SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 48
Poprzedni rozdział został odrobinę zmieniony, bo zapomniałam, że oni przecież byli poobijani, więc Kakashim jak i Gaara by to zauważyli.
Miłego czytania.
*
Temari zapukała do drzwi, a po chwili słysząc: „proszę" nacisnęła klamkę i weszła do środka. Zobaczyła Sakurę, która stała przy koszyku na pranie i składała rzeczy. Z tego, co zauważyła, same damskie. Hideaki faktycznie się wyprowadził.
– Temari? – Spojrzała na nią zaskoczona. Myślała, że to Gaara. – Nie spodziewałam się ciebie. Napijesz się czegoś?
Odłożyła ubrania i podeszła do niej.
– Może być herbatka jaśminowa.
Temari usiadła i rozejrzała się po mieszkaniu. Było małe, ale ładne. Choć teraz pewnie bardzo puste. Dlatego musiała tu przyjść. Nie przyjaźniły się aż tak bardzo, jak na przykład Sakura z Ino, ale uznała, że i tak powinny porozmawiać.
– Wiesz, że Shikamaru stwierdziłby, że to za ciężkie zadanie dla kobiety w ciąży i zacząłby to robić za mnie? – zaczęła, widząc jak Sakura niesie dwa kubki z herbatą i stawia je na stole. – Jest w tej kwestii strasznie irytujący.
– To chyba dobrze, że tak o ciebie dba. Choć – Sakura usiadła naprzeciwko i zastanowiła się, przypominjący sobie wesele Ino i to, że Shikamaru nawet nie chciał pozwolić Temari tańczyć – masz rację, czasami lekko przesadzał.
– Sakura, co się tak naprawdę stało? – zapytała po dłuższej chwili Temari. – Dlaczego rozstaliście się z Hideakim? Dlaczego mój brat jest ojcem twojego dziecka?
Sakura spuściła głowę i odetchnęła ciężko, zaraz jednak ją podniosła. Tak, spodziewała się, że gdy przyjaciele się dowiedzą, takie pytania padną i będzie musiał na nie odpowiedzieć.
– Hideaki po prostu... wolał kogoś innego.
– Zdradził cię?! Kto to był? Ta nowa medyczka ze szpitala? Wyglądała mi na flirciarę, już sobie z nią porozmawiam!
– Nie, Temari. To nie tak...
– Masz rację. – Temari kiwnęła głową, marszcząc brwi. – Inaczej Hideaki by nie wrócił do Konohy. To musi być ktoś stamtąd! A myślałam, że tak dobrze wam się układa.
Sakura zastanawiała się, co powiedzieć. Nie mogła przecież przyznać, że mimo iż Hideaki najpierw poprosił, żeby spróbowali od nowa i się nawet oświadczył, to chwilę później, podczas seksu pod prysznicem, nazwał ją Naruto. Że to w nim się tak naprawdę zakochał. To byłoby zbyt upokarzające.
– Nie chcę rozmawiać już więcej o Hideakim. To skończone. Nie udało się nam.
Temari początkowo chciała ciągnąć ten temat i dowiedzieć się wszystkiego, ale w końcu, widząc minę Sakury, odpuściła. To musiało być coś przykrego.
– A Gaara? Jak to się stało?
– Po prostu – westchnęła Sakura. – Za dużo alkoholu i tak jakoś wyszło.
Temari patrzyła na nią i analizowała sytuację. Czyli wpadka. A teraz konsekwencje. Nigdy nie spodziewałaby się, że jej brat mógłby związać się z taką dziewczyną jak Sakura. Ona była bardzo żywiołowa, on raczej zamkniętym w sobie milczkiem. Nie miała pojęcia, co z tego wyjdzie.
– Lubisz go chociaż? – zapytała wprost. To musiała wiedzieć.
Sakura nie odpowiedziała od razu. Zaczęła sobie przypominać wszystkie momenty z ostatnich dni. Te wspólne spacery, rozmowy, to, że Gaara starał się ją na swój sposób pocieszyć. To że powiedział, że chce się nimi zaopiekować i dać od siebie wszystko. Uśmiechnęła się lekko.
– Tak, myślę, że go lubię. Na pewno będzie dobrym ojcem.
Temari kiwnęła głową.
– Ja wiem, że nie będzie łatwo się do niego przekonać. On przez to, jak traktowano go w dzieciństwie, przez to, że zdradziła go najbliższa mu osoba, próbując go zabić, jest zdystansowany do ludzi. Mało komu tak naprawdę ufa. Tak do końca, to chyba tylko mi i Kankuro. A, no i Naruto, który uratował mu życie i jest dla niego nieocenionym przyjacielem.
– Naruto... No tak.
– Gaara jest ostrożny, ale jednoczesnie stały w uczuciach. A widzę po nim, bo przede mną nie da się nic ukryć, że bardzo cieszy się z tego dziecka. Myślę, że chciałby, żebyście byli rodziną.
– To nie jest takie proste – stwierdziła Sakura.
– Nie jest – zgodziła się Temari. – Ale myślę, że nie będziesz żałować. Daj mu szansę.
Sakura uniosła kąciki ust. Tak, zdecydowała już, że da mu szansę. Coś jej się przypomniało.
– Kto by kiedyś pomyślał, przy naszym pierwszym spotkaniu przed egzaminem na chunina, że ja będę mieszkać w Sunie, a ty w Konoha.
– Wiesz, racja, choć wtedy na pierwszy rzut oka spodobał mi się Sasuke – powiedziała Temari, przypominając sobie, jak się zaczerwieniła na jego widok i skoncentrowała się na tym, jak bardzo jest przystojny. – Kto by pomyślał, że wyjdę za tego lenia Shikamaru.
– Was zawsze ciągnęło do siebie – zauważyła Sakura. – Po wojnie robiliśmy nawet zakłady, kiedy zostaniecie parą. Nie „czy", tylko właśnie „kiedy", bo to było od poczatku przesądzone.
– I kto wygrał? – zainteresowała się Temari.
– Ja. Pamiętam, że to było wtedy, gdy przed misją ratowania Shikamaru wparowałaś jak burza do gabinetu Hokage, żądając, żeby cię do niej dołączyć. Już wtedy przewidziałam, że któreś z was się przełamie.
– Tak... – Temari oblała się lekkim rumieńcem. – Był wtedy taki nieporadny. Powiedział, że powinnam wstrzymywać trochę rękę, gdy okładam nią ludzi po twarzy, a ja, że będę go prała ile chcę, gdy znowu odleci. Myślałam, że mruknie coś po swojemu i pójdzie, ale on mi podziękował. I w zaprosił na randkę.
– Tak właściwie Ino i Sai też się wtedy zeszli. Tyle że z tego, co mówił Chouji, to po tym wszystkim Ino zaprosiła Saia, a nie odwrotnie. Wiem też, że to ona pierwsza go pocałowała.
Sakura uśmiechnęła się. Wspominanie tych dawnych czasów nieco poprawiło jej humor. Choć z drugiej strony, dlaczego wszyscy mogli być w szczęśliwych związkach, tylko ona nie? Oczywiście życzyła im jak najlepiej, ale sama też tego chciała.
– Nie martw się. Gaara cię nie skrzywdzi. I będzie dbał o wasze dziecko.
– O to się akurat nie martwię.
– To w takim razie idziemy na zakupy! – zadecydowała Temari. – Widziałam na wystawach kilka ślicznych rzeczy dla kobiet w ciąży.
*
Kiedy Naruto wrócił do domu, wciąż nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Był tak rozkojarzony, że omal nie rozdeptał Kuramka, który wyszedł mu na powitanie i machał ogonem.
– Ej, no nie chciałem. Chodź, zaraz dam ci coś dobrego, bo ty jako jedyny tak cieszysz się na mój widok – powiedział, widząc że Sasuke, który siedział na kanapie, nawet nie zareagował, tylko przeglądał jakieś papiery.
Dał Kuramkowi kilka przysmaków i poszedł do łazienki, umyć ręce. Gdy spojrzał w lustro, nadal widział siniaki, choć one pewnie niedługo znikną. Nie te co Sasuke.
Po chwili namysłu wyjął z szafki maść od Hinaty i podszedł do niego.
– Odwróć głowę – powiedział, odkręcając pudełeczko.
Sasuke spojrzał na niego i na to, co trzyma w rękach, po czym prychnął. Znów Hinata przyniosła mu jakieś maści lecznicze?
– Nie potrzeba – stwierdził i wrócił do czytania.
– Właśnie że potrzeba!
Naruto chwycił go i odwrócił z powrotem w swoją stronę.
– Przestań być tak uparty – mruknął.
Zanurzył palce w maści, a potem zaczął ją rozprowadzać po twarzy Sasuke. Siniaków było dużo i były dość barwne.
– Wyglądasz jak kolorowanka dla dzieci – uśmiechnął się, ciągle palcami wmasowując maść. – Trochę czerwonego, fioletowego, nawet niebieskiego. Później będzie trochę żółtego...
– Idiota – znów prychnął Sasuke. – Gdzie ty znowu byłeś?
– Musiałem porozmawiać z Gaarą.
Nie zrażony tym tonem Naruto nabrał więcej maści i zaczął wsmarowywać ją w okolice warg i podbródka. Znów zaczął zastanawiać się, nad tym co usłyszał i przez przypadek wsadził Sasuke palce do ust.
Ten skrzywił się i wypluł ziołową, nieprzyjemną w smaku, kleistą maź. Odsunął rękę Naruto.
– O czym? Wybiegłeś, jakby się paliło.
– Ty to byś chciał od razu wszystko wiedzieć – mruknął Naruto i chciał na powrót przyłożyć palce z maścią, ale został złapany za nadgarstek.
– Owszem, chcę. No chyba, że masz coś do ukrycia? – Spojrzał na niego przenikliwie.
– Nie, nie mam – westchnął Naruto. – Chciałem się dowiedzieć, co postanowił w twojej sprawie.
– Naruto, jestem dorosły, sam sobie poradzę – zirytował się Sasuke.
– No właśnie widzę, jak sobie radzisz, ciągle ściągasz na siebie kłopoty! – Naruto zdenerwował się. – Ty się nigdy niczym nie przejmujesz! Wszyscy nasi znajomi dorastają do odpowiedzialności, zakładają rodziny, dowiedziałem się, że nawet Gaara zostanie ojcem, a ty...
– A ja co? – zapytał Sasuke, mrużąc oczy w szparki.
– Nic, to znaczy... – Naruto poczuł się strasznie głupio. To, co powiedział, zabrzmiało okropnie w odniesieniu do faktu, że Sasuke chciał odbudować klan, a oni przecież nie mogli mieć dzieci. – Chodziło mi o to, że mógłbyś czasem po prostu zachowywać się bardziej odpowiedzialnie.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu. I nie takim miłym, relaksującym, jak zwykle na werandzie, ale niezręcznym, ciążącym.
– Co tam masz? – zapytał w końcu Naruto, patrząc na papiery, które trzymał w ręce Sasuke. Chciał zmienić temat i jakoś to przerwać.
– Dzisiaj rano przysłali. Zdecydowałem się w końcu sprzedać mieszkanie temu dziwnemu klientowi i przy okazji spłaciłem kredyt za nasz dom.
No teraz Naruto poczuł się jeszcze bardziej głupio. Sasuke naprawdę się dla nich starał. Kupił im dom z ogrodem i werandą, którą po prostu uwielbiał, kupił Kuramka, robił tak naprawdę wszystko, o co go poprosił. Fakt, zawsze na swój własny sposób, ale jednak. Gdyby nie sprawa z Hideakim, Korzeniem i widmem więzienia, byliby chyba teraz najszczęśliwszą parą w Konoha.
– Sasuke... – Naruto objął go, a po chwili usiadł mu na biodrach i przytulił jeszcze mocniej. – Nikomu nie pozwolę cię zabrać, zapamiętaj to. Uzumaki Naruto nie rzuca słów na wiatr!
– Tak, tylko gada często od rzeczy.
– Ej, nie gadam od rzeczy – zaprotestował Naruto. – I daj mi dokończyć. Wiem, że chcesz odbudować klan. Wpadłem na pomysł, żeby zapytać Shikamaru. To on jest wioskowym geniuszem, może coś wymysli.
Sasuke patrzył chwilę na Naruto, aż w końcu uśmiechnął się lekko. To była ta chwila, ten moment, kiedy w końcu powinni porozmawiać o tym na poważnie. O odbudowie klanu i propozycji Tsunade. Sam nie był jeszcze przekonany, ale Naruto powinien wiedzieć i pomóc mu podjąć decyzję.
– Pojawiła się pewna możliwość i chcę wiedzieć, co o tym sądzisz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro