X
Gojo od samego rana wykazywał humor raczej mało poważny, ale to zapewne dlatego, że był piątek. W każdym razie jeszcze przed pierwszą lekcją śmiało zaczepiał każdego, kto mu tylko wpadł pod rękę. Większość reagowała równym śmiechem, znając doskonale chłopaka, chociaż niektórzy nie byli zbyt przyjaźnie nastawieni. Na przykład jedna z wyraźnie naburmuszonych dziewczyn, która ani trochę nie pałała sympatią do Satoru i on też o tym wiedział, chociaż nie rozumiał powodu...
Uczennica właśnie siedziała na ławce, przeglądając coś na telefonie z rozgoryczeniem na twarzy. Wciąż coś przesuwała, a z każdym takim ruchem, jakby bardziej wykrzywiała swoją obiektywnie ładną buzię, przynajmniej zdaniem wielkiego miłośnika kobiet, niezależnie od wieku czy sylwetki. Ten, z braku lepszych zajęć, zdecydowanie podszedł do szatynki, po czym usiadł i spytał zwyczajnie, bez większych emocji:
- Zerwanie?
- Co? - spojrzała na niego zdziwiona, nie kryjąc irytacji - Nie! Skąd to ci przyszło do głowy?
- Bo ciągle przeglądasz wasze zdjęcia - wskazał podbródkiem na ekran.
- I co z tego?
- Hmm... - chwilę się zastanawiał, po czym odpowiedział - Zerwij z frajerem.
- Co?! - zmarszczyła brwi - Czemu?!
- Nie jest dla ciebie dobry, prawda?
- To tylko drobna kłótnia... - speszona spojrzała w bok, ale zaraz znów wróciła do chłopaka - W ogóle co ciebie to obchodzi?
- Nie wyglądasz na szczęśliwą - wzruszył obojętnie ramionami.
- Z tobą niby byłabym szczęśliwsza? - spytała kpiąco.
- To na pewno - stwierdził bez namysłu.
- I co niby ty byś mi takiego dał?
- Twój chłopak to nudziarz, skupiony tylko na sobie.
- Przynajmniej nie jest wyrośniętym pajacem! - prychnęła.
- Nie tylko w tym sensie jestem wyrośnięty - ułożył usta w niewinny uśmiech, po czym kontynuował - W każdym razie ja wiem, jak uszczęśliwić dziewczynę, on najwyraźniej nie, skoro pozwala, aby teraz siedziała gdzieś sama i cierpiała nad ich wspólnymi zdjęciami...
- Jestem z nim szczęśliwa - burknęła - A ty co właściwie chcesz? Podrywasz mnie czy jak?
- Słońce - spojrzał na nią z pobłażliwym uśmiechem - Kusząca propozycja, ale nie jestem zainteresowany, przynajmniej dopóki nie oderwiesz się od tego idioty. Narazie jesteś w niego wpatrzona i oby to docenił, bo ktoś prędzej czy później mu ciebie odbije.
- Co to ma znaczyć? - spytała zbulwersowana.
- Nic takiego - zaśmiał się, wstając - Uważaj na siebie - po czym ruszył dalej.
Znudzony chłopak, pełen pozytywnej energii szedł przed siebie, aż w końcu dostrzegł swojego przyjaciela z wyraźnym uśmiechem na twarzy, gdy ten pisał coś na telefonie. Wtedy sam ułożył usta nikczemnie, po czym rozpędził się prosto na niższego chłopaka i wpadł na niego gwałtownie. Zaskoczony Geto drgnął, czując na sobie niespodziewany ciężar jasnowłosego, a za chwilę zmarszczył brwi i równie szybko odepchnął go od siebie.
- Co ty odpierdalasz? - warknął brunet, poprawiając ubranie.
- Witam się - odpowiedział z niewinnym uśmiechem.
- Nie możesz chociaż raz po prostu podejść, tylko zawsze mnie atakujesz?
- To by było nudne... - zamarudził przeciągle. Zaraz jednak zmienił temat - A ty co taki radosny? - nawiązywał do poprzedniego humoru przyjaciela - Znowu umawiasz się z tą laską na ruchanie?
- Dzisiaj nie ma czasu... - odpowiedział o dziwo spokojnie.
- No, wreszcie twój kutas odpocznie... - przyznał, po czym zaśmiał się.
- Satoru!
- Dobra, sory... Ale to jej brak czasu cię tak cieszy?
- Nieee... - podrapał się w potylicę, szukając słów - Po prostu... Jakby to...
- Wiem, wiem... Lubisz ją... - przewrócił oczami.
- Można tak powiedzieć...
- Nie zapomnij, że masz jeszcze swojego najlepszego ziomka - rzekł stanowczo.
- Jak mogę cię zapomnieć, kiedy mi nie dajesz nawet takiej możliwości? Jesteś bardziej zaborczy niż zazdrosna laska...
- Widzisz? Nie potrzebujesz drugiej takiej!
- Ty zjebie... - zaśmiał się, kręcąc głową.
Przez większość lekcji Gojo skutecznie dokuczał Geto, zaczepiając go lub mu dogadując, przez co ten mu odpowiadał lub już w ogóle go opieprzał, ale w rezultacie obydwaj byli upominani o zachowanie ciszy i pracowanie na lekcji. I Suguru faktycznie się zastosował, Satoru już mniej...
Na jednej z lekcji wyjątkowo nie miał ochoty na naukę, zatem rysował po marginesie jakieś głupoty. A zauważając skupienie bruneta i jego bezbronny zeszyt, pośpiesznie przyłożył do niego długopis, po czym zaczął rysować. Chwilę to trwało, aż śniadoskóry zauważył, a wtedy zmarszczył brwi, gdy Gojo szybko zabrał rękę. Sam patrzył na przyjaciela niewinnie, jakby nic, chociaż czuł na sobie zabójcze spojrzenie niższego.
Nagle brunet złapał zeszyt drugiego i zaczął tam rysować pewną męską część ciała wiele razy, co z kolei sprowokowało Satoru. On nie malował nic szczególnego, ale teraz z zemsty zaczął tworzyć na kartkach kumpla damskie części ciała. A obydwaj już robili to coraz zachłanniej, marszcząc brwi w determinacji. Przy okazji ich długopisy coraz głośniej brzmiały, przez co zaczęli znowu przeszkadzać całej klasie.
- Geto i Gojo! - wreszcie usłyszeli donośny głos nauczyciela.
- Co?! - odruchowo wrzasnęli obydwaj, spoglądając na starszego z bulwersem na twarzach.
- Do dyrektora - westchnął zmęczony dwójką.
- No nie..! - zawołał z oburzeniem Gojo.
- Co ja niby zrobiłem?! - dodał Geto.
- Ciągle przeszkadzacie! Mam was dosyć!
- Już będziemy cicho! Prawda - brunet spojrzał na przyjaciela upominająco, szturchając go ramieniem zdecydowanie i warknął - Satoru?
- Prawda - wymuszenie odpowiedział warknięciem, wymieniając wzrok ze śniadoskórym.
I od tej pory dwójka siedziała cicho, chociaż to wcale nie uspokajało Satoru. Ten dalej nerwowo ruszał nogą, nie mogąc zapanować nad sobą. Siedzenie w miejscu tylko go bardziej frustrowało, a on aż przygryzał wargę, prężąc się niczym znużony dzieciak... Nagle uderzył butem o buta bruneta, co uznał za świetną zabawę i kontynuował to. Jednak jego ubaw nie trwał długo, gdy nagle to Geto nacisnął mocno na jego buta. Wtedy Gojo drgnął, ograniczając odgłos bólu do syknięcia oraz spojrzenia na drugiego z wyrzutem. Ten jednak nic sobie z tego nie robił i dalej słuchał nauczyciela, jakby nic się nie działo...
Czas mijał, ale okropnie długo i Gojo myślał, że lekcja trwa wieczność, chociaż minęło dopiero kilka minut. Ze znudzeniem wiercił się na krześle, wciąż wzdychając cicho. Tego dnia wyjątkowo nie potrafił się skupić, szczególnie na tej lekcji. Przecież byli niecały miesiąc przed wakacjami, a ten staruch dalej ich męczył jakimś beznadziejnym materiałem, którego i tak większość nie zapamięta...
- Ej, Suguru - szepnął jasnowłosy do przyjaciela.
- Czego, frajerze? - warknął cicho, patrząc na tablicę - Jestem zajęty...
- Dawaj, zrobię ci loda - uśmiechnął się głupio.
- Chyba cię pojebało... - spojrzał na niego jak na chorego psychicznie.
- No weź, będzie fajnie... Zaraz dojdziesz...
- Mnie nie podniecają takie rzeczy... - odpowiedział na odczepnego.
- Bo nikt wcześniej nie robił ci tak dobrze ustami...
- Eee... - szukał wymówek - Miałem na myśli ruchanie się w miejscach publicznych...
- Wczoraj w łazience nie narzekałeś... - uśmiechnął się zadziornie.
- Wtedy mnie zmusiłeś, dzbanie!
- Oj, ja niedobry... - westchnął, przesuwając dłoń po udzie chłopaka, przez co ten drgnął.
- Satoru, przestań... - warknął - I tak mi nie stanie...
- Co? Nie masz psychy? - spojrzał na niego z parszywym uśmiechem.
- Nie zaczynaj... - odwzajemnił spojrzenie, mrużąc z irytacją oczy. Mimo wszystko do tej pory nie przeszkodził wyższemu.
- Nie masz psychy dojść na lekcji i... - patrzył mu głęboko w oczy, unosząc ostro kąciki ust - i przelizać się ze mną w tym momencie.
- Nie mam psychy! - warknął.
- Phi... - odsunął się z pewnym uśmiechem - Pizda...
Wtedy Geto zawahał się, otwierając szerzej oczy. No nie mógł znieść tej obelgi... Złapał zachłannie kołnierz jasnowłosego, po czym pociągnął go silnym ruchem prosto na swoje usta. Z tym, że od razu wepchnął mu do środka własny język, którym zaatakował jego wnętrze. Mimo zaskoczenia, Gojo natychmiast wyczuł pocałunek i z bezczelną śmiałością prowadził go dalej, jakby wcale nie byli pod ryzykiem nakrycia ich... Wprawdzie cała klasa aktualnie skupiała uwagę na czymś innym, a nauczyciel także patrzył w komputer. Do tego Suguru i Satoru siedzieli w ostatniej ławce, przez co mieli w miarę skuteczną zasłonę z pleców innych uczniów.
Geto z całą swoją irytacją wobec przyjaciela, pocałował go tak mocno, jakby zaraz miał go zjeść, ale Gojo nie wyrażał żadnego oburzenia tym faktem, wręcz sam się podkładał. W końcu jednak brunet drastycznie odskoczył od wyższego, dysząc głęboko, chociaż jak najciszej.
- Szybko - warknął przez szept Suguru.
- Nie martw się, dłużej dzieci się robi... - zaśmiał się.
- Wiesz, że musisz połknąć?
- Bez problemu, dziecino...
- Robiłeś to kiedyś, zjebie? - skrzywił się, słysząc jak ten go nazwał.
- Nie, ale dam radę.
- Jak zaczniesz rzygać będzie jeszcze gorzej.
- Dobra, przestań marudzić... Rzyganie łatwiej wytłumaczyć niż podłogę całą w spermie...
- Jeśli dojdę - ciężko mu to przechodziło przez gardło, biorąc pod uwagę, że byli wciąż na lekcji - sam musisz zwalić sobie w klasie.
- Jak będziesz tak zestresowany to nie dojdziesz - stwierdził z uśmiechem.
Brunet jeszcze posłał mu groźne spojrzenie, ale Gojo nie przejął się tym wcale. Zamiast tego zwinnie wyciągnął z kieszeni prezerwatywę, którą bezczelnie pomachał brunetowi przed oczami, a wtedy ten zmarszczył brwi, odpowiadając:
- A więc nie masz psychy połykać, frajerze.
- Chcesz takich wrażeń? - uśmiechnął się zdumiony - Myślałem, że chciałeś uniknąć problemów, ale skoro tak... - schował opakowanie z powrotem - Dobra, będę to robił bez zabezpieczenia...
- Nie, czekaj... Satoru... - skołował się.
- Pierwsze słowo do dziennika, drugie do śmietnika - wzruszył ramionami z niewinnym uśmiechem.
- Szmata - warknął.
Jasnowłosemu przeszło to koło uszu, kiedy jego dłoń znów zaczęła zwinnie przechadzać się po udzie niższego, na co ten od razu napiął mięśnie ze świadomością przyszłości. Natychmiast przeszły go ciarki, a on lekko skrzywił twarz, opierając łokcie na ławce, aby zachować pozory. Za to Gojo z podstępnym uśmiechem zaczął się bawić rozporkiem przyjaciela, co tego potwornie irytowało. Do tego stopnia, że sam sięgnął i rozpiął swoje spodnie. Satoru tylko pokręcił głową ze sztucznym wyrzutem, którym dawał mu do zrozumienia, że ten totalnie nie umie się bawić. Mimo to już wsunął dłoń pod spód, gdzie otarł nią o zakryte kroczę bruneta. Z każdą chwilą tarł coraz pewniej, a niekiedy go łapał, przez co prowokował coraz cieplejszego Geto do mimowolnych drgnięć i ciągłego napinania mięści. Szczególnie, gdy wyższy zaczepiał go samymi opuszkami palców, jakby niechcący go dotykał, a jednak to były jedne z najbardziej podniecających muśnięć. Suguru natychmiast zachciał ich więcej, kiedy po jego ciele przechodziły gorące dreszcze i fale przyjemności. W taki sposób w bardzo szybkim czasie Gojo doprowadził chłopaka do erekcji, która go trochę krępowała...
- Dobra, rób to szybko... - wyszeptał Geto przez zęby - Chcę mieć to już z głowy...
- Spokojnie... - zaśmiał się - Zaraz dojdziesz...
- Pamiętaj, żeby połknąć.
- Nie ufasz mi, przyjacielu?
- Tobie? - spojrzał na niego ciężkim wzrokiem - Do ciebie mam ograniczone zaufanie.
- Ja ci robię dobrze, a ty tak mnie traktujesz... - pokręcił głową - Nie jesteś dobrym przyjacielem...
- Kurwa, spojrzał na nas ten dziad...
- Co? - nagle zabrał rękę z krocza bruneta i spojrzał niewinnie na nauczyciela.
Geto czuł w środku jak gnije ze wstydu, kiedy właśnie wymieniał spojrzenie z surowym nauczycielem. Jak ten mógł go tak dręczyć, kiedy męczył się z wymuszonym przez Gojo wybrzuszeniem w bokserkach. To było ostatnie, co mu mogło teraz pomóc rozwiązać ten problem...
Tymczasem nauczyciel skupił uwagę na tym mniej sympatycznym, a konkretnie na "uwielbianym" przez całą kadrę pedagogiczną Gojo Satoru. Zaczął go pytać o szczegóły lekcji i o czym przed chwilą mówił starszy, co bardzo niepokoiło jego kolegę z ławki, bo skąd ten mógł wiedzieć, jeśli był zajęty czymś zupełnie innym... Ale ku zaskoczonym oczom bruneta, Gojo doskonale odpowiadał, a jeszcze miał na twarzy ten swój chłopięcy uśmiech, jakby nie zgrzeszył nigdy w życiu. Trochę to trwało, ale w końcu nauczyciel odpuścił i wrócił do dalszego prowadzenia lekcji, przez co Suguru odetchnął. Lecz, ledwo złapał jeden oddech, wtem gwałtownie napiął mięśnie, wydając z siebie ciężkie westchnienie, gdy poczuł na swoim uwolnionym przyrodzeniu usta Satoru. Aż zakrył usta dłonią na wszelki wypadek, gdy jego ciało śmiało rwało się do rytmu doznań. Wprawdzie Gojo narazie nie robił nic wyjątkowego, ale był w tym tak wspaniałomyślny, jakby doskonale znał tę zabawę. Jego język i usta zwinnie sunęły po kroczu Suguru, wprowadzając go w świat pełen ciepłej przyjemności i rozkoszy, aż ten złapał przyjaciela za włosy pod ławką i nieco pociągnął go. Za to na górze wciąż grał znudzonego ucznia, chociaż było to coraz cięższe... Szczególnie, że już mrużył samoczynnie powieki, a jego twarzą rządziły lekkie wypieki pod wpływem coraz mocniej uderzającego podniecenia, wraz z coraz to odważniejszymi ruchami Gojo pod ławką. A ten nie miał żadnych oporów... W międzyczasie brunet zaczął niekiedy wydawać z siebie dźwięki, których ani trochę nie mógł powstrzymać, co trochę irygowało Gojo, szczególnie, że musiał przerywać czynność.
- Ciszej, zjebie - wyszeptał nagle Gojo przez zaciśnięte zęby wciąż pod ławką.
- To rób to delikatniej, głupi chuju... - warknął pobudzony brunet.
Wreszcie Geto skrzywił twarz oraz ostatni raz spiął mięśnie, gryząc mocno dłoń, a wtedy poczuł jak nadciąga wrząca fala rozkoszy, która za kilka minut wyprysnęła na zewnątrz. Na szczęście Gojo był gotowy na ten moment, mniej więcej go wyczuł, przez co odpowiednio szybko zareagował i zgodnie z ustaleniami, połykał wiadomą ciecz.
Geto był tak zasapany i rozemocjonowany przeżytym przed chwilą orgazmem, że nawet nie zwracał uwagi na resztę w klasie, a nawet na Gojo. Po prostu odchylił głowę do tyłu, przymykając oczy i próbując złapać zdrowy oddech. A o dziwo nie było to trudne, bo już nawet wcześniej potrafił zachować wystarczającą ciszę...
Tymczasem Gojo z uśmiechem na twarzy dał sobie chwilę czasu, po czym wyszedł spod ławki, jakby nic. Ale spojrzał tylko ja przyjaciela, a ten już go zżerał wzrokiem, więc ten mimowolnie przeniósł wzrok w drugą stronę, ale nie krył zadowolenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro