Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

RyujixKodai - 3

Trzecia część. Miały być dwie, ale wyszły cztery. Bo ostatni rozdział chcę napisać jako dopracowaną scenę.

*

– Akane, ja się załamię – jęknęła Nanako, gdy spotkały się na tak zwane pogaduszki w kawiarni. –Wysyłałam już listy chyba wszędzie i nikt nic nie wie. A ja muszę go znaleźć.

– Daj sobie w końcu spokój. Hideaki–san to nie jest facet dla ciebie.

– Tak jak dla ciebie mój były – powiedziała Nanako, robiąc jednocześnie palcami gest cudzysłowia. – Wy tak naprawdę? Na serio? W ogóle do siebie nie pasujecie.

Akane przez chwilę milczała. Nanako była jej najlepszą przyjaciółką. Obie potrafiły być sprytne i postawić na swoim, dlatego, mimo że wcześniej prawie się nie znały, polubiły się. Często obmyślały razem jakiś plan. Ale tego, co wiedziała o Ryujim i Kodaiu, i że wszystko wskazuje na to, że plotki o nich są prawdzie, jej nie powiedziała. Może powinna? Póki co kiepsko to wychodziło. Owszem, Ryujii się irytował, ale nic nie mówił. Tu trzeba było czegoś mocniejszego. A co dwie głowy, to nie jedna.

– Ej, ukrywasz coś przede mną – zauważyła Nanako. – Ja ci powiedziałam, że z Kodaiem chodziłam, bo mi płacił. A teraz... – Zastanowiła się. – Wiem! Ty małpo! Wykorzystałaś mój pomysł i teraz płaci tobie! To dlatego wypaplałaś?!

– Nie.

Akane pokręciła głową. Po chwili westchnęła zrezygnowana. Sama sobie nie poradzi. A skoro Nanako miała genialny wręcz zmysł do robienia interesów, to może tu też coś wymyśli.

– Dobra, powiem ci. – Przysunęła krzesło bliżej, żeby nikt inny nie mógł usłyszeć tego, co było na razie tajemnicą. – Pamiętasz te plotki o Ryujim i Kodaiu?

– Każdy je zna. Dlatego nikt w to tak na serio nie wierzy. Ja też. Po prostu lubię, jak chyba każdy, im podokuczać.

– No to jednak będziesz musiała uwierzyć. – Akane oparła głowę na ręce. – Oni naprawdę coś do siebie mają. Na tej ostatniej misji coś musiało się między nimi wydarzyć.

– No nie wiem. – Nanako uniosła sceptycznie brwi. – Jesteś pewna? To dlaczego chodzisz z Kodaiem, skoro ci nie płaci?

– A jak myślisz? – Akane uśmiechnęła się szelmowsko.

– Ty... – Nanako prawie opluła się sokiem. – Fenomenalne! Chcesz, żeby Ryuji był zazdrosny! – wykrzyknęła.

– Ciszej. – Akane zatkała jej usta serwetką, dopóki się nie uspokoiła. – I tak, jestem pewna co do nich. Ale żaden się jeszcze nie przełamał. Widzę, że Ryuji jest zły, a Kodai nawet nie próbował mnie porządnie pocałować. Ale to nadal za mało. Pomóż mi coś wymyślić.

Nanako przez chwile zastanawiała się, sącząc przez słomkę swój ananasowy sok. Był żółty i tak bardzo jej się kojarzył z Hideakim, który kupił od niej kiedyś wszystkie słoneczniki. Był taki kochany. I taki przystojny. A teraz nie wiadomo, gdzie się podziewał. Może miał jakieś kłopoty? Razem na pewno by...

– Ej, no mówię do ciebie! – Akane trzepnęła ją w głowę, bo najwyraźniej odpłynęła w tych swoich marzeniach.

Nanako spojrzała na nią, wracając do rzeczywistości. Tak, jasne, miały wymyślić jakiś plan.

– Dobra – powiedziała po chwili. – Pomogę ci jak, ty pomożesz mi.

– Jak zawsze bezinteresowna – westchnęła Akane. – Ale niech ci będzie. Co mam zrobić?

Nanako sięgnęła do kieszeni i wyjęła zdjęcie, które zawsze nosiła przy sobie.

– Pomożesz mi znaleźć mojego Hideakiego.

– Twojego Hideakiego? Jest od ciebie sporo starszy, a nazywasz go już po prostu po imieniu? No nieźle. Co będzie następne? Hideś? – Akane przewróciła oczami i wzięła do ręki fotografię, na której w prawym dolnym rogu widniało dorysowane serduszko. – Skąd ty to w ogóle masz?

– Ukradłam z archiwum. – Nanako wzruszyła ramionami. – Wtedy, gdy byliśmy tam przed egzaminem na chunina. Gdy ci ANBU od Naruto-senseia, Aik i ten drugi, jak mu tam było, wiem, Dehi, nas oprowadzali. W ogóle ciekawe, dlaczego ten Dehi nigdy nic nie mówi. Dziwny jakiś.

– Nie wiem. Dobra, pomogę ci, ale teraz musimy wymyślić, co zrobić z Ryujim i Kodaiem. Więc schowaj to zdjęcie i skup się.

Nanako mruknęła coś pod nosem, ale schowała zdjęcie „swojego" Hideakiego do kieszeni. Potem się tym zajmą i go odszukają. Ryuji i Kodaj byli przynajmniej w wiosce, więc z nimi sprawa na pewno będzie łatwiejsza.

– Może napisać listy? No wiesz, że niby to oni piszą do siebie.

– Nie. – Akane pokręciła głową. – Ostatnio za taki „miłosny list" malowałam kilka dni Główną Siedzibę Wioski.

– To nie wiem. Może... Zamkniemy ich gdzieś razem? – zaproponowała Nanako. Ostatnio oglądała w kinie taki film i tam to się udało.

– Nie. To musi być coś dużo mocniejszego.

Nanako chwilę się zastanawiała, ale na nic lepszego nie wpadła. Dopiero po chwili, gdy do kawiarni weszła ich koleżanka z Akademii, doznała olśnienia. Coś mocnego, tak?

– Wiesz co? Słyszałam, że Mayumi uprawiała już ze swoim chłopakiem seks – powiedziała, podekscytowana swoim pomysłem. – Może zaproponuj to Kodaiow. Ale tak, żeby Ryuji słyszał.

– Co? – Tym razem Akane niemal wypluła swój sok. – Nie zamierzam się z nim... Aaa... – dodała po chwili, uśmiechając się. – Rozumiem. Niezły plan. Tylko... Mam prośbę. Jeśli się uda, nie mów o nich nikomu więcej. Jak będą chcieli, sami powiedzą.

*

Piątka geninów stała przy klombie kwiatów, tych niby podlewanych lepszym rodzajem wody, w centrum wioski. Umówili się, że pójdą razem coś zjeść. Czekali tylko na Akane, która ostatnio ciągle się spóźniała.

– Cześć – usłyszeli i odwrócili głowy. Ale to nie była Akane, tylko Nanako.

– Dobrze, że was znalazłam – powiedziała, podchodząc bliżej. – Sayuri, Harumi i Shinji, Hokage was szukał. Nie wiem, o co chodzi, ale to ponoć coś ważnego i macie się stawić natychmiast.

Cała trójka spojrzała po sobie zdziwiona, ale skinęli głowami i po chwili już ich nie było.

– Ja też muszę już iść. Ino-sensei poprosiła mnie o pomoc z dzieckiem.

Kodai i Ryuji zostali we dwójkę. A gdy Nanako też już zniknęła im z pola widzenia, nastała niezręczna cisza. Od tamtego momentu w szpitalu, nigdy nie byli ze sobą sam na sam. Zawsze, gdy się widzieli, to w towarzystwie pozostałych przyjaciół z drużyn.

– Ryuji, ja...

– Wyjeżdżam. – Ryuji wszedł w słowo Kodaiowi. – Dostałem misję w Kraju Skał. Już się zgodziłem na dwuletni kontrakt.

– Co? Nie! – Kodai niemal krzyknął. – Dlaczego? I kiedy?

– Jutro.

– Jutro?!

– No co, nie cieszysz się? Zniknę ci z oczu i raz na zawsze zapomnimy o tamtej sytuacji. – Ryuji, mówiąc to ostatnie zdanie, spojrzał na niego takim jakimś zimnym wzrokiem, że aż go ciarki przeszły.

– Ale...

– Cześć.

Tym razem to była Akane. Nanako spisała się na medal, odciągając resztę, więc to był ten moment, który musiała wykorzystać.

Podeszła bliżej i pocałowała Kodaia. Jednak tym razem nie był to buziak w policzek, jak zwykle, ale prawdziwy, namiętny pocałunek.

– Coś mi wypadło, nie mogę zostać. Ale przyjdź do mnie po osiemnastej – powiedziała cicho, jednak zarazem tak, żeby Ryuji usłyszał. – Chcę to w końcu zrobić – dodała, wciskając mu coś w dłoń. – Do zobaczenia wieczorem.

Jeszcze raz go pocałowała, a potem wskoczyła na dach i zniknęła im z oczu.

Kodai, nie bardzo wiedząc, o co chodzi, spojrzał na to, co ma w ręce. I aż uchylił usta ze zdziwienia. To był lubrykant. Taki, jakiego używają osoby uprawiające seks. Wiedział bardzo dobrze, bo razem z Shinjim zdobyli kilka gazetek dla dorosłych. A tam była reklama tego żelu. Jak to szło? „Seks może dać wam jeszcze większą satysfakcję z żelem intymnym firmy Ninjasex"? No jakoś tak.

– Widzę, że nieźle wam się układa. – Ryuji, który też zobaczył lubrykant, spróbował się ironicznie uśmiechnąć, ale wyszedł tylko grymas na twarzy. – Gratulacje. I powodzenia – powiedział, poklepał Kodaia po ramieniu i już po chwili go nie było.

*

Naruto szykował się właśnie do „misji" wykąpania Kuramka, bo zwykłym zadaniem to niestety nie było, gdy ktoś zapukał do drzwi.

Otworzył i spojrzał ze zdziwieniem na osobę naprzeciwko. Bo nie dość, że to był Kodai, który zapukał!, a nie wszedł jak zawsze przez ogród, to jeszcze wyglądał fatalnie. Od razu zaprosił go do środka. Coś chyba było nie tak.

– Naruto-sensei, możemy porozmawiać? – usłyszał.

Dobra, coś na pewno było nie tak. Kodai zwykle się tak nie zachowywał. Raz tylko przyszedł do Sasuke, gdy jego babcia zachorowała i chciał kilka dni wolnych od treningów.

– NARUTO – usłyszeli krzyk z góry. – Miałeś wykąpać tę poczwarę! Nie dość, że jest cały ubłocony, to jeszcze wlazł na łóżko!

Po chwili ściekły Sasuke zszedł na dół, niosąc przy okazji wyrośniętego i trochę jednak ważącego psa.

– Wynocha! – Postawił go na podłodze i wskazał drzwi na werandę. – Kodai? – zmarszczył brwi, widząc swojego byłego ucznia. – Co ty tutaj robisz?

– Sasuke, chcemy porozmawiać. – Naruto naprawdę zaniepokoił stan Kodaia. Wyglądał, jakby był w rozsypce. – Idź ułóż puzzle czy coś.

Sasuke spojrzał na nich, ale wzruszył ramionami i wrócił na górę. Ostatnio przyniósł do domu trochę zwojów i zamierzał je przejrzeć.

– Powiedz, co się stało. Chodzi o Rasenshurikena? Wiesz, że babunia Tsunade zakazała, bo miałbyś problemy z ręką. Musiałbyś opanować tryb mędrca, żeby z tego korzystać.

– Nie, nie o to chodzi. To głupie, ale... – Kodai zwiesił głowę. Musiał w końcu z kimś szczerze porozmawiać. A Naruto-sensei był chyba tą właśnie osobą. – Skąd wiedziałeś, że Sasuke-sensei to, jak piszą w tych głupich romansidłach, ten jedyny. Po czym to można poznać?

– A co? Zastanawiasz się, czy nie oświadczyć się Akane? – Naruto uśmiechnął się. Oczywiście wiedział o tym ich romansie. Jak każdy w wiosce. – Chyba trochę za wcześnie.

– Nie, nie o to chodzi. – Kodai spuścił wzrok. Głupio było o tym gadać. – Naruto-sensei, wiedziałeś, że Ryuji wyjeżdża? I to aż na dwa lata?

Naruto uniósł brwi w zdziwieniu. Jasne, że Kakashi-sensei przekazał mu taką wiadomość, ale był pewien, że jego uczeń poinformował o tym swoich przyjaciół. Oni wszyscy tworzyli bardzo zżytą grupę. Dlaczego w takim razie tego nie zrobił?

– Kodai, o co chodzi? Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć. – Wstał z kanapy i przykucnął naprzeciwko niego tak, żeby widzieć twarz. – Znam nawet tę waszą tajemnicę, że ukradliście babuni Tsunade kilka butelek sake.

– I nie powiedziałeś nikomu?

– Nie. Bo wiem też, że od tamtej pory unikacie alkoholu, więc sami zrozumieliście. No więc? – Naruto spojrzał na niego, czekając na odpowiedź.

Kodai chwilę męczył się sam ze sobą, przetwarzał wszystkie za i przeciw, ale w końcu skinął głową.

– Pocałowałem chłopaka. A właściwie to on mnie, tyle że go o to poprosiłem. Ale myślałem, że zginę, to dlatego. A teraz... – zamilkł, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.

– A teraz nie możesz o tym zapomnieć? – zapytał Naruto, uśmiechając się. – Wiesz, ja i Sasuke pocałowaliśmy się w wieku dwunastu lat. To był przypadek. Ale wiesz co? To był chyba najlepszy przypadek, jaki mnie spotkał. Do dziś o tym pamiętam. On też, ale nigdy nikomu tego nie powie. – Naruto zastanowił się chwilę. – Więc Ryuji, tak?

Kodai skinął głowa, jednocześnie czerwieniąc się i odwracając wzrok.

– Nie rozumiem tego. Zawsze podobały mi się dziewczyny. Akane to najlepsza laska w wiosce, a ja nie chcę... – znów zamilkł, bo zaraz powiedziałby za dużo. W końcu nie mógł rozmawiać ze swoim mistrzem o seksie. To by było bardzo niezręczne. I w ogóle, on i Akane byli niepełnoletni. – Nie chcę jej pocałować tak samo jak jego – dokończył.

Naruto patrzył na niego, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Kodai trochę przypominał mu siebie samego w młodości. Nie do końca byli tacy sami, ale mieli kilka wspólnych cech. Poza tym był jego uczniem na indywidualnych treningach i zdążył go poznać.

– Kodai. – zaczął. – Mi też kiedyś się wydawało, że kocham jedną dziewczynę. Sakura-chan, znasz ją.

– Tak, pamiętam. To ta medyczka, która przybyła tu z panem Hideakim. Jego to raczej nigdy nie zapomnimy.

– Dlaczego? – Naruto nieco się zakłopotał, bo po tym stwierdzeniu od razu przypomniał sobie, jakie plotki o nich krążyły.

– Bo Nan... Nasza znajoma się w nim zakochała i ciągle o nim mówi. Za wszelką cenę chce go odszukać, a on gdzieś po prostu zniknął. A teraz... Jak Ryuji wyjedzie, to... – zaciął się, bo znów nie miał pojęcia, co powiedzieć.

– To kogoś ci zabraknie? – Naruto spojrzał przed siebie, przypominając sobie, jak on za wszelką cenę starał się sprowadzić Sasuke do wioski. Ale się udało. – Pytanie: przyjaciela, czy kogoś więcej. – Znów się uśmiechnął lekko. – Ja wiele lat temu też wmawiałem sobie, że to tylko przyjaźń. A patrz, jak skończyliśmy z Sasuke.

– NARUTO! Zabiję cię za te ubłocone zwoje!

– Tak, właśnie widzę. – Kodai uniósł kąciki ust. – Dzięki, Naruto-sensei. Chyba wiem, co zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #naruto