Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. My sanctuary

Lucy pożegnała mnie jak zwykle cmoknięciem w policzek.

– Na pewno nie chcesz jechać do mnie?

Pokręciła głową.

– Chciałabym, ale nie mogę.

– No dobrze. Dobrej nocy.

– Branoc. – Z uśmiechem pochyliła się, by złożyć kolejny pocałunek na moim policzku. Zamiast tego złapałem ją za kark, łącząc. Po chwili odsunęła się i znowu życząc mi dobrej nocy, następnie opuściła auto.

Udało nam się nareszcie znaleźć chwilę, aby wyjść razem na pizzę. Keegan wciąż nie miał czasu, zwłaszcza że zaczął kolejne studia, a musiał to jeszcze połączyć z pracą. Meadow pracowała, czasem spotykaliśmy się wieczorami.

Gdy wróciłem do domu, zbliżała się dwudziesta trzecia, więc przygotowałem się do snu.


W czwartkowe popołudnie po powrocie z pracy i szybkim obiedzie, usiadłem przy biurku w pokoju, wyciągając szkicownik oraz zestaw ołówków. Tego dnia nie byłem w nastroju na jakikolwiek kontakt ze światem, a rysunek był idealny, aby odciąć się od wszystkiego.

Pogrążony w pracy oraz skupiony na tym, co wychodziło spod miękkiego ołówka, ledwo usłyszałem dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałem, więc nie miałem pojęcia, kto zaszczycił mnie swoją obecnością. Pierwszą myślą był oczywiście Keegan lub Lucy. Na werandzie mojego domu stała uśmiechnięta od ucha do ucha Meadow.

– Hej – przywitała się, na co odpowiedziałem jej tym samym, po czym zaprosiłem do środka.

– Mam nadzieję, że w niczym ci nie przeszkodziłam...

– Nie. Nie robiłem nic ciekawego. – Wzruszyłem ramionami.

Zrobiła dla naszej dwójki kakao, po tym usiedliśmy w ciszy na kanapie.

Od jakiegoś tygodnia między nami wydawało się, że wszystko było jak dawniej. Żadnych niedopowiedzeń czy ukrywania. Chyba. Meadow dużo z kimś pisała. Domyślałem się, kim mógł być ten tajemniczy ktoś, ale nie dopytywałem.

– Może miałbyś ochotę mnie namalowć? Jak kiedyś? – przerwała nagle ciszę.

– Naprawdę? – dopytałem, a ona przytaknęła ochoczo. – W porządku. Dzisiaj?

– Jeśli możesz.

– Oczywiście. Przygotuj się.

Zabrałem nasze puste kubki, umyłem je, następnie oboje udaliśmy się na piętro, gdzie miałem swoją „pracownię". Podczas gdy przygotowywałem płótno, pędzle oraz farby, ustaliliśmy, w jaki sposób mam ją namalować. Próbowała pozować, po chwili zaczęliśmy się przy tym wygłupiać, więc i skończyliśmy na ustaleniu zabawnej pozy. Z jednego z pokojów przytargała wielką poduszkę do siedzenia, rzucając na podłogę, a potem sama opadła na nią. Ułożyła się na brzuchu, opierając brodę na rękach z aż do przesady uroczą miną. Nogi w kostkach skrzyżowała w powietrzu, machając nimi beztrosko.

Zaśmiałem się na ten widok. Zanim przystąpiłem do pracy, zrobiłem jej zdjęcie, żeby mieć na czym się wzorować i Meadow nie musiała leżeć tak przez cały czas.

W międzyczasie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, choć w większości żartowaliśmy o czym tylko się dało. Poprawiło mi to trochę humor.

Naszą „pracę" co chwilę przerywał dźwięk telefonu Meadow. Na początku nie zwracałem za bardzo na to uwagi. Po tym jak odpisała, odłożyła urządzenie, wracając do swojej pozy.

Po jakichś dwóch godzinach skończyłem szkic. Dziewczyna już siedziała na poduszce oparta o ścianę, zawzięcie wystukując coś na klawiaturze telefonu.

Kolejny dźwięk przychodzącej wiadomości.

– Kto cię tak ściga? – rzuciłem półżartem.

– Andy – odpowiedziała krótko z pewnością, jakbym doskonale wiedział, kim ten tajemniczy Andy był.

– Kto to? – zapytałem ciekawy, ale też nieco zdezorientowany, czy przypadkiem coś mi nie umknęło i nie był on naszym dawnym znajomym, który przypomniał sobie o niej po latach. Ale szybko przypomniałem o chłopaku Meadow. Dopiero też w tym momencie zdałem sobie sprawę, że nie poznałem jego imienia.

Oderwała wzrok od ekranu, spoglądając na mnie.

– Mój chłopak. – Uśmiechnęła się na widok wyrazu mojej twarzy.

– Okej. – Zaśmiałem się cicho. – Długo jesteście razem?

– Za dwa tygodnie minie dwa miesiące.

Szybkie obliczenie w podświadomości wykazało, iż zaczęli spotykać się jakiś tydzień po tym, kiedy to nagle przestała mieć czas nawet na krótką rozmowę ze mną.

Uroczo.

– Jaki on jest? Jaki jest wobec ciebie? – ciągnąłem dalej, nanosząc tu i ówdzie poprawki na szkicu. Zdałem sobie sprawę, że nigdy ją o to nie zapytałem.

Cholera.

Kątem oka dostrzegłem uśmiech rozciągający się na ustach kobiety.

– Jest kochany, słodki i przy tym cholernie seksowny. Troszczy się o mnie – zaczęła się rozwodzić nad osobą Andy'ego, wymieniając wszystkie jego superlatywy. A ja nie mogłem pozbyć się z głowy obrazu ich całującej się dwójki przed domem Meadow.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

– Cieszę się. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi.

– Ja też – mruknęła w odpowiedzi, po z powrotem ułożyła się tak, jak miałem ją namalować.

Zmieszałem farby na paletce, następnie zabrałem się do pracy. Rozmawialiśmy cicho, teraz już spokojnie.

Było już po dwudziestej drugiej, gdy zdecydowałem, że wystarczy na dziś. Powoli zaczynały boleć mnie oczy. Meadow zeszła do kuchni w celu przygotowania dla nas kolacji, a ja w tym czasie zająłem się porządkowaniem. Później dołączyłem do przyjaciółki w kuchni. Posiłek zjedliśmy z lecącym w tle filmem. Oczywiście oboje nie wiedzieliśmy, o co chodzi, bo włączyłem telewizor, gdy już minęła prawie połowa, ale i tak oglądaliśmy z zaciekawieniem.

– Może zostaniesz na noc? – zaproponowałem niezobowiązująco.

– Czemu nie? Z chęcią. – Posłała mi delikatny uśmiech.

Tak więc, gdy z grubsza uprzątnęliśmy po kolacji, po kolei wzięliśmy prysznic. Zawsze kiedy nocowaliśmy u siebie nawzajem, dzieliliśmy łóżko, więc i tej nocy nie było inaczej. Meadow wybrała piżamę z jej rzeczy, które u mnie zostawiła, po czym bez cienia skrępowania ułożyła się na materacu obok mnie, choć wydawało mi się, iż starała zachować jakiś dystans.


Następnego ranka obudził mnie budzik. Minęła chwila, zanim dotarło do mnie, że nie zasypiałem sam, lecz teraz miejsce obok było puste. W tamtym momencie wyłapałem przyciszone dźwięki uderzanych o siebie naczyń oraz garnków. Niechętnie wyszedłem z ciepłego łóżka, zarzucając szlafrok na ramiona, po czym udałem się na dół. Mimowolnie uśmiechnąłem się na widok Meadow przygotowującej śniadanie. Tak jak dawniej.

Poprzedni wieczór dał mi namiastkę tego, jak wcześniej wyglądała nasza relacja. Uspokoił mnie. W końcu też się porządnie wyspałem i przespałem bez problemu całą noc. Widok zastany w kuchni tylko utwierdzał mnie w tym, iż wczorajszy wieczór to nie był sen.

– Hej – przywitałem się. – Pomóc ci w czymś?

– Nie trzeba – jak zawsze ta sama odpowiedź.

Oczywiście pomogłem skończyć jej śniadanie, a potem oboje usiedliśmy przy stole.

– Jak się spało? – zagaiła.

– Świetnie, a tobie?

Skinęła głową z uśmiechem, przełykając kęs sałatki.

– Wyśmienicie. Ale niekoniecznie już chce mi się iść do pracy...

Zanim wyszliśmy, aby rozejść się w swoje strony, trochę ponarzekaliśmy na to, że pod koniec tygodnia nie za bardzo chciało nam się tam iść.

*

„Co robicie w piątek lub sobotę?" – napisałem na naszej grupie na WhatsApp jakieś dwa tygodnie później.

W tym czasie faktycznie między mną a Meadow wszystko wróciło do normy. Spotykaliśmy się, aby pracować nad obrazem. Nie wykręcała się dziwnymi wymówkami, gdy pytałem o spotkanie. Nie całowałem klamki jej biura, gdy przywoziłem dla niej obiad. Jeśli musiała wyjść, żeby coś załatwić, pisała mi o tym jak kiedyś. „Nie musisz fatygować się ze swoim cateringiem, zjemy u ciebie, jak wrócę".

Wszyscy zgodzili się na sobotę, więc wtedy też pomagałem Meadow z przekąskami na wieczór filmowy. Ja nigdy tym się nie przejmowałem i po prostu kupowałem gotowe. Byłem zbyt leniwy na bawienie się tym. Jednak kiedy Meadow urządzała wieczór u siebie, sama przygotowywała wszelkie przekąski. Koniec końców ja jej w tym pomagałem, więc tak czy inaczej zabawa z przygotowywaniem ich mnie nie omijała.

– Ostatnio chyba nie spotykasz się z Andym... Coś się stało? – zapytałem bardziej zmartwiony niż ciekawy.

Nie będę ukrywać, że zastanawiało mnie, że wcale nie spotykała się z chłopakiem, którego tak zachwalała.

– Wyjechał. Wraca w następnym tygodniu – wyjaśniła. – Nie martw się, wszystko jest w porządku. Jesteśmy ciągle w kontakcie. – Zaśmiała się.

Faktycznie. Niemal nie rozstawała się ze swoim telefonem.

– Zdradzisz, gdzie się poznaliście, czy to też będzie tajemnica? – zapytałem żartobliwie.

– Na jednej z imprez, na którą poszliśmy z Eileen. Tańczyliśmy razem, potem zaproponowałam mu drinka. Nic nie mów. – Wycelowała we mnie nożem, którym kroiła pomarańczę do sałatki, wiedząc, że na pewno nie pozostawiłbym tego bez komentarza. Uniosłem ręce do góry w geście poddania.

Oboje wróciliśmy do krojenia.

Niedługo później dołączył do nas Keegan wraz z Lucy. Ten pierwszy wybrał film. W międzyczasie opowiedzieliśmy, co porabialiśmy w ostatnim czasie; wszystko sprowadzało się w większości do pracy. Keeg opowiedział trochę o nowym kierunku studiów i póki co był bardzo zadowolony z tej decyzji. Nic ciekawego. Lucy, Meadow oraz Keegan zajęli miejsca na kanapie, a ja usiadłem na fotelu. Na początku w ciszy zajadaliśmy się przekąskami skupieni na filmie. Później dziewczyny zaczęły komentować przebieg głównego wątku, ponieważ jakoś od połowy pojawiały się wyraźne nieścisłości.

– Wybiorę coś innego – westchnął Keeg, sięgając po pilot.

Nikt się nie sprzeciwił.

Obejrzeliśmy tylko jeszcze jeden film, który poruszał wiele kwestii społecznych. Po nim nawiązała się zawzięta dyskusja o filmie oraz wszystkich problemach, niedogodnościach, z którymi człowiek nie wpisujący się w ramy od lat znanego obrazu musiał mierzyć się każdego dnia. Często był to nawet brak podstawowych praw człowieka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro