V
Suguru najpierw oblał zimny dreszcz, a po chwili skrzywił się, widząc tak arogancką treść wiadomości. Nawet, gdyby nie pamiętał numeru, już sam charakter pisma wskazywał, kto to napisał. W pierwszym odruchu miał ochotę olać sprawę, choćby za tę zuchwałość, której nie znosił... Nie mógł znieść, że ktoś mu coś dyktuje i jeszcze rządzi się jego wolną wolą... Bez słowa, ciężkim krokiem poszedł do sypialni, zostawiając zdezorientowaną szatynkę samą. Szybko jednak wrócił do przedpokoju, a wtedy oznajmił, próbując być jak najbardziej opanowanym:
- Przepraszam cię. Muszę coś szybko załatwić.
- Potrzebujesz pomocy..? - spytała troskliwie.
- Nie... - spojrzał w bok - Połóż się już spać. Postaram się wrócić jak najszybciej.
- Uważaj na siebie.
Geto pokiwał głową, szybko wtulił w siebie dziewczynę, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Ani trochę nie miał ochoty spotkać się z byłym przyjacielem, ale musiał to w końcu wyjaśnić... Przecież ten idiota dręczył go przez cały dzień, jak nie fizycznie, to w myślach. Zatruł mu cały system funkcjonowania, a to wcale nie podobało się śniadoskóremu. Jeszcze ten pokój... Przecież to musiało być cholernie wysoko. Brunet po prostu wszedł do windy i wcisnął ostatnie piętro, zgadując, że to właśnie tam znajdzie wirusa swojego życia. Co prawda na ostatnim piętrze były te najdroższe, luksusowe, specjalnie apartamenty, ale Satoru już dawno rozpoczął karierę modela, szybko zyskując sławę i uznanie... Aktualnie należał do najlepiej opłacanych w tej branży, z największą ilością zleceń, a fotografowie bili się o niego. Stąd ten dwudziestopięcioletni chłopak mógł sobie pozwolić już na prawie wszystko, czego by tylko zapragnął... Nie mówiąc o tym, że sam pochodził z bogatej rodziny, w której został rozpieszczony do granic możliwości...
Po jakichś dziesięciu minutach winda dotarła na samą górę, a zniecierpliwiony Suguru natychmiast z niej wybiegł, czując ciągły wzrost irytacji. Nie dość, że ten pajac z niego zadrwił, to jeszcze musiał jechać tak długo głupią windą...
Przez chwilę błądził po piętrze, aż w końcu dostrzegł wielkie białe drzwi dwuskrzydłowe, na których dostrzegł pasujący numer. Owładnięty żądzą krwi, natychmiast podbiegł tam i niewiele myśląc nacisnął na klamkę, następnie wchodząc do środka, a wtedy jego oczom ukazał się najnormalniejszy widok smukłego chłopaka o niewinnym wyrazie twarzy na tle iście luksusowego wystroju. Jasnowłosy siedział z nogą na udzie, a ubrany był zaledwie w dresowe krótkie spodnie oraz rozpinaną bluzę z krótkim rękawem. W ręce trzymał okrągły kieliszek z płynem o barwie złotawej, który z gracją przechylał lekko w dół, prosto do swoich ust. Włamanie się do jego pokoju nie robiło na nim najmniejszego wrażenia. Dopiero, gdy skończył degustację, rzekł tym swoim wkurzającym tonem:
- Mogłeś zapukać.
- Nie zasłużyłeś - warknął brunet, podchodząc do właściciela apartamentu. Usiadł obok na czarnej sofie.
- Hm... - spojrzał na bruneta, a wtedy przyznał z parszywym uśmiechem, skupiając uwagę na jego szyi i ustach zabarwionych rozmazaną szminką - Więc faktycznie... Widzę, że ci przeszkadzam...
- Owszem. Jestem dość zajęty... - odpowiedział oschle, krzyżując ręce na torsie oraz nogi, przy czym opierał się luźno.
- A ja właśnie mam aż za dużo czasu... - westchnął, opadając na sofę - Od kiedy interesują cię kobiety, Suguru?
- Zakochałem się, okej... - spojrzał w bok.
- Coś ukrywasz - przyznał z wiecznie zadowolonym uśmiechem, po czym wstał i podszedł do stolika z niewielkim wyborem alkoholu, bo stały tam zaledwie trzy butelki i kieliszek, nie licząc tego, który trzymał jasnowłosy.
Gdy Satoru zaczął napełniać naczynia napojem o tym samym kolorze, który sam wcześniej spożywał, Suguru aż wstał i zaczął wędrować po całym apartamencie, aby jakoś zapełnić sobie niezręczną ciszę między dwójką. Co prawda Gojo nie wyglądał na zmieszanego, on wręcz tryskał opanowaniem, a zarazem mimowolnym rozbawieniem takim ogólnym. Zawsze taki był, dlatego bruneta to w ogóle nie dziwiło, choć wciąż irytowało... Mimo wszystko chłopak wodził wzrokiem po ciemnych meblach i kafelkach, po wielkich oknach z widokiem na centrum miasta, aż musiał spojrzeć na wielkie, zapewne wygodne łóżko, na którym pościel była dziwnie pogięta. Szybko wyłapał bardziej interesujący element, a konkretnie na nocnej szafce, oczywiście znajdywały się jakieś podstawowe rzeczy typu chusteczki, klucze, tabletki czy inne, ale najbardziej rzuciło mu się w oczy pewne otwarte opakowanie z pewnym płynem...
Zaraz obok niego stanął zadowolony z siebie Gojo, który wręczył brunetowi pełny kieliszek, na co brunet aż drgnął z zaskoczenia, ale udał, że nic takiego nie miało miejsca. Satoru domyślił się szybko, skąd w niższym ta niepewność, co go w duchu rozbawiło, ale sam nie zaczynał tematu. Nie musiał, bo Suguru zaczął pierwszy. Najpierw napił się, a potem spytał oschle, patrząc na niego krzywo:
- Zaprosiłeś mnie tu po to, żeby mnie upić, a potem wyruchać?
- Kto wie... - przyznał beztrosko, podchodząc do sofy, na której znów usiadł. Zdezorientowany Suguru podążył za nim - A może przed tobą był tu ten uroczy kelner...
- Można się domyślić... - westchnął.
- Wiesz o kim mówię - zaśmiał się z pewnością, badając reakcję drugiego.
- Wcale nie... - na szybko wycofał się - Wiem o twojej naturze, to wszystko...
- Błagam, Suguru... Myślisz, że nie zauważyłem? Ty go zabijałeś wzrokiem.
- Co? - spojrzał na niego oburzony - Co mnie on obchodzi?
- Byłeś zazdrosny, to proste.
- O ciebie? - wyśmiał go, ale w środku zdenerwował się, aż spojrzał w bok ze stresu - Nic do ciebie nie czuję, idioto... - przyznał już o wiele spokojniej - Wszystko zniknęło niedługo po tym jak mnie zostawiłeś.
- Kłamiesz - przyznał ze śmiechem, lustrując go dokładnie - Dlaczego postanowiłeś zrobić coś tak głupiego, Suguru? Nie kochasz jej przecież...
- Tak będzie dobrze dla wszystkich... - przyznał słabo, patrząc w dół.
- Dobrze dla wszystkich, oprócz ciebie - aż skrzywił się, czując napływ złości - Znowu myślisz tylko o rodzinie?
- Nieprawda - zmarszczył brwi - Sam tego chcę. Jestem dorosły i podejmuję dorosłe decyzje.
- Jesteś głupi, a nie dorosły... - prychnął w śmiechu, popijając białe wino - Przestań się ciągle przejmować innymi... Przypomnij sobie jakim byłeś kiedyś egoistą...
- Nigdy nim nie byłem. Ani nie przejmowałem się innymi bardziej niż sobą. W przeciwieństwie do ciebie - spojrzał mu w twarz groźnie - ja wiem czego chcę.
- Jakoś... Kilkanaście lat temu byłem małym gówniarzem, któremu się cholernie nudziło, bo nie pozwalano mi się bawić z innymi dziećmi... Nie wiadomo skąd nagle pojawił się jakiś inny dzieciak, który postanowił się ze mną zaprzyjaźnić...
- Nie zaczynaj... - westchnął.
- Pamiętasz jak mówiliśmy, że całowanie jest ohydne? - zaśmiał się.
- Nie pamiętam!
- Ironia losu, bo za parę lat sami wpychaliśmy sobie języki do gardeł...
- Przestań, Satoru... - poczuł ciarki i sam nie wiedział czy z zażenowania czy od czegoś innego.
- Z tym samym dzieciakiem, poznanym jako mały chłopiec, później pierwszy raz poczułem się ze sobą męsko... Zdaje się, że ja też byłem jego pierwszym... Szkoda, że o tym wszystkim zapomniał... - posłał mu znaczące spojrzenie, jakby pełne cichego wyrzutu.
- Widocznie ma ważniejsze rzeczy na głowie - burknął, czując na sobie coraz większą presję, aż nie wiedział gdzie podziać speszony wzrok.
- Szkoda, że zapomniał o naszej obietnicy...
- Skończ, Satoru! - wrzasnął.
- Ale ty wcale nie zapomniałeś, dlatego się denerwujesz... - uśmiechnął się pewnie - Wiesz co chcę powiedzieć przez tę całą historyjkę? Ja wiem, czego chcę, ty nie - zaśmiał się.
Te słowa uderzyły w bruneta za bardzo, a Gojo tak bezczelnie go uświadamiał, jakby wiedział wszystko najlepiej... Ale mimo wszystko Suguru nabierał coraz wyraźniejszego grymasu na twarzy, zdając sobie sprawę, że on naprawdę... W ogóle nie wiedział, co robi ze swoim życiem. Wybrał najprostszą drogę, ułatwiając sprawy innym, a nie myśląc o własnych... Co gorsze, wypłukał z siebie uczucia po tym, co faktycznie robiło na nim wrażenie, a zaprogramował się na nowo... Satoru zawsze był tym beztroskim, wolnym ptakiem, który nigdy nie żałował i zawsze miał ochotę czegoś spróbować, nigdy nie odmawiał... Suguru to pociągało i wiedział, że z Gojo u boku będzie czerpał więcej radości z życia, a przy tym będzie mógł realizować własne wizje i fantazje, jak niewinne czy brudne by nie były. On po prostu w swoim własnym świecie nie mógł prawie nic, bo sam należał do ułożonych i snobistycznych, tak był wychowywany i to mu narzucano. Przy kimś takim jak Satoru mógł uciec od toksycznej społeczności tych o wyższym statusie społecznym, co mu bardzo się podobało... Gojo oczywiście także był z bogatej, ważnej rodziny, ale u niego nieco inaczej to wszystko wyglądało... A szczególnie w jego przypadku. Z jakiegoś powodu traktowano go lepiej i nie narzucano praktycznie nic, bo zdaniem prawie wszystkich, był jakoś utalentowany, co zresztą udowadniał wiele razy. A na jego liczne wybryki patrzono z przymrużeniem oka, bo przecież to tylko chłopak z szalejącymi hormonami, musi się wyszaleć...
Skołowany, a jednocześnie zawstydzony i wściekły brunet gwałtownie wstał, wypił na jeden raz zawartość swojego kieliszka, po czym natychmiast pomaszerował prosto do stolika z alkoholem, skąd złapał butelkę białego wina i zaczął pić prosto z niej.
Satoru aż uśmiechnął się z ciekawością spoglądając na gościa, a wtedy zażartował:
- Spokojnie, nie upijaj się... Będziesz tylko łatwiejszy i wiedz, że to bezczelnie wykorzystam...
- Nie chodzę do łóżka z nikim poza moją narzeczoną - stwierdził stanowczo, posyłając mu krzywe spojrzenie.
- Udajesz wiernego, chociaż nic do niej nie czujesz?
- Nie wierzę w miłość, więc bez różnicy - westchnął, odkładając w końcu butelkę, ale po dłuższym zastanowieniu wziął ją ze sobą z powrotem na sofę. Zaczął sobie nalewać do kieliszka, po czym wystawił butelkę w stronę starszego, a ten dał znak ręką, że podziękuje już, przy czym uśmiechał się, widząc brak umiaru młodszego.
- Cóż... Też nie wierzyłem do pewnego momentu... A tak szczerze - nagle posłał mu zagadkowy uśmiech - Chcesz wiedzieć, dlaczego mam łóżko w takim stanie z lubrykantem na wierzchu?
- Zaskocz mnie... - westchnął.
- No więc...
Gojo zdecydowanie zmniejszył odległość między sobą a śniadoskórym, na co ten aż spojrzał na wyższego jak na dziwaka, czując pewien dyskomfort. Mimo to jasnowłosy z uśmiechem zbliżył się się do jego ucha, a wtedy wyszeptał gorąco:
- Zanim przyszedłeś, robiłem sobie dobrze, myśląc o tobie, ale nie zdążyłem posprzątać, bo nie sądziłem, że przyjdziesz tak szybko...
- Jesteś walnięty! - warknął, odpychając go od siebie - Ty zboku!
- O co ci chodzi? - przyznał spokojnie, wzruszając ramionami - Jestem dorosły, mam swoje potrzeby. A ty jesteś moim jedynym skojarzeniem, gdy myślę o seksie...
- Co? - skrzywił się z obrzydzeniem.
- Jesteś jedyną osobą, z którą poszedłem tak daleko...
- Czyli, że ty nigdy z nikim innym nie...?
- Tylko się całowaliśmy na imprezach po pijaku, ale nie czułem ochoty się z nimi ruchać... Byli mi absolutnie obojętni, w ogóle nie czułem podniecenia... Długo myślałem, że może po prostu jestem aseksualny i nawet zacząłem to powoli akceptować, ale jakoś nagle przypomniałem sobie o tobie i... - aż się głupio uśmiechnął - Znów to poczułem...
- Co poczułeś?! - wrzasnął, patrząc na niego podejrzliwie.
- Oj, Suguru... - zaśmiał się - Poczułem, że mam ciasno w spodniach... Od tamtej pory zastępujesz mi porno i jakiekolwiek stosunki...
- Pojebało cię!
- Może, ale... Pomyśl... Sam się ze mną pieprzyłeś tyle razy, żaden z nas nie narzekał na nic, było zajebiście... - mówiąc to aż przygryzł wargę i spojrzał w bok - Naprawdę chcesz się sprzedać rodzinie i poświęcić to co możesz ze mną poczuć? Nie pamiętasz już jak krzyczałeś z przyjemności? Byłem szczęśliwy, dając ci ją...
Geto ścisnął mocniej kieliszek, czując jeszcze większy mętlik w głowie niż wcześniej. Cały dzień Gojo siedział mu w głowie i mieszał, to jeszcze dało się jako tako wytrzymać, ale teraz ten sam chłopak siedział obok i mówił te wszystkie rzeczy, które w jego ustach brzmiały aż zbyt szczerze... Aż poczuł dziwne dreszcze, uświadamiając sobie, że faktycznie siedzi obok Satoru. Że jego ukochany przyjaciel, którego uwielbiał od pierwszego dnia ich znajomości, właśnie teraz przy nim był, chociaż nadzieję dawno stracił na ich ponowne spotkanie... Ale przecież on tu był, cały i zdrowy, jeszcze lepszy od poprzedniego, choć to wciąż był ten sam Satoru... Ale pojmując, co się właśnie z nim dzieje, jak traci kontrolę myśli, jak znika cenzura, jak budzą się stare instynkty, a przede wszystkim jak znów wypełnia go to drażniące, duszące źródło ciepła, aż skrzywił się i odruchowo uniósł kieliszek, chcąc się znów napić.
A jednak Gojo go powstrzymał, zakrywając kieliszek dłonią, po czym ściągnął w dół, na co zdezorientowany brunet zareagował szokiem i aż spojrzał na starszego, a ten rzekł na wydechu, wyraźnie przejęty aktualną sytuacją:
- Suguru... To nie wino chcesz mieć w ustach...
- Sa... Satoru... - syknął, patrząc krzywo w innym kierunku.
Jasnowłosy ułożył usta w ciepły uśmiech, słysząc jak brunet tak cudownie wymawia jego nazwisko, jego uszy doznawały niewyobrażalnej rozkoszy... Zaraz jego uważny wzrok na szybko przeleciał po całej twarzy śniadoskórego, aż dotarł prosto na lekko rozchylone usta, a ten widok sprawił, że jego ciało zawrzało od dzikich impulsów...
Niewiele myśląc wyrwał Suguru kieliszek z ręki, rzucając nim o podłogę, a tym samym momentalnie zbliżył się, aby ciężko opaść ustami na ciepłe wargi bruneta, które zaczął od razu atakować pocałunkami. Pozbywając się naczynia z dłoni, szybko przeniósł ją gdzieś na spięte ramię bruneta, jaki w odruchu drgnął. W tej sekundzie Geto wyłączył myślenie, ulegając dobrze znanemu sobie uczuciu bliskości z osobą, którą darzył tak głębokim uczuciem... Nie umiał tego określić, po prostu przy Gojo zawsze czuł się jak w domu... Onieśmielony, a zarazem podekscytowany, coraz mocniej odwzajemniał każde soczyste muśnięcie, drżącą dłonią lądując gdzieś na barku starszego. Nerwowo, ciężko zjeżdżał w dół, niekiedy zaciskając palce, jakby łapał zachłannie górną odzież jasnowłosego. Zresztą cały drżał, nie mogąc ogarnąć chaosu, jaki ogarniał cały jego organizm na myśl o tym, że Gojo tu jest, jego przyjaciel... Że znowu może go poczuć. Nie w ten prostacki, erotyczny sposób, tylko bardziej mentalnie... Nieważne jaki by Satoru nie był, Suguru wiedział, że to jedynie maska, pod którą ten skrywał swoją cudowną osobowość...
Śniadoskóry aż zjechał w dół na tors jasnowłosego, a wtedy wyczuł, że temu serce pędzi w masakrycznie szybkim tempie, jakby miało wyskoczyć... To niesamowicie rozczuliło bruneta, a mimo to postanowił szybko ruchem rozpiąć bluzę starszego, po czym wsunął dłoń pod spód, prosto na rozgrzaną skórę chłopaka. Wtedy Gojo spiął mięśnie, a nawet mruknął ciężko w trakcie pocałunku, ale za moment zwyczajnie ściągnął z siebie resztę górnej garderoby. Następnie płynnie zsunął usta niżej, czułymi pocałunkami wędrując po ciepłej skórze Geto aż do jego szyi, którą objął dłonią delikatnie z drugiej strony.
Drżący Suguru aż westchnął głęboko przy opuszczonych powiekach, odchylając głowę, a jednocześnie złapał starszego za włosy, gdy ten zasysał się zmysłowo na jego rozgrzanej szyi, w rytm czego on lekko poruszał ciałem...
- Satoru, ahh... - zastękał twardo - Nie tak mocno...Ohh...
- Ta szminka smakuje ohydnie... - wydyszał z mimowolnym uśmiechem - Specjalnie z nią przyszedłeś, żebym nie mógł się do ciebie dobrać, Suguru...
- Tylko nie rób malinek, błagam... - przygryzł wargę, czując kolejny przypływ podniecenia - Nie wytłumaczę się z tego...
- Możesz jej wmówić, że to ona zrobiła, ale była pijana i nie pamięta... - szeptał, dalej pieszcząc chłopaka, ale już delikatniej. W tym samym czasie zachłannie rozpinał mu koszulę, z którą sam brunet mu pomagał.
- Ona nie pije...
- Prawie się ruchaliście zanim do mnie przyszedłeś. Może coś zrobiła, ale zapomniała...
- Czemu tak ci zależy? - westchnął, a jednocześnie zastękał znowu, gdy dłoń Satoru wylądowała pod jego rozpiętą koszulą.
- Kiedy byliśmy w szkole, lubiłem ci je robić... - sam drgnął wraz z kolejnym uderzeniem podniecenia, czując zwinną dłoń bruneta w swoich spodniach - Ładnie wyglądałeś...
- Wtedy nie miałem się żenić za trzy dni... Zmieniły mi się priorytety... Mh... - palce starszego już zaczynały się drażnić z jednym z jego nabrzmiałych sutków.
Gojo szybko zrezygnował jednak z tego rodzaju pieszczot. Oderwał się na chwilę, aby ściągnąć z bioder dresy wraz z bielizną, które pozostały mu gdzieś na kolanach. W tym czasie Geto wciąż pobudzał go dłonią, najczęściej przesuwając ją z góry na dół po jego nabrzmiałym przyrodzeniu. Zaraz po połowicznym usunięciu dolnych ubrań, Satoru zwinnie, choć delikatnie wsunął obydwie ręce pod koszulę młodszego, po czym zsunął ją z niego, odkrywając śniade ramiona, w które się niemal wgryzł. Kiedy dłonie już zsuwał po napiętym ciele Suguru, jego usta od dawna zalewały skórę chłopaka różnego rodzaju pocałunkami. Sukcesywnie zniżał się, powodując, że Geto poruszał napalonym ciałem coraz odważniej, a przy tym wydawał z siebie coraz wymowniejsze odgłosy, aż zrezygnował ze swojej wcześniejszej czynności i zaczął błądzić rękoma po całym Satoru. Czasem delikatniej, a czasem mocno łapał go za fragment skóry lub po prostu włosy. Aż niespodziewanie wyprężył się, wypinając tors do przodu, gdy Gojo dotknął go językiem w strategicznym miejscu, a po tym namiętnie kontynuował, dokładając do tego po prostu wargi, a nawet zęby... Był brutalnie dokładny, przez co Geto odchodził od zmysłów, ciągnąc jasnowłosego za włosy i niekiedy wystękując coś niewyraźnie... Ale Satoru w tym samym czasie już kombinował przy pasku podnieconego przyjaciela, a potem rozporku, a po przejściu tych kroków, sprytnie zsunął z niego spodnie aż do końca, po czym eleganckie odzienie wylądowało na podłodze wraz z głośnym uderzeniem między innymi paska o ceramiczną powierzchnię. Następnie przyłożył dłoń do pobudzonego krocza bruneta, o które zaczął się ocierać, a ten aż drgnął tylko bardziej, unosząc nieco ciało...
Nagle Geto odsunął od siebie chłopaka, po czym wstał i pośpiesznie zrzucił z siebie koszulę, a Gojo widząc to, poszedł w ślady przyjaciela i też ściągnął z nóg ubranie do końca, będąc już całkiem nagim. Następnie podniósł się i nim Suguru zdążył cokolwiek więcej zrobić, nagle spiął mięśnie, czując za sobą gorące ciało Satoru. Aż przygryzł wargę, choć i tak zastękał, bo ten zwinnie zawędrował dłonią prosto pod jego bokserki, gdzie ruszał nią dość zdecydowanie.
- Chcesz kontynuować w łóżku, prawda, Suguru? - szepnął na wydechu Gojo, dopieszczając bruneta wargami na rozgrzanym karku.
- I tak musimy tam podejść po lubrykant... - odpowiedział napiętym głosem, poruszając lekko głową w rytm nadgarstka starszego.
- To chodź...
Pośpiesznie wyjął rękę z bielizny chłopaka, którą jednak równie szybko ściągnął ze śniadoskórego, a następnie obydwaj zrobili kilka kroków, aby ostatecznie wylądować na rozwalonej pościeli, którą zaraz się okryli. Od razu przylgnęli do siebie, zaczynając od nowa się podniecać sobą nawzajem, a przy tym prawie się zjadali przez francuski pocałunek. Gdy Gojo tak dziko błądził po śniadoskórym w pewnym momencie dotarł do jego włosów. Zupełnie niechcący zaczepił palcami o gumkę, którą ściągnął, a w efekcie rozpuścił włosy bruneta. Geto poczuł to i aż przerwał pocałunek, spoglądając z wyrzutem na starszego. Z tym, że Gojo nie mógł tego wyczytać, bo właśnie podziwiał ciepłe wypieki na mimowolnie podnieconej twarzy Suguru, która tak ślicznie wyglądała w tym momencie...
Aż doznał jeszcze silniejszych impulsów, od których drgnął, otwierając szerzej oczy.
Nagle zwyczajnie podniósł się i wyciągnął rękę po lubrykant, po czym zaczął moczyć palce, a w tym czasie spytał z zadziornym uśmiechem:
- Czy mojego Suguru wciąż podnieca technika na dwa palce?
- Skąd mam wiedzieć... - westchnął, patrząc w sufit - Dawno tego nie robiłem w ten sposób...
- Nie próbowaliście tego jakoś zrobić? Nie tęskniłeś za tym uczuciem?
- Kurwa... - warknął - Nie myślałem o tym, nawet nie pamiętam go... Gdy robię to z narzeczoną, nie zależy mi na mnie, chcę tylko, żeby jej było dobrze...
- To straszne, Suguru... - przyznał poważnie - Zjebaliśmy...
- Chyba tak... - spojrzał w bok - Chcesz przestać?
- Nie - odpowiedział zdecydowanie.
Satoru ułożył się wygodniej obok bruneta. Jeszcze zanim zaczął, zbliżył wargi do ucha śniadoskórego i wyszeptał:
- Nie ma mowy, Suguru. Mam już dość swojej ręki... Potrzebuję drugiego ciała, a tylko twoje jest w stanie mnie podniecić, mówiłem ci to już...
- Skoro nie robiłeś tego tak długo jak ja... Pamiętasz wszystko?
- Przecież tego się nie zapomina... - zaśmiał się, powoli zaczynając drażnić wejście przyjaciela mokrymi palcami.
- Niby tak... - głoś mu nagle przyśpieszył, a on ponownie spiął mięśnie.
- Wiem, co robię, Suguru... Po prostu mi pozwól...
Nagle Geto lekko wygiął ciało, unosząc podbródek, a przy tym zastękał przez zaciśnięte wargi, gdy poczuł w sobie palce Satoru. Po jego ciele przeszło to dziwne uczucie, jakby nieznajome... Ale on je znał doskonale, po prostu prawie o nim zapomniał. Był to zwyczajnie pewien rodzaj przyjemności, ale jaki uzależniający, zwłaszcza, gdy robił to właśnie Gojo... Co prawda brunet nie miał żadnego porównania, ale czuł się doskonale właśnie przy Satoru... Dopiero teraz zorientował się, jak bardzo różnił się jego stosunek z narzeczoną i z przyjacielem... Z dziewczyną było zwyczajnie, a z bladoskórym... Ten go naprawdę podniecał, budząc jego ciekawość...
Satoru zauważył, że Suguru wyjątkowo szybko się przyzwyczaił, a przy tym czerpał niesamowitą przyjemność, wszak jego ciało posłusznie podążało za palcami, dając się dopieszczać, przy czym sam słaby z podniecenia chłopak często cicho pomrukiwał lub wydawał inny odgłos, łapiąc się najbliższej poduszki...
Dlatego też Gojo nagle wyjął z bruneta palce, ale zaraz po tym sam się w niego wsunął, marszcząc lekko twarz i napinając mięśnie, a Geto zareagował podobnie...
Satoru westchnął głęboko, mrużąc powieki, a przy tym przesunął dłonie po rozpalonej, drżącej skórze młodszego, powoli poruszając biodrami. Nawet nieznacznie uniósł kąciki ust w górę, czując nareszcie bruneta przy sobie. Przez te lata mógł jedynie sobie wyobrażać i przypominać, co razem już przeżyli... Teraz znów go czuł, a jego ciało szalało z dzikiej rozkoszy, powoli nabierając na sile, a wraz z nią jego ruchy. Suguru po prostu się poddawał z ledwo otwartymi oczami, a przy tym sam poruszał ciałem coraz swobodniej, wyczuwając starszego. Było naprawdę cudownie, wchodząc razem w podobny rytm, pod wpływem którego obydwaj zaczęli cicho postękiwać... W końcu jednak Suguru wyciągnął rękę do tyłu i złapał nią Satoru za włosy, gdy ten z nutą złośliwości wędrował między sutkiem młodszego, a jego kroczem. To potwornie podniecało Geto i tylko nakręcał się bardziej, wijąc się dziko.
- Dobrze ci, Suguru? - nagle wysapał Gojo w kark bruneta, czując uderzenia gorącego podniecenia, a na tym etapie był to oczywisty znak.
- Pamiętam... - uśmiechnął się, przygryzając wargę - Zawsze o to pytasz...
- Tak. Chcę ci sprawić przyjemność, dlatego muszę wiedzieć czy jest dobrze...
- Jest cudownie, Satoru...
Aż jasnowłosego przeszło dziwne uczucie, które rozumiał tylko on sam i nie miał zamiaru się z nikim dzielić, a już szczególnie nie z samym Suguru. Zaraz po tym znacznie zwiększył intensywność, na co brunet aż wygiął się w łuk i zaczął aktywnie śpiewać erotycznie, dostając spazmów i trzymając mocno kołdrę...
Jeszcze chwilę i obydwaj doszli, spinając mięśnie wraz z jakimś drobnym, cichym odgłosem...
Po wszystkim Gojo wyszedł z Geto i opadł na miejsce obok, dysząc ciężko. Uśmiechał się sam na siebie, mając świadomość, że mógł wreszcie się z kimś kochać i to w dodatku z Suguru...
Niedługo po tym brunet podniósł górną część ciała na łóżku i oparł się plecami, a Satoru widząc to, natychmiast przesunął ciało wprost na młodszego. Aktualnie leżał, wtulając twarz gdzieś w mięśnie brzucha bruneta. Chwilę tak leżeli, aż Gojo wspomniał bełkotem:
- Tęskniłem za tobą, Suguru...
- Wiem, Satoru - aż pogłaskał go po jasnych włosach, wzdychając - Wiem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro