Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. Execution

Cały dzień spędziłem u rodziców, pomagając im z odmalowaniem kuchni. Bobby trochę narzekał, że nie potrzebują mojej pomocy, jednak ostatecznie chyba się cieszył, iż nie musiał robić tego sam. Zostałem do późna, aby pomóc im jeszcze posprzątać bałagan po tym, dzięki czemu mieli spokój.

Ustawiałem rzeczy na najwyższych półkach w szafkach, gdy nagle mama gwałtownie uniosła mi koszulkę, która i tak już była zadarta, przez co odsłaniała kawałek mojego brzucha. Uważnie się czemuś przyglądała. Chwilę mi zajęło zdanie sobie sprawy, iż patrzyła na malinkę na moim biodrze.

– Coś ty sobie zrobił? – zapytała.

Stałem zmieszany, nie wiedząc, co właściwie miałem powiedzieć. Moim milczeniem najwyraźniej dałem jej właściwą odpowiedź.

– Okej, nie musisz nic mówić. – Pokręciła głową, wracając do swojego zajęcia. Zacisnąłem usta, aby powstrzymać śmiech, ponieważ nagle wydało mi się to zabawne, a ja znowu miałem szesnaście lat.

– To nie tak...

– ...jak myślę? Niall, przestań. Masz dwadzieścia trzy lata. Przecież nie będę udawać wielce zaskoczonej, że mój dorosły syn wie, co to seks i w dodatku go uprawia. Mam tylko nadzieję, że robisz to w bezpieczny sposób, a ja nie zostanę babcią, dopóki nie będziesz w stałym związku.

– Oczywiście. Spokojnie, nie przyniosę ci pewnego dnia wnuka.

Posłała mi wymowne spojrzenie, patrząc na mnie spod uniesionych brwi. Wróciliśmy do pracy, żadne z nas nic nie odzywało się przez dłuższy czas, dopóki Maura w końcu nie przerwała tej ciszy:

– To kiedy zamiast wnuka przyprowadzisz potencjalną jego matkę?

Omal nie wypuściłem trzymanych misek.

– Co?

– No... dziewczynę.

– Mamo...

– Do tej pory przedstawiłeś nam tylko jedną swoją dziewczynę.

– Bo tylko jedną miałem – odpowiedziałem od razu. Wzrok Maury sprawił, że wolałbym jednak przemyśleć swoje słowa.

Znałem jej zdanie o przygodnym seksie i niekoniecznie pochwalała takie zachowania. Ona zaś znała mnie, więc wiedziała, że niewiele dałoby tu jej pouczanie, a na dawanie mi kazań o tym chyba było jej już szkoda śliny. Widziałem jednak, że z czasem stała się nieco spokojniejsza, ponieważ wiedziała, iż teraz podchodziłem do tego z większą ostrożnością, niż gdy byłem w liceum.

Gdy poszedłem do liceum, trafiłem na złe towarzystwo, które wtedy wydawało mi się najlepsze. Dużo alkoholu, dużo imprez i jeszcze więcej kobiet. Nie tylko rodzice powtarzali mi, że powinienem z tym skończyć, ale też Meadow. Często to ona musiała się mną zajmować, kiedy atakował mnie kac morderca. Zazwyczaj to właśnie do niej szedłem, jeśli wypiłem za dużo, ponieważ u siebie nie chciałem natknąć się na któreś z rodziców i po raz kolejny suszyliby mi głowę o to – w ten sposób tylko to opóźniałem, ale wolałem wtedy być trzeźwy. W dodatku w domu rodziców Meadow balkon na piętrze, który prowadził do jej pokoju, miał schody, więc mogłem bez problemu dostać się do środka, nie budząc przy tym nikogo. Kiedyś nie zdawałem sobie sprawy, jak wiele dla mnie robiła. Teraz, już zdając sobie sprawę z tego, ile od niej wymagałem, niezwykle podziałem ją za te niezliczone pokłady cierpliwości wobec mnie.

– Och! – Zasłoniła usta. Spojrzałem na nią lekko zdenerwowany, bojąc się, że coś się dzieje. – Wolisz chłopaków? Przepraszam...

– Chryste, mamo, nie! – Trzymane przeze mnie talerze niebezpieczne się zachwiały. Jeśli to był wieczór zaskakujących i niespodziewanych pytań, zastawa raczej nie przetrwa tego w komplecie. – Przestań, nie chcę o tym rozmawiać, dobrze?

Ta rozmowa robiła się dla mnie coraz bardziej niekomfortowa. Mógłbym jej powiedzieć, że prawdopodobnie nigdy nikogo nie będę miał, lecz chyba jeszcze nie byłem gotowy, aby porozmawiać o tym z obojgiem rodziców.

– Dobrze, dobrze. – Przytaknęła, a ja westchnąłem ciężko.

Temat został zamknięty, przynajmniej na razie, więc mogliśmy się w pełni skupić na porządkowaniu kuchni. Chcieliśmy to zrobić jak najszybciej, ponieważ było późno i wszyscy byliśmy zmęczeni.

Do domu wróciłem koło północy. Jedyne, o czym marzyłem, to położyć się w miękkiej pościeli i zasnąć. Nie za bardzo miałem ochotę na prysznic, lecz czułem, jak cały się lepiłem od potu. Po kąpieli stanąłem przy otwartym oknie w sypialni, następnie zapaliłem fajkę. Wdychałem dym do płuc, obserwując gwiazdy. Moją uwagę odwróciło zapalane światło oraz gwałtowny ruch w sypialni Meadow, której okno znajdowało się naprzeciwko mojego, dzięki czemu miałem idealny widok na pokój.

Wraz z Andym kobiera wpadła do pomieszczenia; gniew malujący się na jego twarzy mogłem dostrzec aż stąd, choć to nie było szczególnie trudne, kiedy coś krzyczał, zachłannie gestykulując. Meadow chyba próbowała się bronić, udawała odważną, ale za dobrze ją znałem, aby wiedzieć, iż tak naprawdę się bała i wolałaby skulić się w kącie.

Musiałem coś zrobić, przecież nie będę tak stał i patrzeć, jak się na nią wydziera.

Sekundy przed tym, gdy chciałem odejść od okna, zobaczyłem, że uderzył ją otwartą dłonią w twarz. Zastygłem, patrząc się na scenę przede mną, a świat na moment zawirował. Fala gorąca uderzyła moje ciało.

Zgasiłem papierosa o parapet, po czym w mgnieniu oka założyłem pierwsze lepsze ubrania. Biegiem udałem się do domu Meadow. Drzwi nie były zamknięte, dzięki Bogu, więc bez problemu dostałem się do środka, kierując się od razu do sypialni. Gdy tam wpadłem, bez wahania chwyciłem mężczyznę za kołnierz koszuli.

– Jak śmiałeś ją uderzyć?!

Mój atak go zaskoczył, gdyż nie od razu zaczął się bronić. Złapał mnie za rękę, próbując się wyszarpnąć.

– Co ty bredzisz?!

– Kurwa, nie udawaj – mój głos był pełen obrzydzenia do tego człowieka.

W tym momencie odzyskał rezon, przywalając pięścią prosto w mój lewy policzek. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, przez co zaskoczony nieświadomie poluźniłem uchwyt, więc zdołał mi się wyplątać, a wtedy dodatkowo oberwałem w brzuch. Na moment mnie zamroczyło, ale powoli stanąłem prosto, patrząc na Andy'ego.

– Widzę, że lubisz się bić – stwierdziłem bez emocji. – Ale lepiej dla ciebie, gdybyś wybierał przeciwników równych sobie. Chyba że nie lubisz przegrywać, więc celowo wybierasz słabszych.

Moje słowa najwyraźniej wywołały u niego nową falę gniewu. Rozwścieczony rzuciła się na mnie, ale zdąrzyłem wymierzyć cios w jego twarz, trafiając go centralnie w nos. Użyłem jak największej siły, co w momencie uderzenia wywołało falę bólu rozchodzącą się po mojej ręce aż do ramienia, a stamtąd przeszła do kręgosłupa. Mężczyzna skulił się, trzymając się za nos.

– Zabolało? Dobrze, powinno. A teraz wypierdalaj. – Wskazałem na drzwi.

Kątem oka spojrzałem na Meadow; stała z boku przestraszona, obejmując się ramionami, drżała na całym ciele.

Andy mamrotał jakieś przekleństwa pod nosem i zanim zdążył się wyprostować, chwyciłem go za koszulę na plecach, następnie pociągnąłem do drzwi. Próbował się wyrwać, krzyczał, żebym go puścił, coś o tym, że jestem pojebany. Sprzedałem mu jeszcze jeden cios w twarz. Jego śnieżnobiała koszula była poplamiona krwią kapiącą ze złamanego nosa. Zebrał się do tego, aby mi oddać, lecz znajdowaliśmy się blisko drzwi, więc zebrałem w sobie resztki sił, wypychając go za nie. Z satysfakcją obserwowałem, jak pomylił schodki na werandzie, przez co upadł twarzą na ścieżkę wysypaną żwirem.

– Kurwa! Oboje jesteście siebie warci!

Powoli podniósł się na nogi i chwiejnym krokiem poszedł do auta.

Upewniłem się, że do niego wsiądzie, po czym wróciłem do Meadow, uprzednio zamykając drzwi na klucz w razie gdyby zmienił zdanie i postanowił wrócić. Policzek pulsował tępym bólem, głębsze oddechy również były bolesne. Meadow nadal stała w tym samym miejscu, w którym ją zostawiliśmy. Obejmowała się ramionami, z daleka mogłem dostrzec, jak bardzo była roztrzęsiona z nerwów. Podszedłem do niej ostrożnie, aby przypadkiem jej nie wystraszyć, następnie pomogłem usiąść na łóżku.

– Spokojnie, już w porządku. – Zająłem miejsce obok niej, masując jej plecy dla uspokojenia.

Siedzieliśmy w ciszy. Meadow oparła się o mnie, a w pewnym momencie po jej policzkach pociekły łzy. Przytuliłem ją, co chyba sprawiło, że z oczu wylało się więcej łez. Pozwoliłem się jej wypłakać na moim ramieniu.

Mnie zaś od środka rozsadzało ze wściekłości na to, co zrobił Andy i zastanawiałem się, jak długo to trwało oraz jak i dlaczego Meadow wplątała się w ten związek. Chociaż nie wątpiłem w to, iż na początku mógł być uroczym, kochanym chłopakiem, który ją zauroczył. Martwiło mnie, że trafiła na taką osobę jak Andy. Nie wiedziałem też, jak długo źle ją traktował, jak daleko się w tym posuwał oraz jak bardzo odbiło się to na psychice kobiety.

Minęło dość sporo czasu, zanim Meadow się uspokoiła choć trochę. Zaczerpnęła głęboki oddech, odsuwając się ode mnie, po czym otarła łzy.

– Zaparzyć ci melisę? – zapytałem, na co pokręciła głową. – Chcesz o tym porozmawiać? – Znów w odpowiedzi otrzymałem jedynie zaprzeczeniem ruchem głowy. – Zostać z tobą?

– Nie. Chcę, żebyś wyszedł – oznajmiła drżącym, acz stanowczym głosem.

– Nie chcesz, żeby ktoś był z tobą teraz?

– Chcę pobyć sama. Proszę cię, Niall.

– Na pewno?

– Tak – przytaknęła.

Byłem nieco sceptyczny do tego pomysłu, jednak uszanowałem jej prośbę i wróciłem do domu. Martwiłem się o nią, ale też wiedziałem, że była dorosła, więc na pewno sobie poradzi, jeśli taką miała prośbę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro