III
- Będę za jakieś dziesięć minut, co Suguru? - stwierdził łagodnie.
- Mówiłem ci już, idioto... - odpowiedział oschle - Nie chcę nigdzie chodzić. Jest zimno i ciemno.
- Przecież idziemy na randkę! - zawołał ze zdumieniem, jakby nieświadomy. - Ogrzeję cię swoim ciałem, a ciemności nie musisz się bać, gdy ze mną jesteś.
- Co? - spytał zdezorientowany, po czym wyśmiał go - Naprawdę myślisz, że chodzi mi konkretnie o ciemność i zimno?
- Przecież to powiedziałeś...
- A ty powinieneś to uszanować i dać mi spokój zamiast drążyć.
- Nie rozumiem cię, Suguru... - pokręcił głową. - W każdym razie zabieram cię dzisiaj do kina.
- Czemu ty mnie? - prychnął.
- A czemu nie? - zaśmiał się - Ja wymyśliłem tę randkę, więc ja zabieram ciebie. Musisz się zgodzić!
- Nie muszę...
- Mamy układ!
- Czemu mam ci ułatwiać? - westchnął.
- Bo inaczej ja będę ci utrudniać - rzekł melodyjnie, choć z nutą arogancji.
Brunet skrzywił się, po czym burknął coś na pożegnanie i z satysfakcją zakończył połączenie. Zaraz po tym przewrócił oczami, wzdychając ciężko. Zbliżał się już wieczór, a ponieważ chłopak był na imprezie już wczoraj, dzisiaj miał ochotę odpocząć, bo wciąż jeszcze gdzieś tam go pobolewała głowa... Zresztą wolał i tak posiedzieć w ciszy, ewentualnie coś obejrzeć lub zająć się jakimś innym hobby. Ale ostatnie, czego by chciał to gdzieś wychodzić, zwłaszcza w zimę... Chociaż sam urodził się właśnie podczas tej pory roku, to zdecydowanie wolał wiosnę, a nawet lato... Niestety był skazany na wieczny entuzjazm i nadpobudliwość, jakimi męczył go Satoru, co wiązało się z niespodziewanymi wyjściami czy innymi głupimi pomysłami...
Dosłownie parę minut później, gdy Geto nie zdążył nawet odłożyć telefonu, usłyszał dzwonek do drzwi. Pojmując, że już nie ucieknie, po prostu zszedł na dół, po czym podszedł do wejścia i otworzył zgodnie z przypuszczeniem samemu Gojo. Jasnowłosy chłopak od razu posłał niższemu zachęcający uśmiech, na co ten zareagował westchnieniem, ale zapał wyższego wcale nie zmalał. Ten sam wprosił się do środka, jakby ignorując szczerą niechęć śniadoskórego, a nogi od razu zaniosły go prosto do pokoju przyjaciela. Lekko poirytowany Suguru jedynie zamknął drzwi, po czym podążył za nieproszonym gościem.
Znalazł chłopaka u siebie, a konkretnie leżącego na jego łóżku, jakby nic, z rękoma schowanymi za głowę oraz tym wkurzającym uśmiechem.
- Co ja ci mówiłem o wchodzeniu na moje łóżko... - syknął brunet, posyłając starszemu krzywy wzrok.
- Zasady się zmieniły, kochany... - stwierdził pewnie - Teraz jesteśmy razem, więc to jest nasze wspólne łóżko...
- Co? - spojrzał na niego ze zdziwieniem - Kto powiedział, że musimy mieć wspólne łóżko?
- Ja - zaraz jednak przybrał bardziej podstępny uśmiech - Poza tym wczoraj jakoś nie narzekałeś w moim łóżku...
- To co innego... - burknął, patrząc w bok zmieszany - Możesz do tego nie wracać?
- Ojoj, ktoś tu się zawstydził... - ułożył kąciki ust bardziej zadziornie - Może ten teskt zabrzmiał zbyt wulgarnie jak na taką dziewicę jak ty, Suguru?
- Dziwicę? - warknął, spoglądając na niego - Pierwszy się ruchałem, frajerze.
- Mentalnie wciąż nią jesteś...
- Spadaj...
- Urocze - zaśmiał się. - To... Jesteś już gotowy czy zdążymy się jeszcze przespać? - aż ziewnął.
- Ze sobą się prześpij - burknął, po czym sięgnął po bluzę i zaczął zakładać.
- Nie wiesz jak bardzo bym chciał... - westchnął ze smutkiem - Zazdroszczę innym, że mają ten przywilej.
- Innym? - spytał z cynicznym zdumieniem - Myślałem, że kogoś już masz...
- Chcesz się ze mną przespać, Suguru? - posłał mu wymowny uśmiech.
- A w życiu... - obrzucił go pogardliwym spojrzeniem.
- Więc mogę zazdrościć tylko innym, którzy już mnie mieli... Chociaż ty też mógłbyś mnie mieć, gdybyś tylko chciał.
- Dziękuję za twoją łaskę i dobre serce, ale nie skorzystam. Możemy już iść?
- Tak, tak... - zaśmiał się, wstając powoli - Chodź, moja mała złośnico - zaraz objął go ramieniem.
- Małe to ty masz... - natychmiast go odtrącił.
- Co?
- Wiesz co.
Gojo tylko pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem, nie przejmując się za bardzo drętwym oraz impulsywnym zachowaniem przyjaciela, a nawet chłopaka, i tylko ruszył za nim naprzód prosto do przedpokoju, gdzie ten zaczął się ubierać.
Kiedy dwójka w końcu wyszła z wielkiej posiadłości w pięknym, japońskim stylu, inteligentny Satoru oznajmił, że będzie romantycznie, jeśli się przespacerują do centrum handlowego, gdzie jest kino, ale Suguru od razu go odwiódł od tego pomysłu, wyzywając od idiotów. Sam natychmiast sprawnie zamówił taksówkę, więc pozostało jedynie czekać. Dwójka stanęła gdzieś z boku, przy czym Geto skrzyżował ręce na klatce piersiowej i zaczął narzekać z grymasem na twarzy:
- Na chuj gdzieś w ogóle wychodzimy...
- Bo jesteśmy razem - uśmiechnął się niewinnie wyższy - Musimy się do siebie zbliżyć, skarbie...
- Znamy się wystarczająco długo... Równie dobrze mogliśmy coś obejrzeć w domu... Ale nie, po co!
- Zobaczysz, będzie fajnie... Kupisz nam bilety i popcorn, i będzie super...
- Chwila, co? - nagle przyjrzał mu się - Czy ja dobrze usłyszałem?
- Tak, bo... - zaśmiał się nerwowo, spoglądając w dolny bok - Widzisz, nie mam za bardzo kasy teraz...
- Co? - wrzasnął, marszcząc brwi ze złości - Zabierasz mnie na randkę i jeszcze ja mam za nią płacić?!
- Oj no oddam ci przecież... - rzekł trochę ciszej, nie opuszczając kącików ust - Tylko trochę później...
- Jesteś niemożliwy... - pokręcił głową z wyrzutem.
Dwójka zdążyła się jeszcze pokłócić parę razy, a raczej to brunetowi ciągle coś nie pasowało, za to Gojo bawiła postawa przyjaciela. Z drugiej strony sam trochę miał do niego pretensję za brak zaangażowania... A zajęło im to tyle czasu, że taksówka już przyjechała i szybko ich zabrała...
W trakcie drogi Geto nie odezwał się ani słowem, za to Gojo bez przerwy gadał z niesamowitym podekscytowaniem. Co prawda z początku to kierowca chciał jakoś ich zagadać, ale gaduła Satoru od razu przejął pałeczkę i wręcz zagiął mężczyznę. Aż Suguru gdzieś kątem oka na niego spoglądał i tylko gnił w swoim poczuciu zażenowania, zwłaszcza, że oficjalnie byli razem... Tym bardziej brunetowi było głupio, z kim on chodzi... I właśnie dlatego, gdy tylko samochód stanął przed centrum handlowym, chłopak szybko zapłacił kartą za przejazd, a następnie wyszedł, podszedł z drugiej strony do drzwi, które zdecydowanie otworzył, a wtedy wręcz agresywnym ruchem zaczął wyciągać z pojazdu rozgadanego Satoru.
- Ej! Czekaj! - zawołał bladoskóry, zapierając się nogą - Jeszcze nie powiedziałem o...
- Nikogo nie obchodzi o czym pierdolisz! Nikt cię nawet nie słucha, zjebie! - wrzasnął, zdobywając przewagę i w końcu wydostał chłopaka ze środka.
- Suguru! - spojrzał na niego z oburzeniem.
Brunet jednak zupełnie zignorował jawne rozgniewanie bladoskórego, a zamiast tego chwycił go mocno za zgięcie w łokciu i pociągnął za sobą zachłannie.
- Ałaaa! - wyraził wyższy, ubolewając z teatralnym talentem - Bądź delikatniejszy może, co?!
- Nie - stwierdził sucho.
- Jak to nie? Tak traktujesz swojego ukochanego?!
- Jakiego ukochanego? - prychnął w kpiącym tonie - Jesteś tylko moim chłopakiem. To jeszcze nie znaczy, że jesteś ukochanym.
- Ale będę.
- Nie sądzę... - zaśmiał się zuchwale.
- Dlaczego nie dajesz mi szansy?
- Zastanówmy się... Bo to ty?
- No ja... - nie zrozumiał.
- Za bardzo mnie wkurzasz, żebym mógł się w tobie zakochać. Pomijając już, że jesteś facetem...
- Korepetytor też jest facetem... - nagle przybrał złośliwy wyraz twarzy z lekkim uśmieszkiem - A jakoś w nim się zabujałeś...
- Skończ - warknął stanowczo. To był temat, którego się nie ruszało i już.
- Pamiętam jak mi ciągle o nim opowiadałeś, jaki to jest wspaniały... Myślałem, że to śmieszne, ale nie spodziewałem się, że się z nim wyruchasz...
- Zamknij się! - wrzasnął, szarpiąc go.
- Spokojnie, spokojnie, Suguru... - śmiał się - Przecież to nic strasznego, że podobają ci się też faceci...
- Nie podobają! - nagle stanął i się odpalił w szale - To był przypadek, rozumiesz?! Byłem głupim dzieciakiem i nie rozumiałem wielu rzeczy!
- Ale nie żałujesz, co? - posłał mu wymowny wzrok - W sumie to był twój pierwszy raz...
- Ja... - nagle zawahał się. Za to po dłuższej chwili stwierdził z jeszcze większym rozdrażnieniem - Koniec tematu!
- Ale...
- Koniec.
I tym samym naburmuszony brunet wznowił chód, ale już bez wyższego, jakby go ignorując. Ale co racja to racja... Satoru uderzył w niezwykle czuły punkt, z którym Suguru sam się jeszcze nie pogodził, a teraz wstyd uderzał go ze wszystkich stron. Nie wiedział dlaczego, bo na pewno nie chodziło o opinię publiczną ani o jego niechęć do relacji męsko-męskiej... Niby akceptował fakt tego, że wtedy podjął taką decyzję, a nie inną i że świadomie wszedł w taką bliskość z drugim, co prawda starszym o parę lat mężczyzną, a wtedy jeszcze również uczniem, i faktycznie mógłby odpowiedzieć przyjacielowi, że nie żałuje. Bo nie żałował i nie miał czego. Nie został wykorzystany, bo zrobił to z własnej woli, może jeszcze wtedy ciut naiwnej i zachęconej przez nieco dziecinne zauroczenie, ale mimo wszystko... Tamta sytuacja też nijak nie zaburzyła mu myślenia o tym czy innym i potem normalnie funkcjonował... Tylko z jakiegoś powodu sam fakt, że czuł coś do korepetytora, peszył go ogromnie. I Gojo wiedział doskonale, że to temat tabu, o którym rozmawiali tylko raz, ale porządnie. I naprawdę mieli więcej tego nie ruszać...
Lekko oszołomiony nastrojem śniadoskórego, Satoru mimo wszystko szybko dogonił chłopaka, dotrzymując mu kroku. Ale widząc jego stan, nagle go olśniło i spytał delikatnie, trochę niepewnie:
- Suguru... Wszystko dobrze?
- Ta... - westchnął ciężko, choć powoli już schodziło z niego to powietrze.
- Przepraszam... - spojrzał pokornie w kierunku ziemi - Czasem gadam głupoty...
- Przyzwyczaiłem się - pokiwał głową ze zrozumieniem, mimo wszystko przyjmując przeprosiny. Aby nieco rozładować atmosferę, zmienił temat - Masz już pomysł, na co idziemy czy nie?
- Mam - odpowiedział dumnie.
- Na co?
- Niespodzianka - ułożył usta w tajemniczy uśmiech.
- Gojo... - rzekł nieufnie i ciut ostro, patrząc na niego podejrzliwie - Jeśli idziemy na jakieś gówno to cię połamię.
- To nie mnie dzisiaj połamiemy... - porozumiewawczo puścił mu oczko.
- Pojebało cię! - wrzasnął z grymasem na twarzy, szturchając go w ramię - Nawet o tym nie myśl, zboku!
- A ty się nie umiesz bawić! - oburzył się, oddając mu - Dlaczego mnie nie podrywasz?!
- Nie jestem jeszcze gotowy... - spojrzał w bok.
- Nie zależy ci! Łamiesz nasze zasady, Suguru!
- Wcale nie!
- Właśnie, że tak! Jesteś pizda i tyle! - z naburmuszeniem na twarzy skrzyżował ręce.
- Jak przyjdzie odpowiedni czas to zacznę! Nie naciskaj na mnie, bo się zablokuję i przestanę do ciebie mówić!
- Nie masz psychy... - niemal zaśpiewał.
Wtedy brunet nie wytrzymał i w ciągu kilku sekund agresywnym ruchem popchnął jasnowłosego na nabliższy murek tuż obok nich, do którego zaraz go przyparł, unosząc jego obydwa nadgarstki ponad głowę chłopaka. Spoglądając mu w oczy ciężkim wzrokiem warknął:
- Zamkniesz wreszcie te głupią mordę czy potrzebujesz pomocy?
- Mmm, znów przychopata? - spytał zadziornie, jakby nic sobie nie robił z agresji młodszego. Nawet się nie wyrywał.
- A wolisz psychopatę - uniósł kąciki ust ostro - czy cichego zabójcę?
- To zależy który dostarczy mi mocniejszych wrażeń.
- Chcesz mocnych wrażeń, tak?
- Jeszcze jak, Suguru...
- Więc wybrałeś horror - nagle, jakby nic, go puścił i stwierdził beznamiętnie.
Już w pełni opanowany brunet ruszył znów przed siebie, zostawiając rozjuszonego mentalnie Gojo samego. Co prawda ten nie bał się ani nic, ale mimo wszystko sytuacja sprzed chwili wzbudziła w nim pewien dreszcz emocji, który o dziwo spodobał mu się...
- Suguru! - zawołał z oburzeniem, znów doganiając chłopaka - Czemu przerwałeś?
- A co, podobało ci się? - spytał obojętnie, choć z naturalną bezczelnością.
- To było ciekawe... - westchnął z ekscytacją.
- Już się zakochałeś? - prychnął w uśmiechu - Łatwo poszło...
- Co? Nie! - zmarszczył brwi, po czym uspokoił twarz - Po prostu mnie zainteresowałeś...
- Wciąż jestem na prowadzeniu.
- Chciałbyś... - wyśmiał go - Jeszcze młoda noc...
- A tam, gadasz...
Para szybko trafiła do galerii, a równie szybko doszli do kas kinowych, w między czasie ściągnęli kurtki i gdzieś sobie zawiesili na ramieniu. Na ich szczęście nie było kolejki, więc od razu podeszli, znaczy sam Gojo, który kazał Geto odejść na bok i poczekać aż ten wybierze film i go zawoła. Brunet na to przewrócił oczami, ale nie chciał się kłócić, więc zrobił jak chciał wyższy...
Po kilku minutach chłopak zawołał przyjaciela, a ten szybko dołączył i zapłacił za bilety, a przy okazji za drobne przekąski, jakie wybrał sobie Satoru. Co prawda nie miał ochoty wydawać na to swoich oszczędności, ale jakoś nie mógł odmówić jasnowłosemu. Nie wiedział czy to przez te jego dziecięce, błękitne ślepia czy po prostu może miał zbyt dobre serce... W każdym razie Gojo często to wykorzystywał, że Suguru miał do niego pewną słabość... Nie w kwestii samego kupowania, ale ogólnie we wszystkim... I może na początku brunet narzekał, ale w końcu i tak wychodziło na to, co chciał wyższy.
Gotowi na seans, od razu poszli do odpowiedniej sali, na której jeszcze paliło się światło, a ludzi też nie było wielu. Dwójka zajęła swoje miejsca, a wkrótce wszystko zgasło, tylko na ekranie się coś pojawiło... Standardowo przeszła cała seria różnych reklam, a po nich wreczcie nadszedł czas na film właściwy...
Suguru w miarę szybko wychwycił, że estetyka projekcji jest zbyt delikatna i przyjemna na gatunek, którego się spodziewał. Z mimowolnym uśmiechem szturchnął lekko przyjaciela i wyszeptał:
- Ty głupku... To nie horror...
- Nie mówiłem, że idziemy na horror... - odwzajemnił.
Zadowolony z tego faktu Geto już nie odpowiedział, tylko zajął się oglądaniem. Rzadko kiedy, ale czasem podbierał Gojo przekąski, w końcu sam za to zapłacił. A ten, choć niechętnie, to dzielił się...
Po dwóch godzinach obsługa otworzyła drzwi, z których zaczęli wychodzić ludzie. Wśród nich była para nastolatków, z tym, że oni byli gdzieś na końcu, a więc jeszcze przebywali w długim korytarzu oświetlanym zaledwie małymi lampkami na ścianach. Zadowolony Satoru szedł przed siebie, a tuż obok niego Suguru z jakimś zdezorientowaniem na twarzy. Brunet niby nie wyrażał nic specjalnego, a jednak miał nieco mniej pewny krok, przy czym skupiał wzrok na pustej przestrzeni... To trochę martwiło wyższego, ale nie wiedział czy mu się wydaje, czy faktycznie coś jest nie tak...
Tymczasem Geto dyskretnie spoglądał czy ludzie idą, a gdy upewnił się, że wszyscy już są bliżej wyjścia, wtedy
Gojo wyprzedził go pytaniem:
- Wszystko w porządku, Suguru?
- Chodź do mnie, Satoru... - rzekł nierealnie łagodnym głosem, ale jakby z wyrzutem, a tym samym wtulił się w szczerze zaskoczonego chłopaka. Jedną ręką objął go w barku, za to drugą przesunął w okolicach jego łopatki.
- Suguru... - zdumiony, uśmiechnął się odruchowo, od razu wyczuwając przyjemnie pachnącą, ciepłą aurę bruneta, a przy tym odwzajemnił delikatnie uścisk - Co się stało?
- Wiedziałeś jaki film wybrać, idioto...
- No jasne, że tak. Przecież cię doskonale znam, wiem co lubisz. Podobał ci się?
- Bardzo... Dziękuję, Satoru...
- Ooo... - przeciągnął, rozczulając się nad śniadoskórym - Robi się z ciebie mały słodziak, Suguru...
- Zamknij się... - burknął wciąż wtulony w chłopaka.
- Przecież nie kłamię... - zaśmiał się, patrząc dookoła i przesuwając powoli po plecach młodszego - Ym, Suguru... Długo zamierzasz się tu chować?
- A co? - warknął.
- Lada moment przyjdzie tu obsługa, żeby posprzątać i w ogóle...
- Niech się jebią... Nigdzie nie idę.
W duchu to naprawdę bawiło Gojo, ale chyba bardziej rozczulało. Naprawdę nie spodziewał się, że Suguru po głupim filmie tak zmięknie... Nie, żeby był w tym jakiś problem, bo brunet był teraz całkiem słodki, ale że on w ogóle dopuścił do siebie taką wrażliwość i pozwolił sobie być nieco mniej dominującym niż zwykle...
Chwilę jeszcze to trwało, a brunet nadal stał w tej samej pozycji i wdychał najzwyklejszy zapach wyższego, a ten pachniał dosłownie jak pierwszy lepszy płyn do kąpieli coś w rodzaju morskiej bryzy z cytryną albo podobne... Grunt, że przynajmniej pachniał świeżo i na swój sposób przyjemnie.
- To co, Suguru... - wyszeptał czule Gojo z niesłabnącym uśmiechem - Postarałem się?
- Bardzo...
- Zasłużyłem na nagrodę...
- A co byś chciał ode mnie dostać?
- Buzi... - po czym zaśmiał się.
- Szanuj się, człowieku... - westchnął.
- Pójdziemy na maczka? - spytał dziecinnym tonem.
- Możemy iść... - niechętnie oderwał się od ciała wyższego - Skoro już i tak mnie naciągasz na hajs, to zróbmy to porządnie...
- Suguru..!
Nagle spotkali się z pracownikiem, który natychmiast ich wyprosił, a przy okazji ochrzanił, że wcześniej nie wyszli jak reszta. Ci tylko zaśmiali się pod nosem, ale posłusznie wyszli, trzymając się za ręce jak kazał im układ bycia w związku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro