Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SasuNaru Hiden - Kroniki konohy - rozdział 39

       

Następnego dni Naruto już z samego rana był pod gabinetem Hokage i na niego czatował. Musiał zobaczyć się z Sasuke. Musiał się upewnić, że nic mu nie jest. I że nic mu nie będzie!

Dzisiaj w nocy miał koszmary. Śniło mu się poprzednie aresztowanie Sasuke na placu, a potem pożar i jego bezwładne ciało. Tym razem nie zamierzał ryzykować, musiał wiedzieć, gdzie on jest i co się z nim dzieje.

– Kakashi-sensei, spóźniłeś się! – Naruto zaatakował go słowotokiem, gdy się tylko pojawił. – Powiedzieli mi, że pracujesz od siódmej rano. I nie mów mi tylko, że szukałeś zabłąkanego kota.

– Kota nie, raczej musiałem zająć się zabłąkanym szczeniakiem, którego tak zainteresowały kwiaty i krzaki przed budynkiem, że połowę podeptał, a resztę powyrywał. Ciekawe, czyj to pies, nie wiesz może?

– Ach, Kuramek... – Naruto zaśmiał się poczochrał włosy z tyłu głowy. – Pewnie chciał się bawić, zazwyczaj jest grzeczny. Wziąłem go, żeby nie był w domu sam i nie... – chciał dodać „niszczył mojego i Sasuke ogrodu", ale zamilkł. Kakashi pewnie kazałby mu jeszcze posadzić na nowo te krzaczki przed Siedzibą.

– To następnym razem go przywiąż. Inaczej gwarantuje, że znów będziesz musiał zainteresować się ogrodnictwem – mruknął Kakashi i wszedł do gabinetu.

Naruto oczywiście poszedł za nim.

– Kakashi-sensei, muszę zobaczyć Sasuke. Nie możesz go więzić. A co, jak znowu ktoś będzie chciał się na nim zemścić?

– Tym razem jest tutaj, a nie w jakimś odległym miejscu. I nic mu nie grozi. Nie jest związany, nie ma też opaski z pieczęcią na oczach. Jakby chciał, to w jednej chwili mógłby ogłuszyć strażników i wyjść. Ale poradziłem mu, żeby dla własnego dobra tego nie robił.

– Muszę się upewnić! – Naruto nie ustępował. – Kakashi-sensei, no!

– Naruto, Sasuke zrobił coś naprawdę głupiego i nieprzemyślanego. Po tym, co mi wczoraj powiedziałeś, rozumiem trochę jego motyw, ale to go nie usprawiedliwia. Musze nad tym pomyśleć, więc daj mi spokój i idź do domu. I zabieraj tę bestię.

*

– Widzisz, Kuramek, Kakashi-sensei jest okropny – mówił Naruto, gdy szli główną drogą wioski. A właściwie to on szedł, a szczeniak dreptał, więc co chwilę musiał przystawać i na niego czekać.

– Przestań go tak nazywać, bo mnie irytujesz – usłyszał głos z wnętrza.

– No ale popatrz na niego. Wygląda jak mały ty.

– Jestem demonem, a nie psem!

Naruto aż przystanął, bo zrobiło mu się ciemno przed oczami, gdy poczuł wbijające mu się w żołądek pazury. Kurama chyba naprawdę się zdenerwował. On i Sasuke byli do siebie podobni. Obaj tak samo brutalni.

– O, Kuramek! – usłyszał głos i zobaczył przed sobą Sayuri i Harumi. – Naruto-sensei, możemy go zabrać na spacer?

Naruto zastanowił się chwilę. Właściwie było mu to na rękę, bo chciał odwiedzić Hideakiego. Skinął głową, a potem, gdy dziewczyny zabrały psa, skierował się do kwiaciarni.

W środku oprócz Ino był też Shikamaru, którem robiła bukiet z różnych kwiatów. Na początku zdziwiła się, dla kogo są, skoro Temari wyjechała, ale wytłumaczył, że jego mama ma dzisiaj urodziny.

– Dobra, gotowe, trzymaj. – Ino podała gotowy bukiet. – Naruto, a ty znowu kopiesz komuś ogródek i przyszedłeś po choinki? – uśmiechnęła się i pokręciła głową.

– Nie, chciałem kupić... – Rozejrzał się dookoła. – Masz słoneczniki?

Ino wychyliła się za ladę.

– A co, nie ma na sklepie? Zamówiłam ich dużo, nie wiem nawet kiedy się sprzedały.

– Pewnie że nie wiesz – westchnął Shikamaru. – Ostatnio jesteś tak zajęta, że zauważyłaś nawet, jak twoi genini podkradają ci kwiaty i sprzedają je dla własnego zysku.

Ino zmarszczyła brwi. Fakt, genini ostatnio bywali tu częściej niż zwykle. Niby pomagali, twierdząc, że ciężarna kobieta nie powinna nic dźwigać, ale wychodziło na to, że z tej ich pomocy było więcej szkody niż pożytku. A to cwaniaki! To ją zrobili.

– Już ja im dam! – warknęła.

Wyszła na zaplecze i po chwili wróciła z wiaderkiem, w którym jeszcze było kilka słoneczników.

– Chcesz wszystkie? – zapytała Naruto. – W bukiecie zawsze ładniej wyglądają.

Naruto chwilę się zastanowił, ale potem przypomniał sobie, co mówił Hideaki o znaczeniu tych kwiatów.

– Nie, chce tylko jeden.

Nim zdążył podziękować i zabrać kwiatka, w kwiaciarni pojawił się Sai, a zaraz za nim dwóch młodych chłopaków i wielkimi paczkami.

– Możecie zostawić tutaj.

Sai wskazał im miejsce, zapłacił za przysługę i uśmiechnął się po swojemu. A potem zaczął rozpakowywać paczki i wyjmować z nich jakieś książki.

– Sai, co to jest? – Ino spojrzała na niego zdziwiona.

– Poradniki. Kupiłem wszystko, co znalazłem. Tu są – wziął do rąk jakieś dwa tomy – „Humory kobiety w ciąży i jak sobie z nimi radzić" oraz „Dziecko da ci popalić". Dalej, co my tu mamy... „Ciąża. Instrukcja obsługi", „Kiedy dziecko rysuje maszkary" i „Mamo, chcę kupę".

– A ta cała reszta? – Ino podeszła bliżej i przyjrzała się inny poradnikom. – „ Czy karmienie piersią zmienia ich kształt?", „Kiedy kobieta po ciąży staje się mniej atrakcyjna"... Sai! Zabiję cię!

– Nie, nie! To dostałem w pakiecie. No naprawdę – jęknął, gdy poczuł mocne uderzenie w głowę.

– „ ABC dojrzewania" , „Pierwsza menstruacja córki", „Problemy nastolatków", „Jak rozmawiać z dziećmi o seksie" – przeczytał Shikamaru kolejne tytuły. – Po co kupiłeś to wszystko? Minie kilka lat, zanim ci się to do czegokolwiek przyda.

– Wiem, ale wolę być przygotowany. Zresztą, dla ciebie tez kupiłem po egzemplarzu. – Sai znów się uśmiechnął, tym razem jednak uśmiechem „przyjacielskim", który ostatnio ćwiczył. – Wszystko jest w tym drugim kartonie. Jak przeczytasz, to będziemy mogli o tym porozmawiać.

– Co? No ty chyba żartujesz – jęknął Shikamaru, a po chwili westchnął z rezygnacją, bo Sai nie wyglądał, jakby żartował.

– Ja już pójdę. –Naruto też się usmiechnął, bo te ich przepychanki słowne przypominały stare dobre czasy. – Musze odwiedzić przyjaciela w szpitalu.

– Pójdę z tobą, mam tam coś do załatwienia – stwierdził Shikamaru.

– Ej, a poradniki? – zainterweniował Sai. No jak to? Kupił je specjalnie dla niego!

– No przecież nie zabiorę ich ze sobą, niech ktoś je dostarczy do mojego domu – zaproponował Shikamaru. – Albo spali – dodał pod nosem tak cicho, żeby nikt nie usłyszał.

Kiedy opuścili kwiaciarnie i szli wolno w stronę szpitala, Naruto uświadomił sobie, że nikt ze znajomych nie wie, co się stało. No poza Shikamaru oczywiście, który był doradcą Hokage. On zawsze wiedział wszystko. Tak jak i teraz.

– Nie miałeś dać mamie kwiatów na urodziny? – zaczął w końcu Naruto, przerywając niezręczną ciszę.

– Owszem, ale to po drodze. Chciałem z tobą porozmawiać. – Shikamaru westchnął, ale chwilę później kontynuował. – Posłuchaj, Hokage powiedział mi, co się stało. To po części moja wina. To ja źle ci doradziłem...

Znów zapadła długa cisza.

– Nie wiem...

– Shikamaru. – Naruto odwrócił się w jego stronę, przerywając mu tym samym. – Muszę zobaczyć Sasuke. Po prostu muszę.

– Naruto, Hokage zabronił...

– Wiem, co gadał Kakashi-sensei. Ale to jest dla mnie naprawdę ważne. Shikamaru, wiem, że możesz to załatwić. Chcę go zobaczyć chociaż na chwilę. Musze wiedzieć, że nic mu nie jest. Że nie powtórzy się tamta sytuacja.

– Nic mu nie jest, naprawdę.

– Shikamaru, proszę cię. Jesteś moim przyjacielem.

Shikamaru zacisnął usta. Cholera, czemu ten argument Naruto zawsze na wszystkich działał? Czy dlatego, że tak bardzo dał temu wyraz podczas wojny, chroniąc ich wszystkich? Ale to było czasami kłopotliwe. Tak jak i teraz. Zaczął się zastanawiać. Wiedział, gdzie jest Sasuke, wiedział też, o które są zmiany strażników. Musiałby nagiąć przepisy, ale jeżeli Naruto naprawdę aż tak na tym zależało...

– Przyjdź jutro rano, dokładnie za kwadrans szósta. Podziemne archiwum na końcu korytarza. Będziesz miał piętnaście minut.

*

Tsunade stała przy łóżku Hideakiego i analizowała wyniki rezonansu jego mózgu.

– Pani Tsunade... – Shizune weszła do gabinetu. – Przepraszam, że tak długo, ale przez to, że wszystkie dokumenty są wprowadzane do komputerów, w archiwum panuje chaos i musieliśmy się do tego dokopać.

– Masz to, o co prosiłam?

– Tak – Shizune podała jej dwie teczki. – Wiadomo już coś więcej?

Tsunade przejrzała dokumenty i zastanowiła się. Po chwil wyjęła zdjęcia mózgu Kakashiego i Sasuke zrobione przed laty. Rozwiesiła je na tablicy i zaczęła porównywać do tego, co miała na ekranie. Od razu zauważyła różnicę. Fakt, wtedy nie mieli jeszcze takiej technologii jak teraz, ale i tak od razu rzucało się w oczy.

– Kakashi był tu wczoraj. Powiedział, dlaczego Sasuke zaatakował Hideakiego, twierdził, że genjutsu mogło mieć związek z emocjami. I chyba miał rację.

– Co masz na myśli? – Shizune też zerknęła na zdjęcia i monitor.

– U Kakashiego przez cały okres, kiedy był w śpiączce, mózg wyglądał tak samo, zdjęcia to potwierdzają. To zupełnie tak, jakby po tych torturach, po prostu na jakiś czas się wyłączył. U Sasuke podobnie.

– U Hideakiego obraz ciągle się zmienia – zauważyła Shizune. – Co to znaczy?

– Najwyraźniej to, że on ciągle coś przeżywa. Raz uaktywnia się cześć mózgu, która jest odpowiedzialna za odczuwanie emocji związanych z miłością, a za chwilę ta odpowiedzialna za ból psychiczny. Tak jakby mózg nie radził sobie z tymi emocjami i mimo, że Hideaki nie jest już pod wpływem Tsukuyomi, nie przestaje tego powtarzać.

– Takie powtarzanie czegoś w kółko musi w końcu doprowadzić mózg do uszkodzenia.

– Tak, niestety.

– Dlaczego w takim razie Hokage...

– Jeżeli chodzi o Kakashiego, Itachi torturował go, zadając mu ból fizyczny. Sasuke zafundował Hideakiemu najprawdopodobniej tortury emocjonalne. To by się zgadzało, biorąc pod uwagę, że sam był kiedyś takim poddany. I to dwa razy.

Shizune pokiwała głową. Jako jedna z nielicznych miała świadomość, że w wieku sześciu lat Sasuke też został potraktowany tą techniką. Dowiedzieli się o tym dopiero wtedy, gdy Sasuke był śpiączce i tracili już nadzieję. Wtedy Naruto, zdając sobie sprawę, że każda informacja może być na wagę złota, powiedział im o tym. Nie mówił w szczegółach, powiedział tylko, że Sasuke padł ofiarą genjutsu Itachiego, w którym ciągle na nowo widział śmierć swoich bliskich.

– Jednak Sasuke ostatecznie wyszedł z tego bez szwanku – zastanowiła się Shizune.

– Myślę że nie. – Tsunade pokręciła głową. – Widać to po jego zachowaniu. To musiało bardzo mocno wpłynąć na jego psychikę i sposób myślenia.

– Masz rację. Ale jednak przeżył. Kiedy przybyłaś do wioski, udało ci się od razu go wybudzić.

– Tak, ale na Hideakiego to nie działa. Próbowałam już wszystkimi metodami i nic.

Tsunade założyła ręce na biuście, przyglądając mu się. Nie wyglądał jak spokojny człowiek podczas snu. Raczej właśnie jak ktoś, kogo coś dręczyło.

– Shizune, znajdź mi wszystkie książki o genjutsu i... i o amnezji.

– O amnezji? – Shizune otworzyła szeroko. – Chyba nie chcesz...

– W jego przypadku nie mamy za wiele czasu. Jeżeli nie znajdę innego sposobu, będę musiała wyczyścić mu pamięć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro