Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIII

Prawdą było to, że Geto miał jeszcze chwilę czasu, ale wolał spędzić go sam w spokoju. Nie, żeby z Gojo było mu źle, właściwie sto razy bardziej wolałby dzisiaj pobyć z przyjacielem niż brać udział w kolacji, jaka miała się dzisiaj odbyć... Wiedział, że rodzice nie chcą dla niego nic złego, ale zapraszanie pewnej rodziny nie budziło w chłopaku przyjemnych odczuć. Wszystko dlatego, że do niej między innymi należała pewna siebie brunetka o dosyć silnej osobowości i temperamencie. Lubiła Suguru i wcale tego nie ukrywała, a zwłaszcza przed samym licealistą. Zawsze znajdywała pretekst, aby z nim porozmawiać i jawnie opowiedzieć mu o swoim zainteresowaniu. Najgorsze było to, że urodą mu dorównywała, nie wspominając o tej tajemniczej, dostojnej aurze, po prostu byli w tej samej lidze, a Geto zauważał to aż za dobrze... Tylko, że coś go w niej od zawsze odrzucało i po prostu nie potrafił się przełamać. Być może dla niego ona była zaledwie koleżanką z dzieciństwa i tak mu się kojarzyła...

Chłopak dobrą godzinę spacerował, idąc po prostu przed siebie, byle ułożyć sobie wszystko w głowie i aby przygotować się mentalnie na dzisiejsze przedstawienie... W końcu jednak wrócił do domu, a tam już na wstępie przywitał go mocny zapach z kuchni, na co nawet lekko uniósł kąciki ust. Zaciekawiony, szybko zdjął z siebie kurtkę i buty, po czym zawędrował do źródła przyjemnej woni, a tam już spotkał się z najcudowniejszą kobietą na świecie, czyli tą, która dała mu życie. Gdy ciemnowłosa piękność ujrzała swojego syna, od razu przywitała go niezwykle ciepłym uśmiechem, jak miała w zwyczaju, przy czym podeszła do niego i rozłożyła przed nim ramiona, z czego ten natychmiast skorzystał, wtulając się w matkę. To zawsze było niezwykle przyjemne uczucie, zaczynając od słodkiego zapachu kobiety, po jej czuły dotyk, do którego brunet był niezwykle przywiązany. Dawało mu to pewien cień sentymentu, a w takich momentach mógł przez chwilę poczuć się znowu tym małym chłopcem, któremu przewodziła szczególnie ta śliczna brunetka zwykle ubrana w orientalne szaty, ale jakże pasujące jej...

- Suguru! - zawołała swoim aksamitnym, ciepłym głosem - Dobrze, że już jesteś... Jak było w szkole?
- Ach... - westchnął, z trudem odrywając się od kobiety. Wtedy sam uśmiechnął się, machając ręką - A nic specjalnego...
- Mój skromny Suguru... - zaśmiała się z gracją - Zawsze mówisz, że nic specjalnego, a potem masz same piątki...
- Bez przesady... Nie jestem wcale taki wspaniały... - aż spojrzał w bok lekko speszony, ale szybko zmienił temat, aby odciągnąć od siebie uwagę - A ty co gotujesz na dzisiaj? Pachnie niesamowicie...
- Twoje ulubione... - odpowiedziała z pewnym przekonaniem, choć życzliwie.
- Tyle dobrze z tego dzisiejszego wieczoru...
- Suguru... - rzekła z troską - Nie cieszysz się, że dzisiaj odwiedzą nas przyjaciele?
- Nie o to chodzi... - mruknął pod nosem, spoglądając w podłogę. Zaraz jednak wyprostował się, układając dłoń na ramieniu kobiety, pocałował ją w czoło i oznajmił z lekkim uśmiechem - No nic, idę do siebie... Jeśli będziesz potrzebować pomocy, wołaj.
- Nie przejmuj się niczym, skarbie... - odwzajemniła czułość, przesuwając delikatnie dłonią po znacznie większej dłoni syna. - Ty lepiej sam odpocznij po szkole...
- No dobrze... - zaśmiał się, kręcąc pobłażliwie głową, po czym faktycznie poszedł do swojego pokoju.

Gdzieś w porze przed wieczorowej Suguru zszedł na dół i od razu pobiegł do kuchni, gdzie chwycił talerze, i sztućce, i zaczął je rozkładać na jak zwykle kwieciście ozdobionym stole przykrytym obrusem w kolorze różanym. Tyle przynajmniej mógł pomóc, bo matka nigdy nie chciała mu dawać zbyt wiele robić, sama spełniająca się w roli gospodyni. Ona naprawdę to uwielbiała i nigdy nie narzekała, zresztą ciężko było o to, bo młodszy Geto w jakiś sposób został nauczony, aby wspierać swoją matkę w jej domowych obowiązkach. Był także nauczony szacunku, szczególnie do kobiet, a to również sprawiało, że nie mógł stać bezczynnie, gdy najważniejsza kobieta w jego życiu tak ciężko pracowała...

Wkrótce do drzwi ktoś zadzwonił, co oznaczało dla licealisty zapowiedź, że najbliższe godziny będą dla niego mało przyjemne... Kiedy on sam jeszcze przebywał w części z jadalnią, jego ojciec zdecydowanie podszedł do przedpokoju, w którym otworzył gościom. Za chwilę po domu rozniosły się odgłosy przywitań i pochwał, a w powietrzu panowała ogólna życzliwość. A kiedy dorośli jeszcze rozmawiali przy wejściu, po jadalni momentalnie przeszedł intensywny zapach drogich perfum, które doszły do samego Suguru, na co chłopak aż doznał przypływu stresu. Odruchowo zerknął w stronę przybyłej właśnie dziewczyny, a wtedy aż drgnął, ledwie powstrzymując powieki od pójścia w górę... A to dlatego, że niemal przed sobą miał wyjątkowo atrakcyjną, całkiem wysoką brunetkę w wyprostowanych, długich włosach, ubraną dość rasowo, raczej w ciemne kolory, ale te jej idealnie pasowały. Bladoskóra pewnie spoglądała na chłopaka spod gęstych, ale nie przesadnie rzęs, wzrokiem ostrym niczym kreska na jej oku. Żeby tego było mało, uśmiechała się nad wyraz wyniośle, prawdopodobnie szykując już w głowie coś na zaczęcie jakże wymownej rozmowy z brunetem. Geto jednak poczuł się nagle niepewnie, odwracając wzrok, po czym zostawił dziewczynę zupełnie samą, bo sam wyszedł gdzieś poza pomieszczenie.

Chłopak musiał to zrobić, aby ochłonąć... Przy dziewczynie czuł się wyjątkowo nieswojo, ale problem leżał tylko w nim samym. Przecież ona była spełnieniem każdego faceta, każdy chciałby ją mieć, jemu ona się sama podkładała, a on nie mógł wykonać w jej stronę żadnego ruchu, jakby coś go ciągle powstrzymywało... To go bolało. To, że dziewczyna była niemal idealna, a on wcale nie chciał jej mieć. Przecież czuł do niej pociąg w jakimś stopniu, ale to nie było to, przez co miałby z nią wejść w głębszą relację...

Po paru minutach jednak zdecydował się wrócić, kiedy zdążył ochłonąć. Usiadł spokojnie przy stole, gdzie byli już niemal wszyscy i rozmawiali... On szczerze mówiąc nie był zainteresowany. Ogólnie nie był zainteresowany. Jedyne co go ratowało to jedzenie, które teraz jadł z takim zaangażowaniem jak nigdy, a dzięki temu nikt nie mógł go zagadać, widząc że ten wciąż ma pełne usta... Na wierzchu naprawdę nie zdradzał niczego ze swojego stanu, przez co nikogo nie martwił... A jednak młoda brunetka ciągle lustrowała go namiętnie i bezwstydnie, jakby nie martwiła się opinią starszych o niej. Zresztą ci ciągle dyskutowali ze sobą o czymś, więc byli zbyt zajęci...

W pewnym momencie jednak nastolatka wstała, zwracając wszystkich uwagę na siebie. Wtedy ta rzekła zdecydowanie:

- Muszę się przejść.
- Suguru, może potowarzyszysz jej? - pani Geto zwróciła się do syna czule - Tak będzie bezpieczniej...

Brunet drgnął, ale na szybko przełknął to co miał właśnie w ustach. Wtedy wyprostował się, wstał i odpowiedział, wzdychając ciężko:

- Jasne...

Wysoka brunetka uśmiechnęła się triumfalnie i nawet pozwoliła sobie złapać chłopaka za ramię, na co ten zaledwie przewrócił oczami, zmęczony już tym wieczorem. Był tak sfrustrowany, że wręcz zobojętniał i dlatego przestał zwracać uwagę na dziewczynę, która się uczepiła jego ręki. Razem poszli się ubrać, po czym wyszli z domu.

Dwójka spacerowała gdzieś niedaleko, kiedy ulice ogarniała ciemność, a te oświetlały zaledwie uliczne latarnie. Brunetka wyrażała wyjątkową ekscytację tą scenerią, na co Suguru nawet w pewnym momencie uniósł kąciki ust lekko, uznając reakcję niższej za dosyć uroczą, pomimo jego stałej niechęci wyrażonej taką miną. A kiedy brunetka trzymała się ramienia chłopaka, ten chował dłonie w kieszenie czarnej kurtki puchowej.

- Masz dziewczynę, Suguru? - nagle spytała brunetka z wymownym uśmiechem.
- Nie mam... - westchnął ciężko, niemal zmuszony do odpowiedzi.
- Ale malinki nosisz... - zaśmiała się.
- To... - speszony, odruchowo zakrywał tę część szyi dłonią, przesuwając po niej - Nic takiego...
- No, no... Suguru... Myślałam, że nie jesteś taki...
- Nie jestem! - rzekł z większym przejęciem, bezsilnie marszcząc brwi.
- Kiedy ja ci to proponowałam - jakby zignorowała reakcję chłopaka - mówiłeś, że najpierw musielibyśmy być razem... - śniadoskórego aż przeszły ciarki.
- Nadal tak uważam... - stwierdził w miarę spokojnie, choć trochę nieprzyjemnie.
- Od kogo jestem gorsza, że dla niego zrobiłeś wyjątek? - nagle spytała smutnym tonem, wręcz spojrzała na niego maślanymi oczami.
- Od nikogo! - wreszcie jęknął bezsilnie, zatrzymując się. Przyjrzał się dziewczynie i stwierdził, patrząc w bok zawstydzony - W życiu nie spotkałem dziewczyny, która podobała mi się bardziej niż ty...

Brunetka aż otworzyła szerzej oczy, zaskoczona takim wyznaniem. Jednak za chwilę uśmiechnęła się przebiegle, co brunet dostrzegł kątem oka i aż skrzywił się, jeszcze bardziej sfrustrowwny. Spodziewał się, co za chwilę usłyszy, bo tak było za każdym razem, a on zawsze odpowiadał przecząco i ten moment sprawiał, że nienawidził siebie w środku. Odmawianie dziewczynie wcale nie czyniło go wolnym tak jak powinno, wiedząc że nie czuje do niej nic więcej i na pewno nie poczuje... Wręcz przygryzł wargę, realnie obawiając się tego jednego momentu...

- Umówisz się ze mną kiedyś, Suguru?
- Tak... - warknął cicho, ulegając w końcu presji, jaką sam na siebie nakładał.
- Wreszcie... - westchnęła z zadowoleniem, prawie wyszeptała.
- Kiedyś... - zdecydowanie podkreślił.
- Nie śpieszy mi się... - zaśmiała się zalotnie - W końcu cię do siebie przekonałam. Do randki też dojdziemy, mój słodki...

Zaraz po tym przesunęła rękę niżej, aby objąć nią dłoń śniadoskórego, a ten długo się wahał, ale ostatecznie odwzajemnił uścisk, przygryzając wargę.

Potem, gdy wrócili, okazało się, że wszyscy bawili się tak dobrze, że postanowili to powtórzyć w najbliższy piątek. I każdemu plan się podobał, poza samym Suguru. Przecież przez to będzie musiał jeszcze więcej czasu spędzać z dziewczyną, a to go frustruwało i peszyło...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro