SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 57
No i mamy Radę :) Ktos już tam przewidział coś podobnego:)
*
Tym razem Sasuke pojawił się w Siedzibie Głównej Wioski nieco wcześniej, a gdy tylko zauważył go jeden z pracowników, został skierowany nie do sali posiedzeń, a do gabinetu Hokage.
Wydało mu się to dziwne, a jeszcze bardziej się zdziwił, gdy na miejscu oprócz Kakashiego zobaczył Tsunede, Shizune, Irukę i Shikamaru.
– To jakieś zebranie przed posiedzeniem całej Rady? – zapytał.
– Siadaj. – Kakashi wskazał mu krzesło. – Przemyślałeś to, co ci mówiłem ostatnim razem?
– Nie zmieniłem zdania – powiedział Sasuke, ale usiadł.
– A zamierzasz się chociaż przyznać przed Radą, dlaczego to zrobiłeś? – zapytała Tsunade. – Do tej pory tylko my o tym wiemy, ale może warto mieć jakieś wytłumaczenie.
Sasuke spojrzał na nich wszystkich. Było to nieco niekomfortowe, że mieli świadomość, że zrobił to z zazdrości, ale nie zamierzał tego po sobie pokazać.
– Sasuke, to naprawdę może ci pomóc – odezwał się Iruka. – Jak nie chcesz tego zrobić dla siebie, zrób to dla Naruto. On już wystarczająco dużo przeszedł w życiu.
– Wiem. Ale to są nasze prywatne sprawy i reszcie nic do tego. Sam sobie poradzę.
– Sasuke, zastanów się. – Shikamaru spróbował przemówić mu do rozumu. – I tak masz szczęście, że Kazekage nie wysłał na to posiedzenie nikogo, tylko zostawił to w naszych rękach. A daję słowo, że zrobił to tylko ze względu na Naruto.
Shikamaru był chyba najbardziej poinformowany w tej kwestii, bo nie dość, że wiedział o tym od Kakashiego, to jeszcze z pierwszej ręki od Temari. Naruto był nieocenionym przyjacielem Gaary, kiedyś nawet miłością. Nie zrobiłby niczego, by go skrzywdzić.
– Sasuke, my naprawdę próbujemy ci pomóc – powiedziała Shizune. – Ale nastroje w Radzie nie są najlepsze, weź to pod uwagę.
– Wziąłem. I czy możemy w końcu zacząć? Bo ja też mam coś do powiedzenia.
Kiedy wychodzili Kakashi chwycił Sasuke za ramię i przytrzymał chwilę.
– Zastanów się jeszcze.
Jednak Sasuke nie zamierzał się już nad niczym zastanawiać. Już podjął decyzję i nie zamierzał się wycofać.
*
Główna sala powoli wypełniała się ludźmi z Rady. Rzucali Sasuke niezbyt przychylne spojrzenia, ale on patrzył na nich beznamiętnie.
Po chwili, gdy głosy ucichły, a drzwi zostały zamknięte, wstał jeden ze starszych mężczyzn, który miał prowadzić to zebranie.
– Otwieram wyjątkowe posiedzenie, na którym zostanie wysłuchany Sasuke Uchiha, a Rada zadecyduje o karze dla niego. Sasuke Uchiha dopuścił się brutalnego ataku na Hideakiego Yoshidę, torturował go za pomogą Tsukuyomi, przez co ten młody człowiek omal nie zginał, a teraz, po wybudzeniu, doznał poważnego zaniku pamięci. Czy Sasuke Uchiha chce coś powiedzieć?
– Tak.
Sasuke wstał i wyszedł na środek sali, żeby wszyscy go wystarczająco dobrze słyszeli i widzieli.
– Może zacznijmy od tego, że niektórzy tu mają tu gorsze rzeczy na sumieniu, choć chyba już nikt o tym nie pamięta. Ci dwoje – wskazał na Homurę i Koharu – podjęli decyzje o wymordowaniu mojego klanu.
Na sali rozległ się szum, większość tych młodych spojrzała po sobie ze zdziwieniem.
– Nie wiedzieliście? Nawet tego wam nie powiedzieli? – Sasuke prychnął. – Ta dwójka razem z Danzou i Trzecim Hokage, o tym zadecydowali.
– Sasuke, nie teraz – Kakashi starał się go powstrzymać. Jak rozjuszy Radę, to mu nie darują.
– Dlaczego nie teraz? – Sasuke spojrzał na niego. – Dlaczego te dziadygi nie odpowiedziały do tej pory za wymordowani mi rodziny?
– Taka była konieczność – odezwał się Homura. – Klan Uchiha zagrażał całej wiosce.
– A to nie przypadkiem dlatego, że zepchnęliście ich na margines wioski? Zrobiliście z mojego klanu wyłącznie policje, której potem się baliście.
– Wasi przodkowie stoczyli o to walkę i wygrał...
– Nasi przodkowie mogli ze sobą walczyć o co chcieli, co nie zmienia faktu, że obaj założyli tę wioskę. I oba klany powinny mieć równe prawa.
Na sali najpierw zapadła cisza, a potem znów rozległ się gwar. Chyba każdy był zdumiony takim przebiegiem sprawy. I tym co w ogóle usłyszeli!
– Co się tam konkretnie stało? – zapytała jakaś młoda kobieta.
Inni pokiwali głowami. O tym nie uczono w Akademii i nie pisano w podręcznikach, Ale skoro to była część historii, powinni wiedzieć.
– Oni – Sasuke znów wskazał Starszyznę – zmusili mojego brata, Itachiego, do wymordowania klanu. Dali mu wybór. Albo oni się tym zajmą, ale wtedy zginą wszyscy, albo w taki sposób oszczędzi mnie. Zgodził się na to drugie. Tylko dzięki temu żyje.
Ludzie spojrzeli po sobie z niepokojem. Chwilowo temat kary dla Sasuke uciekł na drugi plan. Niektórzy byli zszokowani, inni zaniepokojeni, jeszcze inni patrzyli z niedowierzaniem. Jak to? Starszyzna, której ufali?
– To prawda? – zapytał jeden z mężczyzn, patrząc na Homurę i Koharu. – Przecież to okrutne. Gdyby mi ktoś wymordował rodzinę...
– I jak to jest możliwe, że nadal decydujecie o sprawach wioski? – Ktoś inny wydawał się równie wstrząśnięty tym, co usłyszał.
– Trzeci Hokage się na to zgodził – próbowała bronić się Koharu.
– Trzeci Hokage nie żyje. A wy jeszcze niestety tak – powiedział Sasuke. – Gdy następnym razem któryś z klanów okaże się silniejszy, też będziecie chcieli się go pozbyć?
– Klan Hyuuga jest teraz najsilniejszy w wiosce – zaniepokoił się młody chłopak z jasnymi oczami. – Skąd mam wiedzieć, że nie będziemy następni?
– Inuzuka też są silni! – podniosła się jakaś dziewczyna z tatuażami na twarzy. Hana, jak dobrze pamiętał.
– Jest jeszcze kilka innych klanów – dołączyła się nauczycielka z Akademii. – Mam wielu uczniów!
– Uspokójcie się. – Kakashi wstał, próbując załagodzić sytuację. – W taki sposób niczego nie osiągniemy.
Westchnął ciężko. No tak, mógł to przewidzieć. To dlatego Sasuke mówił, że poradzi sobie sam, bo odwrócił od siebie uwagę, zmieniając temat i rozpętując małą panikę. To prawda, że większość osób nie wiedziała, że za wymordowaniem klanu Uchiha stała Starszyzna i Trzeci Hokage, dlatego to nimi wstrząsnęło. Nie mógł im się jednak dziwić.
– To było niezbędne dla dobra całej Konohy! – powiedział Homura. – Walczyliśmy wspólnie z Trzecim Hokage, żeby stała się lepszym miejscem.
– Faktycznie, stała się lepsza – zakpił Sasuke. – Ja od szóstego roku życia musiałem radzić sobie sam w pustej dzielnicy, nad którą cały czas unosiło się widmo rzezi, a Naruto, mimo że był synem Czwartego Hokage, został od urodzenia znienawidzony przez wszystkich w wiosce. I wy na to wszystko przyzwalaliście. Nie zrobiliście nic!
– To prawda – powiedział Iruka, w którym odezwał się instynkt opiekuńczy. – Sam miałem takie podejście, ale potem zdałem sobie sprawę, że Naruto to dziecko, nie demon, który zabił mi rodziców.
Niektórzy z członków Rady pokiwali głowami i zaczęli znów dyskutować. Też swego czasu tak myśleli. Ale potem zaczęli naprawdę szanować Naruto. W końcu uratował ich wszystkich.
– To nie ma nic wspólnego z tym, po co się tu zebraliśmy – zainterweniowała Koharu. – Jesteśmy tu, żeby...
– Chcemy wiedzieć, czy to wszystko prawda – przerwał jej jeden z członków Rady, nie zwracając już uwagi, czy to Starszyzna czy też nie. – I dlaczego trzymano to przed nami w tajemnicy?
– Tak, to prawda – odezwała się Tsunade, zanim zdążył zrobić to Kakashi.
Ona tez miał dość Starszyzny. Gdy była Hokage, ciągle próbowali się wtrącać w jej decyzje, mieli też zupełnie inny pogląd na rządzenie wioską. Wiecznie musiał się z nimi ścierać i być do nich w opozycji. To oni uważali, że była częściowo odpowiedzialna za inwazję Paina, ponieważ nie pozwoliła zrobić im tego co chcieli odnośnie Naruto, czyli ograniczyć mu pola działania. Gdyby się wtedy z nimi zgodziła, wiele osób by nie przeżyło.
– Jak mogliście zrobić coś takiego? I jak w ogóle mogliście zostawić małe dzieci samym sobie? – odezwała się znów nauczycielka, tum razem bardzo zdenerwowana. Pracowała w Akademii w tym zawodzie z powołania, kochała swoich uczniów, dbała o nich. Tak jak Iruka, dlatego mieli wiele wspólnych tematów.
– I dlaczego nikt nigdy nie odpowiedział za taką zbrodnię? – zapytał znów ten chłopak z klanu Hyuuga.
– Dlaczego w ogóle musiało do tego dojść? Nawet różnie wioski potrafią się porozumieć!
– Dlaczego? – Sasuke aktywował Sharingana. – Dlatego.
Jego oczy błyszczały na czerwono, gdy patrzył na każdego z osobna. Nic nikomu nie robił, po prostu chciał pokazać to, czego Wioska Liścia swego czasu tak się bała.
Kilka osób chciało jeszcze chyba coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi do sali otwarły się z hukiem i to takim bardzo mocnym hukiem, bo jeszcze było widać dym, a do środka wparował Naruto.
– Kakashi-sensei, nie chcieli mnie wpuścić, musiałem otworzyć drzwi Rasenganem!
Kakashi, widząc Naruto, złapał się za głowę. No on w tym momencie był tu najmniej potrzebny. I tak za dużo się działo.
– Sasuke...
– Młotku, co ja ci mówiłem...
– Co tu się dzieje, cały korytarz jest zadymiony – powiedział Hideaki, kaszląc i też wchodząc do środka. Naruto prosił, by poczekał, ale tam nie dało się oddychać.
Sasuke, cały czas mając aktywnego Sharingana odwrócił się w jego stronę, ale gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, Hideaki nagle chwycił się za głowę i zaczął przeraźliwie krzyczeć.
A potem upadł nieprzytomny na podłogę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro