Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

– Meadow, pospiesz się! – ponagliłem ją.

Czekałem na nią, siedzac u niej na kanapie. Wybieraliśmy się na sylwestra całą naszą paczką, którego organizowała Marcella w swoim mieszkaniu. Było ono dość przestronne, by pomieścić naszą szóstkę i aby zostało miejsce do tańca. Właściwie organizowaliśmy je wszyscy, ponieważ każdy z nas miał wyznaczone, co miał zrobić do jedzenia. Meadow szykowała się już na tyle długo, iż prawdopodobnie moglibyśmy się spóźnić, chociaż nie było powiedziane, że musimy przyjść na daną godzinę, ustaliliśmy ją jedynie orientacyjnie.

– Cierpliwości trochę!

Przekleństwo uciekło z moich ust wraz z głośnym westchnieniem.

– Czekam już tu jakieś pół godziny!

– Siedemnaście minut, więc nie dramatyzuj!

Nie spodziewałem się, że aż tak dokładnie liczyła, jak długo u niej byłem. Zniecierpliwiony poszedłem do niej, sprawdzić, co zajmowało jej tyle czasu. Siedziała przy toaletce w pełnym skupieniu, próbując namalować kreskę na oku.

– Długo jeszcze? – Z odległości kilku metrów w odbiciu kobiety w lustrze spostrzegłem, jak przewróciła oczami na moje pytanie.

– Jesteś gorszy niż marudzący kilkulatek.

– Bo powinniśmy być już w drodze – zauważyłem.

– Mullingar nie jest duże, spokojnie, nie zgubisz się.

Westchnąłem tylko, odszukując w sobie resztki cierpliwości.

Mógłbym powiedzieć, że między nami było, jak dawniej, ale nie zrobiłem tego, ponieważ skłamałbym. Jasne, rozmawialiśmy, dogadywaliśmy się, nie unikaliśmy siebie nawzajem, lecz przed nami wciąż było trochę pracy w naszej relacji. Mimo że minęło prawie pół roku, dokąd zerwała z Andym, mimo że przyjaźniliśmy się od dziecka, siedział we mnie jakiś wewnętrzny uraz do tego, co zrobiła. Trochę ciężko było mi jej wybaczyć, ale powoli wszystko się układało. Wszyscy potrzebowaliśmy czasu.

Na miejsce dotarliśmy„spóźnieni" niecałe piętnaście minut, a Meadow przez całą drogę z parkingu do mieszkania Marcelli wypominała mi, jak to niepotrzebne narzekałem i się niecierpliwiłem.

– Okej, zrozumiałem. – Przewróciłem oczami, naciskając dzwonek przy drzwiach. Po chwili pojawiła się w nich uśmiechnięta Lucy, wpuszczając nas do środka.

– Wchodźcie, wchodźcie.

Okazało się, że przyszliśmy jako przedostatni, gdyż brakowało jeszcze Mii. Meadow spojrzała na mnie wymownie z lekkim uśmiechem malującym się na jej ustach.

– Cicho – mruknąłem, ucinając temat. Odstawiłem naczynia z chrupiącym nuggetsami z kurczaka oraz z kalafiora i sosem do nich, które zrobiłem, na stół.

Lucy i Marcella sprzeczały się o to, czy jakaś piosenka powinna znaleźć się na naszej sylwestrowej playliście, czy nie, Keegan zaś odkładał pudełko z planszówką, którą przyniósł, na parapet, aby nie przeszkadzała.

– Sylwester dla emerytów? – Zaśmiałem się.

– Teraz się śmiejesz, ale później będziesz najbardziej pochłoniętym graczem – wytknął mi z uśmiechem.

– Zobaczymy.

Niedługo później dołączyła do nas Mia. Po tym jak wyściskała mnie na przywitanie, przytuliła każdego po kolei. Cieszyłem się, że reszta przyjęła ją do naszej grupy, zaprzyjaźnili się z nią i że ona również znalazła tu miejsce dla siebie. Nie wiedziałem, czy nasza przyjaźń wypaliłaby, gdyby nie akceptowali Mii, jednak wszystko było w porządku.

Skoro w końcu byliśmy w komplecie, mogliśmy rozpocząć pożegnanie starego roku i przywitać nowy. Tak samo zamknąć pewien etap w swoich życiach, by następnie rozpocząć kolejny.


***

przepraszam, że to czytaliście.

piszę teraz inny fanfik i pisze mi się go tak dobrze i przyjemnie, jest lepszy niż to, ale dzisiaj jak po tygodniu usiadłam do sprawdzenia epilogu, uderzyło mnie, jak saudade było kwadratowe xD

a już będąc poważnym, dziękuję, że wytrwaliście. Dziękuję za każdy komentarz i za każdą gwiazdkę <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro