Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I

Śnieg obficie zasypał wszystkie ulice w okolicy, aż biel biła po oczach. Nikt nawet nie śmiał spacerować w taką pogodę, a tym bardziej że był już czwartek. Dla wielu to początek weekendu, jakby piątek wcale nie istniał... W każdym razie pośród domków jednorodzinnych, jeden wyrożniał się wielkością oraz nowoczesną architekturą, którą doświetlały wyjątkowo jasne światła. Z wnętrza dochodziły przytłumione dźwięki, jakby głośnej muzyki zmieszanej z hałasem imprezujących ludzi. A gdy wchodziło się do środka już sam kosztownie udekorowany salon, zabarwiony bielą i czerwienią, wypełniał tłum tańczącej lub rozmawiającej młodzieży. Wśród nich bawił się smukły chłopak o niezwykle grzecznym, a zarazem czarującym uśmiechu. Sam wyglądał dość niewinnie, posiadając jasne odcienie włosów, oczu czy nawet skóry, dzięki czemu sprawiał wrażenie szczerej i uczciwej osoby... Niebieskooki chętnie zmieniał partnerki, bo to najczęściej dziewczyny chciały z nim tańczyć, choć zdarzali się rozgadani koledzy. A jemu było to obojętne, byle była zabawa, bo nie znosił nudy.

Tymczasem gdzieś przy wielkim oknie stał wysoki brunet, którego aksamitnie czarne włosy z lekkością opadały mu na równie ciemną bluzkę. Zresztą cały jego strój składał się tylko z takich kolorów, co nawet pasowało do jego ciepłego odcienia skóry. Chłopak lekko mrużył oczy o charakterystycznym, orientalnym kształcie, a w tym czasie spoglądał prosto na trwającą imprezę. Dla okazania własnego zadowolenia zaledwie unosił lekko kąciki ust w górę, w czasie gdy co chwilę nawilżał wargi ciemnym napojem w swoim papierowym kubku. Chociaż nie wyglądał na takiego, naprawdę lubił przebywać w tego typu miejscach, lubił ich klimat, a zwłaszcza to, że nigdy nie wiedział, co się może wydarzyć. Nikt nawet nie martwił się, że ten aktualnie stoi gdzieś z boku, bo to były jedynie pozory... Zresztą już zdążył zrobić swoje, a mimo wszystko należał do tych spokojniejszych ze zdrowym rozsądkiem...

Nagle ciemnowłosy zauważył, że w jego stronę lekkim krokiem idzie ten prawdziwy król imprezy, który jeszcze przed chwilą każdego łapał na swój jakże uroczy uśmiech, a teraz w ten sposób patrzył na śniadoskórego. Geto akurat ocierał dolną wargę o powierzchnię naczynia w ręce, gdy przed nim stanął jego przyjaciel.

- Suguru... - zaczął jasnowłosy zalotnie, uśmiechając się wymownie - Chcesz się przelizać?
- A co? - zaśmiał się, dalej mrużąc powieki, przez które spoglądał przed siebie - Znalazłeś zainteresowaną?
- Ja z tobą, słodziaku... - wydobył z siebie subtelny chichot, mówiąc nieco ciszej.
- Co ty, naćpałeś się? Śmiesznie gadasz... - aż zwrócił ku niemu wzrok, posyłając mu pobłażliwy uśmiech.
- To tylko język miłości, Suguru... - odruchowo objął biodra niższego dłońmi, choć nie inwazyjnie, a przy tym ułożył brodę na jego ramieniu.
- Ty tak serio, Satoru? - zaśmiał się znów.
- Bardzo serio, Suguru... - wyszeptał mu prosto w szyję z zagadkowym uśmiechem.

Gojo od razu zaciągnął się czekoladowym zapachem bruneta, choć była to raczej gorzka czekolada z nieco ostrymi dodatkami, a mimo wszystko przyjemnie się go wąchało, zwłaszcza że przy okazji wydzielał jeszcze kojące ciepło, w jakim można by się zatracić... Co prawda Satoru wiedział o tym doskonale, bo nie pierwszy raz przytulał się do przyjaciela, ale teraz ta bliskość dawała mu nieco więcej... Przez skórę wyczuwał pewien niespokojny dreszcz, a ten przy okazji atakował go gdzieś wewnętrznie, najintensywniej w brzuchu, choć serce także biło ciut szybciej...

Chłopak odruchowo zaczął ocierać nos o długą szyję chłopaka, co tego drażniło, ale na tyle delikatnie, że zignorował to. Zresztą plan zaliczenia pocałunku wcale nie wydawał mu się taki głupi, a chętny na ten rodzaj bliskości tak rozkosznie prosił... Szczerze zainteresowany Suguru szybko dopił swoją resztkę wina, po czym pusty kubek odstawił na najbliższym stoliku, a następnie złapał wyższego gdzieś w potylicy, wsuwając palce w jego miękkie włosy. Satoru od razu uniósł wyżej głowę, wymieniając z brunetem wymowne spojrzenia, zwłaszcza że Geto również unosił kąciki ust dosyć ostro i znacząco, jak często miał w zwyczaju, gdy coś go ekscytowało... Ale Satoru się to podobało, nawet bardzo, więc nie spuszczał wzroku z zaciekawionego posiadacza wyjątkowego koloru oczu, a nawet nie zauważał, że dystans między nimi jest coraz krótszy i coraz zachłanniej wymieniają się gorącym oddechem, tym samym odruchowo opuszczali ciężkie powieki... Aż otarli o siebie ciepłe wargi, które w reakcji drgnęły sprowokowane do kontynuacji i rozpalone momentalnie wpiły się w siebie nawzajem niemal agresywnie, za to z jakim oddaniem...
Tymczasem Satoru przesunął dłoń wyżej boku Suguru, a drugą oparł o szybę przed sobą, przy której stał jego aktualny partner w odczuwaniu rozkosznego pocałunku. A ten bez zastanowienia przeniósł rękę prosto na łopatkę jasnowłosego, za to tą pierwszą, która wcześniej siedziała we włosach starszego, teraz zjechał na jego ciepły kark, który masował z dziwną satysfakcją. I z każdą następną chwilą obydwaj czuli, że chcą jeszcze więcej i więcej, przez co sukcesywnie pogłębiali, ignorując swoje mimowolne westchnienia czy nawet stłumione, niezgrabne stęki przez namiętny taniec ich zwinnych języków... A mimo wszystko wyglądali na niezwykle czułych wobec siebie, co niektórzy wychwycili i w rytm uderzającego do głowy alkoholu zaczęli wymownie wołać na dwójkę. Wtedy ci leniwie odsunęli się od siebie dysząc cicho z niewinnymi uśmiechami, a przy tym z rozanieleniem, lekko opuszczali powieki, a na ich twarzach tańczyły nieznaczne wypieki... Geto od razu posłał wszystkim ciekawskim pobłażliwy uśmiech, kręcąc głową, jakby karcąco, a tymczasem chwycił Gojo za rękę i pociągnął go za sobą gdzieś... 

Przyjaciele przeszli przez tłum, co o dziwo nie sprawiło im większego kłopotu, ale to może dlatego, że to zdecydowany brunet prowadził. Za to ciut oszołomiony Satoru jedynie ulegle podążał za niższym, trzymając się mocnego chwytu Suguru, a ten był naprawdę silny... Ale dlaczego akurat teraz to robiło na nim takie wrażenie, choć przecież wszystko już od dawna wiedział o Geto...

Za chwilę śniadoskóry dostrzegł otwarte drzwi, co oznaczało, że ten był teraz pusty. Prawdopodobnie ktoś wcześniej tam przesiadywał i zapomniał zamknąć, ale to nie miało znaczenia... Brunet niewiele myśląc zrobił kilka pewnych kroków, aż dotarł, jak się okazało, do dużej sypialni, prawdopodobnie rodziców tego, kto zorganizował tę imprezę. Był to naprawdę ładny pokój w podobnej kolorystyce, co reszta domu.

Nagle Gojo złapał mocno Geto i niemal rzucił na ścianę, do której sam zaraz przyparł śniadoskórego. Natychmiast dobrał się do jego ciepłej szyi spragnionymi ustami, na co ten z pewnym uśmiechem, odruchowo przechylił głowę w bok, a przy tym wsunął dłoń w jasne włosy wyższego, mrużąc powieki, do tego przygryzał wargę. Ale jak to na Gojo przystało, z każdą sekundą był coraz zachłanniejszy, a zwłaszcza, kiedy jego dłonie coraz bardziej się zdradzały z tym, co najchętniej by zrobiły, bo łapały Suguru w jego najbardziej masywnych miejscach... Aż niższy chłopak zorientował się i z bezwstydnym uśmiechem zapytał na wydechu:

- Ach, Satoru... Chcesz się kochać z niepełnoletnim?
- Zaraz też będziesz pełnoletni... - wymamrotał podczas dzikiego i wilgotnego transu na jego skórze, ale zaraz niespodziewanie oderwał się od niego, dysząc - Suguru... Chodźmy do mnie...
- A czego nam tu brakuje? - zaśmiał się filuternie.
- Prywatności nam brakuje... - przygryzł wargę.
- Szczerze, Satoru... - nagle zaczął się luźno zastanawiać - Dlaczego mam iść z tobą do łóżka? Całowanie to jedno, ale seks...
- Nie zgrywaj takiej cnotki, Suguru... - nagle sam przybrał cyniczny uśmiech - To nie jest twój pierwszy raz z chłopakiem... Pamiętasz jak...
- Zamknij się! - przerwał mu z oburzeniem i spojrzał w bok ze speszeniem.
- Dlaczego mam przerwać? Mam ochotę mówić głośno i wyraźnie! - ustawił się i zaczął wykrzykiwać - GETO SUGURU DAŁ DUPY SWOJEMU KOREPE...! - nagle brunet zakrył mu usta dłonią, marszcząc gniewnie twarz.
- Ty jesteś jakiś pojebany! Miałeś nikomu nie powiedzieć! Zaufałem ci, frajerze! - zabrał swoją rękę.
- Też chcę, żebyś dał mi dupy! - oburzył się - W czym on był lepszy ode mnie?
- Od kiedy podobają ci się faceci? - posłał mu czepialski wzrok.
- Nie wiem... Suguru..! - zaczął marudzić, a przez to odruchowo wtulił się w przyjaciela, który o dziwo wcale go nie odpychał, chociaż był jeszcze obrażony. Mimo to bladoskóry kontynuował swój wywód prosto w szyję niższego, a przy tym drżał, jakby w zniecierpliwieniu - Jesteś cholernie atrakcyjny, ale nigdy nie chciałem tego zauważać... Nie wiem czemu wcześniej, gdy byłem pijany, ci tego nie mówiłem, ale teraz mam odwagę...
- I co z tego? - burknął.
- Stary... - westchnął - Każdy chciałby cię zaliczyć, a ja nie jestem wyjątkiem. Nie widzisz jak dosłownie każdy na ciebie patrzy i cię rozbiera wzrokiem?
- Ale ty nie jesteś gejem...
- Jebać to... Dzisiaj laska, jutro facet, co za różnica... Co porucham to moje - zaśmiał się beztrosko, po czym wyszeptał - Ale dzisiaj mam ochotę oddać się tobie, Suguru...

Brunet nie odpowiedział, za to samoczynnie ułożył usta w nieśmiały uśmiech, spoglądając gdzieś w bok. Nie myślał za bardzo nad całą sytuacją, ale ta zwyczajnie go rozczulała, może nieco zawstydzała, ale przede wszystkim był poruszony wyznaniem... I gdzieś tam poczuł pewne iskry podniecenia na myśl o tym, że ktoś miał ochotę być z nim tak blisko i mu to bezwstydnie wyznawał...

Nagle, nieoczekiwanie zastękał, wypychając ciało do przodu, a przy tym gwałtownie odchylił głowę z na wpół odrętwiałymi powiekami, kiedy poczuł na swojej uwrażliwionej szyi serię zmysłowych pocałunków prosto od ciepłych i miękkich warg Satoru. Do tego chłopak trzymał go wyjątkowo mocno, a jednocześnie z pewnym wyczuciem, przez co Suguru na moment oszalał z rozkoszy, tracąc wszystkie zmysły... Odruchowo zaczął ocierać swoje zniewolone ciało o całego Gojo, co powodowało w nim kolejne drgawki, pod wpływem których uderzało w niego jeszcze większe podniecenie niż chwilę temu...

- Suguru... Idziemy do mnie? - znów wydyszał jasnowłosy, nie zaprzestając swoich kuszących czynów.
- Nie wiem, Satoru... - niemal wystękał - Wytrzymamy?
- Musimy... Nie chcę tego robić przy wszystkich, dobrze wiesz...
- Przecież nikt nie usłyszy, gra głośna muzyka... Wejść też raczej nikt nie wejdzie... Nie my pierwsi i nie ostatni pieprzymy się na imprezie...
- Nie rozumiesz, Suguru. To są nasze intymne chwile. Chcę w nich tylko ciebie i mnie, i nikogo poza tym.
- Satoru... - aż otworzył szerzej oczy ze zdumienia od takich słów.

Gojo z trudem oderwał ciało od bruneta, po czym szybko złapał go za rękę i pociągnął za sobą, prawdopodobnie prosto do wyjścia. Tutaj również nie mieli większego problemu, wszak już nawet wiele osób powychodziło przez jutrzejsze lekcje...

Dwójka stała tuż przed wejściem, biorąc głębokie wdechy, co dawało im pewne poczucie świeżości i odpoczynku. W środku było duszno i gorąco, zresztą sami wzniecali swój wewnętrzny ogień, nie mówiąc o muzyce drażniącej uszy... 

Na szczęście ktoś podjechał taksówką i właśnie wysiadał, co jasnowłosy wykorzystał na swoją korzyść. Pośpiesznie złapał Suguru za dłoń i zaprowadził prosto do ciemnego pojazdu, którym już sprawnie pojechali do znacznie lepszego miejsca...

Pół godziny później taksówka podjechała pod nowoczesną posiadłość, od której bił podobny prestiż do tego, co reprezentował ze sobą dom ich wspólnego znajomego... Satoru szybko zapłacił, kiedy brunet już zdążył wysiąść, a później dołączył do niego przyjaciel. Wtedy razem udali się prosto do wnętrza zadbanej posiadłości w odcieniach szarości, a nim się zorientowali, już stali przed wielkimi drzwiami. Jasnowłosy bez pośpiechu zaczął szukać po kieszeniach kluczy, po czym niedbale otworzył zamek, a potem już drzwi, przez które przepuścił gościa, bo przecież tak wypadało...

W przedpokoju było ciemno, ale to akurat nie dziwne, biorąc pod uwagę, że dochodziła godzina pierwsza... Nagle dwójka drgnęła, słysząc jakiś podejrzany krok, jednak Satoru natychmiast odetchnął, przypominając sobie o kocie... Z tym, że zaraz po tym nastąpił nieco cięższy chód, a wtedy chłopak otworzył szerzej oczy, gdy zalała go już fala stresu...

- Cholera... - syknął jasnowłosy szeptem, po czym zwrócił się do bruneta - Idź szybko do mojego pokoju zanim moja matka nas obydwu opieprzy...
- Skąd mam kurwa wiedzieć, gdzie jest twój pokój? - warknął szeptem Suguru -  Tak tu ciemno, że chuja widać...
- Po prostu idź - westchnął - Znajdziesz. To jedyne jasne drzwi w tym domu, zresztą przychodzisz tu od tylu lat, wiesz gdzie są...

Geto pokręcił głową ze zwątpieniem, posyłając wyższemu pełne pogardy i cynizmu spojrzenie, po czym faktycznie ruszył w jakimś kierunku, byle nie trafić na panią tego domu. Właściwie sam nie miał ochoty jej spotykać, zwłaszcza w tym momencie. Przecież ją znał i wiedział doskonale, że ta nie należy do ludzi spokojnych i cierpliwych...

Tymczasem Satoru zaczął cicho zdejmować kurtkę, a potem buty, jakby nic, gdy nagle przedpokój wypełniło jasne światło, na co chłopak otworzył szerzej oczy, dostając ataku serca... To teraz biło tak śmiertelnie szybko, że myślał, że mu zaraz wyskoczy... Mimo to zauważając ciężki wzrok drobnej kobiety o twarzy niemal anioła, dla niepoznaki posłał jej swój jakże uroczy, najbardziej chłopięcy uśmiech, jaki tylko potrafił z siebie wydobyć...

- Która jest godzina, Satoru? - zaczęła jasnowłosa, krzyżując ręce na klatce piersiowej okrytej zaledwie cienkim materiałem koszuli nocnej i prześwitującej narzuty.
- Czy ja wiem... - zaśmiał się nerwowo - Może dziesiąta wieczór...
- Jest pierwsza! - wrzasnęła - Już dawno powinieneś leżeć w łóżku, a nie włóczyć się po mieście!
- No wiem, przepraszam... - jęknął dziecinnie, nieśmiało spuszczając głowę w stronę podłogi - Zasiedziałem się, bo tak fajnie było...
- Gdzie ty byłeś, dziecko?! Wiesz, że mogło ci się coś stać?! Mało jest teraz niebezpieczeństw?! Tylko czekać, aż cię ktoś porywa...
- Co? - zaśmiał się cicho - Bez przesady... Jestem dużym chłopcem...
- A zresztą... - machnęła ręką, mówiąc już nieco spokojniej, choć dalej z wyrzutem - Żaden porywacz by z tobą nie wytrzymał...
- Ej...
- Chwilę by z tobą posiedzieli, posłuchali by cię i już by im się odechciało...
- No wiesz co... - oburzył się - Wcale nie gadam tak dużo...
- Idź się umyć, a potem spać - westchnęła z politowaniem - Jutro masz szkołę.
- A co z kolacją?
- Nie ma kolacji - nagle coś sobie uświadomiła i uczyniła pewny krok w stronę syna, a wtedy ten zestresował się jeszcze bardziej - Czekaj, czekaj... - złapała go za ramię, zmuszając, by ten się pochylił, a wtedy zaczęła niuchać aż rzekła przerażającym, niepokojąco spokojnym tonem - Satoru...
- Tak? - uśmiechnął się niewinnie.
- Co ja ci mówiłam o piciu?
- Trzeba dużo pić, aby nawadniać organizm. Tak jak mówiłaś, piję bardzo dużo wody.
- Wody? - posłała mu srogie spojrzenie.
- Noo... - nie wytrzymał presji i spojrzał w bok, marudząc - Wypiłem tylko troszkę...
- No to tylko troszkę będziesz dostawać kieszonkowego.... odruchowo zaczęła mu się przyglądać, sprawdzając widoczne wypieki dłonią - Jeszcze cię trzyma, patrząc na twoje różowe policzki...
- Co?! Nie! Mamo... - zmarszczył brwi w desperacji, a przy tym westchnął - Przecież nie jestem pijany...
- Masz szczęście, że twój ojciec wyjechał. Z nim nie miałbyś tak dobrze...
- Nie możesz mi zabrać kieszonkowego no... - oburzył się - Przecież...
- Nie będziemy teraz o tym rozmawiać, synku - rzekła dosyć stanowczo, odruchowo poprawiając mu ubranie - Jestem zbyt zmęczona, a jutro mam pracę. Ty za to masz szkołę, więc myj się szybko i też idź spać. Dobrze?
- Ale...
- Nie chcę tego słuchać, Satoru. Dobranoc.

Kobieta delikatnie i z gracją zdjęła z syna swoje drobne dłonie, pozostawiając po sobie matczyne ciepło, które przyjemnie rozlało się po skórze chłopaka. Ten był mocno związany ze swoją rodzicielką, zwłaszcza, że ta o niego dbała i nigdy nie odmawiała mu bliskości, jakiej dziecko może potrzebować w słabszych chwilach. Miał do niej pełne zaufanie, dlatego zawsze było mu trochę głupio przed matką, gdy ta widziała go w takim stanie jak dzisiaj... Co prawda, mógł przecież jeszcze wrócić zalany w trupa, ale fakt, że w ogóle pił, już martwił kobietę, co odkładało się na sumieniu młodego Gojo... Mimo to ten uśmiechnął się mimowolnie, czując, że chociaż ta nimfa wodna już wróciła do swojej sypialni, to zostawiła po sobie intensywny zapach kremu migdałowego. Od kiedy pamiętał, ona tak pachniała, co zawsze budziło w nim pewną nostalgię...

Nagle przypomniał sobie o przyjacielu, dlatego też pośpiesznie pobiegł prosto do swojego pokoju, a gdy otworzył drzwi i wszedł do środka, ujrzał znudzonego Suguru. Brunet leniwie leżał na wielkim łóżku wyższego i przeglądał coś na telefonie, krzywiąc się, jakby z irytacją...
Wtedy Gojo nieoczekiwanie przybrał chytry uśmiech, po czym z ekscytacją sam wskoczył na łóżko, a konkretniej prosto na śniadoskórego, przez co ten aż upuścił telefon i zastękał twardo, posyłając starszemu spojrzenie pełne wyrzutu:

- Satoru...
- Chodź do mnie, Suguru... - wyszeptał, łapiąc mocno chłopaka gdzieś w pasie, a tym samym zaczął mu niecierpliwie skradać pojedyncze, słodkie muśnięcia.
- Tu też... Nie jesteśmy sami... - próbował powiedzieć między pocałunkami, łapiąc się starszego tak jak mógł.
- To tylko moja mama... - wydyszał, bo momentalnie się wkręcił, aż ocierał ciało o równie pobudzone ciało bruneta, który także poczuł problemy ze złapaniem powietrza.
- Jakby wiedziała, że tu jestem... - zastękał niedbale na przyśpieszonym oddechu, odwzajemiając każdy zachłanny ruch jasnowłosego - Zabiła by nas obydwu...
- Przestań o niej myśleć, Suguru... Pomyśl o tym, że zaraz się w tobie mogę znaleźć, a wtedy mnie poczujesz... - aż przygryzł mu wargę z ekscytacji.
- Chciałbyś, żebym cię poczuł, Satoru, prawda? - posłał mu wymowny uśmiech.
- Pewnie, że tak. Chcę, żebyś doszedł przeze mnie...
- Od kiedy tak się o mnie troszczysz, co?

Suguru posłał Satoru szyderczy uśmiech, po czym nieco zrzucił go z siebie na drugą połowę łóżka, a wtedy sam przylgnął wargami do jego rozgrzanej szyi. Zaczął ją naznaczać gdzieś w połowie, a przy tym przebiegle wsunął rękę pod bluzę chłopaka, który wręcz spiął mięśnie, ale przy tym przygryzł dolną wargę w zadowolonym uśmiechu. Nie ukrywał, że czynność naprawdę mu się podoba. Sam z kolei przestał grać główną rolę i jedynie pieszczotliwie wplątywał palce w długie włosy młodszego, niekiedy pociągając go mocniej. Drugą zaś dłonią sunął przez całe ramię bruneta, naciskając mocno na jego mięśnie. Zwłaszcza, że lubił to robić, a u Geto miał co trzymać...

Po dłuższej chwili w tej samej pozycji w końcu Suguru oderwał usta od szyi starszego, pozostawiając po sobie trzy mocne ślady, które dodatkowo polizał, a potem w nie zaczął dyszeć, powodując w posiadaczu ich kolejne drgawki zmieszane z falą gorąca. Ale chłopak nie odpuszczał i zaraz wysunął dłoń spod górnej odzieży jasnowłosego, żeby szybko rozpiąć mu spodnie, a wtedy włożył rękę już w same bokserki wyższego. Gojo aż poruszył rozpalonym ciałem niekontrolowanie i przygryzł wargę, powstrzymując mimowolny odgłos, za to sam zwinnie przejechał palcami przez całą długość bruneta, aż trafił na jego krocze, ale w spodniach. Zaczął zwinnie pocierać o materiał bielizny śniadoskórego, samemu będąc podobnie torturowanym, choć on przeżywał to na gołej skórze, aż z bezczelnym uśmiechem poddawał się ręce przyjaciela. Ale ten nie był inny, wszak również unosił dumnie podbródek w górę, zmysłowo podążając za ruchliwą dłonią bladoskórego. Obydwaj znów zaczęli wymieniać gorący oddech, a wokół nich unosiła się tak duszna atmosfera, że aż opuszczali ciężkie powieki, wokół których wypełniały ich gorące wypieki...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro