SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 4
Zapraszamy na rozdział czwarty.
Tak myślę, że sequel z drużynami przerzucę do osobnego tytułu, bo tamto w sumie dzieje się dużo wcześniej.
Miłego czytania i mile widziane komentarze:)
***
Ślub Ino zbliżał się wielkimi krokami. I to szeroko komentowanymi krokami, bo w końcu żenił się Sai – autor najpopularniejszych książek w Konoha. I w sumie nie tylko w Konoha, bo całe nakłady jego poradników były wysyłane również do innych krajów.
Nastolatki, które wręcz go ubóstwiały i piszczały na jego widok, nie przestawały plotkować o tym wydarzeniu. Zastanawiały się, w co ubierze się Ino, jakie będą kwiaty – w końcu była właścicielką kwiaciarni i powiedziała, że chce najbardziej kwietny ślub, a także czy Sai przy toaście wygłosi którąś ze swoich słynnych sentencji.
Ślub miał się odbyć w parku i być uroczystością otwartą. Ino początkowo nie chciała się zgodzić, ale Sai dzień wcześniej zaprosił na niego wszystkich swoich czytelników. I gdzie niby mieliby pomieścić taka ilość ludzi? Z drugiej strony imponowało jej takie zainteresowanie, więc w końcu uznała, że może to i lepiej.
Naruto im dłużej patrzył na te wszystkie przygotowania, tym intensywnie myślał o swoim projekcie. W końcu każdy zasługiwał na taki dzień. Niestety, Rada nadal głównie kłóciła się ze sobą w tej kwestii, a z niezdecydowanych osób udało się przekonać zaledwie jedna. Jedną! To było zdecydowanie za mało.
– Nad czym ty się ciągle tak zastanawiasz? – zapytał Sasuke, gdy dotarli przed budynek szpitala.
Tego dnia był w wyjątkowo dobrym humorze. Wczoraj wrócił z misji, a że obaj z Naruto dostali wolne, więc już wieczorem odbił sobie za te wszystkie dni, gdy ten nie miał dla niego czasu. O tak... Uśmiechnął się lekko, widząc, jak Naruto się krzywi, siadając na ławce w parku naprzeciwko budynku. No cóż, zbyt długa przerwa owocowała takimi skutkami. Może Naruto wyciągnie tego jakieś wnioski i...
– Jaki przystojniak – usłyszał za plecami pisk jakichś dziewczyn.
Teraz to on się skrzywił. Tylko tego mu teraz brakowało. A już myślał, że skoro jest oficjalnie z Naruto, który swoją drogą przecież siedział obok niego, jego fanki dały sobie ostatecznie spokój.
– Jest taki słodki!
Westchnął z irytacją, ale zaraz coś go tknęło. Słodki? Może to o Naruto im chodziło? Już kilka razy słyszał, gdy tak o nim mówiły? Zamierzał wstać i zabrać go do szpitala, mimo że mieli tam być dopiero za jakiś czas, bo ostatnie o czym teraz marzył, to jakieś obskakujące ich dziewczyny, ale w tym momencie kilka nastolatek minęło ich i pobiegło w stronę innej ławki.
Sasuke dopiero teraz zauważył, że siedział na niej jakiś chłopak. Naruto też odwrócił głowę, zainteresowany tym zamieszaniem.
Chłopak był na oko w ich wieku i no trzeba było przyznać, był naprawdę przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany, włosy w nietypowym kolorze kawy z mlekiem i jasnobrązowe oczy. Można by nawet powiedzieć, że były w kolorze miodu. Siedział i wcześniej najwyraźniej czytał jakąś książkę, bo trzymał ją w rękach, ale teraz uniósł zza niej głowę i z promiennym uśmiechem spojrzał na dziewczyny, które do niego podeszły i usiłowały zagadywać.
– Tylko się nie zakochaj – rzucił z przekąsem Sasuke, widząc, jak Naruto gapi się w tamtą stronę.
Naruto już chciał się odgryźć, ale ostatecznie zignorował tę złośliwość.
– Widziałeś go tu kiedyś? – zapytał.
Był naprawdę ciekawy, kto to jest, tym bardziej, że po chwili chłopak, kiedy tylko ich zauważył, mimo takiej atencji dziewczyn odwrócił głowę w ich stronę i zaczął im się z przypatrywać tak jakoś dziwnie.
– Nie, nie widziałem. – Sasuke wstał. – Chodź, musimy już iść.
Wiedział, że im szybciej to załatwią, tym lepiej. Co jakiś czas musieli pojawiać się w szpitalu na badania kontrolne ręki odzyskanej z komórek Hashiramy. Póki co wszystko było dobrze, ale Tsunade nalegała.
– Ale... – zaczął Naruto, jednak zaraz zamarł.
Przez moment stał zszokowany z otwartymi szeroko oczami i uchylonymi ustami. Zamrugał, jakby nie wierzył w to, co widzi. A potem w jednej chwili wystrzelił jak z procy w kierunku wejścia do szpitala.
– Sakura-chan! – wrzasnął.
Chwycił zaskoczoną przyjaciółkę w pasie i uniósł ja, ściskając i okręcając w powietrzu. Sakura wróciła! Naprawdę wróciła. Uśmiechnął się szeroko i dopiero po chwili postawił ją z powrotem na ziemi.
Odsunął się na wyciągnięcie ręki i spojrzał na nią jeszcze raz. Od ich ostatniego spotkania minęło dobre półtora roku, a ona niewiele się zmieniła. No, może z wyjątkiem włosów, bo teraz były zdecydowanie dłuższe. Ładnie wyglądała. Miała na sobie lekki makijaż, który teraz podkreślał jej urodę. Nie było już mowy o żadnych pajęczych nóżkach na rzęsach.
Sakura uśmiechnęła się do niego, a Naruto zaśmiał się głośno. Jeszcze raz złapał ją w ramiona i okręcił.
– Naruto, puść mnie! – Sakura też zaczęła się śmiać.
– Tak dawno cię nie widziałem, Sakura-chan, że...
Nie dokończył, bo nagle zatrzymał się w miejscu.
– Co do... – wydusił, kiedy poczuł, jak drętwieją mu ręce.
Puścił Sakurę. Obok siebie zobaczył chłopaka, który jeszcze przed chwilą siedział na ławce. Właśnie tym chłopakiem tak zachwycała się grupka dziewczyn.
Zaraz przy nich momentalnie pojawił się Sasuke.
– Co to miało być? – przywitał chłopaka. Choć przywitał to niezbyt adekwatne określenie tego, w jaki sposób to powiedział.
Chłopak spojrzał krótko na Sasuke i uśmiechnął się drwiąco. Później zwrócił się do Naruto.
– Słyszałem, że jesteś nieokrzesany, ale nie sądziłem, że aż tak – powiedział. – Myślisz, że przez to, że jesteś bohaterem wojennym wolno ci tak każdą dziewczynę obściskiwać?
Naruto był zbyt zaskoczony, żeby odpowiedzieć. Sakura rzuciła chłopakowi ostre spojrzenie i sięgnęła do ramienia Naruto. Wyciągnęła z niego małą igłę. To ona sprawiła, że Naruto na chwilę stracił czucie w rękach.
– A ty za kogo się uważasz? – warknął Sasuke.
Nie spodobało mu się, jak ten chłopak się zachowywał. Początkowo nie wychwycił igły, którą ten rzucił w stronę Naruto, ale teraz zauważył ją w ręce Sakury i dodał dwa do dwóch. Naruto tak nagle się zatrzymał, kiedy podniósł Sakurę, że coś musiało być nie tak.
– Za kogo się uważam? – Chłopak podrapał się po brodzie. Wyraźnie z nich kpił. – Może za kogoś, kto nie pozwala innemu facetowi obściskiwać własnej dziewczyny? – rzucił, patrząc sugestywnie na ręce Naruto poniżej talii Sakury.
Naruto otworzył szerzej oczy, przetwarzając to co przed chwilą usłyszał. Własnej dziewczyny? Jakiej znowu własnej dziewczyny... Przecież to była Sakura-chan. Dopiero po chwili jedna myśl zaczęła kiełkować w jego głowie i aż otworzył usta zszokowany. A potem zmarszczył brwi. Że niby ten gość i Sakura?! Obrzucił go jeszcze raz oceniającym spojrzeniem. No dobra, chłopak może i był przystojny, mógł się Sakurze spodobać, tak samo tak samo jak tamtym dziewczynom, ale... No właśnie było jedno duże „ale". Jak on się zachowywał? Przecież Sakura powinna sobie znaleźć jakiegoś miłego, uprzejmego i przede wszystkim dbającego o nią chłopaka, a nie takiego... takiego...
– Następnym razem radziłbym ci uważać, zanim zaatakujesz kogoś z naszej wioski – odezwał się Sasuke chłodno.
– Niewinny żart nazywasz atakiem? Tylko przywołałem go do porządku.
– Uważaj, żeby ktoś inny nie musiał przywołać do porządku ciebie – warknął Sasuke i już zacisnął pięści.
Naruto spojrzał to na jednego, to na drugiego. Taa... Miły, uprzejmy facet? To chyba jednak nie w stylu Sakury.
– Naruto, Sasuke-kun... – Sakura w końcu miała możliwość powiedzieć cokolwiek. Spojrzała na nich, potem na chłopaka, a potem znów na nich i zaczerwieniła się lekko. – To jest Hideaki.
– Sasuke Uchiha, jak sądzę. – Chłopak spojrzał na niego chłodno. Bardzo chłodno. – Myślę, że powinniśmy już iść – zwrócił się do Sakury.
Sakura sama nie wiedziała, jak zareagować. Nigdy nie sądziła, że znajdzie się w takiej sytuacji. Jasne, kiedyś byłaby zachwycona, a zachowanie Sasuke wzięłaby za zazdrość o nią, ale już dawno wyzbyła się tych złudzeń. Teraz już dobrze wiedziała, na co Sasuke był zły i chyba faktycznie lepiej było w tym momencie stąd iść. Nie chciała tutaj teraz żadnej walki.
***
Tsunade na dzisiejszych badaniach nie miała łatwego zadania. Naruto opowiedział jej o całej sytuacji i zadawał pytanie za pytaniem, chcąc się dowiedzieć czegoś więcej o chłopaku Sakury. Czy Tsunade wiedziała kim jest? Jak się poznali? Jak długo byli razem? Czy to było coś poważnego? Czy ten chłopak wie, że jeśli skrzywdzi Sakurę, Naruto osobiście porachuje mu kości? W pewnym momencie była już tak zmęczona tym jego gadaniem, że przy kolejnym pytaniu, a raczej zapewnieniu, że Naruto znajdzie tego chłopaka wszędzie i skopie mu tyłek, jeśli oczywiście skrzywdzi Sakurę, wyrzuciła go z gabinetu. Twierdziła, że tylko zajmuje jej czas, który mogła przecież poświęcić na pożyteczniejsze rzeczy. To, że ową pożyteczniejszą rzeczą było akurat przeprowadzenie degustacji butelki sake, którą otrzymała od jednego z wdzięcznych za opiekę pacjentów, oczywiście zgrabnie przemilczała.
– Czy ty widziałeś jak on na nas patrzył?!
Naruto darł się nie zważając na to, iż znajdują się na środku ulicy i najprawdopodobniej usłyszy go pół Konohy.
– O co mu ogóle chodziło?! Przecież jesteśmy przyjaciółmi Sakury! Jesteśmy jedną drużyną, a on... – oburzał się dalej usilnie ignorując zirytowane spojrzenie Sasuke, któremu słuchanie tego wszystkiego już naprawdę zaczynało wychodzić bokiem. – I w ogóle ten jego ton... Trochę jak ty, kiedy mówisz do Saia – ocenił wreszcie znajdując odpowiednie jego zdaniem porównanie. – Czy ty w ogóle mnie słuchasz?! – krzyknął wreszcie, gdyż po raz kolejny Sasuke w żaden sposób nie zareagował na jego słowa.
– Usiłuję nie, ale to niestety niewykonalne – mruknął tylko w odpowiedzi Sasuke.
Naprawdę nie miał ochoty tego wszystkiego wysłuchiwać. Od tak dawna nie mieli wolnego dnia, a teraz wyglądało na to, że Naruto zamierzał spędzić go na narzekaniu na chłopaka Sakury... Może i faktycznie ten cały Hideaki nie mógł uchodzić za wzór dobrych manier, ale czy to była ich sprawa, z kim Sakura się spotyka? Sasuke od zawsze uważał, że najlepiej nie wtrącać się w cudze sprawy, a już zwłaszcza tego rodzaju sprawy, a i najchętniej oczekiwałby że inni będą mu się odwdzięczać tym samym. Tyle tylko, że Naruto tak nie potrafił, nie jeśli chodziło o jego przyjaciół, bo wtedy musiał roztrząsać nawet najmniejszą pierdołę.
– Ciekawe skąd go w ogóle wynalazła? – zastanawiał się głośno Naruto.
Sasuke uznał, że może już się pożegnać z wizją spokojnego popołudnia spędzonego w domu, więc jeśli sam miałby słuchać tego biadolenia, to zdecydowanie lepiej będzie zrzucić ten obowiązek na kogoś innego.
– Wiesz – zaczął jeszcze raz szybko kalkulując wszystkie za i przeciw – skoro była w Sunie, to pewnie stamtąd też jest ten cały Hideaki. Jeżeli tak bardzo chcesz się czegoś o nim dowiedzieć, to może...
– Temari! – krzyknął tylko Naruto i zanim Sasuke zdążył powiedzieć cokolwiek więcej już biegł w kierunku domu rodziny Nara.
Naruto nie czekał nawet na zaproszenie, więc kiedy tylko Shikamaru otworzył mu drzwi do domu, przeszedł niczym burza przez korytarz i salon, rzucając tylko w ramach wyjaśnienia, że musi się natychmiast zobaczyć z Temari.
Zastał ją w kuchni i chyba dopiero jej mina na jego widok lekko go przystopowała. Od zawsze uważał, że to wściekła Sakura jest przerażająca, ale to co widział teraz zdecydowanie przekraczało jego wyobrażenia o pojęciu ,,zdenerwowana kobieta".
– Czyżby znowu jakieś nagłe zebranie?! – warknęła na niego zanim chociażby zdążył się przywitać. – Jeśli tak, to oznajmij Hokage, że Shikamaru bierze urlop ze skutkiem natychmiastowym!
Naruto spojrzał to na nią, to na Shikamaru. Przyszedł tutaj tylko się czegoś dowiedzieć, a nie stać się niewinną ofiarą małżeńskich kłótni. Zupełnie nie wiedział, o co chodzi i jak powinien się zachować. Choć, może wiedział? Ostatnio Shikamaru poświęcał sprawie jego projektu naprawdę bardzo dużo czasu i rzadko bywał w domu, więc jeżeli Temari była tak samo sfrustrowana jak Sasuke... Przełknął ciężko. Może i był jednym z najsilniejszych shinobi Konohy, ale wściekłej Temari nawet on nie odważyłby się przeciwstawić.
– Dobrze wiesz, że nie mogę sobie teraz na to pozwolić. Usiłujemy wprowadzić bardzo ważne zmiany...
Shikamaru starał się załagodzić sytuację zdradzając możliwie jak najmniej szczegółów. Zdawał sobie sprawę z tego, że wcześniej czy później przyjdzie mu po raz kolejny zapłacić spaniem na kanapie za to, że ukrywał przed nią, nad czym pracowali, ale obiecał Naruto dyskrecję. Doskonale wiedział, że jeśli Temari dowie się, jaki projekt złożył Naruto z jego pomocą, będzie go męczyła tak długo, aż zdradzi jej wszystkie szczegóły. Nie to, żeby sądził, że jego żona jest typem osoby nie mogącej utrzymać języka za zębami, w końcu sprawowała już różne poważne stanowiska wymagające dyskrecji, ale jednak rozpowszechnianie się informacji w kobiecym środowisku ciągle było dla niego tajemnicą nie do rozwiązania.
– A niby czego te zmiany dotyczą? – Temari nie odpuszczała jednocześnie kierując podejrzliwe spojrzenie Naruto.
Ten lekko się spiął słysząc to pytanie.
– HIDEAKI – wyrzucił w końcu z siebie, starając się przywrócić rozmowę na jego zdaniem bezpieczniejsze tory – Hideaki z Wioski Piasku, znasz go?
– Każdy go zna – prychnęła Temari, najwidoczniej przez chwilę zapominając o tym, że planowała siłą wyciągnąć informacje z własnego męża. – To największy kobieciarz jakiego widziała Suna.
Naruto pobladł. „Największy kobieciarz" – teraz przypomniał sobie, jakim uśmiechem obdarował te wszystkie dziewczyny, które prawie się na niego rzuciły przed szpitalem. „Jakiego widziała Suna" – a niech to szlag, przecież to przez niego Sakura właśnie tam wyjechała. Co, jeżeli jest dla tego Hideakiego tylko jedną z wielu dziewczyn? Nie, Sakura-chan nigdy by się na to nie zgodziła. A co, jeżeli nie wiedziała?
– A właściwie dlaczego o niego pytasz?
– Bo... Bo to z nim właśnie wróciła Sakura-chan!
Naruto o ile wcześniej był zdenerwowany, teraz wydawał się dosłownie zrozpaczony.
Temari uniosła brwi. No tego to się kompletnie nie spodziewała. Że niby ten tajemniczy chłopak Sakury, o którym nie chciała napisać żadnych informacji, to był właśnie Hideaki? Była o tyle zdziwiona, że przecież przestrzegała Sakurę przed nim. Sądziła, że ta, skoro przeżyła już jeden naprawdę wielki zawód miłosny, będzie uważać, z kim się spotyka. Przygryzał wargę. Będzie musiała z nią porozmawiać.
***
Informacja, że Sakura faktycznie wróciła z facetem – i to jeszcze jakim facetem! – obiegła w tempie błyskawicznym pół Konohy. Każdy z przyjaciół chciał go zobaczyć, bo o jego ponoć „nieziemskiej urodzie" krążyły już plotki, więc uznali, że najlepiej będzie ich zaprosić do Ichiraku.
Najbardziej zależało na tym Kibie. Kiedy się zakładał o to, że będzie stawiał Choujemu obiad, nie miał pojęcia, że on potrafi zrujnować finansowo całą swoją drużynę. Dopiero jakiś czas temu Ino mu to uświadomiła. No ale cóż, przecież i tak był pewien wygranej. Ten chłopak, skoro jest tak przystojny, na pewno będzie podobny do Sasuke. Nie, żeby Kiba sądził, że Sasuke jest przystojny, ale ganiające za nim dziewczyny zawsze tak twierdziły. Kiba więc liczył na swoją wygraną i nawet dzisiaj, mając w myślach łatwy przypływ gotówki, kupił Akamaru specjalną karmę z najdelikatniejszą i specjalnie wyselekcjonowaną jagnięciną – a tak przynajmniej zapewniał sprzedawca. A teraz siedział i czekał, uśmiechając się szeroko.
Oprócz niego w Ichiraku byli już wszyscy, oprócz Temari i Shikamaru. Kiba i Chouji rzucali sobie co jakiś czas wyzywające spojrzenia, obaj pewni zwycięstwa, ale żaden nic nie mówił. Nikt nie chciał, żeby Sasuke dowiedział się o zakładzie, bo raczej nie byłby z tego powodu zadowolony. Ba, on mógłby się wściec, że wplątują go w jakieś idiotyczne zakłady i Kiba obawiał się, że kiedy usłyszałby, że to był jego pomysł, skończyłby tak marnie jak według plotek Sai. Nadal nikt nie wiedział, czy było w tym chociaż ziarno prawdy, ale wolał nie przekonać się na własnej skórze.
– Lee, wszystko w porządku?
Hinata, zmarszczyła brwi, widząc, że ich przyjaciel siedzi przygnębiony w rogu stolika. Chciała do niego podejść, ale Tenten chwyciła ją za nadgarstek i pokręciła głową, dając jej do zrozumienia, żeby tego nie robiła. Była pewna, że to za chwilę minie. Jej kolega z drużyny od kilku godzin zachowywał się irracjonalnie. Najpierw skakał z radość, krzycząc, że nastała Wiosna Młodości i Sakura–san wróciła do wioski, za chwilę pogrążał się w żalu, że kogoś sobie znalazła. Zaraz potem dochodził do wniosku, że bardziej musi postarać się z chodzeniem na rękach, bo wtedy na pewno zwróci jej uwagę. I tak w kółko. Tenten była więc pewna, że mimo iż teraz Lee wyglądał jak kupka nieszczęścia, za chwilę znowu wybuchnie entuzjazmem.
Oczekiwanie na Sakurę i jej chłopaka trwało naprawdę długo. Albo Kibie tylko się tak wydawało, bo gdy w pewnym momencie dowiedział się, że Naruto go widział, nie mógł już wysiedzieć na miejscu.
– No to jaki on jest? – zagadnął przepychając się na miejsce obok Naruto. – Naprawdę tak przystojny jak wszyscy mówią?
– Tak... Znaczy chyba tak – mruknął Naruto, pocierając ręką włosy na karku i uśmiechając się niemrawo pod spojrzeniem Sasuke. – Nie wiem, zapytaj jakąś z dziewczyn.
– Pytam ciebie. Jakie robi wrażenie? Powiedz cokolwiek!
Kiba nie odpuszczał. Chciał się dowiedzieć jak najwięcej, a najlepiej samych pozytywnych informacji żeby móc już teraz zacząć świętować. Niestety, obecność Sasuke go skutecznie hamowała i nie mógł zapytać wprost, czy jest do niego podobny, bo wtedy ten dowiedziałby się o zakładzie.
– Jak już musisz wiedzieć, to jest...
Naruto zastanowił się. No niestety, ale po spotkaniu przed szpitalem nie mógł powiedzieć niczego innego niż:
– Jest wredny i arogancki. Wręcz nadęty. Zbyt pewny siebie. Ty byś widział jak on z nami rozmawiał! Jakby był jakiś lepszy. Zero szacunku dla kogokolwiek.
– Naruto...
Kiba usiłował przerwać przyjacielowi zanim ten na dobre się rozkręcił. To nie do końca było to o co pytał, choć dawało mu pewien obraz chłopaka. Obraz, który tym bardziej powodował, że czuł zbliżającą się wygraną.
– I jeszcze mnie zaatakował!
Naruto dalej się bulwersował, nawet nie zwracając uwagi na to, iż Kiba próbował mu dawać znaki, wskazując rękami na włosy czy oczy. Musiał wyrzucić z siebie to, co sądził o tym chłopaku. Przecież skoro Sasuke nie chciał go słuchać, musiał komuś się wygadać.
– Wyobrażasz to sobie?! A Temari mówiła, że w Sunie też o nim głośno, bo zmienia dziewczyny jak rękawiczki. Więc jak już musisz wiedzieć to jest takim... takim... – zamilkł, bo zabrakło mu właściwego słowa.
– Draniem – podsunął usłużnie Sai, który od dłuższej chwili przysłuchiwał się ich rozmowie. – To chyba się dogadacie. Przecież masz doświadczenie w kontaktach z takimi osobnikami – podsumował jeszcze z lekkim uśmiechem, przedstawiając przyjacielowi swoje przemyślenia.
– Byle by się za bardzo nie dogadywał... – Kiba parsknął, uświadamiając sobie, że po tym, co mówił Naruto, nie tylko on zauważył podobieństwo charakterów między nowym chłopakiem Sakury a Sasuke. Oczywiście profilaktycznie odwrócił wzrok, nie chcąc jednak przekonać się na własnej skórze o sile Tsukuyomi.
Chciał jeszcze jakoś podpytać Naruto, ale w tym momencie w Ichiraku pojawili się Temari i Shikamaru.
– Przepraszamy za spóźnienie, miałem spotka...
– Mój mąż chce powiedzieć, że praca jest dla niego ważniejsza niż wszystko inne – warknęła Temari.
Była zła, bo mieli wyjść już godzinę wcześniej, ale on jak zawsze miał inne priorytetowe sprawy. To już nie pierwszy raz, gdy został w trybie nagłym wzywany do biura Hokage. Jeszcze trochę i tam zamieszka. Co gorsza, ona nadal nie wiedziała, co za sprawą się konkretnie zajmuje, a to denerwowało ją jeszcze bardziej.
– Dobra, to ja może przyniosę jeszcze coś do picia? – zaoferował się Kiba.
Temari chciała jeszcze coś powiedzieć, ale w lokalu zrobiło się małe zamieszanie. Już po chwili słychać było szepty i dosłownie wszystkie głowy odwróciły się w stronę wejścia. A tam stała Sakura i ...
– No nieźle! – Tenten aż otworzyła usta ze zdumienia.
– Nieźle? – Oczy Ino rozbłysły, gdy tylko zobaczyła, z kim jej przyjaciółka przyszła. Plotki nie kłamały. – On jest po prostu boski.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro