SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 19
Tak czekaliście na Sasuke, a ja rozdział miałam już prawie napisany, więc wklejam przed najgorszym dniem tygodnia, czyli poniedziałkiem:)
*
Sakura był zdenerwowana. Bardzo zdenerwowana. Kiedy Hideaki i Naruto wyszli, ona kilka minut później też weszła na klatkę schodową. Zdołała jednak tylko zamknąć drzwi i zrobić kilka kroków, gdy ich zobaczyła na półpiętrze. Byli tak zajęci sobą, że nawet jej nie usłyszeli. I nie zobaczyli. Ale ona widziała ich dobrze, widziała, jak na siebie patrzą. I nie tylko Naruto na Hideakiego, ale Hideaki na Naruto. I wtedy przez chwilę ogarnęło ją takie samo uczucie, jak podczas wesela Temari i Shikamaru, gdy zobaczyła Sasuke i Naruto w piwniczce. Przymknęła oczy i zaczęła sobie powtarzać, że tym razem to nie to, że Naruto i Hideaki przecież tylko na siebie patrzą, nie robią nic więcej. Ale sytuacja wymagał natychmiastowej reakcji i nawet jakby miała przywlec tu Sasuke siłą, zrobi to.
*
Sasuke leżał na konarze jednego z drzew i podrzucał kunai, co jakiś czas zerkając na geninów, którzy rzucali shurikenami do celu. Nie miał nastroju na bardziej zaawansowane treningi. Zresztą nie miał go od kilku dni, bo Naruto nadal nie wrócił do domu.
Na początku powtarzał sobie, że to po prostu zwykły foch i wróci następnego dnia. Jednak ten następny dzień przeradzał się w kolejny i jeszcze kolejny i tak minął ponad tydzień. Sasuke wielokrotnie zbierał się, żeby pójść z nim porozmawiać i codziennie praktycznie docierał na dach budynku naprzeciwko kamiennicy, w której mieszkała Sakura, ale zawsze jakoś rezygnował.
Jego duma podpowiadała, że Naruto w końcu sam do niego wróci. Przecież nie po to gonił za nim pół życia, żeby teraz tak po prostu odejść.
I Sasuke pewnie nadal tkwiłby w swoim przeświadczeniu, gdyby nie to czego był świadkiem wczoraj.
Tak samo jak co dzień siedział na dach, zastanawiając się, co zrobić, gdy ich zobaczył. Hideaki i Naruto szli razem, i obaj jedli lody. To nie było raczej nic dziwnego, był upał, ale potem stało się coś, w co Sasuke do tej nie mógł albo nie chciał uwierzyć.
W pewnej chwili, gdy skończyli już jeść te lody, Naruto odwrócił się do Hideakiego, zatrzymując go w miejscu. A potem, patrząc na niego tak, że Sasuke w ogóle się to nie spodobało, starł mu z kącika wargi odrobinę lodów, którymi się ubrudził.
Kilka sekund stali jeszcze, gapiąc się na siebie, a gdy ruszyli dalej, obaj wyglądali na nieco zmieszanych.
Wtedy w umyśle Sasuke pojawiła się jedna myśl, która jednak niemal od razu odrzucił. Ale jednak ta myśl się pojawiła. Sasuke już dwa razy, widząc, jak Naruto interesuje się Hideakim, powiedział mu te same słowa: „tylko się nie zakochaj". Zawsze były sarkastyczne. A jeżeli, jak to się mówi, wykrakał? Nie, to niemożliwe. Naruto wielokrotnie udowadniał, jak bardzo mu na nim zależy i wybaczał mu wszystko, nawet próby zabicia go. Potrafił postawić się nawet najlepszym przyjaciołom, żeby go ratować.
Wróci. Na pewno. I Sasuke zupełnie gdzieś w głąb umysłu zepchnął myśl, że Naruto przecież nie starł Hideakiemu lodów z ust chusteczką, jak zazwyczaj mamy dzieciom, ale opuszkiem palca, a to miało już nieco inny wydźwięk.
– Sasuke–sensei! – usłyszał głos Kodaia. – Długo jeszcze mamy rzucać? To nudne.
Spojrzał na swoich geninów. Czy on nie mógł nawet chwili w spokoju pomyśleć? Westchnął i zeskoczył na dół.
– To może chcesz iść odchwaścić ogródek jakiejś staruszce? – Sasuke spojrzał na niego ostro. – I może w podziękowaniu jakimś cudem nie dostaniesz od niej laską?
– Sasuke-sensei, no przepraszałem już.
– W ogóle, dlaczego nie trenujemy już z razem? – zapytała Harumi.
– No właśnie – odezwał się Shinji. – Oni maja wakacje i wylegują się na plaży, a my wyciskamy z siebie siódme poty.
– Siódme poty? – Sasuke spojrzał na niego ironicznie. – Jak chcesz, to oddam cię na tydzień do drużyny Lee, tam dopiero zobaczysz, co to znaczy. Chętny? Mogę ci to załatwić od razu.
– Nie, nie!
Shinji zamachał rękami. Które na szczęście jeszcze miał, bo ich koledzy z drużyny Lee twierdzili, że te im odpadają od tego chodzenia dookoła Konohy.
– Gdzie jest Naruto-sensei? – zapytał Kodai. – Ryuji mówi, że dał im kilka zadań, ale się nie pojawia. Coś mu się stało?
– Nie, raczej nie – Harumi uśmiechnęła się. – Widziałam go ostatnio z tym ślicznym medykiem z Wioski Piasku.
– Skończcie już. – Sasuke zirytował się. Śliczny medyk, też coś. – Teraz zrobicie... – zaczął, ale zamilkł, widząc na skraju polany Sakurę. – Dobra, nieważne, idźcie na tę plażę.
Wolał nie mieć ich w pobliżu, kiedy zapewne będzie słuchał kolejnego wykładu.
Sakura podeszła dopiero, gdy genini zniknęli z pola widzenia. Miała nieciekawą minę, co od razu zauważył. I lekko zaczerwienione oczy.
– Musimy porozmawiać – usłyszał. – To nie może czekać.
Sasuke uniósł brwi.
– Mówisz to takim tonem, jakby to była sprawa wagi państwowej – skwitował.
– Jest dużo ważniejsza! – Sakura spojrzała na niego ostro. – Przynajmniej powinna dla ciebie być. Bo mamy naprawdę poważny problem.
– Mamy? Coś się stało?
Sasuke spojrzał w stronę Konohy. Żadnych wybuchów nie widział i nie słyszał, więc pewnie Piąta Wielka Wojna Shinobi jeszcze się nie rozpętała.
– A to się stało – Sakura podeszła bliżej – że jak nic nie zrobimy, to oboje stracimy chłopaków. I to, Sasuke-kun nie są już żarty. Zawsze chciałam, żeby zostali przyjaciółmi, ale oni zbliżyli się do siebie aż za bardzo.
– Dramatyzujesz – stwierdził Sasuke, wyjmując z pni drzew shurikeny, o których genini oczywiście zapomnieli. – Wiesz, jaki jest Naruto. On przyjaźni się z każdym. Jak Gaara jest w Konoha, to też spędzają pół dnia razem.
– Ja nie o tym mówię! – Sakura miała ochotę wziąć jeden z tych shurikenów i rzucić w niego.
– Sakura... – Sasuke westchnął. – Jak masz go dość, to niech w końcu wraca do domu. Wiem, że to jego gadanie może być męczące, zwłaszcza jak narzeka na mnie, ale...
– Nie, Sasuke-kun. Naruto odkąd u mnie mieszka, nie wspomniał sam z siebie o tobie choćby słowem – powiedziała z premedytacja, chcąc zobaczyć wyraz twarzy Sasuke. Może w końcu to rozjaśni mu co nieco w głowie. – On się chyba... nie wiem zauroczył? Zadurzył? Zakochał.
Sasuke zamarł.
– Jak to? – zapytał. – W kim? – dodał, chcąc się upewnić, choć przecież dobrze wiedział, umiał łączyć fakty. Wspomnienie tej sceny z lodami od razu nasunęło mu odpowiedź.
– A jak myślisz? W Hideakim.
Sasuke zmarszczył brwi, jednocześnie jednak zdenerwował się na tyle, żeby shuriken który trzymał w dłoni, wbił się w nią boleśnie.
– Może to tylko takie wrażenie. Mówiłem ci już, że on...
– Sasuke-kun, ja to widzę codziennie. Widzę, jak wodzi za nim wzrokiem, jak się uśmiecha na jego widok, z jakim entuzjazmem reaguje na każda jego propozycję wspólnego spędzania czasu. W końcu dojdzie do sytuacji, gdy, no nie wiem, Hideaki przypadkowo rozsypie cukier w kuchni, a Naruto będzie chciał pomóc mu go posprzątać? Chyba wiesz, co mam na myśli?
– Wiem.
Tak, Sasuke bardzo dobrze pamiętał, co zrobiła wtedy Sakura w jego kuchni. Pocałowała go wbrew jego woli. Zacisnął ręce.
– Jeżeli masz rację, to jak to się w ogóle mogło stać...
– Naprawdę pytasz jak?
Sakura uniosła brwi. Sasuke, mimo że geniusz w innych sprawach, jeżeli chodzi o emocje czasem bardzo mało rozumiał.
– Złamałeś mu serce! Nic dziwnego, że szuka pocieszenia w kimś innym!
Sasuke przymknął powieki. No cóż, Sakura zdecydowanie się zmieniła i nie przebierała w słowach. Ale chyba miała rację.
– Czy Hideaki o tym wie? O tym... – zamilkł, ale za chwilę dokończył – zauroczeniu? – No cóż, trzeba było zacząć nazywać rzeczy po imieniu. A to akurat było najłagodniejsze określenie z tych wszystkich, które wymieniła.
– Wie. Myślę, że Naruto starał się ukrywać swoje uczucia do niego, ale wiesz, że im bardziej akurat on próbuje coś ukrywać, tym jest to bardziej widoczne.
Uczucia do niego... Te trzy słowa sprawiły, że Sasuke poczuł się, jakby dostał od Sakury po raz drugi. Tym razem dużo, dużo mocniej. I tym razem dużo, dużo mocniej zabolało.
Naprawdę kochał Naruto. Fakt, nie okazywał mu tego za często, fakt – tamtego dnia powinien powiedzieć mu to jakoś inaczej. Kurwa, widział jego rozczarowanie, jego twarz i ten wymuszony uśmiech, gdy powiedział, że jasne, nic się nie stało, ale chce pobyć sam. Powinien był go zatrzymać, wytłumaczyć, dlaczego się nie zgodził. Zaciągnąć nawet siłą do domu, spróbować uspokoić, zapewnić jakoś, że przecież mu na nim zależy. Bo to była prawda. Fakt, to, że go kocha, powiedział mu jeden raz w życiu, ale myślał, że wystarczy, że Naruto wie. Obaj nie szarżowali takimi słowami.
Tamtej nocy Naruto nie wrócił do domu. A on nic z tym nie zrobił. Po prostu był pewien, że Naruto w końcu do niego przyjdzie. Był pewien, że mimo wszystko nie potrafią żyć bez siebie.
A co, jeżeli Naruto jednak potrafił? Jeżeli naprawdę zauroczył, zadurzył czy zakochał się w kimś innym?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro