Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SasuNru Hideh - Kroniki Konohy - rozdział 84

Prawie wszystkie następne dni mijały w swoim rytmie. Kakashi i śledczy rozpracowywali szajkę i próbowali zyskać potrzebne informacje, Hideaki wraz z asystentem pracowali nad antidotum, Sasuke i genini poza treningami odpracowywali swoją karę, Iruka nadal się nie przełamał i nie zaprosił nikogo na randkę, a Naruto cieszył się na nowo swoim związkiem i nie mógł się opanować, by co chwilę nie zerkać na bransoletką.

I tak byłoby pewnie jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie jedno wydarzenie.

To stało się, gdy Naruto poszedł razem z Sasuke na rutynowe badanie ręki do Tsunade. Niestety, była zajęta jakąś poważną operacją, więc musieli zaczekać. Mieli do wyboru hol główny, pełen jęczących pacjentów i wydzierających się dzieci, lub podziemny, gdzie przynajmniej była cisza i spokój, które Sasuke cenił ponad wszystko.

Usiedli na krzesełkach niedaleko sali operacyjnej, czekając na Tsunade. Niestety, Naruto, jak to Naruto, jak zawsze, gdy się nudził, zaczął wymyślać różne rzeczy, którymi mogliby zabić czas. A że tym razem to odświeżenie zaręczyn było jeszcze tak „świeże", stwierdził, że zaciągnięcie Sasuke do męskiej łazienki będzie świetnym pomysłem.

– Wiesz, że nigdy nie robiliśmy tego w takim miejscu? – mruknął, całując go w ucho, stając na końcu rzędu umywalek.

Był tak spragniony Sasuke, tak strasznie mu go brakowało przez ten czas rozłąki, że byłby w stanie zrobić to nawet w publicznej toalecie.

– Bo inne miejsca były ciekawsze – stwierdził Sasuke, unosząc kąciki ust. – Jak choćby to twoje tajne miejsce z treningów z Jirayią, pamiętasz?

– Ciężko nie pamiętać, skoro tam cię rozdziewiczyłem – uśmiechnął się szeroko Naruto, doskonale pamiętając tamten moment, tamte uczucia.

– Ale to i tak ja zrobiłem to pierwszy – powiedział Sasuke, przypominając mu Festyn Lata, lampiony na niebie i ich obu, po raz pierwszy przekraczających tę granicę intymności.

– Myślisz, że jeszcze kiedyś zrobimy to w jakimś ekscytującym miejscu? – zapytał Naruto, całując Sasuke z namiętnością, której tak mu brakowało.

Wczepił palce w jego włosy, nie mając zamiaru tego przerywać. Było tak przyjemnie, tak cholernie dobrze. Sasuke znów był cały jego. Kiedyś przyjaciel, potem chłopak, teraz narzeczony, w przyszłości mąż... Tak, tego właśnie chciał, tego pragnął.

Sasuke chwycił go za pośladki i uniósł, przypierając tym samym do ściany.

– Możemy nawet tu i teraz. Choć zawsze istnieje ryzyko, że ktoś może wejść – powiedział, oddając zachłannie pocałunek.

– Lub wyjść – usłyszeli głos i momentalnie się od siebie oderwali.

W drzwiach jednej z kabin stał Hideaki. Jego twarz wydawała się być bledsza niż zwykle, a on sam jakby zastygł bez ruchu, po prostu patrząc na Naruto tymi swoimi bursztynowymi oczami, które wydawał się być smutniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.

– Nie będę przeszkadzał – powiedział, ruszając się w końcu z miejsca, bo sytuacja była niezręczna dla wszystkich.

– Nie, poczekaj! – Naruto chciał pobiec za nim, jakoś wytłumaczyć, choć nie bardzo wiedział jak i co, ale Sasuke go nie puścił, za to przycisnął bardziej plecami do ściany kafelków.

– Narto, wyjaśniłeś mu przecież, że możecie być tylko przyjaciółmi, prawda? – zapytał. – Wie, że jesteś ze mną i natknie się pewnie na jeszcze wiele takich sytuacji, gdy będziemy gdzieś razem.

– No tak, ale... – Naruto nie był pewien. – My właściwie nigdy nie całujemy się publicznie, a on zobaczył nas w takiej sytuacji zaraz po tym, gdy dosłownie kilka dni temu wyznał, co do mnie czuje i poprosił, żebyśmy byli razem. To mógł być dla niego lekki szok.

– Przeżyje. I może łatwiej przyswoi sobie, że powinien odpuścić, bo ty jesteś mój – powiedział i znów go pocałował, tym razem tak, żeby wybić Naruto wszystkie inne niepotrzebne rzeczy z głowy.

*

Kiedy Hideaki wrócił do laboratorium, był nieco roztrzęsiony. Jasne, zdawał sobie sprawę, że będzie widywał teraz Naruto razem z Sasuke, ale ta sytuacja, to, jak oni się całowali, w jaki sposób do siebie mówili... Cholera, teraz zaczął mieć poważne wątpliwości co do swoich decyzji. Może źle zrobił? Może powinien postarać się bardziej i walczyć o Naruto do samego końca? I nie, nie chodziło o wykorzystanie sytuacji, gdy wściekły Naruto chciał uprawiać z nim seks, ale wtedy, nad morzem, po kąpieli w zimnej wodzie. Obaj byli tak szczęśliwi, leżąc na skale i wzajemnie się ogrzewając. Czy gdyby wtedy, czując to wzrastające podniecenie, nie odsunął się, a przyciągnął go do siebie, skończyłoby się to inaczej? Widział przecież, że jest dla Naruto ważny, może w tak „magicznej" chwili jak tamta, wcale by go nie odepchnął, a dał rzeczom się po prostu dziać?

– Hideaki-sensei – usłyszał i odwrócił głowę.

To Akio stał z kolbą w rękach. Ach, no tak, przecież mieli dokończyć tę próbkę antidotum. Niestety, chyba teraz nie był w stanie, za bardzo był rozproszony.

– Dokończymy to jutro – powiedział. – Ja zaraz muszę wyjść.

– A czy w takim razie... – Akio splótł palce, a jego policzki stały się bardziej rumiane niż zwykle. – Bo moja koleżanka bardzo chciałaby zobaczyć laboratorium i to nad czym pracujemy. Czy mógłbym...

– Jasne. – Hideaki odpiął klucze i rzucił mu je. Nie miał dzisiaj do tego głowy, niech asystent się wszystkim zajmie, od tego go w końcu miał. – Tylko niczego nie ruszajcie i pozamykaj potem wszystko jak trzeba.

Hideaki skłamał, mówiąc, że musi wyjść. Choć nie, w zasadzie nie skłamał, a powiedział półprawdę. Bo był w takim stanie, że jedyne, na co miał ochotę, to pójść do jakiegoś baru i zwyczajnie się upić.

Nie szukał długo, wybrał pierwszą lepszą knajpę. Zamówił od razu całą butelkę sake, wiedząc, że ten dzień jeszcze trochę potrwa. Pierwsza, druga i trzecia czarka nieco go rozluźniły. Czwarta i piąta sprawiły, że mimo iż wciąż miał przed oczami scenę z łazienki, to zaczynała się ona gdzieś tam rozmywać.

Z racji tego, że siedział sam, już kilka dziewczyn do niego zagadało, jednak każdą spławiał. Dopiero jakaś blondynka sprawiła, że poświęcił jej chwilę uwagi. Przyjrzał się jej znad kolejnej czarki. Jasne włosy do linii szyi, niebieskie oczy, choć dużo ciemniejsze niż te Naruto.

– Co taki przystojniak robi tu sam? – zapytała dziewczyna, patrząc na niego z zainteresowaniem.

– Piję – powiedział Hideaki, wlewając w siebie kolejną porcję alkoholu. – Chyba po to chodzi się do baru.

– Nieudany dzień czy złamane serce? – zapytała, a po chwili, widząc, ile już wypił, sama sobie odpowiedziała. – Złamane serce.

Hideaki tylko prychał. Jego serce nie było złamane, jak to się kolokwialnie mówi. Ono było rozbite w drobny mak. To oczywiście też zwykłe durne powiedzenie, ale bardziej pasowało.

– Wiesz, jestem specjalistką od złamanych serc – dziewczyna usiadła obok niego. – Jak chcesz, mogę ci pomóc je poskładać – powiedziała, patrząc na niego i uśmiechając się zachęcająco.

– Jesteś dziwką? – zapytał bez ogródek.

Ani makijaż, ani strój na to nie wskazywał, ale zachowywała się dość prowokacyjnie. Chyba nie pochodziła stąd, bo dziewczyny z Konohy były niczym pensjonarki.

– Nie – roześmiała się, zupełnie ignorując tę zniewagę. – Jestem tu w drodze do Kraju Wody i prostu się nudzę, a ty mi się podobasz. To co, mogę cię jakoś pocieszyć? – zapytała, a po chwili, nie czekając nawet na odpowiedź, pocałowała go w usta.

Hideaki nie zaoponował. Przyciągnął ją do siebie i oddał pocałunek.

– Idziemy do mnie – stwierdził, gdy zaczęło się robić bardziej gorąco.

W tym momencie miał ochotę się z kimś pieprzyć, a ona nie dość, że była chętna, to nadawała się idealnie.

*

Minęło kilka dni po tamtej sytuacji w toalecie, odkąd Naruto nie widział Hideakiego. Trochę się tym martwił, bo przecież mieli jeszcze kilka wspólnych projektów, ale skoro ten się nie odzywał, uznał, że póki co nie chce go widzieć i wolał nie wywierać presji. Wiedział, że sytuację trzeba będzie rozwiązać, ale póki co skupiał się na treningach z geninami na i Sasuke, który naprawdę zaczął starać się, by w ich związku było lepiej. To znaczy nic z tych rzeczy, że był mniej wredny czy złośliwy, ale czasami zdarzało mu się powiedzieć coś względnie miłego. A to w jego przypadku był i tak duży krok.

Zrobił sobie kawę, usiadł na werandzie i cieszył się porannymi promieniami słońca, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

Nie miał pojęcia, kto to. Sasuke ciągle miał swoją karę, na którą psioczył od kilka dni, Sai już ich raczej ostatnio nie nachodził... Jakież było jego zdziwienie, gdy po otwarciu drzwi, zobaczył asystenta Hideakiego. Chłopak był wyraźnie zdenerwowany i koniecznie chciał porozmawiać.

Naruto wpuscił go do domu i posadził na krześle w kuchni. Asystent, jak on miał na imię? Aiko? Nie, Akio, tak Akio, ciągle bawił się palcami. Chciał mu zrobić coś do picia, ale ten odmówił.

– Co się stało? – zapytał w końcu Naruto.

– Ja przepraszam, że w takiej sprawie – Akio schylił głowę – ale coś niedobrego się dzieje z panem Hideakim. Nie wiedziałem, do kogo z tym przyjść, a wiem, że się przyjaźnicie, więc....

– To dobrze, że przyszedłeś do mnie. O co chodzi? – zapytał zaniepokojony Naruto.

– Hideaki-sensei od kilku dni nie przychodzi do pracy. Ludzie gadają, że ciągle siedzi w jakichś barach i się upija, a dzisiaj... – Akio zarumienił się. – Dzisiaj, gdy poszedłem po niego do mieszkania, chcąc mu przypomnieć o tym, że zaczyny do antidotów dojrzały, to ledwo przytomny otworzył mi drzwi zupełnie nago, a w jego łóżku zauważyłem dwie gołe dziewczyny.

Naruto zmarszczył brwi. Hideaki zostawił laboratorium? Upijał się? Uprawiał seks z kim popadnie? To nie był ten Hideaki którego znał, to nawet nie był ten z przeszłości, którego poznał po utracie pamięci. Ten się najwyraźniej zaczął staczać i to w zastraszającym tempie.

– Dziękuję, że mi powiedziałeś – powiedział, wstając zza stołu. – Będę musiał z nim poważnie porozmawiać.

*

W jednym ze starych, tradycyjnych domów, na rozłożonych w koło matach, siedzieli członkowie Korzenia i pozostałe grupy, które się do nich przyłączyły. Nie wydawali się zbyt zadowoleni, co można było zauważyć od razu po ich minach.

– To za długo trwa – odezwał się mężczyzna z małej wioseczki w Kraju Wody. – Ponoć w Wiosce Liścia są naprawdę kompetentni ludzie od przesłuchań, więc jeszcze chwila, a ci z Suny pękną i wszystko wyśpiewają.

– I w ogóle co z tym szpiegiem? Poczynił jakieś postępy?

– Jeżeli chodzi o szpiega, to plan się nieco skomplikował. Ale mamy już inny, być może skuteczniejszy.

– Jaki? – zapytała kobieta z pasem broni na biodrach. – Nie jesteśmy tu, żeby siedzieć i nic nie robić. Chcemy znać szczegóły!

– Im mniej wiecie, tym większa szansa na powodzenie planu – powiedział nieformalny lider Korzenia. – Pamiętajcie, że mamy wsparcie z wewnątrz.

– Tych dwoje dziadków? – prychnął jakiś młody chłopak.

– Chcę przypomnieć, że tych dwoje dziadków do tej pory było ważną częścią Rady Konohy! – Lider walnął zaciśniętą pięścią w deski podłogowe. – Mają większą wiedzę i doświadczenie niż my wszyscy razem wzięci!

– To niech w końcu zaczną działać – zapieklił się mężczyzna z Kraju Wody. – Mam gdzieś wasze zapędy i to, czy przejmiecie władzę w wiosce. Nas interesuje Sasuke Uchiha!

– I jak chcecie to zrobić bez przejęcia władzy przez nas? – zakpił lider Korzenia. – Nawet, jeżeli jakimś cudem uda wam się go zabić, w co wątpię, bo chyba nie wiecie, z kim macie do czynienia, to i tak nie będziecie mieli dostępu do jego oczu. Ciało cały czas będzie w posiadaniu Konohy. Tylko współpracując, uda nam się cokolwiek osiągnąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro