Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Geto obudził się, gdy w pokoju panował jeszcze chłodny mrok, obejmowany przez ciepły ciężar o teksturze człowieka, wszak właśnie spał na nim jego przyjaciel. Gojo miał ręce rozłożone szeroko i tyle dobrze, że przynajmniej zsunął się nieco, dokładnie na wysokość swojego czoła i obojczyków śniadoskórego.

Brunet od razu zmarszczył brwi, jeszcze całkowicie zaspany i niemal obolały, i do tego miał niesamowicie potargane włosy, co czuł, a wcale tego nie lubił...

Za chwilę podparł się na łokciach, a przy tym odgarnął z twarzy grzywkę i zaczął się rozglądać dookoła, mrużąc słabe oczy. Ale zaraz postanowił wstać, przez co, jakby odruchowo zrzucił z siebie ciało przyjaciela, a to bezwiednie opadło tuż obok. Jedynie nieprzytomny Satoru wykonał automatyczny ruch we śnie, układając się wygodniej i wtulając bardziej w kołdrę. Tymczasem Suguru, nie bacząc na swoją nagość, po prostu stanął przed łóżkiem i ruszył ospale w jakimś kierunku...

Nogi zaniosły go niedaleko, bo właśnie do szarawej, marmurkowej łazienki, gdzie najpierw odkręcił gorącą wodę w miejscu prysznica, a następnie wszedł tuż pod parujący strumień, wspierany zaledwie już zaparowaną szklaną szybą, a z drugiej strony była taka sama ściana jak reszta.

Chłopaka od razu przeszły przyjemne dreszcze, gdy tylko doznał ciepłego dotyku wody na swojej zmęczonej  skórze o nieco ciemniejszym odcieniu, a jakże kojące to było... Chociaż może niepotrzebnie jeszcze mamiło swoją temperaturą, że aż chciało się dalej zasnąć... Suguru uniósł wysoko twarz z opuszczonymi już powiekami, jakby zadzierając nos i momentalnie przesunął po niej dłońmi, chcąc ją lepiej przemyć, i aż westchnął z zadowoleniem, wędrując palcami w wilgotne włosy. Zdecydowanie tego mu było trzeba na tę niewyjaśnioną boleść, zwłaszcza w okolicy bioder i niżej, ale po plecach też przechodziło go dziwne nieprzyjemne uczucie. Ale przede wszystkim w końcu mógł zmyć z siebie cały wczorajszy dzień, bo z jakiegoś powodu położył się spać wcale bez mycia. 

Nagle poczuł obecność drugiego ciała na swoich plecach, przy tym dłonie o długich palcach niedbale gdzieś sunące ku jego klatce piersiowej lub po brzuchu, i ciężar na szerokim ramieniu, co jednak go nijak nie przejęło, nawet nie otwierał oczu, a jedynie spuścił głowę lekko w dół.

- Satoru... - westchnął Geto karcąco, ale łagodnym tonem.
- Uciekasz mi z ciepłem... - wymamrotał marudnie jasnowłosy, ocierając nos o skórę niższego. Sam jeszcze przysypiał na stojąco, a szedł prawie jak zombie.
- Chcę się w spokoju umyć...
- Myj się więc... - w trakcie mówienia ziewał - Nie widzę problemu...
- Ciężko tak... - syknął, ale całkiem leniwie - Mało tu miejsca... - wzdrygnął się, czując dłonie przyjaciela niebezpiecznie sunące coraz niżej po jego już spiętym ciele. Aż rzekł ze zdumieniem - Satoru...
- No co... - przeciągnął niedbale, kontynuując. Ale chwytając w dłoń męskość śniadoskórego, ten aż zmarszczył twarz, niekontrolowanie naciskając na starszego, po czym nieznacznie wysunął kroczę w przód.
- Co... Ty... Robisz... - wydyszał, popędzany przez ciężki oddech. Aż złapał się ściany przed sobą.
- Wczoraj było za mało... - sam wyjaśnił na wydechu. - Nic nie musisz robić, Suguru... Po prostu mi nie utrudniaj, obydwoje na tym skorzystamy...
- Błagam, nie... - wyszeptał z jakimś lamentem, mimowolnie przechylając głowę pod wpływem czułych muśnięć bladoskórego.
- Dlaczego... - mimo zaskoczenia, pieścił go dalej.
- Wszystko mnie boli po wczorajszym...
- Jesteś taki delikatny..? Nie wiedziałem...
- Po prostu wszedłeś we mnie bez przygotowania... Na samą gumę...
- Zawsze masz nawilżane...
- To nie to samo... Satoru... - aż zastękał cicho, odruchowo łapiąc chłopaka za rękę, którą mu dogadzał.
- To... - wyszeptał - Masz coś..?
- Nie sądzę... - w międzyczasie przygryzł wargę.

Gojo na chwilę odsunął się od przyjaciela i wyszedł z przestrzeni prysznicowej, za to nie odszedł za daleko, bo zaledwie kilka kroków dalej była czarna komoda. Chłopak zwyczajnie zaczął wysuwać z niej szuflady w poszukiwaniu czegoś nadającego się na swego rodzaju lubrykant, bo przecież nie musiał to koniecznie być ten właściwy, choć tak byłoby najlepiej. Ale Gojo jeszcze był na tyle przytomny, że trochę rozumował, a chęć bliskości z przyjacielem była silniejsza od jego mimowolnej senności...

Tymczasem rozkojarzony przez senną błogość i ciepłą parę Suguru totalnie zajął się sobą, jakby przed chwilą wcale nie był drażniony pod kątem pobudzenia seksualnego. Dalej przymykał powieki, za to zmienił nieco pozycję, aby średni strumień oblewał jego ciało z trochę innej perspektywy, a przy tym odchylał głowę do tyłu, kiedy z jego ciemnych włosów także skapywała woda... Było mu tak dobrze, że wręcz lekko unosił kąciki ust z zadowolenia, ale niespodziewanie na jego twarzy zagościł grymas na skutek  odczucia obecności przyjaciela. Gojo wrócił na tyle sprytnie, że brunet nie zdołał go zauważyć, gdy ten po cichu wrócił do pleców śniadoskórego i ponownie chwycił w dłoń jego rozbudzoną męskość. Wtedy wszystkie drżenia i uderzenia mimowolnego podniecenia powróciły do Suguru z jeszcze większą siłą, a ten wręcz wydobył z siebie mimowolny stęk, którego nie mógł nijak powstrzymać, a przy tym spiął mocno mięśnie. Za chwilę napiął również samą twarz, a tors wypiął do przodu, gdy doznał charakterystycznego uczucia wypełnienia za sprawą jakże smukłych palców. Czynność jednak była na tyle przyjemna, że mimowolnie przystosował się, zaledwie przygryzając wargę. Niekiedy jęknął nieznacznie, gdy przyjaciel nacisnął mocniej na jakiś nerw, a wraz z tym poruszał ciałem, jakby z pewną trudnością. Aż oparł się rękoma, tym razem na bocznej ścianie, kiedy Satoru z wyjątkowym wyczuciem badał bruneta, czerpiąc jakąś dziwną satysfakcje z jego reakcji... Właściwie nie było to aż tak różne od tego, co wcześniej robił ze swoimi damskimi sympatiami, ale w tym momencie Suguru wydawał się mieć więcej wdzięku niż każda dziewczyna, jaką posiadał... One były takie machinalne, że prawie sztuczne, a przynajmniej tak to wyglądało, gdy jasnowłosy porównywał je z aktualnym Geto. Brunet co prawda ani trochę nie wyzbywał się swojej naturalnej męskości, ale jednocześnie w swojej cielesnej słabości był tak naturalny i niewinny, że to wręcz urzekało Satoru. Zaczął z coraz większą uwagą oglądać u śniadoskórego każdy grymas, każde wygięcie i wysłuchiwać coraz to kolejnych odgłosów, choćby miały to być same westchnięcia. Cała ta sytuacja wywoływała w jego wnętrzu stale rosnące źródło ciepła, wręcz gorąca, które podpowiadało mu, że ta chwila jest wyjątkowo przyjemna mentalnie, więc niemal że odruchowo kontynuował z jakąś magiczną pasją, niekiedy dysząc z mimowolnego przejęcia... W międzyczasie przysunął usta do ciepłego ucha chłopaka, w które sam wzdychał przy opuszczonych powiekach, powodując tylko kolejne drgawki w rozpalonym już Suguru...

- Satoru... - wystękał twardo śniadoskóry na wydechu - Co znalazłeś?
- Jakąś wazelinę... - odszeptał, ocierając wargi o skórę pytającego.
- Dobrze... Bardzo dobrze...

Suguru wypowiedział to, a raczej wysapał, w jakimś nowym stylu, jakby głębiej, wdzięczniej, ogólnie piękniej... Na te skojarzenia Gojo wręcz przygryzł wargę oraz zmarszczył powieki, ledwie unosząc je w reakcji na nową serię gorących, aktywnych doznań ogarniających jego wnętrze tak intensywnie, że pod wpływem impulsu wysunął palce ze śniadoskórego, a sam płynnie wsunął się w niego, aż Suguru ponownie spiął mięśnie, a jego broda poszła mocno w górę, za to oczy otworzył szerzej w miarę możliwości w reakcji na falę przyjemności, Wargi rozchylił, z których wyszło niespodziewane jęknięcie, a tuż po nim chłopak opuścił głowę w dół, peszony pędzącym, gorącym oddechem starszego tuż przy swoim uchu. A bladoskóry z początku może rozgrzewał się, a potem już nie bawił się w tonowanie... Dał sobie i brunetowi chwilę na wyczucie, ale sam wyczuł siebie dość szybko, przez co zachłannie przyśpieszył, a raczej pogłębił intensywność, której uległ momentalnie... Odnalazł się w niej niemal idealnie, co nagradzało go kolejnymi, coraz to mocniejszymi doznaniami... Z kolei Geto tak bardzo to przeżywał, ale z równą wytrwałością walczył z rosnącym podnieceniem, jakby z pewnego rodzaju zawstydzeniem... A może po prostu było mu tak dobrze, że pragnął nigdy nie skończyć, aby już zawsze trwać w tej chwili zapomnienia, w której mógł schować wszystkie zmartwienia. Chłopak poruszał się zgodnie z rytmem za sobą, nie czując potrzeby dominacji nad Satoru, co było wyjątkową rzadkością... Ale w tej sytuacji już nie obchodziło go nic, on spełniał się... Spełniał swoje potrzeby, o jakich jeszcze moment temu nie wiedział, ale teraz potrzebował ich do egzystowania... Cały efekt rozanielenia pogłębiały tylko kolejne posunięcia Satoru, również rękoma w kierunku całego ciała bruneta, a zwłaszcza przy jego nerwowych punktach...

Suguru już wypełniała energia Satoru, on nią przesiąkał, przejmował ją i przez nią gubił się w tym całym oceanie gorąca i wszelkich doznań, od jakich tracił trzeźwość umysłu... Razem z jasnowłosym dyszał w rytm ich ruchu rozpalonych ciał, które stale oblewał jeszcze strumień wody, a para lekko drażniła skórę, zadając tylko więcej gorących dreszczy...

W przypływie chwili Geto wyciągnął w górę drżącą rękę, aby zaraz złapać nią włosy przyjaciela za sobą, a wtedy zmarszczył całą twarz zalaną gorącym rumieńcem, przygryzł mocno wargę, przez którą wyszło jego kilka ledwie przytłumionych jęków, w których zagrała tak uległa słabość, że Gojo aż oszalał na ich punkcie, bo brunet był mu tak oddany. Sam doznał silniejszego zrywu rozkoszy, pod wpływem którego zastękał na granicy wydarcia się, a wraz z tym odpadł z wyścigu, opadając ciężko na plecy śniadoskórego, którego właśnie pokonywało napięcie i to tak brutalnie, że niespodziewanie wylał z siebie własne nasienie, a to trysnęło na ścianę, po czym spłynęło razem z wodą...

Suguru ponownie ułożył obydwie ręce na marmurowe płytki i pochylił głowę, a wtedy zaczął dyszeć zachłannie z zamkniętymi oczami. Tymczasem Satoru szybko wyszedł z bruneta i sam oparł się plecami o drugą ścianę, podzielając stan przyjaciela. Obydwaj przed chwilą przeżyli mocny orgazm, dzięki któremu ich ciała uwolniły się od tak ciężkiej frustracji, a jednocześnie zużyły strasznie dużo siły na to...

Po tym wszystkim, oni to ze sobą zrobili. Znowu. To wszystko wyszło tak spontanicznie, ale tak płynnie, jakby była to ich codzienna czynność, a byli parą zaledwie od trzech dni, i to taką udawaną... Gdy dwójka sobie uświadomiła jak to wszystko się skończyło, aż spojrzeli po sobie zszokowani, nieznacznie nawet marszcząc brwi... Za chwilę zaczęli się przemywać, a przy tym odpychali się nawzajem, jakby z wyraźną niechęcią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro