Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sasunaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 20.

No to lecimy dalej.

W ogóle, jak czytam wasze komentarze, jestem w ciężkim szoku. Kiedyś w co drugim było „zdychaj Srakurwo", a teraz się o nią martwicie:)

Miłego poniedziałku:)

*

- No to pięknie. Naprawdę pięknie.

Shikamaru uniósł głowę i zaczął wpatrywać się w sunące leniwie chmury. No i za co to wszystko spotykało właśnie jego? Dlaczego to zawsze on musiał być wplątany w większość problemów? Czy nie mógł wieść spokojnego, normalnego życia? Naprawdę, za co był ciągle tak karany?

- Czy Sasuke... - zaczął, ale zaraz sam odpowiedział sobie na pytanie, które chciał zadać. - Jasne, że nie wie. Inaczej rozpętałoby się tu istne piekło.

- Nie wydaje mi się - mruknął Naruto. - Od wesela nawet go nie widziałem. Jemu chyba już nie zależy, więc pewnie nawet by nie zareagował.

Spuścił głowę. Przez to, że ostatnio starał się o nim nie myśleć, nie myślał też o tym, dlaczego Sasuke do niego nie przyszedł z jakimkolwiek wyjaśnieniem. Ale teraz wyjaśnienia nasunęło się samo. I tłumaczyło też tą jego odmowę. Nie chciał tego ślubu, bo go już po prostu nie kochał.

- Myślę, że zależy, jednak... - Shikamaru zastanowił się. - To Sasuke - dokończył lakonicznie, ale te słowa chyba najlepiej odzwierciedlały to, co chciał powiedzieć.

- No właśnie, to Sasuke - burknął Naruto. - On nigdy nie potrafił być dla mnie miły, mimo że ja zawsze tak się dla niego starałem.

- Ale zawsze to jego chciałeś. Mimo że dobrze wiedziałeś, jaki ma charakter - zauważył Shikamaru. - Nie obchodził cię w ten sposób nikt inny, miałeś klapki na oczach, nie zauważyłeś nawet tego, że ktoś, kogo znasz, czuł do ciebie przez pewien czas to, co ty czujesz teraz do Hideakiego.

- Co? - Naruto zamrugał z niedowierzaniem. - Kto? O nie, tylko nie mów, że Shino.

- Nie, nie Shino. - Shikamaru przewrócił oczami. - Ktoś, kto mimo swojego stanowiska zawsze znajdował dla ciebie czas.

- Kakashi-sensei?! O nie, tylko nie to!

Oczy Naruto rozszerzyły się w przerażeniu. Nie, nie i jeszcze raz nie!

- Oczywiście, że nie! - Shikamaru wręcz opadły ręce. - Naruto, rusz głową.

Shikamaru chwilę czekał, mając nadzieję, że sam się zorientuje, aż w końcu skapitulował. Naruto był naprawdę niedomyślną istotą.

- Dobra, podpowiem ci. On też z wroga, stał się twoim przyjacielem. Przyjacielem, który czasami przybywał tu z Suny specjalnie dla ciebie. No? W końcu zrozumiałeś?

- Gaara...

Naruto zmarszczył brwi. Ale jak to? Gaara był jego przyjacielem, nigdy nie zrobił nic, co dałoby mu chociaż cień sugestii, że jest nim zainteresowany w inny sposób.

- Skąd wiesz? - spojrzał, będąc w lekkim szoku, na Shikamaru.

- Wiesz, kiedy Temari nie była jeszcze moją żoną, często odwiedzałem Wioskę Piasku. Któregoś razu, jakoś tuż przed weselem, wyszedłem z przyszłym szwagrem na drinka. Po jednym był kolejny i jeszcze kilka kolejnych i w końcu się wygadał.

- Dlaczego nigdy nic nie powiedział? - Naruto nadal nie umiał dojść z tym, co usłyszał, do ładu.

- Widział, co się dzieje - wyjaśnił Shikamaru. - Już podczas waszej misji w Wiosce Piasku, domyślił się, co cię łączy z Sasuke. Nie chciał mieszać ci w głowie.

- Gaara... - powtórzył Naruto.

On naprawdę nigdy niczego nie podejrzewał. Nigdy, naprawdę nigdy, nic nie zauważył. Gaara był na tyle dyskretny. Nie to, co on. Teraz poczuł się naprawdę fatalnie. On do Hideakiego ślinił się na oczach Sakury! Próbował sobie wmówić, że nic nie zauważy, ale ona była bystra, musiała widzieć.

- Sakura-chan... Ona...

- Właśnie Naruto. Sakura. - Shikamaru kiwnął głową. - Nie wiem, jak daleko się z Hideakim posunęliście, bo tak, zauważyłem, że to twoje zauroczenie nim jest odwzajemnione, ale wyjścia są dwa. Albo uciekniesz z nim do Suny, łamiąc Sakurze serce, albo powstrzymasz to i postarasz się naprawić relację z Sasuke.

Naruto przez chwilę myślał. Naprawdę, widząc postawę Sasuke, miał ochotę uciec gdzieś z Hideakim, ale... No właśnie, był bardzo duże „ale". Nie mógłby zrobić tego Sakurze.

- Nie chcę skrzywdzić Sakury-chan, ale to...

Shikamaru zmarszczył brwi. Naruto ewidentnie bił się z myślami.

- Powiedz, gdybyś teraz bez żadnych konsekwencji mógł zrobić jedną rzecz, co by to było?

- Pocałowałbym Hideakiego - odpowiedział na wdechu Naruto, dopiero po chwili orientując się, że to nie były już jego myśli, a głos.

Cholera! Czuł jak policzki zaczynają go piec. Pewnie musiał robić się czerwony jak burak. Tak, pragnął tego pocałunku, ale to były jego własne pragnienia, nie chciał, żeby ktoś się o tym dowiedział. Nie chciał wiedzieć, co Shikamaru o nim w tym momencie myślał. Nie chciał, żeby...

- Zrób, co musisz, bo inaczej nie przestaniesz o tym myśleć - usłyszał coś, czego na pewno się nie spodziewał. - Ale zaraz po tym spakujesz torbę i przeprowadzasz się do mnie i Temari. Nie możesz z nimi dłużej mieszkać.

*

Kiedy Sakura po rozmowie z Sasuke wróciła, do domu, była trochę bardziej pozytywnie nastawiona. Sasuke chyba naprawdę ruszyło to, co od niej usłyszał. Nie powiedział nic, ale widziała to po jego wyrazie twarzy.

Weszła do kuchni, dopiero teraz zauważając Hideakiego. Stał tyłem do niej i patrzył w bezruchu w okno.

- Naruto jeszcze nie wrócił? - spytała, zwracając na siebie jego uwagę.

- Nie, nie wrócił - powiedział Hideaki.

Sakura, czując szansę w tym, że są sami podeszła i chciała go pocałować, ale gdy tylko dotknęła jego ust swoimi, jakoś dziwnie się spiął.

Więc wtedy w nocy też nie chodziło o to, że w pokoju obok spał Naruto... A może właśnie o to chodziło? Może Hideaki wtedy myślał właśnie o nim? I jeszcze ta dzisiejsz sytuacja na klatce schodowej. Cholera, dlaczego, no dlaczego?

- Tak, wiem, że wolałbyś pocałować kogoś innego - powiedziała smutno, gdy się od niego odsunęła.

Nie było sensu się dłużej oszukiwać.

- Sakura, nie o to chodzi, ja po prostu...

- Hideaki, ja wiem. - Sakura pokręciła głową. Miała ochotę się rozpłakać. - Najpierw myślałam, że to tylko Naruto, że szuka pocieszenia po tym, co zrobił Sasuke. Że był zwyczajnie zraniony, a ty umiałeś go pocieszyć i wywołać uśmiech na jego twarzy.

- Sakura...

- Nie, daj mi powiedzieć - przerwała mu, unosząc rękę. - Myślałam, że to chwilowe, że mu przejdzie. Początkowo przyszło mi do głowy, żeby znaleźć mu inny tymczasowy dom, nie wiem, któryś z przyjaciół na pewno by go przygarnął, ale uznałam, że i tak będziecie spędzać ze sobą czas choćby w laboratorium.

Sakura odetchnęła ciężko i ukryła twarz w dłoniach.

- Najgorsze jednak jest to, że przez większość czasu myślałam, że to jest jednostronne. A nie jest! I nie próbuj mi wmówić, że to nieprawda!

Hideaki milczał. Czekał, aż Sakura wyrzuci z siebie wszystko, co chce. Dopiero po jakimś czasie, gdy usłyszał szloch i zrozumiał, że już nic więcej nie powie, odezwał się:

- Masz rację, nie jest.

Musiał to powiedzieć, nie mógł inaczej.

Kiedy zaczęli się spotykać, on, znając całą historię z Sasuke i Naruto, złożył jej pewną obietnicę. Cokolwiek będzie się między nimi działo, nigdy jej nie okłamie. Sakura była pierwszą dziewczyną w jego życiu, której w ogóle coś obiecał. I zamierzał tego dotrzymać.

- Jak to się w ogóle stało? - Sakura odsunęła ręce od twarzy. Jej policzki były całe mokre od łez. - I czy... czy między wami coś zaszło?

- Nie wiem, jak to się stało. Nie potrafię wytłumaczyć tego nawet samemu sobie.

Hideaki pokręcił głową. Naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego Naruto tak na niego działał.

- Ale nie, nic miedzy nami nie zaszło - dodał trochę innym tonem.

Sakura podeszła do niego bliżej. W kącikach oczu zbierały się kolejne łzy.

- Ale ty chciałbyś, żeby do czegoś doszło. No przyznaj, że marzysz o tym, żeby go pocałować.

Spojrzała mu prosto w oczy, szukając odpowiedzi. I kiedy ją znalazła, po prostu się załamała.

- Nie wierzę - pokręciła głowa, a łzy znów zaczęły jej spływać po policzkach.

- Sakura. - Hideaki ją chwycił i przyciągnął do siebie. - Kiedy po raz pierwszy powiedziałem ci, że cię kocham, byłem tego pewien. I to się nie zmieniło. A teraz podjąłem decyzję...

- Tak, wiem, nie musisz kończyć - przerwała mu Sakura. Słychać było jak głos jej się łamie. - Kocham cię, jesteś dla mnie ważna, ale zakochałem się w kimś innym. Daruj sobie. - Wytarła nos w chusteczkę. - Chcę ci tylko w takim razie uzmysłowić, że jeżeli wasz romans rozkwitnie, będziesz musiał bardzo uważać, bo Sasuke nigdy nie odpuści sobie Naruto. Prędzej was obu pozabija, niż na to pozwoli.

- No to jednak musze skończyć, bo nic takiego nie zamierzałem powiedzieć. Podjąłem decyzję, że powinniśmy, ty i ja, razem, wrócić do Suny. Przynajmniej na jakiś czas. Wrócimy do tego co było. Postaramy się wszystko poskładać. Tutaj...

- Tutaj nie mógłbyś zapomnieć o Naruto - powiedział Sakura.

Spojrzała na Hideakiego. Stała chwilę, patrząc na niego i nie miała pojęcia, co powiedzieć. Tak, jasne tego pragnęła, takiej właśnie deklaracji, więc to, co zaproponował, powinno ją cieszyć. Dlaczego w takim razie nie cieszyło tak, jak powinno? Przecież, wybrał ją, nie Naruto, chciał z nią być, chciał wszystko naprawić. Tylko czy to naprawdę było takie proste? To co się stało, nigdy się nieodstanie. Owszem mogą się postarać, w końcu Naruto najprawdopodobniej jest tylko zauroczeniem, ale jednak nim jest. Przekonała się o tym dobitnie dzisiaj rano na klatce schodowej. Może gdyby tego nie widziała... Ale widziała.

- Myślisz, że w Sunie będziesz mógł? Z własnego doświadczenia wiem, że najtrudniej jest zapomnieć coś, czego się pragnęło, a czego się nigdy nie dostało.

- Sakura, to ciebie kocham i to ty jesteś dla mnie najważniejsza - powiedział Hideaki. - Ja nawet nie gustuję w facetach.

- W facetach może nie, ale w Naruto tak. Czy jest w ogóle ktoś, kto w nim nie gustuje? Skoro nawet Sasuke, który reagował niemal alergicznie na wszystkich innych, się w nim zakochał.

Sakura westchnęła.

Podeszła i spojrzała mu prosto w oczy.

- Jesteś tego pewien? - zapytała poważnie, nie odrywając wzroku od tych bursztynowych tęczówek, w których się zakochała. Zależało jej na nim, kochała go. Ale nie zamierzała się nim dzielić z kimś innym. Nie zniosłaby tego. - Jesteś pewien, że chcesz być ze mną?

- Tak.

- Dobrze, spróbujemy - westchnęła. A zaraz potem powiedziała coś, czego wcale nie chciała mówić, ale musiała. - Ale najpierw pożegnasz się z Naruto tak, jak musisz - spojrzała na niego, żeby upewnić się, że zrozumiał. - Po to, żebyś przestać w końcu o nim myśleć. A potem nigdy nie wspomnisz o tym ani słowem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro