Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 23

Wiem, że teraz są takie fragmenty, w których Sasuke zachowuje się nieco inaczej, ale to na skutek sytuacji, nie martwcie się o jego charakter:)

*

Kiedy obaj wyszli z pokoju i zaczęli schodzić na dół, Sasuke zatrzymał się na chwilę. Naruto był jakiś taki dziwnie zamyślony.

– Poczekaj chwilę – powiedział i złapał go za ramię, odwracając w swoją stronę. – Naruto, ja cię do niczego nie zmuszam i nie będę naciskał. Jeżeli nie chcesz, to powiedz.

Naruto uśmiechnął się lekko. Sasuke faktycznie zmienił podejście. Nigdy wcześniej nie zachowywał się w stosunku do niego w taki sposób. Wcześniej po prostu sam decydował, albo przynajmniej próbował decydować za nich obu, co zwykle kończyło się kłótnią.

Ale nie tym razem. Przyszło mu do głowy, że że tak pewnie zachowałby się Hideaki, ale szybko wyrzucił tą myśl z głowy. Hideaki, wyjechał i powinien o nim zapomnieć. A przynajmniej o tym, co ich zaczęło łączyć. On miała rację, mógł być jedynie czymś na chwilę, bo Naruto w końcu znów wróciłby myślami do Sasuke. Przeszli ze sobą zbyt wiele, by można byłoby z tego zrezygnować.

Kiedy wczoraj opowiadał dziewczynom o tej misji w Kraju Fal, ogarnęła go jakaś taka nostalgia. Nie znosili się jak piez z kotem, a jednak Sasuke prawie poświęcił dla niego życie. Dla niego, dzieciaka, którego prawie nikt wówczas w wiosce nie szanował. Którego nazywał idiotą, imbecylem, młotkiem i uważał, że nic nie potrafi. Wiedział, że jeżeli zginie, to nie zemści się na Itachim i nie odbuduje klanu, że przegra z kretesem, a jednak mimo to się poświęcił.

– Nie, Sasuke, chcę. Po prostu musimy porozmawiać o niektórych rzeczach – powiedział i  pocałował go krótko.

Chciał się odsunąć, ale to chyba się Sasuke nie spodobało, bo chwycił go i oddał pocałunek, tym razem dużo intensywniejszy.

– Naruto–kun – usłyszeli i oderwali się od siebie.

To była Hinata z jakimś pakunkiem w rękach. I patrzyła na nich szeroko otwartymi oczami.

Hinata, kiedy tylko Sasuke zjawił się w rezydencji Hyuuga, oczywiście wiedziała, do kogo przyszedł. Domyśliła się też. że chce zabrać Naruto do domu.

Kiedy wczoraj Naruto pojawił się u nich z Hanabi ucieszyła się. Widać było, że nie jest z nim najlepiej, dlatego chciała pomóc. Sama pewnie nie wiedziałaby, co do końca mogłaby zrobić, ale o to już zadbała jej żywiołowa siostra. Naprawdę miło spędzili ten wieczór i w sumie pół nocy i Hinata poczuła, że chciałaby, żeby tak było zawsze. Żeby mogła być blisko Naruto, słuchać jego głosu i patrzeć, jak się w końcu uśmiecha.

Tak, wiedziała, że to nierealne, ale to co przed chwilą zobaczyła, wywołało jakieś takie uczucie żalu. Nigdy nie widziała Sasuke i Naruto w tak intymnej sytuacji, nie widziała, jak się całują w taki sposób. Przez chwilę czuła się jak podglądacz, choć przecież nie zrobiła tego specjalnie. Po prostu słysząc, jak schodzą, wyszła na korytarz, chciała dać Naruto jeszcze trochę jedzenia. Nie spodziewała się, że trafi na taki widok.

– Oj, Hinata... – Naruto poczochrał się po włosach na karku.

Zrobiło mu się głupio i czuł, jak policzki zaczynają go palić. Hinata też wydawała się być zawstydzona i sam był ciekaw, które z nich było bardziej czerwone na twarzy.

– Co tam masz? Pewnie coś dobrego? – zaczął gadać, chcąc jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.

– Pierożki. Wczoraj bardzo ci smakowały.

Hinata uśmiechnęła się lekko. Naruto chyba naprawdę lubił jej kuchnię. Zapakowałaby mu też ramen, ale tu niestety nic nie zostało, bo wczoraj cały zjadł.

– Dzięki, Hinata, jesteś najlepsza.

Wziął z jej ręki pakunek i się pożegnał.

– Pozdrów Hanabi i jeszcze raz dzięki za wszystko.

*

Kiedy Naruto i Sasuke dotarli do centrum wioski, Naruto dopiero po chwili zauważył, że skręcili w innym kierunku niż zwykle. To nie była droga do dawnej dzielnicy Uchiha.

– Sasuke, już nie pamiętasz gdzie mieszkasz? – zapytał zdziwiony.

– Pamiętam. Chodź, chcę ci coś pokazać – powiedział i po chwili skręcił na drogę pnąca się do góry.

Szli tak kilka minut, mijając kolorowe domki, aż w końcu Sasuke się zatrzymał.

– To tutaj – powiedział i złapał za klamkę jednej z furtek.

– Co tutaj? – Naruto patrzył zdziwiony. – Hej. Nie możesz tak wchodzić do czyjegoś domu.

Sasuke tylko uśmiechnął się i sięgnął do kieszeni. A potem dał Naruto klucze.

Ten patrzył na nie przez chwilę zdezorientowany, ale potem zauważył, że na breloczku był grawer. Wygrawerowane były symbole ich klanów: Uchiha i Uzumaki.

– Czekaj, zaraz, bo nie rozumiem. – Naruto zamrugał. – Powiedziałeś, że idziemy do mieszkania.

– Nie, Naruto. – Sasuke przyciągnął go do siebie. – Powiedziałem, że zabieram cię do domu.

Sasuke już od dawna rozglądał się za jakimś domem dla nich obojga. Nic nie mówił, bo Naruto był w gorącej wodzie kąpany, ale patrzył na ogłoszenia. Ogłoszenie o sprzedaży tego budynku pojawiło się niedawno, ale jak go tylko zobaczył, że musi go kupić

Dlaczego akurat ten? Bo wiedział, że Naruto na pewno się spodoba. Ściany w ceglastym kolorze, czarna dachówka i wielkie drzewo, do którego konaru przymocowana była mała huśtawka. Taka jak w akademii.

Domek był mały, ale naprawdę bardzo ładny. Z jednej strony ściana była zaokrąglona, co nadawało mu charakteru, miał też taras i ogród. Nieduży, ale jednak.

Nie był tani, bo właściciel, mimo jego stoickiej postawy, chyba wyczuł, jak bardzo klient chce go kupić.

Sasuke wcześniej nie podjął ostatecznej decyzji, bo chciał o tym najpierw porozmawiać z Naruto. Miał to zrobić dzień po weselu. Niestety, wszystko tak się ułożyło, że nie zdążył.

Przez chwilę sprawa kupna domu zeszła na drugi plan, bo czekał, aż Naruto wróci. Ale on nie wracał. A Sasuke jak kretyn nie zrobił w tej sprawie nic. Dopiero Sakura nim potrząsnęła. Powiedziała mu wprost, co się dzieje. I wtedy właśnie podjął decyzję. Ryzykował, jeżeli działo się to, czego obawiał się najbardziej, Naruto mógł w ogóle nie chcieć do niego wrócić. Ale jednak zaryzykował. Poszedł do właściciela i złożył mu ofertę nie od odrzucenia.

Nie było łatwo wszystko załatwić od razu, ale od czego ma się byłego mistrza, który został Hokage. Tamtego dnia Sasuke postawił na głowie całe biuro administracyjne. Zastaw jego mieszkania w zamian za kredyt, przepisanie własności domu, wpisy do ksiąg, nadanie praw do terenu. Było trochę załatwiania, ale było też warto, zwłaszcza, kiedy zobaczył ostatni dokument: „Ustanowienie współwłaściciela".

– Ale, nie, zaraz...

Naruto spojrzał na dom, na klucze, na niego, a potem znowu na klucze.

– Chcesz mi powiedzieć, że jesteś właścicielem tego domu?!

– Nie, Naruto. Chcę ci powiedzieć, że MY jesteśmy właścicielami tego domu.

*

Powiedzieć, że Naruto był zaskoczony, to nic. Powiedzieć, że był w szoku – to mało powiedziane. Powiedzieć, że był w ciężkim szoku – no, uszłoby, bo tak to mniej więcej wyglądało.

Naruto rozejrzał się. Dom bardzo mu się podobał, był też w takim miejscu, że widac było z niego zarówno wzgórza Hokage, jak i praktycznie całą Konohę.

– Kiedy ty to w ogóle zrobiłeś?

– Wczoraj.

– Ale jak? Shikamaru narzekał, że kiedy on kupował dom, trwało to ponad miesiąc. Ciągle musiał załatwiać i donosić jakieś dokumenty. Temari ponoć musiała czekać na jakieś papiery z Suny.

– Było z tym trochę zachodu, ale dałem radę wszystko załatwić.

Sasuke zgrabnie przemilczał fakt, że gdyby nie Kakashi, to nic by nie załatwił. A już na pewno nie mógłby go zrobić współwłaścicielem. Jasne, znał jego imię i nazwisko, datę urodzenia i imiona rodziców, ale potrzebnych było też kilka rzeczy.

– Dlaczego nic nie powiedziałeś wcześniej?

– Byłeś zajęty... – powiedział Sasuke.

Siłą woli pohamował się, by nie dodać „nowym przyjacielem", ale Naruto, widząc jego wzrok, chyba się domyślił. No tak, sam wiedział najlepiej, co go ostatnio zajmowało.

– Sasuke... – jego ton się zmienił. – Ty naprawdę zrobiłeś to dla mnie?

– Nie, żeby pozbyć się upierdliwych sąsiadów. – Sasuke nawet teraz nie umiał sobie odmówić drobnej złośliwości. – No przecież to chyba jasne, że dla ciebie.

Naruto czuł, że oczy znów zaczynają go piec. Objął Sasuke i wtulił twarz w jego obojczyk.

– Ale skąd wiedziałeś, że... No wiesz – zaciął się, nie chcąc wchodzić na drażliwy temat Hideakiego.

– Skąd wiedziałem, że w ogóle będziesz chciał? – Sasuke domyślił się, co mu chodzi po głowie. – Nie wiedziałem. Ale miałem taką nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro