy z chłopaków, kładąc na stół wszystko co udało mu się uzbierać. — Niestety, ale nie są jadalne. — powtórzyła synowi, kładąc już na stół opakowanie wykałaczek. Brunet nieco zmarkotniał, na tą wiadomość, ale nie dał po sobie nic poznać. Zjadłby z miłą chęcią kasztany, które po uprażeniu konsystencją przypominały ziemniaka o słodkim orzechowym smaku. Usiadł tym razem przy Jiminie, aby mieć jak najbliżej siebie wykałaczki.

To co zrobimy? — zapytał, skupiając się na wyciąganiu kasztanów ze skorupek.

Jimin przyglądał się przez moment kasztanom oraz ich łupinom, dumając.

Chyba zwierzątka będą najłatwiejsze, prawda? — zaproponował nieśmiało.

Wziął ciemnobrązową, gładką kuleczkę w swoją małą dłoń i zaczął oglądając ją dokładnie ze wszystkich stron, badając przy okazji opuszkami palców. Sam nigdy nie miał do czynienia z kasztanami, bo ani ich nie jadł, ani nie zbierał jako dziecko. Nic więc dziwnego, że w jego oczach tliło się zafascynowanie.

Tak, zwierzątka są najprostsze. — potwierdził brunet, sięgając po wykałaczki i otwierając pudełeczko. Zaraz wysypał je na stół. Z boku przyglądała się im pani Min, uśmiechając delikatnie pod nosem. Wciąż szarpały nią wyrzuty sumienia przez spowodowane lekkie spięcie przy stole, dlatego nie wchodziła chłopakom w paradę.

Natomiast Yoongi miał mętlik w głowie. Wyłączył swoje emocje, bo inaczej już dawno coś by rozwalił przez złość jaką odczuwał. Słowa jego matki mocno wpłynęły na jego zachowanie, spokorniał i postanowił spędzić ta chwilę z psią hybrydą. Przecież nic mu się nie stanie, a chociaż jego rodzicielka będzie zadowolona, a on spędzi popołudnie inaczej niż zawsze.

Zawiesił wzrok na małych łapkach chłopaka obok, patrząc jak obraca brązowy kasztan pomiędzy palcami. I wtedy go olśniło. Przecież oczy Jimina były w tym odcieniu, to właśnie tego odcienia nie umiał do końca nazwać. A te drzewa i te owoce przypominały mu od zawsze rodzinny dom, dzieciństwo, bezpieczeństwo i wszystko dobre, co spotkało go w życiu.

Blondyn, wyczuwszy, że Yoongi przygląda się jego dłoniom, spojrzał na niego i posłał mu delikatny uśmiech. Zaraz potem chwycił za wykałaczki, przystępując do tworzenia swojej pierwszej figurki z kasztanów. Nie szło mu najlepiej, bo nie bardzo wiedział jak się za to zabrać. W końcu na blacie stanęło koślawe... coś.

Miał wyjść konik... — wymamrotał, przyglądając się figurce. — A może pies...? — Przekrzywił głowę.

Yoongi nie odmówił sobie spojrzenia w jego oczy, chcąc potwierdzić swoje spostrzeżenie dotyczące ich koloru. I nie mylił się, dostrzegając ten sam odcień wcześniej, ale „sepię", którą wcześniej im przypisał, nadał nową nazwę – kasztanowe. Ciepłe, życzliwe, sympatyczne spojrzenie, wyrażające najbardziej subtelną czułość.

Uznajmy, że to piesek. To teraz zróbmy konika — mruknął i połamał kilka wykałaczek na pół, bo takimi mniejszymi kawałkami lepiej się operowało. Palcem pokazywał psiej hybrydzie, jak i gdzie powinien wbijać patyczek i umieszczać terakotowy owoc, aby najbardziej przypominało to, co chcą uzyskać.

Jimin słuchał uważnie i podążał za pokazanymi wskazówkami. Właśnie był w trakcie wbijania tylnej nogi czegoś, co miało być konikiem (chociaż i tak ani trochę go nie przypominało), ale żeby porządnie to zrobić, musiał użyć obu rąk, a jedną podtrzymywał pseudo główkę figurki, bo podczas jego siłowania się z wykałaczką bujała się niepokojąco, jakby miała się zaraz złamać.

Hyung, potrzymasz głowę? — poprosił, rzucając mu proszące spojrzenie.

Min przytaknął ruchem głowy, sięgając w stronę główki zwierzaka. Ich palce otarły się o siebie, ale starszy nie zwrócił na to większej uwagi. Za bardzo jego myśli krążyły wokół ślicznych oczek hybrydy i jej słodkiego zapachu mochi. Aż miał ochotę jakieś zjeść i zamierzał poprosić o nie mamę w najbliższym czasie.

No cóż, lepszy taki konik, niż żaden. — podsumował trochę weselszym tonem, niż wcześniej i zabrał się za robienie swojego ulubionego pokemona.

~*~

Spędzili na takiej zabawie dobrą godzinę, która nie wiadomo kiedy minęła. Kolekcja Jimina powiększyła się zaledwie o coś, co miało być jeżem i kolejnego „konika". Yoongi miał zdecydowanie większy talent do tego typu robótek (choć możliwe, że wkład tu miało także wieloletnie doświadczenie), bo stworzył około sześciu różnych zwierzątek, w tym Bullbasaura, które o wiele bardziej owe zwierzątka przypominały. W końcu blondyn zrezygnował z własnego tworzenia i tylko patrzył, jak pewne dłonie hyunga tworzą kolejną figurkę.

Brunet dokończył robienie myszki, gdzie do jednego kasztana wbił tylko dwa krótkie patyczki jako uszka i jeden dłuższy z tyłu, jako ogonek i odstawił ją obok wszystkich, zrobionych figurek.

Zmęczyłem się. — stwierdził nagle, cicho śmiejąc się pod nosem. Przetarł palcami oczy i przeciągnął na krześle.

Jimin zawtórował starszemu i także mocno się przeciągnął, aż kości mu strzeliły, przez co skrzywił się lekko. Zaraz potem położył ramię na stole, na nim zaś swoją głowę. Jasne kosmyki odstawały dzięki temu uroczo, a on na chwilę przymknął oczy.

Która godzina? — mruknął, uchylając powieki na zaledwie kilka milimetrów.

Yoongi sięgnął do swojej kieszeni w dresach, wyciągając, o dziwo, całkiem drogi telefon. Lubił nowinki techniczne.

Już prawie dziewiętnasta. Nie jesteś głodny? Mało zjadłeś — zauważył, przeczesując ciemne kosmyki i drapiąc się w ucho. Musiał przyznać, że Jimin naprawdę uroczo wyglądał w takiej wersji kolorystycznej.

Niespodziewanie blondyn zerwał się z miejsca i w panice popędził do przedpokoju, prawie potykając się o własne nogi, nie przejmując się zdziwionymi spojrzeniami wilczych hybryd. Dopadł do swojej kurtki i wyjął z niej telefon drżącymi dłońmi. Było gorzej, niż przypuszczał. Prawie czterdzieści połączeń od ojca oraz połowa tej liczby od mamy. O wiadomościach nie wspominając.

Cholera jasna. — jęknął, łapiąc się za włosy, nie zwracając uwagi, że miażdży w dłoni także swoje lewe ucho.

Pani Min stanęła w drzwiach przedpokoju, spoglądając w stronę Parka, lekko zdziwionym wzrokiem. Szybko zrozumiała, o co chodzi, widząc w jego drobnych dłoniach telefon.

— Oj, nie będziesz mieć kłopotów? Może podrzucić cię do domu? — zapytała z troską w głosie, zostawiając syna samego w kuchni.

Nie, nie, nie. — Jimin natychmiast zaczął kręcić szybko głową. — Zadzwonię po kogoś, ale najpierw muszę uspokoić rodziców, bo pewnie oboje odchodzą od zmysłów. Są... trochę nadopiekuńczy — wyjaśnił, patrząc z przerażeniem na telefon.

Wrócił do kuchni razem z mamą Yoongiego, po czym usiadł na swoim wcześniejszym miejscu koło bruneta. Musiał się zbierać w sobie dobre kilkanaście sekund, żeby w końcu udało mu się stuknąć w zieloną słuchawkę obok kontaktu o nazwie „Mama <3". Wolał nie dzwonić do ojca, bo zapewne dostałby taki opieprz, że już do końca życia nie wyszedłby z domu.

Przyłożył niepewnie telefon do swojego uszka, ale zaraz go odsunął, krzywiąc się przez głośny wrzask:

BOŻE DROGI, PARK JIMIN! — Nawet jeśli nie miał włączonego trybu głośnomówiącego, dla czułego słuchu hybryd wyłapanie wszystkich słów z wypowiedzi mamy Jimina nie było niczym trudnym.

Prze-przepraszam, mamo, miałem wyciszony telefon i kompletnie zapomniałem... — wydukał, wbijając przestraszone spojrzenie w blat przed sobą.

Czy ty wiesz, przez co z tatą przechodziliśmy?! Zadzwonił nawet na policję, ale nie przyjęli zgłoszenia, bo nie minęły dwadzieścia cztery godziny! — Kobieta zamilkła, zaczynając głęboko oddychać. Chciała się uspokoić. — Gdzie się zapodziałeś, skarbie? — spytała, kompletnie zmieniając ton, ze zdenerwowanego na zatroskany.

Mój — spojrzał na Yoongiego niepewnie — kolega zaprosił mnie na obiad i trochę się zasiedziałem. Zapomniałem zupełnie kogokolwiek powiadomić, strasznie przepraszam...

Jego mama westchnęła po drugiej stronie.

No dobrze. Wracaj już do domu, Jiminnie, porozmawiamy jak będziesz.

Dobrze, mamo, do zobaczenia — Rozłączył się, samemu wzdychając ciężko.

Ojciec mu zrobi z życia jesień średniowiecza.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro