Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

09: „Dlaczego on jest taki nieufny?" ~ Jimin

Normalna czcionka - angielski

Pogrubiona - koreański

Hyung, dlaczego zaprosiłeś mnie na obiad? — spytał nieśmiało, obserwując chodnik.

Brunet patrzył ciągle przed siebie. Dłonie włożył do kieszeń spodni, aby ukryć ich lekkie drżenie i jakoś ocieplić koniuszki palców, ponieważ zrobiły się zimne od stresu. Wewnętrznie się skrzywił, słysząc jego pytanie.

Moja mama chce cię poznać — odpowiedział po dłużej chwili. Nie mógł ubrać tego w słowa inaczej i miał nadzieję, że nie zabrzmiało to obiecująco.

Cóż, nie tego Jimin się spodziewał, ale z drugiej strony ucieszył się, że pani Min chce mieć z nim cokolwiek do czynienia po tym, jak z jego powodu trzech osiłków sprało jej syna i złamało mu żebro. Naprawdę polubił tą drobną kobietę, nawet jeśli rozmawiał z nią właściwie raz w życiu. Jej spokojna, opiekuńcza aura przywodziła mu na myśl jego własną mamę, więc po prostu nie mógł nie poczuć do niej sympatii.

Blondyn pokiwał głową, zastanawiając się nad jakimś tematem do rozmowy, który potencjalnie nie zdenerwowałby Yoongiego, ale ze smutkiem stwierdził, że naprawdę nie zna wilczej hybrydy na tyle, by móc z nim o czymś porozmawiać. A czuł, po prostu czuł, że brunet nie lubi marnować czasu na bezsensowne dialogi o błahostkach. Dlatego młodszy milczał patrząc, jak jego trampki przemierzają betonową nawierzchnię.

Następne piętnaście minut było dla obu dość ciężkie. Yoongi czuł się skrepowany, że idzie prawie ramię w ramie z psią hybrydą, pokazując mu jego prywatne ścieżki, które najczęściej przechodził sam. Szli właśnie parkiem, jednym z tych bardziej „zielonych" w mieście, kiedy na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech, gdy dostrzegł, iż pierwsze kasztany spadły już z drzewa. Przyspieszył nagle i kucnął pod drzewem, zaczynając zbierać do kieszeni wszystkie jakie znalazł.

Uwielbiał pieczone kasztany. W tajemnicy przed światem z łupinek robił bulbasaura i przez całą zimę taka ozdoba znajdowała się na jego parapecie.

Ogon Jimina ponownie zamerdał, kiedy ten wyczuł w aurze Yoongiego zmianę na bardziej radosną, co i jego uszczęśliwiło natychmiast. Przez parę chwil obserwował, jak hyung zbiera kasztany wraz z łupinami, zastanawiając się, co zrobić, aż w końcu odetchnął głęboko i zbliżył się do bruneta, żeby kucnąć niedaleko niego, zaczynając zbierać brązowe kuleczki. A potem wręczył mu je z nieśmiałym uśmiechem.

Min usłyszał, gdy psia hybryda zaczęła się do niego zbliżać, ale nie zareagował na to. Schował tyle ile się udało do kieszeni, po raz pierwszy ciesząc się, że silny wiatr, który nawiedził ich miejscowość nocą, zerwał kasztany.

Hm, spróbuj to jakoś upchać w mojej kieszeni — powiedział do blondyna, samemu mając pełne dłonie owoców z drzewa Aesculusa hippocastnuma. Posłał mu dość niepewny uśmiech, ponieważ wciąż odczuwał do niego żal w związku z wydarzeniami u pielęgniarki, ale jeśli ma mu nieść kasztany do domu, to mógł być przez chwilę miły.

Mam dużo miejsca w swoich! — zapewnił młodszy, wpakowując kasztany do szerokich, rozciągliwych kieszeni swojego beżowego swetra. — Jeśli tobie się nie mieszczą, hyung, możesz dać je mi. Poniosę je do ciebie.

Jimin był naprawdę szczęśliwy, że Yoongi przynajmniej troszkę zmienia nastawienie, co do niego, a nawet posłał mu naprawdę delikatny uśmiech! Blondyn przeżywał to wszystko w środku o wiele bardziej, niż starszy mógłby się spodziewać.

To schowaj — odpowiedział spokojnie, używając w tej rozmowie całkiem innego tonu niż zazwyczaj, gdy byli w szkole. Sam w końcu wstał i otrzepał swoje kolana, poprawiając ramiączko od plecaka. — Chodź, jeszcze długa droga przed nami — poinformował go, zabierając się do dalszej drogi. Ton głosu być może był milszy, ale słowa przypominały raczej polecenia, niż rozmowę.

Zazwyczaj droga powrotna do domu, zajmowała Yoongiemu dużo dłużej, bo wszędzie chodził spacerkiem, nigdzie się nie spiesząc, przez lenistwo. Nie lubił, gdy od pośpiechu zaczynały boleć go mięśnie w łydkach, a pięty boleśnie łupać. Obserwował przyrodę, która powoli umierała wśród betonu, a on nic nie mógł z tym zrobić. Miał nadzieję, że jego ulubiony park, teraz coraz mocniej przyozdobiony kolorowymi liśćmi, nigdy nie zostanie w żaden sposób zniszczony.

Po kolejnych dwudziestu minutach intensywnego marszu znaleźli się na ścisłym przedmieściu miasta, a z tego miejsca nie mieli już daleko do kamienicy, w której mieszkał starszy. Policzki Yoongiego udekorowane były rumieńcami z wysiłku oraz chłodnego wiatru, który uderzał w twarz obu chłopców. Zbliżyli się do przejścia przez tory, który musieli przekroczyć, aby ostatecznie znaleźć się w dzielnicy Mina.

Jimin dreptał przy jego boku, stukocząc kasztanami w swoich kieszeniach i rozglądając się z zaciekawieniem po okolicy.

Tak naprawdę, jeszcze nigdy odkąd przeprowadził się do Stanów, nie miał okazji zwiedzić swojego miasta. Nie miał tu właściwie nikogo, kogo mógłby nazwać przyjacielem, bo Cherry, Amy i Ana były tylko koleżankami ze szkoły, które ledwo znał, a i tak czuł, że żadna z nich nie nadaje na takich samych falach, co on. Przez to blondyn często po prostu siedział w domu, zajmując się nauką lub swoimi ukochanymi farbami.

Już z daleka Yoongi dostrzegł swoją kamienicę. Mina nieco mu się skrzywiła, przypominając sobie, że przy swojej mamie będzie musiał bardzo mocno się pilnować, aby nie warknąć na chłopca, którego miał obok siebie. W głębi duszy czuł, że to nie będzie zwykły obiad, a jakaś inicjacja... zbyt dobrze znał swoją mamę, aby tego nie przeczuwać, dlatego postanowił się mieć na baczności.

Z momentem, gdy obaj przekroczyli próg skromnego mieszkania państwa Min, z kuchni niczym w prędkości nadświetlnej, wyskoczyła uśmiechnięta od ucha do ucha rodzicielka wilczego licealisty.

— Jiminnie! Jak miło cię widzieć, nie mogłam się doczekać, aż mój syn cię przyprowadzi! — powiedziała radośnie i przez chwilę zawahała się przed przytuleniem go. Pamiętała, iż Koreańczycy nie są aż tak otwarci na kontakt cielesny. Widząc jednak jego radosne oczy, chwyciła chłopca i mocno wtuliła w siebie. — Rozbieraj się, obiad już na was czeka!

Jimin ponownie poczuł jak wypełnia go szczęście, sprawiając, że stawał się lekki, niczym balonik z helem. On również przytulił kobietę, a jego ogon zaczął radośnie się bujać na ten gest. Ostatnio naprawdę brakowało mu bliskości fizycznej i dostawał ją jedynie od mamy, kiedy siadali razem w domowej biblioteczce na niewielkiej sofie, chłopak kładł jej głowę na piersi, a ona głaskała go czule po włosach i uszach, czytając książkę. Pani Min dawała mu ciepło podobnego rodzaju, co niezwykle go uszczęśliwiło.

Posłusznie zdjął kurtkę i buty, po czym ruszył za mamą Yoongiego, rozglądając się po nie za dużym mieszkanku. Jeśli Jimin miałby je opisać, powiedziałby, że jest tu wiele rzeczy upchniętych w niewielkiej przestrzeni. To jednak i cała gama różnych kolorów sprawiało, że wnętrze miało naprawdę przytulny charakter.

Mieszkanie było małe, bo miało pomieścić jedynie matkę i syna. Nie sprawiało jednak wrażenia zagraconego, a jedynie takiego, w którym było po prostu wszystko co się dało, włącznie z wieloma gadżetami fryzjerskimi na jednej z półek. Czasami się zdarzało, iż klientki pani Min witały w jej mieszkaniu, gdzie też zostawały na herbatkę i szybkie przystrzyżenie czy ułożenie włosów.

Ściany utrzymane były w ciepłych kolorach takich jak beż. Meble z jasnego drewna stawiały głównie na funkcjonalność, niźli na elegancki wygląd. Gdy było trzeba, stół pełnił rolę jadalnego, przy którym zjadało się posiłki; przez większość czasu będąc po prostu biurkiem pod laptopa kobiety.

Meble wyglądały na nieco starsze, zniszczone czasem, ale widać było, iż kobieta dba o nie i nie przeciera kurzy jedynie zwykłą ścierką i wodą. Dodatki w mieszkaniu najczęściej były w kolorze czerwonym. Najbardziej uwagę przykuwała krwista sofa, stojąca dumnie przy ścianie w salonie, połączonym z kuchnią.

Chodź, chodź, Jiminnie — zawołała kobieta, odsuwając mu zapraszająco krzesło od obficie zastawionego stołu. Przypominało to bardziej wigilijną zastawę, aniżeli zwykły, przyjacielski obiad. Na środku stołu stał grill, który już teraz powoli grzał kurczaka i kawałki wołowiny. Kobieta z radością zaczęła do miseczek nakładać dla każdego z nich ryżu. — To opowiadaj, jak podoba Ci się w naszym miasteczku.

Blondyn zajął miejsce przy stole, patrząc z podziwem na ilość rozstawionych do posiłku dodatków. Coś czuł, że nie zje nawet połowy z tego, co przeznaczone było dla niego, nawet, jeśli będzie się bardzo starał. Mimo że pani Min była naprawdę przemiła i widocznie cieszyła się z jego wizyty, Jimin czuł się nieco nieswojo w obcym mieszkaniu. Powietrze tu było jednak przesiąknięte zapachem farb do włosów, płynu do sprzątania kurzy oraz tym charakterystycznym aromatem lasu, którym pachniał Yoongi, więc Park nieco się uspokoił, choć skrępowanie wciąż w jakimś stopniu go trzymało.

Właściwie to odkąd się tu przeprowadziłem, nie miałem za bardzo okazji do zwiedzania. Nie mam z kim... — powiedział nieśmiało, przyjmując zaraz swoją porcję białych ziarenek.

Kobiecie zabłysły ciemne oczy. Gdy miała już powiedzieć swoją myśl, brutalnie przerwał jej syn.

Nie, mamo, ja też nie znam miasta — zapowiedział Yoongi, gdy pojawił się w kuchni w całkiem innym ubiorze niż był w szkole. W luźnej, ciemnej koszulce i dresowych spodniach, lecz włosy nadal były w takim nieładzie, jak wcześniej. Podszedł do mamy, witając się z nią całusem w policzek i usiadł przy stole. Zaciągnął się zapachem pysznego mięsa, odczuwając okropny, ssący głód.

Yooni, przestań być taki niemiły. Jimin nic ci nie zrobił, a wręcz przeciwnie — powiedziała uprzejmie kobieta, podkładając każdemu pod nos miseczkę z ryżem oraz pałeczki. — Nasze miasteczko nie jest jakieś super duże, Jiminnie. Więcej znajdziesz tutaj zakładów przemysłowych, niż jakichś fajnych atrakcji — Kobieta zaczęła swoją opowieść.

Jimin słuchał uważnie, jak mama Yoongiego opowiada o mieście, co jakiś czas kiwając głową, czy wkładając sobie trochę jedzenia do buzi. Szczeniak był naprawdę wdzięcznym słuchaczem, bo zawsze wszystkich słuchał z uwagą oraz interesował się tym, co mówili. Uważał, że to chyba cecha, którą najbardziej w sobie cenił. Na dobrą sprawę, nie musiał się nawet starać kogoś słuchać, ani nie udawał zaciekawienia, tylko autentycznie je czuł.

Zadał wilczycy kilka pytań na temat ciekawych miejsc w mieście lub poza nim, a kiedy otrzymał odpowiedź, obiecał sobie, że kiedyś się tam uda. O ile będzie miał kogoś, kto zechce mu towarzyszyć. Samotne spacery zawsze wpędzały go w smutek oraz mocne poczucie melancholii.

W centrum miasta znajdziesz dużo młodzieżowych knajpek, gdzie licealiści często przesiadują w weekendy. Znajdziesz tam też park, przygotowany specjalnie dla fanów sportu, bo jest tam chyba kilka różnych boisk. Koszykarskie, siatkowe, kort do tenisa, jak dobrze nawet pamiętam dla fanów deskorolek też coś się znajdzie — opowiadała wesołym tonem, nie zwracając uwagi na skwaszoną minę swojego syna.

Yoongi siedział dość skrępowany, powoli jedząc swoje mięso i ryż, które sobie nałożył. Nie lubił przy kimś obcym objadać się za bardzo. W dzieciństwie był na tyle pulchniutki, iż jego policzki były ślicznie zaokrąglone. Spędził sporo czasu, aby się ich pozbyć i od zawsze miał wrażenie, że zbyt duże ilości jedzenia przywrócą ten stan. Dlatego starał się jak najczęściej grać w koszykówkę i uprawiać jakiś sport, szczególnie teraz, gdy nie mógł pobiegać sobie po lesie i zrzucić zbędnych kilogramów. I to nie tak, że przejmował się swoim wyglądem, robił to po prostu dla siebie, aby być zawsze sprawnym i móc ochronić swoją rodzinę.

W dodatku, jego brak zaufania przeszkadzał mu w tym, aby pokazywać Parkowi w jaki sposób funkcjonuje jego dom. Oczami wyobraźni widział, jak rozpowiada już wszystkie plotki na jego temat.

Yooni, rozchmurz się wreszcie. Przecież nikt cię tutaj nie chce skrzywdzić — powiedziała w końcu pani Min, wycierając chusteczką swoje usta.

Jimin doskonale wiedział, że to przez niego hyung jest taki spięty. Bez problemu wyczuwał też unoszącą się w powietrzu nieufność. Raniło go to, ale jednocześnie bał się odezwać, żeby przypadkiem jeszcze bardziej nie pogarszać sytuacji. Już i tak Yoongi czuł do niego niechęć, nie chciał, by już do reszty go znielubił. Dlatego gdy pani Min zwróciła swojemu synowi uwagę, blondyn wbił wzrok w resztki swojego jedzenia.

Odstawił pustą miskę na blat, odkładając w niej pałeczki w schludny sposób, po czym odwrócił się do kobiety i ukłonił się jej, nadal siedząc na krześle.

Dziękuję za obiad, proszę pani. Był naprawdę przepyszny — powiedział, ponownie prezentując gospodarzom swój szeroki uśmiech.

Zostań jeszcze, Jiminnie, ten złośnik pójdzie do swojego pokoju i porozmawiamy na spokojnie — Kobieta uśmiechnęła się, próbując jakoś rozluźnić sytuację. Machnęła na syna ręką, na co ten jeszcze bardziej zacisnął wargi.

Ale ja się nigdzie nie wybieram — fuknął brunet, przypominając teraz rozzłoszczonego dzieciaka, który nie dostał lizaka.

Bardzo ciężko było przełknąć mu dumę, chociaż bardzo powoli miękł, gdy tylko przez przypadek zapatrzył się na uroczą buźkę psiej hybrydy. Nie mógł zaprzeczać, iż Jimin nie był śliczny. Yoongi widział już wiele hybryd, nie tylko w Ameryce, ale także i Korei. Niecodzienny odcień brązowych oczu, w dodatku naturalne blond włosów, uszu, a nawet ogona. Rzadko kiedy w USA spotyka się takie umaszczenie, a co dopiero w rodzimym kraju tej dwójki.

Jednak jego honor nie pozwalał mu zakolegować się bliżej z Jiminem.

To przestań się boczyć i porozmawiaj z nami.

N-nie, naprawdę, jeśli sprawiam kłopot to... to sobie pójdę — wymamrotał blondynek, odruchowo chcąc złapać w dłonie swój ogon i zacząć go miętosić, ale z trudem się powstrzymał.

To mój syn sprawia problemy, nie ty — powiedziała gospodyni głośno, a mina Yoongiego z groźnej zmieniła się w... lekko zszokowaną. Wpatrywał się w profil swojej matki, a akcja jego serca gwałtownie przyspieszyła. Zacisnął dłonie na swoich udach, boleśnie drapiąc się po nich nawet przez materiał dresowych spodni.

Przecież wiedział, że zawsze sprawia problemy, dlaczego więc tak go to trafiło?

GetDiskF0T

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro