SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 73
No i jest rozdział 73.
Odnośnie niektórych sugestii. Nie, nigdy w życiu nie zrobię paringu Hideaki i Shino. Dla mnie coś okropnego i samo myślenie o czymś takim aż mnie wzdryga.
Ja rozumiem, że niektórzy lubią ff, które są zlepkiem gejowskich par, ale tego tutaj nie znajdziecie.
*
Sasuke, po uprzedniej rozmowie z Karin i Suigetsu, udał się razem z nimi i geninami na festyn. Młodzi byli zachwyceni, bo tu mieli okazję spróbować wielu lokalnych specjałów, których nie było w Wiosce Liścia. Nawet Ryuji niczym nie pogardził, choć głównie dlatego, żeby mieć potem czym dogryzać Kodaiowi, który, gdyby tu był, dosłownie rzuciłby się na to jedzenie, bo było pyszne. Niech wie, co stracił.
Dziewczyny od razu też ruszyły do stoiska, gdzie bardzo miłe panie zaplotły im włosy w misternie ułożone warkocze z powtykanymi kwiatami. W końcu to było Święto Zieleni, im więcej natury, tym lepiej.
– Karin-san, ty na pewno nie chcesz? – zapytała Akane, gdy odchodziły od stoiska.
– Nie, odpuszczę sobie – powiedziała.
Musiała być czujna, a nie zajmować się bzdurami. Odkąd Sasuke wyjaśnił im wszystko, czuła się głupio, że sama nie zauważyła, co to za ziółko z tej karczmareczki. Wyszła na zazdrosną idiotkę. Zresztą, z Siugetsu wcale nie było lepiej, on też się nie popisał, bo mimo że ciągle wpatrywał się w nią maślanym wzrokiem, niczego nie dostrzegł.
– Jesteście? – powitała ich Midori.
Też miała kwiaty we włosach i uśmiechała się promiennie, choć nieco nerwowo, co nie umknęło uwadze Sasuke. Czyli Kakashi i reszta mieli rację, cokolwiek ta grupa nie planowała, to miało się stać dzisiaj.
Po chwili, gdy Midori zniknęła, pociągnięta przez Akane i Sayuri do jednego ze stoisk, a Sasuke wyczuł trzech ANBU na najbliższym dachu. Dał znać Karin i Suigetsu, że zaraz wróci i już po chwili stanął naprzeciwko nich. To byli ludzie z ekipy specjalnej Konohy, a jako że to była impreza masowa, na swoje standardowe stroje mieli narzucone płaszcze z kapturami – dwa czarne i jeden biały. Towarzyszyło im też dwóch ludzi z Suny, co można było wywnioskować po płaszczach w kolorze piasku.
– Obserwowaliśmy ją cały czas – odezwał się ANBU w białym płaszczu, czyli kapitan drużyny. – Spotkała się z kilkoma osobami, które przekazały jej dwie fiolki. Ich wygląd i kształt mówi sam za siebie: jedna to trucizna, sądząc po ciemnoczerwonym kolorze domyślamy się nawet jaka, druga to antidotum.
– Chce mi ją wlać do gardła czy dodać do jedzenia. Tak czy inaczej bym zauważył – stwierdził Sasuke, analizując uzyskane informacje.
– Nie do końca. Wiesz, co to jest pocałunek śmierci? – zapytał jeden z ludzi Suny, po czym, nie czekając nawet na odpowiedź, zaczął tłumaczyć. – To bardzo stara metoda, stosowana przez grupy przestępcze wiele lat temu. Wybierano atrakcyjne kobiety, często grające rolę dziewczyn do towarzystwa, które miały uwieść potencjalną ofiarę. Wystarczyło posmarować wargi trucizną i pocałować tego, którego chciało się zamordować, a potem po prostu wypić antidotum. Ofiara przez jakiś czas nie miała świadomości niczego, dopiero po jakimś czasie umierała w męczarniach, więc wykrycie trucicielki nie było proste.
– Powiedziałeś, że to stara metoda. Dlaczego już jej nie praktykują?
– Ponieważ jest ryzykowna. Antidotum nie zawsze zadziała, zwłaszcza, gdy za późno się je wypije. Była też swego czasu już zbyt powszechna, żeby ktoś szkolony dał się na to nabrać. Porzucono ją lata temu.
– A teraz...
– A teraz, skoro prawie nikt już o tym nie pamięta, chcą ją znów wykorzystać. To dlatego ta dziewczyna miała zwrócić twoją uwagę i spróbować cię pocałować.
– Odnaleźliśmy w archiwum jej zdjęcie z dzieciństwa – powiedział drugi z posłańców Suny. – Hideaki Yoshida miał rację, wskazując najbardziej pasujący tatuaż. Ona jest córką lidera najnowszej z grup przestępczych na terenie Suny. Już od dawna na nich polujemy, ale są sprytni, nie zostawiają po sobie śladów. Ciężko jest im coś udowodnić.
– To tak jak wcześniej Starszyźnie Konohy – zastanowił się Sasuke.
– Tak i istnieje możliwość, że ta szajka, choć raczej bym to już nazwał organizacją, współpracuje z Korzeniem – odezwał się znów lider ANBU. – Musimy ich złapać, bo są jak zaraza. A ta dziewczyna nam w tym pomoże.
– Jak? – Sasuke nie do końca rozumiał ich plan.
– Nasi ludzie już zdążyli w tłumie podmienić jej antidotum na fiolkę ze zwykłym płynem – powiedział jeden z ANBU. – To, które mam w ręce, jest prawdziwe. I jest naszą kartą przetargową.
– Zgódź się i kup bilet do tej budki z buziakami. Gdy cię zobaczy, na pewno zrobi coś, by w tym czasie posmarować usta trucizną – wyjaśnił lider. – Rozegraj to, jak chcesz. Zabierz ją w ustronne miejsce, nagadaj głupot czy czego tam chcesz, tylko nie pozwól się jej pocałować, bo będzie problem. Mamy tylko jedno antidotum.
– I tak bym jej na to nie pozwolił – mruknął Sasuke, ale zabrał fiolkę i schował ją do kieszeni. – Co potem?
– Potem albo ona zacznie gadać, albo trucizna zacznie działać i po wielu męczarniach po prostu umrze – stwierdził beznamiętnie jeden z przedstawicieli Suny. – Jej wybór.
Sasuke skinął głową. Ten plan był całkiem nieźle uknuty. Trochę go co prawda dziwiło, dlaczego wybrano dziewczynę, bo chyba wszystkim było wiadomo, że był w związku z chłopakiem, ale z drugiej strony to miało ręce i nogi. Ona sprawiała wrażenie bardzo miłej i umiała do siebie przekonać ludzi, więc na pewno było jej łatwiej o całusa niż jakiemuś mężczyźnie.
Gdy w końcu się odpowiednio przygotował i dotarł do kolejki budki z buziakami, zobaczył w niej wyszczerzonego Suigetsu, a zaraz za nim...
– Ryuji? – zapytał, szczerze zaskoczony. – No ciebie to bym się tu nie spodziewał.
– Dostałem darmowy bilet, to co mi szkodzi. Laska jest ładna, a Kodai posika się z zazdrości, że pocałowałem kogoś przed nim – wzruszył ramionami.
Sasuke przewrócił oczami, ale w końcu też ustawił się w kolejce. Czuł się dość niezręcznie, żeby nie powiedzieć idiotycznie, bo nigdy wcześniej nie brał w czymś takim udziału. Ale co miał zrobić? Musiał po prostu stać, obserwować ruchy Midori, a potem wykonać to, co ustalili..
Póki co wszystko szło gładko. Kupon, buziak i rozczarowane spojrzenia chłopaków, że nie było dłużej i bardziej namiętnie, na co zapewne liczyli. Kiedy w końcu, po dość długim czasie, zbliżył się i Suigetsu wyszczerzył swoje ostre zęby, Midori, lekko wystraszona się cofnęła, ale w końcu dała mu buziaka. Zaraz za nim stał Ryuji i też dostał całusa, tyle że w policzek.
Wtedy przyszła kolej na Sasuke i stało się to, co przewidywali ANBU. Dziewczyna pochyliła się, jakby coś jej upadło, a potem, gdy podniosła głowę, jej usta dziwnie lśniły szkarłatnym kolorem.
– Ej, już czas na zmianę. – Ni stąd, ni zowąd pojawiła się inna panienka, która miała ją zastąpić. – Teraz moja kolej.
– Jeszcze tylko ten jeden – powiedziała Midori, odsuwając ją i uśmiechając się do Sasuke.
Ten też uniósł lekko kąciki warg, bo ta druga dziewczyna, spadła mu jak gwiazdka z nieba. Przyszła w idealnym momencie, więc było łatwiej, niż zakładał, nie musiał kombinować. Pochylił się nad Midori.
– To mój kupon i... może pójdziemy w bardziej zaciszne miejsce? – zaproponował, widząc niezadowolenie na twarzy zmienniczki, która najwyraźniej sama chciała go pocałować, dlatego tak usilnie pilnowała czasu.
Midori zaróżowił się lekko, ale skinęła głową. Wstała i przekazując miejsce koleżance, poszła razem z nim. Sasuke chwilę ją prowadził, wiedząc, że cały czas jest obserwowany przez ANBU, aż w końcu zatrzymał się za winklem jednego z budynków.
– To na czym skończyliśmy? – zapytała Midori.
Widać było, że się denerwuje i lekko drżą jej ręce. Sasuke, dostrzegając oczywiście takie zachowanie, dał jej jeszcze szansę, chwilę do namysłu. Zawsze mogła podjąć inną decyzję i się wycofać. Zrezygnować z tego planu. Niestety, tak się nie stało. Gdy w końcu przysunęła się bliżej, chcąc go pocałować, już wiedział, że jej wybór się nie zmieni i chce go po prostu otruć.
Nim zdążyła zareagować, jednym ruchem odwrócił ją od siebie, chwycił ręce i wykręcił je do tyłu, oraz zablokował nogi, żeby nie mogła się ruszać.
– Myślisz, że nie wiem, kim jesteś? Naprawdę miałaś mnie za takiego kretyna, który uwierzy w to przebranie karczmarki?
– Co? Ja nie... – jęknęła dziewczyna.
– Nie kłam, dobrze ci radzę – warknął Sasuke, przyciskając ją do ściany budynku. Nie miał zamiaru się z nią patyczkować. Nie po tym, co chciała zrobić.
– Dobrze, rozumiem. – Midori próbowała załagodzić sytuację i zyskać trochę czasu. Przecież miała mieć tu wsparcie. – Skąd wiedziałeś?
Nie próbowała już zaprzeczać. Sasuke Uchiha faktycznie był bardzo inteligentny i niebezpieczny jak ją ostrzegali, więc wolała go nie rozdrażnić. Musiała zająć go rozmową i koniecznie wypić antidotum. Próbowała sięgnąć wykręconą ręką do kieszeni, ale ten przytrzymał ją mocniej.
– Skąd wiedziałem? – Sasuke prychnął. – Jesteś szkoloną shinobi, powinnaś wiedzieć, na co zwracać uwagę, chcąc udawać kogoś innego. Po pierwsze, nie wysławiałaś się jak reszta mieszkańców, poruszałaś się w zbyt cichy sposób i niezbyt dobrze ukrywałaś to, że nosisz przy sobie kunaie. Ale najszybciej zdradziło się coś innego. To. – Sasuke chwycił ją za bluzkę i odsłonił kawałek obojczyka. – Jak ma się tatuaż organizacji w takim miejscu, to się go zakrywa, a nie nosi wyzywające koszulki, mające przykuwać wzrok facetów.
– Tak, masz rację, ale proszę, ja muszę... – próbowała jeszcze raz wyrwać się i sięgnąć do kieszeni.
– Tam nic wartościowego nie znajdziesz. – Sasuke w końcu ją puścił. – Ja mam to, czego teraz potrzebujesz – powiedział, wyjmując z kieszeni fiolkę i pokazując jej ją. – A ty masz coś, czego potrzebuję ja. Czas ucieka.
Midori rozejrzała się, poszukując pomocy, którą jej przecież obiecano, ale jedyne, co po chwili dostrzegła, to oddział zamaskowanych ninja, trzymających bezwładne ciała ludzi z jej organizacji. Musieli ich wszystkich już wcześniej wykryć i unieszkodliwić. Została sama.
– Dobrze, powiem, co chcesz, tylko daj mi to antidotum – poprosiła. Wiedziała, że inaczej nie przeżyje.
– Sasuke, my się już tym zajmiemy – powiedział lider ANBU w białym płaszczu, zeskakując na dół.
– Nie. Muszę wiedzieć, czego ode mnie chcą – Sasuke nie ustępował.
– Nie wiem, uwierzcie mi. Usłyszałam tylko, że chodzi o coś, chyba jakąś technikę, która ma im dać przewagę nad innymi. I że połączyli siły z inną organizacją z Konohy. Naprawdę nic więcej nie wiem, przysięgam!
– Za to wiesz, gdzie znaleźć tych, którzy wydali ci te rozkazy – odezwał się lider ANBU, odbierając od Sasuke antidotum. – Prowadź. Przypominam, że czas działa na twoją niekorzyść, więc radzę się pospieszyć.
*
Hideaki, który został posadzony w budce z całusami, czuł się jak na jakimś pokazie. Każdy się na niego gapił, a ta kolejka sprawiała, że miał ochotę stąd uciec. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno buziaki z różnymi dziewczynami sprawiały mu taką frajdę, że całował nawet te zajęte przez innych facetów. No może do czasu Temari, bo po tym, jak go obiła, trochę bardziej uważał.
Dziewczyny były różne. Od ślicznotek do takich, które w życiu chyba nikogo nie pocałowały. No cóż, zgodził się, to miał za swoje.
Pierwsza w kolejce oczywiście stała Nanako i miała chyba sporo kuponów. Gdy podeszła, od razu przeszła do negocjacji.
– Ino-sensei mówiła, że mogę dostać tylko buziaka w policzek, ale jak dam dziesięć kuponów od razu, to pocałujemy się tak naprawdę? – zapytała, uśmiechając się i przymykając powieki, żeby pokazać w całej krasie swoje pięknie pomalowane rzęsy. – Już się całowałam z chłopakami, wiem, jak to się robi.
– Jesteś całkiem sprytna, ale nie – rozczarował ją Hideaki. – Trochę ci brakuje do pełnoletniości, więc publicznie mogę cię pocałować tylko w policzek.
– To możemy umówić się na później gdzieś indziej – zaproponowała podekscytowana Nanako. – Na przykład nad rzeką, albo...
– Nie, wybij to sobie z głowy – Hideaki sprowadził ją na ziemię.
– Co za głupie przepisy – obruszył się Nanako.
W końcu jednak, ponaglana przez dziewczyny za nią, zostawiła dziesięć kuponów, ale że była naprawdę sprytna pocałowała go dziewięć razy w policzek, a dziesiąty raz, gdy się tego zupełnie nie spodziewał, w usta, po czym uciekła, bardzo z siebie zadowolona.
Potem podchodziły kolejne dziewczyny. Niektóre miały nadzieję, że za kilka kuponów naraz dostaną naprawdę namiętny pocałunek z języczkiem, ale się nie zgadzał. To miała być budka z buziakami, a nie z „lizakami".
Po półgodzinie stwierdził, że idzie sobie zrobić przerwę. Usiadł w namiocie z tyłu budki i napił się wody. Cholera, co z nim było nie tak? Niektóre z tych dziewczyn były naprawdę całkiem niezłe, a on co? Żadnej nie pocałował w bardziej namiętny sposób.
– I jak? – Naruto usiadł obok. – Podoba ci się? Całkiem ładne dziewczyny.
– Nie – burknął Hideaki. – To wszystko jest takie jakieś... puste. Czy ja naprawdę kiedyś byłem tak beznadziejny, że wystarczał mi głupi buziak, a nie coś z uczuciem?
– To pocałuj kogoś z uczuciem – stwierdził rezolutnie Naruto.
Hideaki przez chwilę patrzyła na niego, po czym pokiwał głową i przyciągnął go do siebie tak, że prawie stykali się nosami.
– Dobra, ale żeby potem nie było...
– No przecież nie mnie. – Naruto pacnął go w łeb, choć wiedział, że on i tak by tego nie zrobił bez jego zgody. – Pocałuj porządnie jakąś dziewczynę.
– Ja pocałowałem dziewczynę! – usłyszeli głos Kodaia, który z Shinjim i Harumi podeszli do nich. – Właściwie to ona mnie, ale cztery trzy dla mnie. Ryuji zostaje w tyle.
– To o co wy jeszcze rywalizujecie? – zapytał zaciekawiony Naruto.
– A o różne takie tam. – Kodai machnął ręką – Nic ważnego.
Nie chciał za bardzo wyjawiać ich tajemnic, bo za dużo niewygodnych faktów mogłoby wyjść na jaw. Na przykład to, że Hokage nie byłby zbyt łaskawy, gdyby w końcu zorientował się, kto mu podpierniczył te kilka książek. O, albo gdyby ktoś się dowiedział ,że pod przykrywką misji byli u Akane i pili nielegalnie zdobytą sake, chcąc sobie udowodnić, który z nich zasługuje już na miano dorosłego mężczyzny. Okazało się, że żaden i od tamtego czasu obaj mieli jakiś taki wstręt do alkoholu, poza tym jeszcze Akane kazał im wysprzątać całe mieszkanie, bo zarzygali pół podłogi.
– Dobra, wracamy. Niedługo konkurs jedzenia, Kodai się zgłosił – poinformował Shinji. – W tym roku Chouji-sensei ma być tylko sędzią, wiec ma szansę.
– O, to na pewno przyjdę popatrzeć – zainteresował się Naruto. Sam by się nawet zgłosił, ale nie wypadało rywalizować z uczniem.
– Zaczekasz na mnie? – Hideaki spojrzał na niego z prośbą w oczach, gdy genini już poszli. – Jeszcze tylko pół godziny. No chyba że jednak kupisz bilet, to ciebie nie puszczę przez kolejny kwadrans. A potem napiszą o nas w gazetach, że pobiliśmy rekord na najdłuższy pocałunek.
– Piętnaście minut to żaden rekord – stwierdził Naruto, przypominając sobie, że on i Sasuke potrafili całować się dużo dłużej. – Ale poczekam na ciebie. Zdążymy.
Po chwili, gdy obaj już mieli wstać, rozległ się świst i na ramieniu Naruto wylądował jastrząb pocztowy. Odwiązał rolkę pergaminu, rozwinął ją i po chwili uśmiechnął się najszerzej, jak tylko mógł.
– Udało się! – Podskoczył i ze szczęścia objął z całych sił Hideakiego. – Ujęli całą tamtą szajkę, a Sasuke jest bezpieczny!
– Cieszę się – powiedział Hideaki i poczochrał go po włosach. – A teraz wybacz, muszę iść dokończyć, to w co mnie wkopaliście. A, i pamiętaj o naszej umowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro