Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVI

I w końcu nadszedł najgorszy dzień tego konkretnego tygodnia, czyli piątek. Geto wstał niechętnie, również niezbyt dużo zjadł, czym zmartwił matkę, ale udało mu się ją przekonać, że po prostu nie ma teraz apetytu... Jedyną nadzieją tego dnia pozostał Satoru, który skutecznie by odciągnął od bruneta myśli o tym, że będzie musiał znowu przebywać z obiektem swojej niepewności i mimowolnego dyskomfortu...

Niestety okazało się, że ten znowu odpuścił lekcje, przez co Suguru pozostał prawie sam ze sobą... Całe szczęście, że została mu jeszcze Shoko, i to właśnie do niej zachodził na każdej przerwie, chociaż o swojej frustracji nie wspominał... Ale co gorsze, Ieiri wcale nie umiała go rozbawić tak samo jak zrobiłby to Gojo. Nie to, że nudziła go, po prostu ona nie była jego przyjacielem... Aż Geto zaczął sam przed sobą przyznawać, że faktycznie tęskni za jasnowłosym, choć nie przychodziło mu to łatwo, wręcz krzywił się z braku akceptacji faktu oczywistego...

Dzień mu jakoś zleciał, aż w końcu nadszedł wieczór, a więc jego koniec. Pani Geto jak zwykle przygotowała wszystko co najlepsze, zaczynając od jedzenia, po dekoracyjne kwiaty. Nie od dziś wiadomo, że bardzo je lubiła, i nigdy nie stawiała byle czego. Ale kobieta uwielbiała także gości, więc jej dzisiejszy humor był wyjątkowo dobry, co trochę pocieszało młodszego Geto. W końcu lubił widzieć zadowoloną matkę, zwłaszcza że wtedy była jeszcze piękniejszą kobietą niż zazwyczaj, jakby już jej naturalna uroda nie wystarczała. Ale przede wszystkim Suguru był jej wdzięczny, więc odruchowo uważał, że tej należy się wszystko co najlepsze. A skoro ona lubiła towarzystwo, nie można było jej go odmawiać...

Wszyscy już siedzieli w jadalni i rozmawiali bądź próbowali domowych specjałów pani domu. Tym razem brunet nawet nie przekonywał się do jedzenia, zwyczajnie nie miał ochoty nic jeść... Zaledwie grzebał widelcem w talerzu, ale szczerze mówiąc najchętniej by wstał i pobiegł do swojego przyjaciela się poradzić, a może w ogóle zapomnieć o świecie... Bo prawdą było to, że Gojo był skończonym debilem, ale potrafił być poważny w niektórych sytuacjach, a na pewno dawał śniadoskóremu wielkie wsparcie, za co ten był mu bardzo wdzięczny. Teraz również chciał skorzystać z pomocy starszego, bo ten na pewno by mu nie odmówił... Ale nie mógł, wiedział przecież ile to znaczy dla jego matki, nie zrobiłby jej tego. Więc mimowolnie co chwilę zerkał na ciepły uśmiech ciemnowłosej kobiety, przekonując się, że robi to tylko i wyłącznie dla niej. Pech jednak chciał, że dzisiaj tuż obok niego siedziała ta dziewczyna, która mieszała mu w głowie i w sercu. Było tak, bo powodowała w nim chaos, przez co nie wiedział, co ze sobą zrobić i czego się zaczepić, w ogóle nie rozumiał swoich uczuć względem jej... Nie mógł przyznać, że jej nie lubi i że mu się nie podoba, ale też nie kusiło go wcale, aby to wykorzystać... Ona dla niego po prostu była ładną dziewczyną, choćby w jego typie, ale nikim więcej... A jednak to go frustrowało, on chciał, żeby mogła być, żeby on chciał tego. Również na nią spoglądał kątem oka, rozmyślając cały czas o ich przyszłej relacji, kiedy ona bez przerwy posyłała mu jednoznaczne uśmiechy czy niechcący go dotknęła nogą lub ręką, ogólnie jawnie go kokietowała na swój subtelny sposób, na co on wzdrygał się niczym mały chłopiec, bo ta wciąż onieśmielała go... A nawet nie była w tym ani trochę prowokująca, wszystko miała swoją klasę i smak jak na ludzi ich pokroju przystało...

Nagle Suguru wstał nerwowo, przez co wzrok wszystkich został skierowany właśnie na bruneta. Ten na szybko opanował emocje i wtedy rzekł w miarę nisko, odkasłując:

- Muszę się przejść.
- Oczywiście, Suguru - odpowiedziała życzliwie gospodyni - Tylko uważaj na siebie, dziecko.
- Jasne, jasne... - westchnął.

Następnie chłopak odszedł od stołu i szybko dotarł do przedpokoju, gdzie zaczął się ubierać, po czym pośpiesznie opuścił dom. I gdy tylko wziął głęboki oddech na świeżym powietrzu, od razu odetchnął z ulgą. Teraz mógł pomyśleć w miarę trzeźwo, nie mając obok powodu swojej mimowolnej frustracji emocjonalnej.

Nie na długo jednak, bo zaraz poczuł charakterystyczny, słodki zapach, na co aż skrzywił się z lekkiej irytacji. A chwilę potem obok niego stanęła zadyszana dziewczyna w samej, czarnej sukience, która nie należała do szczególnie grubych. Zaskoczony tym faktem brunet natychmiast zdjął z siebie kurtkę, po czym okrył nią dziewczynę, bo tego dnia było raczej zimno, nie wspominając już o szalejącym wietrze.

Brunetka zanim jeszcze coś powiedziała, natychmiast wtuliła się w okrycie, wciągając nosem przyjemny zapach jego właściciela, co aż poruszyło Suguru... Dziewczyna była wprost rozkoszna, dając do zrozumienia, jaki ma stosunek do swojego wyższego kolegi, a przecież mogła mieć każdego...

- Po co przyszłaś? Zimno jest... - zaczął Suguru o dziwo ciepło, choć była w tym nuta irytacji.
- Nie chciałam, żebyś czuł się samotny... - przyznała po chwili, spoglądając na bruneta - Gdzie idziesz?
- Nie mam specjalnego kierunku. Po prostu potrzebuję się przewietrzyć... A ty powinnaś wrócić.
- Mogę iść z tobą?
- No... - aż skrzywił się, żałując własnych słów - Możesz...

To niesamowicie ucieszyło brunetkę, a przez to złapała chłopaka za ramię i tak z nim poszła dalej.

Dwójka spacerowała przez pewien czas, tak samo jak poprzednim razem, ale każda sekunda spędzona z brunetką powodowała w Suguru lęk i chęć ucieczki, prawdopodobnie do samego Satoru. Tego dnia naprawdę go potrzebował, a tego akurat nie było... Ale jak Geto miałby teraz zostawić te niewinną dziewczynę samą i uciec do swojego przyjaciela, przecież to było chamskie i nieuprzejme... Zwłaszcza, że wszyscy prawdopodobnie wiedzieli, że dziewczyna jest akurat z nim, więc ten niejako za nią teraz odpowiadał, bo mimo wszystko był chłopakiem...

W końcu doszli aż nad pewne bulwary, z których był doskonały widok na zamarzniętą wodę, a nad nią szerokie niebo o niesamowitym, ciemnym odcieniu. Z braku lepszych pomysłów po prostu usiedli w tamtym miejscu, napawając się urokami zimy. Jakoś nie trwała między nimi niezręczna cisza, choć wcale nie rozmawiali ze sobą. Przynajmniej ze strony dziewczyny nie wychodziło nic nieprzyjemnego, ona wręcz czuła się bezpiecznie przy Suguru. Jeszcze on traktował ją naprawdę dobrze, chociaż nie musiał, bo ona sama świadoma była, że czasem przesadza, ale to dlatego, że naprawdę miała ochotę z nim przebywać... Z kolei sam zainteresowany po prostu spoglądał przed siebie, lekko marszcząc brwi, bo on także czuł się teraz dobrze, a dziewczyna obok nie wzbudzała w nim żadnej odrazy ani nie odpychała go, a to było ciężkie dla jego niezdecydowanego serca... Już sam nie wiedział dlaczego nie może dać jej szansy, przecież między nimi układało się wszystko idealnie. Na tyle, że mogliby być razem, choćby na próbę. Ale nie, coś go ciągle blokowało... Ale on nie chciał się wcale tym martwić ani tkwić we własnych myślach. Na szczęście brunetka go uratowała przed tym, zaczynając:

- Źle się czujesz?
- Nie... - zerknął na nią zaskoczony - Dlaczego...
- Nie wyglądasz najlepiej... - przyznała poważnie - Wyglądasz, jakby coś cię bardzo męczyło...
- Ech... - westchnął w desperacji - Jest taka sprawa...
- Jaka?
- Nie chcę o niej rozmawiać. Krępuje mnie to...
- To coś poważnego?
- Sam nie wiem...
- Jeśli byś chciał, możesz ze mną porozmawiać o wszystkim, Suguru. Jeśli nie teraz, to kiedy indziej. I nie będę wtedy patrzeć, czy coś między nami jest czy nie. Chodzi mi o twoje dobro...
- Wiem, wiem...

Ciut rozchmurzony chłopak aż spojrzał na brunetkę, posyłając w jej stronę lekki uśmiech, aby okazać wdzięczność, która była mimo wszystko naprawdę szczerą. Ale kiedy zetknął się z jej ciemnymi tęczówkami, w których zalśnił blask księżyca, coś w nim zadrżało i zrobiło mu się w jednej chwili gorąco... Nie panując nad własnymi ruchami, uniósł dłoń, którą wsunął gdzieś na zimny policzek dziewczyny, od czego ona drgnęła. Mimo to nie odpychała wyższego, spoglądając na niego uważniej niż chwilę temu. Geto za to miał wrażenie, że w głowie ma czarną dziurę, a kierowany emocjami, z każdą chwilą zbliżał się do dziewczyny, żeby ostatecznie objąć jej ciepłą wargę swoimi, po czym już razem włączyli się w czuły pocałunek. Brunetka sama przesunęła rękę bardziej na brzuch chłopaka, potem jego tors, a ostatecznie wylądowała na jego karku... Onieśmielony tą czułością Suguru sukcesywnie pogłębiał, dokładając swój język, chcąc się narazić również głębszym uczuciom wobec dziewczyny, które sam pocałunek mógłby w nim wywołać, on o to niemal błagał...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro