Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 56

Poprzedni rozdział został trochę zmieniony. Chodzi o fragment podjęcia prze Naruto decyzji o przyprowadzeniu Hideakiego do domu. Jest zupełnie inny, rozbudowany.

To mój słonecznik z Woodstocku czyli teraz Pol'and'Rocku. Od razu jak zobaczyłam, to skojarzył mi się z tym ff. Niestety przez temperaturę do domu przytargałam flaczek, ale ważne, że w ogóle dojechał.

Miłego czytania:)

*

Hideaki stał w salonie i nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić. Słyszał te krzyki na górze i domyślił się, że nie był tu zbyt mile widziany. Choć nie miał pojęcia dlaczego. Zrobił coś nie tak?

– Naruto, ja jednak wrócę do siebie – powiedział, gdy zobaczył go schodzącego na dół.

– Chyba zwariowałeś, nie zostawię cię tam – mruknął Naruto.

Pociągnął go ze sobą do kuchni i zmusił, by usiadł. Musiał mu kilka rzeczy wyjaśnić.

– Ale twój współlokator chyba nie chce, żebym tu był.

Hideaki nadal nie był pewien. W ogóle już niczego nie był pewien. To wszystko było takie dziwne i obce. Ten kraj, ci ludzie.

Naruto nic nie powiedział, tylko wstawił czajnik. Po chwili, gdy woda się zagotowała, zalał dwa kubki herbaty i postawił je na stole, a sam usiadł na jednym z krzeseł.

– To nie jest mój współlokator – powiedział, patrząc na Hideakiego. – Ja i Sasuke jesteśmy razem.

Hideaki chwilę patrzył na niego i przetwarzał właśnie zdobyte informacje.

– Czyli chcesz powiedzieć, że to jest Sasuke Uchiha i że to twój...chłopak? – zapytał dla pewności bo nie mieściło mu się to w głowie.

Nie miał pojęcia, że to on, słyszał o nim, oczywiście, ale nigdy go nie widział. Jak to się w ogóle stało, że dwaj najsilniejsi shinobi na świecie byli parą? Mogli mieć każdą dziewczynę. Albo nawet wiele dziewczyn, bo dla jednego i drugiego każda chyba trzymałaby przed innymi buzię na kłódkę. Co za historia...

– Tak konkretnie to już narzeczony – wyjaśnił Naruto, wprawiając Hideakiego w jeszcze większe osłupienie.

Uśmiechnął się lekko, zerkając na bransoletkę. Zawsze, gdy na nią patrzył, czuł się szczęśliwszy. Gdyby nie te chmury gradowe nad ich związkiem, mógłby powiedzieć, że jest zupełnie szczęśliwy.

– No to chyba powinienem pogratulować – powiedział niepewnie Hideaki, nadal usiłując dojść z tym do porządku dziennego. – Choć skoro jesteśmy przyjaciółmi, pewnie już to zrobiłem, tylko nie pamiętam.

Naruto upił łyk herbaty i spojrzał w kubek. Nie, nie mógł mu powiedzieć, że nie pogratulował, a zamiast tego wyznał mu miłość i go pocałował. Nie mógł też w tym momencie powiedzieć, co się stało później. Cholera, przyprowadzanie go tutaj to chyba jednak nie był dobry pomysł, bo nie dość, że powodowało konflikt, to jeszcze rodziło masę pytań. Tylko nie mógł go zostawić tam samego. Miał wrażenie, że Hideaki przez te dni, gdy był w szpitalu, w pewien sposób się z nim zżył, zaczął mu ufać, a on nie chciał zawieść jego zaufania.

– Słuchaj, nie przejmuj się, my się często kłócimy – powiedział w końcu Naruto. – To nic takiego. On bywa po prostu... no trochę zazdrosny.

– Ale dlaczego miałby być zazdrosny o mnie? – zdziwił się Hideaki. – Jeszcze zrozumiałbym, gdybyś był dziewczyną, bo wtedy pewnie, nie, na pewno próbowałbym cię zaprosić na randkę.

– Głupi jesteś – burknął Naruto.

Za bardzo skojarzyło mu się to z wcześniejszą propozycją Hideakiego, żeby wyjechał z nim do Suny i w ogóle był z nim. Tylko że teraz gadał jak zwykły flirciarz, a wcześniej mówił to na poważnie.

– Żartuję przecież. – Hideaki uśmiechnął się. – Nasłuchałem się już o nim różnych rzeczy, raczej nie byłbym tak głupi, żeby odbijać mu dziewczynę dla jakiejś miłostki.

– Miłostki mówisz?

Naruto westchnął. Hideaki naprawdę nie był sobą. To znaczy nie był tym, którego zdążył poznać. Z jednej strony dobre było to, że nie cierpiał, ale z drugiej, przecież zapomniał tak dużo. On sam, mimo że wiele w życiu przeszedł, nie chciałby zapomnieć niczego.

– Dlaczego powiedziałeś w szpitalu, że nigdy się w nikim nie zakochasz? – zapytał.

Nurtowało go to. Co takiego wydarzyło się w życiu Hideakiego, że jeszcze kilka lat temu zupełnie odrzucał taką opcję?

– Miłość jest irytująca i przynosi same problemy. Wiesz, moja mama przez całe życie kochała mężczyznę, mojego ojca, dla którego stanowiła wyłącznie krótką znajomość. Była przez cały ten czas nieszczęśliwa. Widziałem to na co dzień.

Hideaki przerwał na chwilę, czując, że zaschło mu w ustach. Wziął łyk herbaty i odgarnął z czoła włosy.

– Ja wiedziałem o nim tylko tyle, że gdzieś tam istnieje. Kiedy mama powiedziała mi o jego śmierci, było mi to obojętne. Nawet go nie znałem. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, kim był i że miałem też brata i babcię. Zresztą, skoro mówisz, że jesteśmy przyjaciółmi pewnie, to już ci to mówiłem, choć nie pamiętam..

– Nie mówiłeś. – Naruto pokręcił głową. – Nigdy nie opowiadałeś o swojej rodzinie.

– To możliwe, w sumie niezbyt przyjemny temat do opowiadania. Kto chciałby tego słuchać?

Naruto patrzył na niego, na to, jak nagle zmienił się wyraz jego twarzy i zrobiło mu się przykro. Hideaki chyba też nie miał łatwego życia. Ale przecież mimo to w końcu zmienił podejście. Dlatego musiał odzyskać pamięć.

– Ja bym chciał. Opowiedz mi wszystko.

*

Hideaki jeszcze spał, gdy poczuł liźnięcie w ucho. Mruknął coś, trochę się wybudzając, ale nie otwierając oczu. Liźnięcie się powtórzyło jeszcze dwa razy, a potem doszło do tego lekkie ugryzienie.

– Kotku, jeszcze wcześnie, spij – mruknął.

Odwrócił się, chcąc objąć dziewczynę, z którą spał, a natrafił na...

– A ty to kto? – zapytał, patrząc jeszcze nieprzytomnym wzrokiem.

To była ruda kula puchu na kanapie tuż przy jego głowie i niczym się nie przejmując lizała i obgryzała mu ucho.

– Ej, śliczny jesteś. – Hideaki uśmiechnął się i pogłaskał szczeniaka po głowie. – Nie wiedziałem, że Naruto ma psa. Możesz tu zostać, jesteś cieplutki.

– Złaź poczwaro – usłyszał ostry głos.

Po chwili, gdy podniósł się lekko, zauważył Sasuke Uchihę, który chwycił szczeniaka za kark i ściągnął go z kanapy. Nadal nie wyglądał na zadowolonego.

– Cześć – powiedział i wstał z kanapy, wyciągając rękę. – Przepraszam, my się chyba jeszcze nie znamy, jestem Hideaki Yoshida. Mam nadzieję, że nie zrobiłem wam kłopotu.

Sasuke tylko prychnął i zignorował wyciągniętą rękę.

– Znamy się wystarczająco, więc sobie daruj – mruknął, idąc w stronę kuchni.

– Ej, poczekaj! – Hideaki poszedł za nim. – Co ja ci takiego zrobiłem?

Sasuke odwrócił się i spojrzał na niego. W jego wzroku było coś, czego zwykły człowiek mógłby się przestraszyć. Stanowił w tym momencie zupełne przeciwieństwo Hideakiego, który patrzył tymi swoimi bursztynowymi oczami i znów wydawał się być zagubiony w rzeczywistości, która go otaczała.

– Po prostu nigdy więcej nie wchodź mi w drogę – wycedził Sasuke i odepchnął go dość mocno.

– Sasuke, przestań! – usłyszeli, a zaraz potem Naruto stanął między nimi.

Sasuke, widząc, że Hideaki uśmiechnął się na jego widok, jeszcze bardziej się zirytował. Może i go nie pamiętał, ale coś go do niego ciągnęło. Przyjaciel, jasne. Jemu też Naruto ciągle powtarzał, że jest jego przyjacielem, a wylądowali najpierw w łóżku, a potem w związku.

Wczoraj, gdy zobaczył Hideakiego w domu, miał wrażenie, że szlag go trafi. Jak Naruto mógł wpaść na tak idiotyczny pomysł i go tu przyprowadzić. Co z tego, że miał amnezję? Nie stracił pamięci całkowicie, wiedział, kim jest, mógł sam o siebie zadbać. A najlepiej to w ogóle wrócić do Suny i nie pokazywać mu się więcej na oczy.

– Muszę iść, niedługo zaczyna się posiedzenie Rady – powiedział chłodno i ruszył w stronę drzwi.

– Poczekaj! – Naruto go dogonił i wciągnął w mały korytarzyk, z którego Hideaki ich nie widział. – Może jednak pójdę z tobą? Zawsze będę mógł coś powiedzieć i...

– Młotku, ty lepiej żebyś w tej sprawie nie zabierał głosu. Poradzę sobie.

– A jak nie? – Naruto objął go mocno. – Co, jeżeli trafisz do więzienia?

– To znów mnie odwiedzisz. – Sasuke pocałował go krótko, gdy ten chciał już protestować. – Masz już w tym wprawę.

– Draniu! – Naruto naburmuszył się i zacisnął mocniej ręce wokół jego pasa. – Jak nie wrócisz do domu, to pożałujesz.

– Wrócę.

Naruto patrzył na niego chwilę, a potem pocałował go i ten pocałunek był dużo bardziej intensywny niż poprzedni. Tym bardziej, że gdy Sasuke go odwzajemnił, poczuł tę namiętność, która w innych okolicznościach zaprowadziłaby ich do łóżka.

– Muszę iść – mruknął Sasuke, odsuwając się lekko, choć widać było, że niechętnie. – A ty pozbądź się stąd tej przybłędy. I nie mówię o psie.

Gdy Naruto wrócił do kuchni, zobaczył że Hideaki stoi i patrzy w okno, przez które było widoczne drzewo i huśtawka.

– Dlaczego Sasuke mnie nienawidzi? Zrobiłem mu coś? – zapytał po chwili. – Chciałbym pamiętać, ale nie umiem sobie nic przypomnieć.

– Nie nienawidzi cię, tylko...

– Naruto, nie. – Hideaki nie dał mu dokończyć. – Ja widziałem to w jego wzroku. Wyglądał, jakby chciał mnie zabić.

Naruto zastanawiał się chwilę. Co miał mu powiedzieć? Prawdę? Że wyznał mu miłość, a Sasuke go zaatakował i dlatego był w takim stanie? Nie, Tsunade powiedziała, że nie za dużo informacji naraz. Że powinien najpierw spotkać ludzi, których zna i zobaczyć odwiedzane wcześniej miejsca. Miejsca... Nie znał ich domu, ale na pewno znał...

– Chodź – powiedział i pociągnął go w stronę salonu i wyjścia ogrodu.

Hideaki, kiedy tylko wszedł na werandę, stał chwilę marszcząc brwi, a potem złapał się za głowę i krzyknął. Kilkadziesiąt obrazów przeleciało mu przez myśli.

– Byłem tu kiedyś, prawda? – zapytał po chwili, chwiejąc się lekko i łapiąc ręką ramię Naruto, żeby się nie przewrócić.

Pamiętał to drzewo wiśni, pamiętał tę werandę. Drzewa wiśni nie rosły w Sunie, to musiało być te same. I te deski. I... Spojrzał na Naruto. Widział w przebłyskach jego niebieskie oczy. Faktycznie musieli się znać, ale nic więcej nie pamiętał. Cholera, dlaczego nie pamiętał?!

– Dobrze się czujesz?

Naruto pomógł mu usiąść, patrząc na niego zaniepokojony. W szpitalu i u Ino też łapał się za głowę na widok słoneczników, ale teraz nie było tu słoneczników.

– Tak, chyba tak. – Hideaki spojrzał na niego niepewnie. – Po prostu wydaje mi się, że sobie ciebie przypomniałem.

– A co konkretnie? – Naruto przełknął ciężko. Trochę bał się odpowiedzi.

– Nie wiem, jakoś tak po prostu. – Hideaki zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie coś więcej. – Kojarzę to miejsce. I ciebie.

– Naprawdę? – Naruto uśmiechnął się. – Przypomniałeś sobie mnie? A Sakurę–chan? I innych?

– Nie... – Hideaki spojrzał na niego, cały czas marszcząc brwi. – Wiem po prostu, że tu cię chyba kiedyś widziałem. Więcej nie potrafię sobie przypomnieć. Ale... Jak jesteś moim przyjacielem, to co ja właściwie robiłem tu, w Wiosce Liścia?

– Na przykład... - Naruto zastanawiał się co powiedzieć. – Na przykład uczyłeś mnie tworzenia trucizn.

– Dziwne... – Hideaki się zastanowił. – Nigdy nie miałem żadnego ucznia, nie było na to czasu. Poza tym... Odkąd poznałem cię na nowo, wiem, że jesteś tak roztrzepany, że raczej nie nadajesz się do laboratorium. Pomyliłbyś rośliny czy związki chemiczne, a to groziłoby katastrofą.

– Bardzo śmieszne! – prychnął Naruto. – Zrobiłem truciznę na chwasty!

– Faktycznie, wiekopomne osiągnięcie – uśmiechnął się Hideaki. – To potrafią zrobić uzdolnienie genini w wieku dwunastu lat.

Naruto obruszył się jeszcze bardziej. Przecież się starał. A że nie wychodziło? To nie jego wina. Pewnie była zła instrukcja albo składniki jakieś przeterminowane.

Po chwili znów przypomniał sobie, że za chwilę zacznie się posiedzenie Rady. Sasuke mówił, że sobie poradzi, ale co, jeśli nie. Naprawdę nie mógł tak tego zostawić.

– Chodź ze mną – powiedział i wyciągnął rękę, żeby pomóc mu się podnieść. – Muszę iść do Głównej Siedziby Wioski.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro