SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 49
Minęły już trzy dni, odkąd u Hideakiego podjęto pierwsza próbę wybudzenia. Naruto codziennie przychodził do szpitala, ale niestety, mimo starań Tsunade, nadal nic się nie działo. Zaczęli już treningi z geninami, więc to trochę zajmowało mu myśli, ale nie do końca. Nadal się martwił.
Tego dnia jak co dzień ustawiał budzik na ósmą rano, ale już o szóstej coś ich obudziło. A konkretnie to dzwonek do drzwi. Zaraz potem rozległ się drugi i trzeci. Bardzo głośny i irytujący.
Sasuke mruknął coś pod nosem, a gdy Naruto chciał się podnieść, przyciągnął go do siebie.
– Zostań. Jak będziemy udawać, że nie ma nas w domu, to ktokolwiek to jest, w końcu sobie pójdzie.
– To może być coś ważnego.
Naruto wygrzebał się z pościeli, a potem ziewając i trąc oczy, zszedł na dół. Był tak zaspany, że nawet nie pomyślał o tym, że jest w samych bokserkach, gdy otwierał drzwi.
– Naruto – usłyszał i zobaczył uśmiechniętą w specyficzny sposób twarz naprzeciwko siebie.
– Sai?
Jeszcze raz potarł oczy, chcąc się upewnić, że nie ma zwidów. Nie miał.
– Co ty tutaj robisz? Wiesz, która jest godzina?
– Wiem. – Sai kiwnął głową. – Byłem tu już za kwadrans, ale stwierdziłem, że to będzie niegrzeczne budzić was o tej porze.
– Ta, jakby te piętnaście minut cokolwiek zmieniało – mruknął Naruto i znowu ziewnął. – Właź, bo zimno.
– Wcześniej musiało być ci gorąco, skoro śpisz w samych bokserkach. Albo tylko je zdążyłeś ubrać po nocy z....
– Ty kretynie, zamknij się! – wrzasnął Naruto.
Znów zrobił się cały czerwony. Czy ten cholerny Sai zawsze musiał komentować wszystko w taki sposób? Przy nim to chyba każdy spaliłby się ze wstydu.
– Czego chcesz? – zapytał w niezbyt miły sposób, jednocześnie łapiąc jakaś koszulkę i zakładając ją na siebie.
Po chwili zauważył, że zaalarmowany jego krzykiem Sasuke schodzi na dół. Też wydawał się niewyspany, ale był przynajmniej ubrany w spodnie i bluzę.
– Przyszedłem wam podziękować – Sai uśmiechnął się i wyjął coś z torby. – I przyniosłem prezent.
– Podziękować za co? – Naruto nie bardzo rozumiał, ale wziął paczkę i położył ją na stole.
– Od dwóch dni jestem właścicielem waszego starego mieszkania. Kiedy zbadałem rynek, okazało się, że dużo osób jest chętnych. Postanowiłem je kupić i wynajmować okazyjnie. Już zarobiłem trochę. Dwa wieczory panieńskie, kilka spotkań nastolatek, chyba ze trzy imprezy pidżamowe, jakieś randki. Wszyscy chcą być choć na chwilę w mieszkaniu bohaterów wojennych, którzy dodatkowo mieszkali tam jako para. Ale kazałem niczego nie przestawiać i niektórych rzeczy nie dotykać!
– Że co?! – Sasuke spojrzał na niego mrużąc oczy. – Kupiłeś to mieszkanie, żeby wynajmować je jak jakieś muzeum? Ty jesteś nienormalny.
– Raczej przedsiębiorczy. –Sai uśmiechnął się, nic sobie nie robiąc z morderczego spojrzenia Sasuke. – Mam wymagającą żonę na utrzymaniu, a wkrótce i dziecko.
– To dlatego chciałeś, żeby wszystko zostało? – Naruto patrzył na niego z niedowierzaniem. – Nawet to uszkodzone łóżko i poduszki?
– Uszkodzone łóżko jest największą atrakcją. Zwłaszcza po tym, gdy zaprotestowałeś podczas mojego weselnego przemówienia i tym samym przyznałeś się, że to o was chodzi.
– A poduszki? Po co komu nasze poduszki.
– Niektórzy twierdzą, że dzięki temu w waszej byłej sypialni ciągle czuć feromony.
– Jak ja ci dam feromony, to zapamiętasz je do końca życia! – Sasuke chwycił Saia za kołnierz. – Wynoś mi się stąd. I masz to przerwać, rozumiesz? Nie chcę więcej o tym słyszeć!
Po chwili otworzył drzwi i wykopał Saia tak, że wylądował na trawniku.
– Ej, to było niegrzeczne. Tak nie traktuje się osób przychodzących w odwiedziny i to na dodatek z prezentem. Chyba powinienem kupić ci poradnik na temat traktowania gości.
Sai podniósł się i otrzepał ubranie. Nie spodziewał się takiej brutalności. Co prawda słyszał różne plotki, ale te krążyły już od dłuższego czasu i chyba żadna z nich nie była prawdą. Chyba, dlatego kupił im taki, a nie inny prezent. Zresztą, nie o tym teraz była mowa. Co Sasuke szkodziło, że trochę zarobi na ich legendzie? A może chodziło o to, że powinien się jakoś podzielić dochodami? Będzie musiał to przemyśleć.
– Masz pięć sekund, żeby stąd zniknąć! – Sasuke był naprawdę wściekły.
– Dobra, dobra. Najwyraźniej musiałem wam coś przerwać i dlatego nie masz humoru – wydedukował Sai, jednocześnie ewakuując się na drzewo. – Już nie przeszkadzam, podgadamy innym razem.
*
Kiedy szli na trening z geninami, Sasuke był wciąż wkurzony. Bardzo wkurzony. Co ten Sai sobie myślał? Eh, powinien był bardziej przemyśleć sprzedaż mieszkania, ten kupiec od początku mu się nie podobał. Ale oferował tyle, że w końcu się zgodził, bo chciał spłacić dom i mieć trochę odłożone na wszelki wypadek.
– Draniu, no już się tak nie denerwuj – stwierdził Naruto, widząc jego minę. – Weź pod uwagę, że starczy nam na wiele porcji ramenu. Myślę, że i tak wyszło nie najgorzej.
–Widzisz, Naruto, problem tkwi w tym, że ja myślę głową, ty żołądkiem.
– Może trochę – Naruto uśmiechnął się. – Pamiętasz naszą pierwszą randkę? Do dziś mi wypominasz, że zrujnowałem cię finansowo przez ramen.
– Nie ramen, tylko te cholerne bilety. I Skończ już o tym gadać!
Sasuke odwrócił się i zaczął szukać wzrokiem geninów, bo dotarli już na pole treningowe. Poprzez pieczęć lokalizacyjną mógł przebywać tu, w domu i zjawiać się w Głównej Siedzibie Wioski.
Kodai i Ryuyi siedzieli opierając się o drzewo, przy czym Kodai kumulował w ręce chakrę. Zdołał nauczyć się już Rasengana, ale to było za mało. Chciał spróbować czegoś więcej. Poza tym coś jeszcze go zastanawiało.
– Myślisz, że któraś z naszych dziewczyn mnie lubi? Harumi, Sayuri albo Akane?
– Nie wydaje mi się – stwierdził oschle Ryuji. – Sayuri ciągle gapi się na mnie, Harumi nie umie odpuścić sobie Sasuke-sensei, a Akane... Daruj sobie. Rozniesie cię jednym ciosem.
– Ostatnio śniło mi się, jak każda z nich mnie całuje. I teraz nie wiem, którą lubię najbardziej.
– To może skup się na treningach nie głupotach.
– To nie głupoty. I w ogóle... Jakbyś miał się spotykać z jedną z nich, to która by to była?
Ryuji zastanowił się.
– Sayuri znam od małego, bardziej widzę w niej siostrę niż dziewczynę. Harumi? Nie, to jej zauroczenie jest irytujące. Akane... Prędzej byśmy się pozabijali. Zresztą, ja nic do niej nie mam, a wiem, że ci się podoba.
– Co? Nie! – Kodai zrobił się czerwony jak pomidor. – To znaczy tak. Ale mi się podobają wszystkie trzy! I umówiliśmy się z Shinjim, że jak najszybciej znajdziemy sobie dziewczyny, bo nie możemy skończyć jak Kiba-sensei.
Ryuji tylko prychnął. Uważał to za głupotę.
– Dobra, słuchaj, musze się nauczyć jakiejś widowiskowej techniki – powiedział podekscytowany Kodai. – Może tak poderwę dziewczynę?
– Na przykład Susanoo? – zapytał Sasuke, stając nad nimi. – Jest całkiem widowiskowa. Chcesz się nauczyć?
– O, tak! – Kodai zaczął się ekscytować. – Mogę zacząć od razu!
Naruto przewrócił oczami. Czasami poczucie humoru Sasuke, albo raczej nie, bo on niemiał poczucia humoru, ironia, potrafiła człowieka załamać.
– Więc musisz tylko aktywować w oczach Mangekyō Sharingan. Potem, być może, uda się wykonać Susanoo.
– Tylko tyle? – Kodai wydawał się być zachwycony.
– Tak, ale żeby uaktywnić Mangekyō Sharingan, musisz zabić przyjaciela.
Sasuke rzucił mu kunai.
– Jednego masz pod ręką. Działaj.
– Ale że co? – Kodai nie rozumiał. Miał zabić Ryujiego? Nie, to jakiś żart. Na pewno.
– Zabij go – powtórzył Sasuke.
– Nie, nie mogę.
- Chcesz opanować widowiskową technikę? To go zabij!
– Nie! – Kodai krzyknął tak że z wrażenia aż kunai wypadł mu z ręki. – Nie zamierzam zabijać żadnego z przyjaciół. Co to w ogóle ma być?! Sasuke-sensei, chcesz powiedzieć, że ty dla tej techniki zabiłeś przyjaciela? – zapytał.
Serce biło mu w piersi tak, jakby miało wyskoczyć. Coś takiego naprawdę mogło mieć miejsce?
– Próbował, ale mu się nie udało – uśmiechnął się Naruto.
Chwycił go za ramię w uspokajającym geście. Trochę go to rozbawiło. To on był tym przyjacielem, którego musiał zabić Sasuke. Ale nie potrafił. Cieszył się, że Kodai tez ma takie podejście.
– Ale ty dajesz się wkręcać – mruknął Ryuji i pokręcił głową. – Przecież nie jesteś z klanu Uchiha, jak miałbyś mieć nawet zwykłego Sharingana.
– Właśnie. – Sasuke podszedł i zabrał kunai. – Więc skup się na technikach, w których masz możliwości. Coś mi się wydaje, że do tego egzaminu trzeba was bardzo podszkolić.
– To co, może kilka pojedynków geninów? – usłyszeli głos.
To była Karin, a razem z nią Akane. Po chwili zobaczyli też Kibę z Shinjim, Hinatę z Harumi i Suigetsu z Sayuri.
– Chcecie poznać nasze techniki? – zapytał Sasuke.
– Nie. Chcemy skopać wam tyłki – uśmiechnął się Suigetsu, szczerząc swoje ostre zęby.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro