Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

08: „Zmiana planów nie wchodzi w grę." ~ Yoongi

Normalna czcionka – język angielski

Pogrubiona – koreański

Weekend Jimin spędził w większości na malowaniu. I niestety, doskonale zdawał sobie sprawę, dlaczego na płótnie zaczął powstawać ogromny, czarny wilk, ukryty do połowy w zaroślach jakichś leśnych krzewów. Blondyn jak nigdy wcześniej, zaczął przejawiać zainteresowanie tymi zwierzętami. Poczytał o nich trochę w internecie (cóż, niby sam w jakimś stopniu był czymś pochodnym od wilka, ale nie mieli zbyt wielu cech wspólnych) i zaczął się zastanawiać, ile cech Yoongi miał z tego stworzenia. Od razu mógł przypisać do tego samotniczy tryb życia, choć wilki z reguły wiodły taką dolę po to, by znaleźć partnera i założyć nową sforę. Co już tak Jiminowi nie pasowało, bo przecież hyung nie zwracał uwagi właściwie na nikogo. Żałował trochę, że nie będzie już spędzać czasu z Yoongim (jego serce ponownie ścisnęło się na tą myśl), bo z chęcią zaobserwowałby w nim więcej wilczych cech, o ile je posiadał. Park był dość niezdrowo zafascynowany osobą Min Yoongiego.

W poniedziałek Jimin przyszedł na lekcje w neutralnym nastroju. Zbliżał się kolejny test z angielskiego, a on musiał porządnie się do niego przygotować. Co jak co, ale zamierzał przykładać się do tego przedmiotu.

Ale nie tylko dla Parka początek tygodnia był ciężki.

Synku, pamiętaj, że masz wrócić z Jiminem na obiad. — W poniedziałkowy poranek była to ostatnia rzecz, którą Yoongi usłyszał, gdy przekroczył wyjściowy próg swojego mieszkania. Zagotowało się w nim na samą myśl, a teraz obrałby całkiem inny kierunek, gdzieś daleko za miasto, do przyjemnego lasu i zapachu bezpieczeństwa. A teraz musiał porozmawiać z psią hybrydą.

Przez cały weekend sukcesywnie starał się ignorować swoją matkę, co było bardzo trudnym procesem. Zbyt mocno ją szanował, aby bezczelnie nie odpowiadać na jej pytania, a wilczyca była strasznie uparta i potrafiła skontrować każdy jego argument na temat zaproszenia Jimina do ich domu. Nie chciał wpuszczać tak zupełnie obcej osoby do swojego życia, a nie zaufał mu na tyle, aby dać mu szansę. Na pewno nie po tym jak bestialsko wydał „swojego hyunga" (Yoongi głośno syczy, jak tylko pomyśli sobie jakiego ma „dongsaenga").

Jednocześnie, jego wewnętrzny wilk coraz mocniej dawał o sobie znać. Na każdą myśl o uroczym blondynie, pachnącym truskawkowym mochi jego ogon wciąż zaczynał sam merdać, jakby wyczuł go po raz pierwszy. Nigdy nie stał przed takim wyborem, kiedy jego natura kłóciła się z rozsądkiem. Złapał się nawet na myśli, że miał naprawdę urocze uszka i cały ocieka miodem, przez ten złoty odcień włosów i skóry. Wtedy porządnie się wzdrygnął.

Niechętnie przekroczył próg szkoły, ponieważ dzisiejszego dnia także mżawiło, co było typowe dla końcówki września. Wolałby spędzić trochę czasu przy swoim ukochanym murku, skoro poprzednie dni zmyły paskudne zapachy ludzi, zastępując je nikłym aromatem orzeźwiającej, mokrej trawy. Zatrzymał się na dłużej przy swojej szafce, poszukując odpowiedniego podręcznika.

Park otrzepawszy się w bardzo psi sposób z drobinek wody, jakie osiadły na jego włosach i uszach, bo oczywiście zapomniał wziąć z domu parasola, a przez ten dystans samochód- daszek nad głównym wejściem szkoły, zdążył trochę zmoknąć, Jimin skierował kroki do swojej szafki po potrzebne mu dziś książki. Przystanął przy niej i zaczął wykręcać odpowiedni kod. Jego uszko uniosło się nagle nieznacznie, przekręcając delikatnie w stronę dźwięku otwieranej szafki trochę dalej, więc odruchowo zerknął w tamtym kierunku i wręcz wstrzymał oddech, kiedy na końcu rzędu metalowych szafek zobaczył obiekt większości swoich myśli. Serce zaczęło bić mu jak młotem. Natychmiast spuścił wzrok na wnętrze swojej szafki, próbując opanować oddech i własną, wzrastającą ciągle ekscytację, przez którą jego ogon zaczynał dość widocznie merdać.

Uwadze starszego ponownie nie uszedł zapach, jaki dotarł do wyczulonego nosa. Pośród tego smrodu, jaki roztaczali wokół siebie ludzie, tak jak zwykle wyłapał ten jeden, jedyny, powodujący szybsze bicie serca młodocianej, wilczej hybrydy.

Bez skrępowania dostrzegł osobę, którą spodziewał się zobaczyć. Pomimo wielu osób na korytarzu, głośnego hałasu jaki wytwarzały, pierwszy raz od bardzo dawna udało mu się je całkowicie zignorować, co było chwilowym ukojeniem dla jego wiecznie zestresowanej osoby, chociaż na takiego nie wyglądał. Całą swoją uwagę skupił na uroczej, psiej hybrydzie, wyostrzając tylko na niego swoje zmysły i zauważając w tym tłoku tylko jego delikatną posturę.

Niedelikatnie zatrzasnął szafkę i zaczął bez strachu iść w jego kierunku, nie opuszczając z niego ciemnego wzroku. Chciał załatwić już swoją sprawę.

Jimin starał się zachowywać jak najbardziej naturalnie, choć przychodziło mu to niełatwo, kiedy czuł na sobie wzrok bruneta, słyszał jego zbliżające się kroki, a ogon merdał coraz bardziej energicznie. Sięgnął do szafki nieco drżącymi dłońmi i wyjął z niej podręcznik do angielskiego, uporczywie wgapiając się w niego, nie mogąc zebrać się na odwagę, by unieść wzrok. Policzki paliły go, coraz mocniej, a serce biło szybko.

Uczucie pewności siebie Yoongiego powoli zaczęło być przejmowane przez narastająca irytację, gdy zauważył, że ogon młodszego wesoło zaczyna merdać. Wolał, aby Jimin panicznie się go bał, niż wykazywał jakiekolwiek pozytywne emocje na widok jego osoby Byłoby mu prościej zachować pozory, a tymczasem już nie tylko wilk, ale całe ciało rwało się do bliższego kontaktu z chłopcem.

Zatrzymał się dwa metry przed nim, obserwując każdy jego ruch, czekając, aż w końcu spojrzy na niego.

W końcu blondyn niepewnie podniósł oczy, napotykając się na ciemne spojrzenie, które nawiedzało go w myślach codziennie od tygodnia. Przełknął ślinę i cudem powstrzymał szeroki uśmiech, cisnący mu się na usta, choć równie dobrze mógłby tego nie robić, bo puchaty ogon przecinał żywiołowo powietrze i tak zdradzają jego stan emocjonalny.

Dzień dobry, hyung... — wydusił, wciąż walcząc z uśmiechem, lecz dzielnie nie spuszczał wzroku z twarzy wilczej hybrydy. — Coś się stało?

Yoongi otworzył usta, ale zaraz je zamknął, bo nagle zabrakło mu w ustach słów, gdy spojrzał w błyszczące tęczówki chłopca przed sobą. Były w kolorze takim, jaki posiadał dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa na ziemi, jednak odcień tej barwy, przywodzący mu na myśl sepię; ciepły brąz „fotograficzny" zgubił go całkowicie, aczkolwiek ta barwa przypominała mu coś jeszcze, ale nie wiedział co. W jego oczach dostrzegł ciepło, którym psia hybryda go obdarzyła w momencie jak tylko zwrócił uwagę na młodego wilka.

Przełknął ślinę, odruchowo opierając się ramieniem o jedną z szafek obok i założył ręce na piersi, chcąc zgrywać człowieka, który nie został poruszony przesłodzonym widokiem psiej hybrydy, która w swoim zawstydzeniu, nadal wlepiała się w postać starszego z uwielbieniem. Sam nie pozostał dłużny, przesuwając wzrok na drobny nosek i wydatne usta. Zagryzł własną wargę, chociaż na chwilę zapominając o towarzyszącej mu irytacji i poddając się wilkowi, który łaknął bliskości młodego szczeniaka.

Wyjdziesz ze mną na obiad? — Do rzeczywistości jak z buta, przywołał go własny głos, gdyż słowa uciekły z jego ust bez żadnej kontroli. Sam siebie tym zaskoczył. Jimina zresztą też.

Tym razem to Park na parę chwil zaniemówił. Musiał przetrawić tą informację, a myślenie w obecności Yoongiego zajmowało mu dwa razy dłużej, niż zwykle. Dopiero, gdy ta kluczowa informacja („Boże, Yoongi hyung zaprasza mnie na obiad!") dotarła w pełni do jego mózgu, nie powstrzymywał już więcej uśmiechu, tak samo jak bujającego się radośnie ogona i chyba tylko świadomość, że starszy mógłby się rozmyślić z tą propozycją, powstrzymała go przed rzuceniem się Minowi na szyję z głośnym „CHCĘĘĘĘĘĘ".

T-tak, chętnie! — prawie pisnął blondyn, przyciskając podręcznik od angielskiego do piersi. — Kiedy?

Dzisiaj po szkole, u mnie w domu. — Zmieszany Yoongi zmierzwił swoją grzywkę jednym ruchem i oblizał usta w nerwowym geście. Nie odwrócił wzroku i zatrzymał poważny wyraz twarzy, nie chcąc aby się wydało, że zrobił to całkowicie przypadkiem. Serce w jego piersi wybijało jakiś nierówny rytm przez nagły stres, jaki odczuł spowodowany swoją lekkomyślnością. Po prostu nie sądził, że musi kontrolować aż tak bardzo swojego wilka. Bo oczywiście uważał, że to jego „natura" wypowiedziała te słowa, zamiast niego.

Odkąd pamiętał, dzielił siebie na dwie osoby. Wilka, czyli tego naturalnego i zdrowy rozsądek zwany Min Yoongi. Pomagało mu to wytłumaczyć dość sporo spraw, których nie rozumiał, a od dziecka go przytłaczały. Ale nie jest to teraz czas, na tłumaczenie, ponieważ wciąż dostrzegał radosną minę malca przed sobą, który prawie z radości podskakiwał w miejscu, niczym piłeczka kauczukowa.

Dla pewności, że wspomniany nie zdecyduje skoczyć mu na szyję (a tak wyglądał), zrobił krok do tyłu.

O której kończysz zajęcia?

O czternastej dwadzieścia. — odparł, wciąż szeroko się uśmiechając.

Próbował zapanować nad nagłym wybuchem radości, jaki się po nim rozlał, ale po prostu nie potrafił. Był w niewytłumaczalny sposób szczęśliwy, że Yoongi zwrócił na niego uwagę, a do tego zaprosił na obiad do siebie do domu!

Po chwili uspokoił się na tyle, żeby przestać podrygiwać, ale ani uśmiech, ani merdający ogon nie zniknęły. Jimin był aktualnie w zbyt wielkiej euforii, żeby móc stać się w pełni spokojnym. Najchętniej rzuciłby się na hyunga i zaczął mocno przytulać. Pod tym względem niewiele różnił się od szczeniaka.

Ja kończę po piętnastej. Poczekaj na mnie koło wyjścia. — Po tych słowach po prostu ruszył dalej przed siebie, dość sztywnym krokiem, jakby miał kija przy plecach. Starał się iść jak najbardziej luźno, ale nie potrafił. Bolała go jego własna głupota i to jak łatwo dał się podejść temu szczeniakowi. Ale Min Yoongi tak łatwo się nie da.

Szkoda, że taki pewny swoich czynów i gestów jest tylko wtedy, kiedy tego uroczego blondyna nie ma w jego otoczeniu. Było tak i teraz, bo im dalej znajdował się od Parka, tym większe pokłady irytacji i pewności w jego żelazne zasady wracało.

Tak jak było powiedziane, po swojej ostatniej lekcji miał zobaczyć się z Jiminem. Zamiast tego, siedział w ławce i uparcie wpatrywał się w podręcznik. Nie czytał niczego. Po prostu chciał odwlec moment spotkania z chłopcem najbardziej jak się dało.

To co działo się teraz, nie było tym co wymyślił dla siebie. Pierwotnie miał skończyć tą szkołę najszybciej jak się da, nie czuć tutaj żadnego przywiązania. Nie było to spowodowane faktem, iż był okropnym samotnikiem. Jest takim samym nastolatkiem jak wszyscy, tylko z ogonem i uszami. No, może jedynie jego przeszłość i przebyta choroba społeczna nieco odróżniała go od innych, ale tutaj nikt o tym nie wiedział. Sytuacja, w jakiej znajdowała się jego rodzina była nieco bardziej skomplikowana i związana oczywiście z jego pochodzeniem. Po drugie, od razu po szkole chciałby zacząć pracę (pani Min kategorycznie zabroniła mu szukać dorywczej pracy, czasami pozwalając pomóc sobie jedynie w salonie fryzjerskim), aby pomóc swojej mamie w utrzymaniu mieszkania i wydatków. Chciał być jak prawdziwy mężczyzna i nieść całą odpowiedzialność na swoich barkach, aby jego rodzicielka nareszcie mogła odpocząć i poczuć się bezpiecznie.

W tym wszystkim zapomniał, iż męskość i duma ma także inne aspekty i właśnie w tym momencie zaczęły mu się one objawiać. Prawdziwy mężczyzna nie tylko był głową, siłą i bohaterem rodziny; zazwyczaj posiadali obok siebie kogoś, kto zawsze go wspiera, pomaga wzbudzić wrażliwość uczuć i pragnie dla niego jak najlepiej.

Wzorem wilczej hybrydy od zawsze była jego rodzicielka. Yoongi zapomniał, że nawet tak silna kobieta jak jego mama, którą uważał za głowę, siłę i bohatera rodziny nigdy sama by tego nie osiągnęła. Bo przecież całym sercem kochała tatę Mina, z którym widywali się bardzo rzadko.

Teraz on, spotkał na swojej drodze osobę, która zwykłym uśmiechem tych wydatnych ust sprawiała, że zapominał o swoich planach na przyszłość. Przez to czuł wyrzuty sumienia. Z drugiej strony, bardzo brakowało mu towarzystwa, a niebo chyba uchyliło mu trochę cudu, zsyłając hybrydę i to jeszcze znającą język koreański.

Niechętnie wstał z ławki, gdy na korytarzu całkowicie ucichło. Nie chciał, aby ktoś zobaczył, że wychodzą razem ze szkoły.

Jimin czekał na hyunga przy głównym wyjściu, jak zwykle mnąc nerwowo końcówkę złocistego ogona w dłoniach. Plecak co chwilę zsuwał mu się z lewego ramienia, a po dziesiątym razie stwierdził, że poprawianie go i tak nic nie da. Wszystkie lekcje spędził w połowie nieobecny i nic nie mógł z tym zrobić. W jego głowie rodziły się dziesiątki pytań, a kilka z nich miał zamiar zadać Yoongiemu podczas drogi do domu starszego. Była to także poniekąd ochrona przed niezręczną ciszą, choć blondyn, kiedy było trzeba, umiał milczeć i cisza nie sprawiała mu problemów. Po prostu chciał poznać hyunga lepiej.

Dostrzegłszy tego, na kogo czekał, ogon zadrgał natychmiast w jego dłoniach, lecz ściskał go na tyle mocno, żeby nie zaczął znowu merdać. Obdarzył jedynie bruneta kolejnym tego dnia, radosnym uśmiechem.

Na szczęście przestało już padać. Rzucił przelotne spojrzenie chłopakowi, co wcale nie powstrzymało jego ogona, aby lekko się bujać w radości, że znów widzi szczęśliwe oczy malca.

Chodź, bo długa droga przed nami. — gdyby tylko wiedział, że młodszy ma w planach zadawać mu pytania, z pewnością nie wybrałby tak jak zwykle drogi na pieszo, a wpakował ich w metro.

Jimin pokiwał posłusznie głową i ruszył za starszym, trzymając się nieco z tyłu, by dać mu prowadzić bez komplikacji. Przez kilka minut szli w absolutnej ciszy. Wyszli poza teren szkoły, kierując się w zupełnie nieznane Parkowi okolice, więc mimowolnie zbliżył się troszkę do Yoongiego. Nie chciał się zgubić. Parę chwil dumał, które pytanie zadać pierwsze i w końcu wybrał to, które jego zdaniem, było najbardziej neutralne.

Hyung, dlaczego zaprosiłeś mnie na obiad? — spytał nieśmiało, obserwując chodnik.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro