Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 49

Minęły już trzy dni, odkąd u Hideakiego podjęto pierwsza próbę wybudzenia. Naruto codziennie przychodził do szpitala, ale niestety, mimo starań Tsunade, nadal nic się nie działo. Zaczęli już treningi z geninami, więc to trochę zajmowało mu myśli, ale nie do końca. Nadal się martwił.

Tego dnia jak co dzień ustawiał budzik na ósmą rano, ale już o szóstej coś ich obudziło. A konkretnie to dzwonek do drzwi. Zaraz potem rozległ się drugi i trzeci. Bardzo głośny i irytujący.

Sasuke mruknął coś pod nosem, a gdy Naruto chciał się podnieść, przyciągnął go do siebie.

– Zostań. Jak będziemy udawać, że nie ma nas w domu, to ktokolwiek to jest, w końcu sobie pójdzie.

– To może być coś ważnego.

Naruto wygrzebał się z pościeli, a potem ziewając i trąc oczy, zszedł na dół. Był tak zaspany, że nawet nie pomyślał o tym, że jest w samych bokserkach, gdy otwierał drzwi.

– Naruto – usłyszał i zobaczył uśmiechniętą w specyficzny sposób twarz naprzeciwko siebie.

– Sai?

Jeszcze raz potarł oczy, chcąc się upewnić, że nie ma zwidów. Nie miał.

– Co ty tutaj robisz? Wiesz, która jest godzina?

– Wiem. – Sai kiwnął głową. – Byłem tu już za kwadrans, ale stwierdziłem, że to będzie niegrzeczne budzić was o tej porze.

– Ta, jakby te piętnaście minut cokolwiek zmieniało – mruknął Naruto i znowu ziewnął. – Właź, bo zimno.

– Wcześniej musiało być ci gorąco, skoro śpisz w samych bokserkach. Albo tylko je zdążyłeś ubrać po nocy z....

– Ty kretynie, zamknij się! – wrzasnął Naruto.

Znów zrobił się cały czerwony. Czy ten cholerny Sai zawsze musiał komentować wszystko w taki sposób? Przy nim to chyba każdy spaliłby się ze wstydu.

– Czego chcesz? – zapytał w niezbyt miły sposób, jednocześnie łapiąc jakaś koszulkę i zakładając ją na siebie.

Po chwili zauważył, że zaalarmowany jego krzykiem Sasuke schodzi na dół. Też wydawał się niewyspany, ale był przynajmniej ubrany w spodnie i bluzę.

– Przyszedłem wam podziękować – Sai uśmiechnął się i wyjął coś z torby. – I przyniosłem prezent.

– Podziękować za co? – Naruto nie bardzo rozumiał, ale wziął paczkę i położył ją na stole.

– Od dwóch dni jestem właścicielem waszego starego mieszkania. Kiedy zbadałem rynek, okazało się, że dużo osób jest chętnych. Postanowiłem je kupić i wynajmować okazyjnie. Już zarobiłem trochę. Dwa wieczory panieńskie, kilka spotkań nastolatek, chyba ze trzy imprezy pidżamowe, jakieś randki. Wszyscy chcą być choć na chwilę w mieszkaniu bohaterów wojennych, którzy dodatkowo mieszkali tam jako para. Ale kazałem niczego nie przestawiać i niektórych rzeczy nie dotykać!

– Że co?! – Sasuke spojrzał na niego mrużąc oczy. – Kupiłeś to mieszkanie, żeby wynajmować je jak jakieś muzeum? Ty jesteś nienormalny.

– Raczej przedsiębiorczy. –Sai uśmiechnął się, nic sobie nie robiąc z morderczego spojrzenia Sasuke. – Mam wymagającą żonę na utrzymaniu, a wkrótce i dziecko.

– To dlatego chciałeś, żeby wszystko zostało? – Naruto patrzył na niego z niedowierzaniem. – Nawet to uszkodzone łóżko i poduszki?

– Uszkodzone łóżko jest największą atrakcją. Zwłaszcza po tym, gdy zaprotestowałeś podczas mojego weselnego przemówienia i tym samym przyznałeś się, że to o was chodzi.

– A poduszki? Po co komu nasze poduszki.

– Niektórzy twierdzą, że dzięki temu w waszej byłej sypialni ciągle czuć feromony.

– Jak ja ci dam feromony, to zapamiętasz je do końca życia! – Sasuke chwycił Saia za kołnierz. – Wynoś mi się stąd. I masz to przerwać, rozumiesz? Nie chcę więcej o tym słyszeć!

Po chwili otworzył drzwi i wykopał Saia tak, że wylądował na trawniku.

– Ej, to było niegrzeczne. Tak nie traktuje się osób przychodzących w odwiedziny i to na dodatek z prezentem. Chyba powinienem kupić ci poradnik na temat traktowania gości.

Sai podniósł się i otrzepał ubranie. Nie spodziewał się takiej brutalności. Co prawda słyszał różne plotki, ale te krążyły już od dłuższego czasu i chyba żadna z nich nie była prawdą. Chyba, dlatego kupił im taki, a nie inny prezent. Zresztą, nie o tym teraz była mowa. Co Sasuke szkodziło, że trochę zarobi na ich legendzie? A może chodziło o to, że powinien się jakoś podzielić dochodami? Będzie musiał to przemyśleć.

– Masz pięć sekund, żeby stąd zniknąć! – Sasuke był naprawdę wściekły.

– Dobra, dobra. Najwyraźniej musiałem wam coś przerwać i dlatego nie masz humoru – wydedukował Sai, jednocześnie ewakuując się na drzewo. – Już nie przeszkadzam, podgadamy innym razem.

*

Kiedy szli na trening z geninami, Sasuke był wciąż wkurzony. Bardzo wkurzony. Co ten Sai sobie myślał? Eh, powinien był bardziej przemyśleć sprzedaż mieszkania, ten kupiec od początku mu się nie podobał. Ale oferował tyle, że w końcu się zgodził, bo chciał spłacić dom i mieć trochę odłożone na wszelki wypadek.

– Draniu, no już się tak nie denerwuj – stwierdził Naruto, widząc jego minę. – Weź pod uwagę, że starczy nam na wiele porcji ramenu. Myślę, że i tak wyszło nie najgorzej.

–Widzisz, Naruto, problem tkwi w tym, że ja myślę głową, ty żołądkiem.

– Może trochę – Naruto uśmiechnął się. – Pamiętasz naszą pierwszą randkę? Do dziś mi wypominasz, że zrujnowałem cię finansowo przez ramen.

– Nie ramen, tylko te cholerne bilety. I Skończ już o tym gadać!

Sasuke odwrócił się i zaczął szukać wzrokiem geninów, bo dotarli już na pole treningowe. Poprzez pieczęć lokalizacyjną mógł przebywać tu, w domu i zjawiać się w Głównej Siedzibie Wioski.

Kodai i Ryuyi siedzieli opierając się o drzewo, przy czym Kodai kumulował w ręce chakrę. Zdołał nauczyć się już Rasengana, ale to było za mało. Chciał spróbować czegoś więcej. Poza tym coś jeszcze go zastanawiało.

– Myślisz, że któraś z naszych dziewczyn mnie lubi? Harumi, Sayuri albo Akane?

– Nie wydaje mi się – stwierdził oschle Ryuji. – Sayuri ciągle gapi się na mnie, Harumi nie umie odpuścić sobie Sasuke-sensei, a Akane... Daruj sobie. Rozniesie cię jednym ciosem.

– Ostatnio śniło mi się, jak każda z nich mnie całuje. I teraz nie wiem, którą lubię najbardziej.

– To może skup się na treningach nie głupotach.

– To nie głupoty. I w ogóle... Jakbyś miał się spotykać z jedną z nich, to która by to była?

Ryuji zastanowił się.

– Sayuri znam od małego, bardziej widzę w niej siostrę niż dziewczynę. Harumi? Nie, to jej zauroczenie jest irytujące. Akane... Prędzej byśmy się pozabijali. Zresztą, ja nic do niej nie mam, a wiem, że ci się podoba.

– Co? Nie! – Kodai zrobił się czerwony jak pomidor. – To znaczy tak. Ale mi się podobają wszystkie trzy! I umówiliśmy się z Shinjim, że jak najszybciej znajdziemy sobie dziewczyny, bo nie możemy skończyć jak Kiba-sensei.

Ryuji tylko prychnął. Uważał to za głupotę.

– Dobra, słuchaj, musze się nauczyć jakiejś widowiskowej techniki – powiedział podekscytowany Kodai. – Może tak poderwę dziewczynę?

– Na przykład Susanoo? – zapytał Sasuke, stając nad nimi. – Jest całkiem widowiskowa. Chcesz się nauczyć?

– O, tak! – Kodai zaczął się ekscytować. – Mogę zacząć od razu!

Naruto przewrócił oczami. Czasami poczucie humoru Sasuke, albo raczej nie, bo on niemiał poczucia humoru, ironia, potrafiła człowieka załamać.

– Więc musisz tylko aktywować w oczach Mangekyō Sharingan. Potem, być może, uda się wykonać Susanoo.

– Tylko tyle? – Kodai wydawał się być zachwycony.

– Tak, ale żeby uaktywnić Mangekyō Sharingan, musisz zabić przyjaciela.

Sasuke rzucił mu kunai.

– Jednego masz pod ręką. Działaj.

– Ale że co? – Kodai nie rozumiał. Miał zabić Ryujiego? Nie, to jakiś żart. Na pewno.

– Zabij go – powtórzył Sasuke.

– Nie, nie mogę.

- Chcesz opanować widowiskową technikę? To go zabij!

– Nie! – Kodai krzyknął tak że z wrażenia aż kunai wypadł mu z ręki. – Nie zamierzam zabijać żadnego z przyjaciół. Co to w ogóle ma być?! Sasuke-sensei, chcesz powiedzieć, że ty dla tej techniki zabiłeś przyjaciela? – zapytał.

Serce biło mu w piersi tak, jakby miało wyskoczyć. Coś takiego naprawdę mogło mieć miejsce?

– Próbował, ale mu się nie udało – uśmiechnął się Naruto.

Chwycił go za ramię w uspokajającym geście. Trochę go to rozbawiło. To on był tym przyjacielem, którego musiał zabić Sasuke. Ale nie potrafił. Cieszył się, że Kodai tez ma takie podejście.

– Ale ty dajesz się wkręcać – mruknął Ryuji i pokręcił głową. – Przecież nie jesteś z klanu Uchiha, jak miałbyś mieć nawet zwykłego Sharingana.

– Właśnie. – Sasuke podszedł i zabrał kunai. – Więc skup się na technikach, w których masz możliwości. Coś mi się wydaje, że do tego egzaminu trzeba was bardzo podszkolić.

– To co, może kilka pojedynków geninów? – usłyszeli głos.

To była Karin, a razem z nią Akane. Po chwili zobaczyli też Kibę z Shinjim, Hinatę z Harumi i Suigetsu z Sayuri.

– Chcecie poznać nasze techniki? – zapytał Sasuke.

– Nie. Chcemy skopać wam tyłki – uśmiechnął się Suigetsu, szczerząc swoje ostre zęby.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro